Moperiol zerwał się na równe nogi, po zadźganiu gobasa. Jednym ruchem schował sztylet i chwycił ponownie swój łuk. Sięgnął po strzałę do kołczanu, rozejrzał się po prędce po polu walki. Wycelował… Nie ważne w kogo, ważne było jak. Szybko i celnie! Jeśli tylko nikt nie pędzi w jego kierunku, a ma możliwość przymierzyć w wilczych jeźdźców pędzących za wozem, strzeli do nich. Jeżeli nie, to będzie strzelał w najbliższego mu przeciwnika. Będzie dziurawił te zielonoskóre cielska. |