Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2012, 00:25   #211
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Widły

Duży budynek do którego zaprowadziła ich kapłanka, okazał się całkiem dobrze przygotowany do obrony. Ściany miał kamienne a dach wzmocniony. Przy otworach strzelniczych, ustawiono wianuszki strzał i kilka oszczepów. Na środku palił się ogień, ale ujście dymu było zakratowane i nie dało się tamtędy dostać do wnętrza. Do środka prowadziły solidne dębowe drzwi, zamykane od wewnątrz na wielką sztabę. Forteca to nie była, ale jak na niewielką przecież wieś, dawała pewne poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza jeśli w razie czego można się było stąd wydostać poza wioskę…

Budynek nie był bynajmniej pusty, ani opuszczony. Mężczyźni uczestniczyli w walce na palisadzie, lub jak teraz, za umocnieniami. Tuj zaś swoją role miały do odegrania kobiety. Było ich tu na oko koło trzydziestu, wiec było dosyć tłoczno. Na siennikach leżało kilku rannych, od czasu do czasu pojękując z cicha. Ku uldze Alberta wyglądali na faktycznie rannych w boju a nie na ludzi w dalszym stadium znanej mu choroby. Na tyle, na ile potrafił to ocenić oczywiście. Przy ich łożach kręciło się kilka zajmujących się nimi niewiast. Inne pełniły straż przy otworach strzelniczych, szykowały strzały, gotowały jedzenie i prały bandaże. Nieliczne zajmowały się dziećmi, których było tylko troje, w tym jedno przyssane do matczynej piersi niemowlę.

- Zaraza? Jaka zaraza? - zdziwiła się stara kapłanka - Nie wiem nic o żadnej zarazie. Ludzie tutaj cieszą się błogosławieństwem Pani Światła, Ona daje im siłę, aby bronili swych domów, rodzin i dzieci. Ona jest też opiekunką matek i nie może patrzeć jak mordowane są dzieci a matki cierpią. Choć to bogini miłosierdzia, to jednak są na tym świecie istoty, którym ono się nie należy. Dla nich jest tylko żelazo, ogień i śmierć. -

- Pomóżcie nam, ale Ty i twój druh tez je dostaniecie, jak obiecałam. Nie każdy na nie zasługuje, dlatego musiałam poddać was próbie, ale dzięki niemu będziecie chronieni przed chorobami i dostaniecie siłę do walki z pomiotem mrocznych i innym złem, jakiego na tej umęczonej ziemi bez liku. -

- Ze wsi nikt nie uciekł, bo nie spodziewaliśmy się ataku. Wszyscy mieszkańcy są tutaj, lub polegli już w walce. Oprócz dzieci, po które idziemy… Ostatnimi, którzy opuścili wioskę parę dni temu, był jakiś Łowca czarownic i jego orszak. Fanatyk i zły człowiek. Wiem to. Wystarczy mi spojrzeń na człowieka, aby to wiedzieć. Taki mam dar. Zwerbował kilku chłopów, aby jechali razem z nim. Ponoć jakieś czarownicy szukać, co to lokalne wioski jadem i zarazą zatruwa. Ja tam o żadnej nie słyszałam, ale On kilku przekonał i odjechali w stronę Gladbach. Co jak co, ale gadać to On umiał. Niedługo potem nadeszły gobliny. -


Angela zaprowadziła ich w pobliże jednego z filarów podtrzymujących strop budynku. Warte pełni tu dwie wieśniaczki. Mierzwa od razu ocenił, ze przy nich nie musi się obawiać o dające czasem o sobie znać, skutki wypicie magicznego eliksiru. Na Alberta zaś spoglądały tak, że przypomniał sobie o swoje starej niani z dzieciństwa i jej dębowym wałku do ciasta.... Mimo to baby miały w wielkich łapskach topory i wyglądały na takie, które potrafią użyć ich do czegoś innego, niż tylko rąbani drewna. Na znak staruszki wydobył sprytnie ukryte w podłodze łańcuchy i odciągnęły drewnianą klapę prowadzącą w głąb ciemnego tunelu. Powietrze bijące z czarnej dziury było ciężkie i zatęchłe, do tego śmierdziało szczurzymi odchodami.

- Mówiłam, że nie będzie miło. Tylko starszyzna wiedziało jego istnieniu i nikt nie używał go od lat. Idę po jeszcze dwie baby. Obydwie to matki porwanych. Potem, jeśli chcecie możemy ruszać. -

Bitwa

- Bramę?! Teraz chcesz za bramę, jednooki? A kto wtedy będzie kozojebne obsrajtuchy? Chowającym się za palami i świńskim gnojem, tchórzliwym gównojadem? A może siedzieć se za tymi balami, aż po nas też przyjdą i zarżną? Nie bratku, chcieliśta się bić, to będziemy się bić. Tu i teraz! Dalej chłopy! -

Odpowiedz kowala nie pozostawiała wątpliwości, co do możliwości schronienia się za bramą. Szaleństwo w jego oczach również. Rządza krwi aż kipiała z tego człowieka, podobnie jak z tych, co za nim podążali.

Taktykę dalszej walki ustalono błyskawicznie. Oliwa poszła ruch. Vogel, samozwańczy przywódca chłopskiej armii prowadził do boju. Szybko okazało się, ze aby użyć oliwy, zgodnie z ich zamysłem przeciw obydwu atakującym formacją, trzeba było więcej rąk do pracy. Na szczęcie te zapewniło chłopstwo. Wielki kowal bez widocznego wysiłku zdjął z wozu największą beczkę - ogromną kadź, w której z powodzeniem mogło się wykąpać dwóch ludzi i biegiem zataszczył ją na pozycje. Inni czynili to samo z większymi i mniejszymi pojemnikami. Kierowani przez Gislana, Felixa, Vogla i Bruna, szybko rozlali dwie linie, tylko czekające na podpalone już strzały elfa i Hainza. Na wozie została ledwo trzeci część ładunku, ale tym mało kto oprócz Gottriego się teraz przejmował. Gobliny nadchodziły.


