Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2012, 19:56   #17
Elas
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
~Krótka rozprawa o jeleniach będących sarnami i jedzeniu.~

Hana zjechała nieco na bok drogi i zatrzymała konia, pozwalając, aby większość ją wyprzedziła. Zastała się jednak na tyle, że już po chwili była całkiem na końcu. Jej wzrok wyłowił z pozostałej dziewiątki tego, którego poszukiwała. Kopnęła konia w bok i w trymiga dołączyła do reszty, wyrównując się z niebieskoskórym. Zaczęła grzebać coś w jukach, by w końcu wyjąć z nich płaszcz należący do Shiby. Wyciągnęła rękę z nim w jego kierunku.
- Dziękuje. - powiedziała cicho.
Chłopak na chwilę puścił wodze, złapał płaszcz i zwinnym ruchem zarzucił go na siebie. Poruszali się w miarę powoli, więc nie było to dla niego specjalne trudne.
- Nie ma za co - ponownie biorąc wodze. - Jak się spało? - zapytał.
- Niespecjalnie. - odparła z cichym westchnięciem. Jej fiołkowy wzrok uciekł na chwilę gdzieś w bok.
- W sumie to źle... - dodała po chwili Hana.
- Sen jest dosyć istotny - przyznał otwarcie. - Jeżeli masz z tym problemy, może w następny mieście zakup jakieś zioła? - zaproponował.
Podróż mu się dłużyła i o ile nie potrafił znaleźć tematu, aby przypodobać się Hanie to wciąż cieszył się, że mógł z kimś pogadać. Lubił cisze, ale w pewnych momentach bywała męcząca.
- Z przyjemnością obszukam dla ciebie targ w Witlover jeżeli sobie życzysz.
- To raczej kwestia snów. Niezbyt miłych dla mnie. - odparła dosyć wymijająco.
- Wolałabym o tym nie mówić. - dodała po chwili, a jej wzrok opadł na grzywe jej wierzchowca.
- Chociaż, te zioła. Czy mogą one sprawić, że będę mogła spać bez snów? - zapytała Hana z cichą nadzieją w głosie, przenosząc swój fiołkowy wzrok na Shibe.
- Myślę, że tak. Choć nie jestem pewien. Po raz pierwszy podróżuję po tych ziemiach. - odparł.
- Byłabym wdzięczna. - stwierdziła Hana z lekkim uśmiechem.
- Jest pewna rzecz, która naprawdę zdumiewa mnie, od kiedy tutaj przybyłem - Shiba zaczął kolejną wypowiedź. - Jest to mianowicie różnorodność. Nie ma tutaj po prostu śnieżny pustyń i zamrożonych kopalni. Macie miejsca takie jak lasy czy piaszczyste plaże. Nawet teraz podczas podróży lubię się tutaj rozglądać. - Nie puszczając wodzów podniósł rękę i palcem wskazał na sarnę.
- Jak się to zwie? - Zapytał.
Jej wzrok podążył w kierunku wskazanym przez palec. Zmrużyła lekko oczy, zamrugała kilkakrotnie - i nagle jej wyraz twarzy zmienił się na nieco weselszy. Dojrzała! Dumna z siebie przyglądała się zwierzęciu.
- To? - zapytała retorycznie, dosyć głupio zresztą. - To jest... - i zamilkła, z lekko otwartymi ustami. No właśnie, co to jest? Kilka nazw krążyło po jej głowie, jednak nie była pewna, która jest właściwa.
- Jeleń. Albo... albo sarna. Nie jestem pewna. - stwierdziła w końcu. Na twarzy Hany pojawił się chwile później zakłopotany uśmiech.
- A więc to są jelenie! - Odparł z szerokim uśmiechem Shiba. - Mam trochę ich mięsa z targu. Może zrobię gulasz? Jak myślisz, czy jelenie są smaczne? - zapytał mając cały czas na myśli sarnę. Ale teraz to cholera go wie, kiedy pozna prawdę.
- Nie wiem, nigdy nie jadłam jelenia. - odparła Hana, przenosząc wzrok na rozmówcę.
- A przynajmniej nie wiem o tym, że jadłam. - dodałą po chwili z lekkim uśmiechem.
-No to się dowiemy. Będzie ciekawie~ - stwierdził upodobany w kuchennych eksperymentach Shiba.
Zastanawiał się jednak jak podzielić mięso. Część była świeża, ale kupił też sporo przygniłego mięcha po potwornie niskiej cenie.
Rozejrzał się po obecnych. Stwierdził, że spokojnie może zjeść świeże mięsiwo z dziewczynami, a zgniliznę wcisnąć Gortowi. Jako pirat pewnie rzadko jada przygotowane jedzenie. Nie będzie narzekał póki się nie dowie.
- Jaki jest twój ulubiony rodzaj jedzenia? - zapytał jednoręki - Poza tym, że ma być smaczne.
Hana zamrugała, jakby zdziwiona tym pytaniem.
