Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2012, 21:49   #18
Elas
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
~On jest tak przeciętny, że aż się wyróżnia!~

Hana, wymijając zgrabnie innych członków podróży, przebiła się w kierunku dziesiątego uczestnika wyprawy, który niemalże został zapomniany. Przyglądając się mu, nie dziwiła się szczególnie, czemu tak się stało. Rzeczywiście, wyglądał... kompletnie przeciętnie. Postanowiła jechać tuż obok niego, wpatrując się w niego ciekawsko.
John który chwilę wcześniej skończył mamrotać coś pod nosem trzymając prawą rękę przy uchu z niejakim zdumieniem spostrzegł że ktoś z pozostałych zwrócił na niego uwagę. W końcu zwykle spojrzenia innych osób omijały go, ze swoją przeciętnością potrafił doskonale wtopić się w dowolną grupę osób bez zwracania na siebie uwagi. Domyślił się jednak że być może stało się to za sprawą nienaturalnego dla jego stroju otoczenia lub przez fakt że właśnie przeciętnością się w tej grupie wyjątkowych osób wyróżniał - tak czy siak jego kamuflaż nie działał właściwie. Przez chwilę szedł w milczeniu udając że nie zauważył ciekawskiego spojrzenia dziewczyny jednak długo tego nie wytrzymał i spytał
- Przepraszam... mam coś na twarzy?
- Nie. Chociaż wyglądasz tak typowo, że aż... nietypowo w tej grupie. - Hana wyjaśniła swój tok myślenia, wciąż bezwstydnie mu sie przyglądając, korzystając przy tym z przewagi wzrostu jaką dawało jej dosiadanie konia.
- Jeżeli rozumiesz co mam na myśli. - dodała po chwili z lekkim uśmiechem.
- Rozumiem aż za dobrze - odpowiedział również odwdzięczając się nieco zakłopotanym uśmiechem - Miałem przez to pewne problemy z dostaniem się na audiencję, a w ostatecznym rozrachunku gdy formowano tą grupę zwyczajnie o mnie zapomnieli
Hana nie powstrzymała śmiechu, który wydostał się z jej ust. Dopiero po chwili opanowała się na tyle, że przestała się śmiać i zakryła usta dłonią, ukrywając uśmiech.
- Tak, to było dosyć nietypowe. - stwierdziła radosnym tonem.
- Jak się w ogóle nazywasz? - dodała po chwili Hana, ciekawa jego imienia. Czy ono będzie równie pospolite jak jego właściciel? Kto wie.
John westchnął teatralnie gdy rozmowa zeszła na temat jego imienia
- Nazywam się John Doe... I tak, wiem że idealnie pasuje. Koledzy w pracy stale mi o tym przypominają.
- Nie rozumiem, czemu idealnie pasuje. Nie znam znaczenia tych słów. - odparła Hana.
- Nie chodzi o samo znaczenie słów tylko o to, kogo się w ten sposób nazywa. Przykładowo gdy odnalezione zostaną zwłoki których tożsamości nie uda się w żaden sposób ustalić to funkcjonariusze nazywają taką osobę ,,Johnem Doe”. Dlatego to imię traktuję trochę jak paskudny żart
- Rozumiem. - odparła i przez chwilę jechała w ciszy, jakby analizując to czego się dowiedziała.
- Niezbyt przyjemne imię. Nie myślałeś nigdy o tym, aby poprosić kogoś by nadał ci inne? - zapytała w końcu, wbijając w niego swój fiołkowy wzrok.
John w odpowiedzi wzruszył ramionami
- Prawdę mówiąc przez tyle lat człowiek zdąży się do wszystkiego przyzwyczaić, nawet do takiego imienia. Dlatego traktuję je nieco jak żart, by złagodzić trochę ten negatywny wydźwięk
- Jak można przyzwyczaić się do imienia? Przecież złe imię jest niczym kamień w bucie. - odparła z pełnym przekonaniem.
- Poza tym, nazywam się Hana. Moje imie znaczy kwiat. - dodała po chwili z lekkim uśmiechem.
- Miło mi cię poznać, Hano - odpowiedział John ponownie się uśmiechając.
- Mi także. - odparła Hana, uśmiechając się przy tym na chwilę.
