| Jacek miał ochotę paść na kolana, ale poraziła go pompatyczność tego gestu, toteż zwyczajnie usiadł na ziemi opierając twarz na dłoniach.
- To jakiś żart... zwykła kpina - zacisnął pięści i uderzył w ziemię. Wstał. Trzeba coś robić. Działać, bo inaczej znów się załamie - Sprawdźmy czy nie zostało coś użytecznego, co można zabrać. Potem zdecydujemy co dalej. Lepiej trzymaj się blisko mnie, teraz nikt nie pilnuje tu porządku...
- Co dokładnie się tu stało? - powiedziała rozglądając się uważnie i kuśtykając jakby o pół kroku bliżej Jacka.
- Nie wiem... gdy wyjeżdżałem z chłopakami zostawialiśmy wszystko w porządku - Jacek bezwiednie zagryzł wargę, ale puścił gdy przeszył ją ból.
- Ile czasu zajmie zgnilcą nim tu dotrą? Zapach krwi na pewno je zwabi - spojrzała wystraszonymi oczyma, zachłysnęła się powietrzem i zapytała - co teraz zrobimy?
Jacek miał ochotę warknąć, że nie ma zielonego pojęcia, ale wstrzymał się jeszcze nim grymas pojawił się na jego twarzy. Cóż... Hayley jest młoda, a on prawie dwa razy, od niej, starszy.
- Zdecydowanie zbyt mało. Mówiłem, zszabrujemy ile się da i wynosimy się stąd. Trzymaj się blisko i miej pistolet w pogotowiu. To co się tu stało jest dziełem żywego.
Poradził Jacek, po czym wstał i zabrał się do pracy, pilnując by Stark trzymała się blisko.
Przeszukiwanie zajęły trochę czasu. Kilka kocy, puszki z żarciem pozostawione w panice strzelaniny, masa broni przy poległych oraz śmieszna ilość amunicji. To wszystko, co udało się wyłuskać z namiotów. Do tego pojazdy wojskowe i beczki z ropą, których wojskowi tak bronili. Teraz wszystko pozostało bez opieki.
- Powiedz mi, że potrafisz prowadzić... - poprosił Jacek i trochę go rozśmieszyła scena gdy dorosły mężczyzna prosi o coś takiego dziecko. Chociaż... przeżyła tak długo, że ciężko ją nazywać dzieckiem.
- Tylko w teorii, nigdy nie miałam okazji spróbować, a zanim to wszystko się zaczęło nie dosięgałam do pedałów - uśmiechnęła się, potem spoważniała - pośpieszmy się, wydaje mi się, że ktoś wrzasnął w lesie.
- To i tak lepiej niż ja. Poprowadzę tankowiec przez ocean, ale samochód nigdy nie był mi potrzebny, a potem nie było już szkół jazdy. - Jacek przerzucił przez ramię prześcieradło, przerobione w prowizoryczny worek, w którym mieli cały łup
- Zobaczmy, czy w ogóle, są czterokołowce i paliwo - skierował się do garaży
W garażu stały tylko pojazdy wojskowe, zero normalnych samochodów, które dało by się łatwo prowadzić.
Jacek zagryzł wargę, to nie wróżyło dobrze.
- Mamy trzy możliwości. Albo idziemy z buta, albo znajdujemy jakiegoś żywego wojaka, w stanie pozwalającym prowadzić i odjeżdżamy, albo możemy poczekać na moich przyjaciół wojskowych którzy wyszli na poszukiwania i nie widziałem ich ciał, więc najpewniej nie wrócili jeszcze. Najlepiej będzie połączyć punkt drugi z trzecim. Znajdziemy kogoś kto umie prowadzić, przygotujemy wszystko do odjazdu i poczekamy na nich dzień lub dwa.
- Samochód samochodem, ale prowadzenie czołgu jest proste. Spierdalajmy stąd! - Wielkie czekoladowe oczy spojrzały na Huzara.
- Dobra, uciekniemy i co dalej? Trupy nie śpią, ani nie potrzebują jedzenia, natomiast nam się ono szybko skończy. Jeśli nawet nie natkniemy się na żadną grupę z którą nie dalibyśmy sobie rady będziemy musieli zaryzykować pieszą wycieczkę do jakiegoś miasta poszukać zapasów. Potrzebujemy planu, a tutaj, przynajmniej chwilowo, nic nam nie grozi, a zostawienie przyjaciół uważam za ostateczność. - Jacek spojrzał w te czekoladowe oczy szukając zrozumienia.
- Skoro tak, to... - zaczęła intensywnie grzebać sobie w torebce. - Bunkrujemy się na jakimś drzewie? dachu i czekamy? Można by było przygotować jakieś pola minowe, albo... Ile tu może być oleju napędowego? Jest tu sporo wojskowych transporterów, powinien być jakiś skład... - wyciągnęła swój pistolet, doskonale pamiętając ile naboi pozostało w magazynku - Trzeba wybadać jak ucierpiały w tej bitwie zabezpieczenia obozu - powiedziała trzeźwo, z iskrą młodzieńczego optymizmu, by podnieść na duchu z chwili na chwili coraz bardziej załamującego się towarzysza.
Jacek kiwnął głową.
- Drzewo to dobry pomysł, na pewno lepszy niż chowanie się w namiotach. Znajdź nam jakieś na które wleziemy, a trupy nie, a ja, w tym czasie, poszukam nam kierowcy i sprawdzę stan zapasów ropy. |