- Ulubione? - powtórzyła cicho i przeniosła wzrok na niebo. No właśnie. Jakie było jej ulubione jedzenie? Mimo uczestniczenia w tylu ucztach, nigdy nie zwracała szczególnej uwagi na... jakiekolwiek potrawy. Tak długo, jak jej smakowało, to jadła.
- Chyba nie wiem. - powiedziała w końcu, przenosząc wzrok na rozmówcę.
- Nigdy nad tym nie myślałam. - dodała Hana po chwili.
"Eh?" Shiba był potwornie zdziwiony. Na swój sposób skamieniał w miejscu, mimo że jego koń dalej się poruszał do przodu.
- Ależ tak nie można! - krzyknął niebieskoskóry zaciskając dłoń w pięść. - Ulubiona potrawa to typ jedzenia o którym myśli się jako pierwsze. To typ jedzenia, które...Jest ulubione! - Jak się okazuje drugą manią Shiby po kobietach było jedzenie. Wyznaczył on sobie w tym momencie przedziwne zadanie - Nie martw się! Z moją pomocą odkryjemy danie, które będzie wspaniałe dla twojej delikatnej osoby! Nie ma osoby, na którą jakiś rodzaj mięsa nie działałby pobudzająco! Jeżeli będzie trzeba, przygotuję gulasz z jelenia w dwudziestu smakach!
Hana przy pierwszym krzyku aż podskoczyła w siodle, zaskoczona gwałtowną reakcją. Cóż, sama reagowała podobnie na różne rzeczy, ale kłamstwem byłoby, że spodziewała się czegoś takiego.
- Naprawde o tym nie myślałam... - powiedziała cicho Hana, która wyglądała na lekko przytłoczoną samym krzykiem.
- Ale jeżeli naprawdę możesz to zrobić, to myślę, że nie ma problemu. Możliwe, że rzeczywiście znajde ulubione jedzenie. - dodała po chwili, prostując się i uśmiechając lekko.
Ciężko było stwierdzić, co bardziej uradowało Shibę. Pozwolenie na to, aby pomóc Hanie, czy sam fakt, że dziewczyna się uśmiechnęła.
- Na pewno mogę! - stwierdził choć w myślach przeszło mu krótkie "a jak nie?". Jednak na tej jednej myśli skończyło się rozpatrywanie szansy na porażkę.
- Dzisiaj jeleń, jutro dzik. W końcu do czegoś dojdziemy.
Hana nie powstrzymała wesołego śmiechu, który opuścił na chwile jej gardło, rozlegając się po okolicy.
- Wierze, że ci się uda. - powiedziała z uśmiechem, by nagle zamrugać dwukrotnie. Jej wzrok błyskawicznie przeniósł się na puszczę, gdzie niezbyt udanie próbowała znaleźć zwierze.
- Nie musimy wpierw upolować tego jelenia? - zapytała w końcu.
- Nie trudź się. Z myślą o waszych potrzebach zakupiłem mnóstwo jedzenia na targu - wyjaśnił, po czym zaczął zapałem wyliczać. - Mamy jelenia, dzika, niedźwiedzia, muućkę. Dziwna nazwa na zwierze swoją drogą. No i to Chyba wszystko. Są tam. - głową wskazał na sporą skrzynię w intrygujący sposób przywiązaną do konia. Zdecydowanie nie przez jednorękiego kuchcika.
- Jak będzie trzeba to w Witlover zakupimy więcej. Albo sam je upoluję abyś nie musiała się męczyć. - zaproponował.
Hana nie powstrzymała lekkiego uśmiechu słysząc o “muućce”. Cóż, znała prawdziwą nazwe tego zwierzęcia, jednak nie wyglądało na to, aby chciała się tym podzielić.
- Yhy. - Hana potwierdziła jego propozycje onomatopeją popartą skinięciem głową.
-- Poza tym - zaczęła powoli, wpatrując się w niego badawczo - co się stało z twoją ręką? - wyrzuciła w końcu z siebie dręczące ją pytanie.
Uśmiech z twarzy Shiby zniknął. Jakiegoś rodzaju burza myśli przeszła przez niego.
W końcu z nieco głupkowatym uśmiechem dał swoją odpowiedź.
- Oddałem ją w imię byłej miłości - odparł z głupkowatym i pustym wyrazem twarzy. Najwidoczniej opcję "powiedz, że nie chcesz o tym rozmawiać" przeważyła wartość rozwiązania "palnij jakąś głupotę na szybko" - Dawne dzieje. - dodał po chwili.
- Przepraszam. - stwierdziła krótko Hana, być może nie będąca aż tak głupia na jaką wyglądała.
- Nie powinnam pytać. - dodała po chwili, opuszczając wzrok.
- Nic się nie stało, nic się nie stało - Shiba zaczął wyglądać na zakłopotanego nagłym zasmuceniem Hany. - Z chęcią będę odpowiadał na twoje pytania. Po prostu są rzeczy aż tak nieistotne, których nie chce mi się wspominać. Bo po co? - spróbował wyjaśnić niebieskoskóry. - Heads up! - koniec wypowiedzi zabrzmiał dosyć łagodnie. Choć jego język mógł być nieznany Hanie.