- Moje imię nie jest aż tak złe, by nie móc się do niego przyzwyczaić. Poza tym w niektórych sytuacjach bycie anonimowym potrafi pomóc, a wtedy takie imię ułatwia mi przekonanie samego siebie o własnej anonimowości. Wiem jak to brzmi - przerwał wypowiedź śmiechem - Ale w przypadku moich zdolności bywa to konieczne
- Więc twoje umiejętności są powiązane w jakiś sposób z anonimowością? Co właściwie potrafisz? Bez powodu tu się raczej nie dostałeś. - zapytała Hana, wbijając swój ciekawski wzrok w jego oczy.
John odrobinę zbyt nerwowym gestem poprawił okulary, jakby to pytanie trochę zachwiało jego pewnością siebie, jednak opowiedział spokojnym tonem identycznym do wcześniejszego
- Jeśli tylko nie wyróżniam się nadmiernie od otoczenia staję się niejako niewidoczny. Po prostu ludzie mnie nie zauważają, ignorują moją obecność jako coś oczywistego. Tutaj to nie zadziałało bo wyróżniałem się normalnością - widać było że wspominając o tym John z trudem powstrzymał śmiech - W końcu, niezależnie jak na to spojrzeć wszyscy tutaj są w jakiś sposób niezwykli, czuję się przez to wyróżniony że dołączyłem do takiego grona. Poza tym potrafię przekazywać i odbierać wiadomości na bardzo duże odległości, co może się w trakcie tak odległej wyprawy przydać, i w sumie właśnie ze względu na tą zdolność zostałem przyłączony do wyprawy
- Dosyć... ciekawie. Ale czy to znaczy, że nie potrafisz walczyć? - przyjrzała mu się badawczo. Sama doskonale wiedziała, jak mylne potrafią być pozory, ale John wyglądał aż nadto przeciętnie, aby mógł się okazać dobrym wojownikiem.
- Walczyć? Cóż, jestem przedstawicielem handlowym a nie wojownikiem więc akurat w tym względzie będę zmuszony polegać bardziej na talentach pozostałych członków wyprawy
- Czyli się nie pomyliłam. Cóż, jeżeli to będzie możliwe, postaram się ciebie chronić. - stwierdziła Hana z lekkim uśmiechem, który poza swoim zwykłym znaczeniem, wydawał się przemycać do tego gestu nieco ironii.
John skrzywił się delikatnie na tą sugestię. Teoretycznie to on jako mężczyzna powinien ochraniać kobietę jednak zdawał sobie sprawę że należy mierzyć siły na zamiary. Dlatego odpowiedział z ledwo zauważalną nutą goryczy w głosie
- Postaram się, by ochrona nie była konieczna... jednak i tak dziękuję. Dobrze wiedzieć że wśród uczestników jest ktoś, na kim będę mógł polegać
- Żywi musża sobie pomagać, czyż nie? - stwierdziła Hana, tym razem już poważnie, stawiając wyraźny akcent na pierwsze ze słów.
John spojrzał nieco zdziwiony na Hanę
- Co masz na myśli mówiąc ,,żywi”? Nie ma wśród członków wyprawy żadnych duchów mam nadzieję...? - odpowiedział nieco nerwowym tonem
- Mam podejrzenia, że wśród nas jest - zawiesiła głos na chwilę, jakby chcąc dodać nieco napięcia do swych słów - wampir. - dokończyła cicho, wzrokiem rozglądając się za Lirati.
- Wampir? - odparł John wyraźnie zdziwiony - Masz na myśli takiego z kłami, zmieniającego się w nietoperza, hipnotyzującego wzrokiem i tak dalej?
- Nie do końca. Ona pobiera energię życiową przez dotyk i lewituje nad ziemią. Oraz potrafi się teleportować. Zapewne to nie wszystkie jej moce, bo po wampirach można spodziewać się znacznie więcej. - wyjaśniła Hana bardzo poważnym tonem.
- Mam nadzieję, że to nie jest jakiś żart? Bo jeśli jest to nie nazwałbym go zbyt zabawnym - odpowiedział John niepewnie - - Zaraz... Mówisz ,,ona”? Masz na myśli... - John przerwał próbując odnaleźć wzrokiem wszystkie żeńskie uczestniczki wyprawy poza Haną
- W tych sprawach jestem śmiertelnie poważna. - odparła Hana, piorunując go wzrokiem za samą sugestię, że to może być jakiś żart.
- Tak, ona. Lirati. - powiedziała nieco ciszej.