- Nic. - powtórzyła jedno z jego słów, cicho. Cóż, Hana czuła się winna, że zepsuła jego dobry nastrój. A trzeba wspomnieć, że radość to według niej jedna z rzeczy najważniejszych, jeśli nie najważniejsza.
- Słucham? - przeniosła wzrok na niego, najwyraźniej nie rozumiejąc tych słów.
- Yh... - Zakłopotany Shiba zaczął szukać tłumaczenia. - Głowa do góry - powiedział - To znaczy nie martw się. W przenośni. - wyjaśnił nie będąc pewien czy ludzie również używają tego określenia.
- Jak będziesz smutna za szybko zgłodniejesz. Nie będziemy się zatrzymywać aż do zmierzchu. - upomniał ją lekko się uśmiechając
- Głowa do góry. - powtórzyła z lekkim uśmiechem.
- W razie czego mam także swoje zapasy. W jukach. A do jedzenia i jazdy naraz jestem przyzwyczajona. Chociaż nie sprawia to szczególnej przyjemności. - oznajmiła Hana.
Tabipuru przytaknął skinieniem głowy.
- Jazda potrafi być uciążliwa. Jednak czeka jej nas całkiem sporo.
Chłopak spojrzał za siebie. Nie widać było nawet cienia stolicy Larazu. Najważniejsze, że poruszali się bez przeszkód.
- Cóż, przynajmniej nie musimy iść na własnych nogach. - stwierdziła dosyć radośnie, kierując na chwilę wzrok na resztę grupy, która musiała iść o własnych siłach. Hana nie była w stanie powstrzymać lekkiego chichotu.
W odpowiedzi Shiba wzruszył ramionami.
- Byli świadomi tego jak przygotowują się do podróży - zauważył. - Choć obawiam się że być może będziemy musieli odsprzedać te stworzenia w Witlover. Z tego co jestem świadom będziemy musieli przejść pod górą systemem tuneli. Nie wiem czy nie będzie to kłopotliwe.
- Sprzedać? - zmrużyła lekko oczy, wpatrując się w rozmówcę, wyraźnie niezadowolona. Rzecz jasna, nie była to jego wina, ale sam fakt, że to on wypowiedział te słowa sprawił, że Hana skierowała swe niezadowolenie właśnie na niego.
- Nie widzi mi się chodzenie pieszo. - dodała po chwili czarnowłosa.
- Również wolałbym zachować wierzchowca. Przynajmniej jest ktoś do targania zapasów. Z drugiej strony wąskie i być może ciasne tunele były by dla tych stworzeń ciężkie do przekroczenia. - Zastanowił się jednak przez chwilę i nieco zmienił zdanie. - Z drugiej strony nie będziemy mieli czasu aby się targować i szukać kupców. Choć nie ma się co martwić. Być może tunele są przygotowane na podróże większych grup.
- Miejmy nadzieje... - odparła krótko Hana. Zostawienie wierzchowca było jedną z ostatnich rzeczy jakich pragnęła.
- Długo gotujesz? - zapytała po chwili milczenia.
- Siedem lat? - Brzmiało to nieco jak pytanie rzucone od niechcenia. Najwidoczniej sam Shiba nie zwracał na to zbytniej uwagi. - Jakoś tak od kiedy to polubiłem. - stwierdził. - A ty? Gotowałaś coś kiedyś? - spytał.
- Nie. - odparła krótko Hana, by po chwili rozwinąć temat.
- A przynajmniej nie pamiętam, żebym to robiła. Raczej specjalizowałam się w jedzeniu. I innych, przyjemnych rzeczach. - stwierdziła z lekkim, prowokacyjnym uśmiechem.
- Gotowanie jest również przyjemnością. - skomentował Shiba i skoncentrował się przez chwilę na jej twarzy. Nie był jednak w stanie rozpracować znaczenia uśmiechu.
- Być może. Ale czy jest sens gotować, skoro jest tyle wspanialszych rzeczy? - zapytała Hana, unosząc przy tym lekko brwi.
- Chociaż, muszą znaleźć się tacy, którzy pozwolą radować się innym. - dodała po chwili.
- Zgadza się - Z uśmiechem przytaknął Shiba - Dla twojej przyjemności z chęcią poświęcę czas na gotowanie zdrowego jedzenia. Tak, aby nie brakowało ci energii niezależnie od tego, z czym się spotkamy. - Mówiąc to przynajmniej kilka razy kiwnął głową w przytakującym geście.
Pierwszą odpowiedzią Hany był uśmiech. Szeroki, pokazujący bielutkie ząbki i prawdopodobnie szczery. No bo kto by się nie szczerzył, gdyby znalazł prywatnego kucharza? Właśnie!
- Dziękuje. - dodała po chwili, okazując tym prostym słowem swoją wdzięczność.
Owy prywatny kucharz jakby nie zdając sobie zbytnio sprawy z swojej lekko narzędziowej roli cieszył się niemiłosiernie zadowoleniem Hany.
Choć co prawda w jego uśmiechu nie było wyszczerzonych zębów. Już się spotkał z kilkoma rodzajami reakcji na jego złożone z kłów uzębienie.
 
Elas jest offline