- Lewituje nad ziemią, tak jak mówiłam. - dodała po chwili Hana.
John wzdrygnął się na samą myśl że przyszło mu podróżować z wampirem
- Ale... dlaczego w takim razie jest tutaj z nami? Czy to nie będzie dla nas niebezpieczne podróżować w takim towarzystwie?
- Nie wiem czemu z nami jest. Ale jestem pewna, że mi to się nie podoba. - stwierdziła, przenosząc wzrok na Lirati. W fiołkowych oczach błyskawicznie pojawiło się coś, co możnaby nazwać nienawiścią.
- Teoretycznie nie wygląda zbyt groźnie... Ale sam wiem że niebezpieczeństwo nigdy nie jest oczywiste - John przerwał na chwilę krzywiąc się, najwyraźniej dręczony przez jakieś wspomnienie - Mam tylko nadzieję że nie okaże się groźna dla nas, bo nie mam bladego pojęcia co miałbym robić gdyby okazało się że jest inaczej
- Nie interesuje mnie, czy jest groźna czy nie, tak samo jak to, czy jest przyjazna czy nie. Wampiry samym swym istnieniem zaprzeczają naturze życia. One nie zasługują na to, aby istnieć. Ich miejsce jest kilka metrów pod ziemią. - wyrzucała z siebie błyskawicznie kolejne słowa, jakby była statkiem w którego żagle uderzył wiatr, zwany natchnieniem.
- Prawdę mówiąc jeszcze niedawno na sugestię że wampiry istnieją naprawdę mógłbym zareagować co najwyżej śmiechem... Jednak z jakiegoś powodu ci wierzę. Co zamierzasz z tym zrobić? Zaatakowanie któregoś członka wyprawy, nawet jeśli jest już martwy mogłoby w najlepszym wypadku oznaczać rozpoczęcie ogólnodrużynowej rzezi
- Nie wiem co zrobie. - odparła Hana po czym westchnęła głośno. Kwestia wampirki męczyła ją i irytowała. Tym bardziej, że w tym wypadku dwa punkty kodeksu były sprzeczne. Lecz który był ważniejszy? Na to pytanie odpowiedzi nie znała.
- Póki co poczekam. - dodała po chwili.
- Mam tylko nadzieję, że ona nie zaatakuje kogoś z drużyny. Eh, wygląda na to że ze spokojnego snu ten nocy nic nie wyjdzie - odpowiedział John starając się choć trochę obrócić całą sprawę w żart maskując w ten sposób obawę przed Lirati
Hana odpowiedziała jedynie wzruszeniem ramion, najwyraźniej nie mając ochoty mówić nic konkretnego.
- Jeśli tylko można to miałbym jeszcze jedno pytanie... Skąd ta pewność w sprawie wampira?
Uniosła lekko prawą dłoń, przyglądając się jej. Cóż, nic nie było widać, w końcu nie używała zębów ani niczego w ten gust.
- Wyssała ze mnie część energii życiowej. Dłuższa historia. - stwierdziła, obracając przy tym dłoń.
- Wszystko w porządku? - wyraźnie zmartwił się John - O wampirach wiem tylko tyle co z plotek i durnych opowieści ale motyw tego że ugryzienie jest groźne nie tylko przez ubytek sił powtarzał się dość często
- Tak. Chyba tak... - zabrzmiała tak, jakby po jego słowach sama nie wiedziała, czy wszystko jest w porządku. Czy chwilowe osłabienie rzeczywiście było jedynym efektem tego specyficznego ugryzienia? Czy może będzie coś jeszcze? Przygryzła lekko wargę, jeszcze uwazniej przyglądając się swojej dłoni.
- Gdyby działo się coś złego to daj mi znać, dobrze? Może i nie znam się na walce ale spróbuję ci pomóc... Przynajmniej w ten sposób będę mógł się zrewanżować za ochronę
- Dobrze. - odparła, przenosząc wzrok na niego i uśmiechnęła się blado. Na dobrą sprawę, przy jej karnacji nie mogła się “inaczej uśmiechnąć”, ale to mały szczegół.
- I dziekuje. - dodała po chwili, uśmiechając się przy tym nieco szerzej.
- Nie ma sprawy. W końcu jak sama powiedziałaś, żywi powinni sobie pomagać
- Racja. - odparła, śmiejąc się przy tym cicho.
 
Elas jest offline