Pierwsza miała wejść do walki formacja jeźdźców. Atak okazał się jednak zadziwiająco dobrze skoordynowany, bo choć zielna jazda poruszała się dużo szybciej od pokracznej falangi, to miała sporo dłużysz dystans do przebycia. W efekcie, miała uderzyć pierwsza, ale mogła liczyć na szybką pomoc i posiłki.

Manewr Vogla, za którym ostatecznie podążyli chłopi i osłaniający ich przodówce Lothar, spowodował, że przed samym atakiem wilcza jazda rozdzieliła się. Część goblinów atakowała chłopów, część pognała ku wozom. Zepsuło to nico palny z ich przysmażeniem, mimo to jednak, kiedy tyko pierwszy wilk wkroczył w rozlaną na polu bitwy naftę, strzała Moperiola podpaliła mu ziemie pod łapami. To samo, po drugiej stronie atakującej kolumny uczynił Hainz.

Przez pole bitwy przetoczył się skowy i kwik palonych życiem stworzeń. Część goblinów została podpalona na miejscu, część wpadała w ścianę ognia nie mogąc wyhamować na czas, lub w desperacji próbując ją przeskakiwać. Mimo rozdzielenia atakujących sztuczka udała się, zabawiając lub ranić co najmniej czwartą część szarżującego oddziału a wśród reszty powodując totalny chaos. Od razu wykorzystał go Vogel prowadząc atak z flanki. Atakował śmiało, wiedział, że zmierza po zwycięstwo. Przeciw niemu, Lotharowi i chłopom stanęło zaledwie kilku wilczych jeźdźców. Reszta atakowała wozy i tam sprawa wyglądał dużo gorzej.

Powożąca pojazdem z „przesyłką” na pokładzie Elise ruszyła do przodu jak jej kazano. To samo zrobił Bruno na czas walki oddelegowany do powożenia drugim pojazdem. Gobliny, które przetrwały ognistą niespodziankę opanowały szok i opadły ich chmarą. Te nie miały wielkiej, ciężkiej broni. Zamiast tego operowały z wilczych karków krótkimi włóczniami. Leo i Moperiol zdjęli po jednym, zanim dopadły wozów, ale obaj musieli też uważać na drugą formacje goblinów, aby zapalić w odpowiednim momencie rozlaną naftę. W ruch poszły miecze i topory. Gottri i Bruno walczący przy wozie z naftą, mieli łatwiejsze zadanie, bo zielone pokraki wyraźnie skupiły się na drugim pojeździe. Ściętą goblinia głowa i rozwalany młotem wilczy czerep szybko ostudziły atakujących. Elise dwoiła się i troiła, aby ochronić muły przed napastnikami, ale było to bardzo trudne a oszalałe ze strachu zwierzęta wyrwały się do przodu, najszybciej jak mogły. Pędziły bez opamiętania, prosto na wciąż płonąc ścianę ognia! Gislan wpadł w dziwny szał, wyjąc tak samo wściekle jak atakujące go wilki, toczył pianę ust, wymachując na prawo i lewo żelazem. Trup wokół krasnoluda kładł się gęsto, ale khazad w swym szale nie zważał na nic, w tym na odjeżdżający wóz. Na nim Felix, dwoił się troił, aby odegnać wilki, ale te wręcz opadły klatkę, wczepiając się w burty i dźgając w najemników na oślep.

- Podpalać! Podpalać drugą linie! -

Darł się w niebogłosy nadchodzący z odsieczą Vogel, widząc, że falanga weszła właśnie w rozlaną naftę. Moperiol spróbował wycelować, ale uczepiony wozu goblin, złapał go za nogę i obaj spadli z coraz bardziej rozpędzonego pojazdu. Po krótkiej szamotaninie, elf zadźgał zielonego sztyletem i wstał gotów do dalszej walki, ale do wozu miał już spory kawałek.

Leo wycelował raz, ale uderzony trzonem włóczni chybił. Nie zważając na atakując, nałożył kolejna strzałę. Ostatnią, tego był pewien. Musiał trafić teraz, albo wszystko pójdzie na marne. Wycelował, wstrzymał oddech, na moment zdołał zgrać się z rytmem pędzącego wozu i puścił cięciwę. Zaraz potem poczuł ból w prawej nodze, ugodzonej włócznią goblina. Nie zdołał utrzymać równowagi i runął na ziemie, podobnie jak wcześniej elf.

Krzyki palących się stworów były straszliwe. Zbite w ciasną formacje gobliny, były wręcz idealnym celem, do takiego ataku. Nafta zapłonęła tuż pod ich stopami, w jednej chwili podpalając całą formację. Falanga rozpadła się w sekundzie, buchać na dookoła żywymi pochodniami, uciekającymi na wszystkie strony. Połowa pokrak stanęła w ogniu od zaraz, albo zajęła się nim wkrótce. Pozostałe przy życiu biegały po polu bitwy we wszystkich kierunkach, w totalnym nieładzie. Tylko niewielka część uderzyła w samobójczej szarzy na chłopów i najemników, dając im jakieś zajęcie. Ci mieli jednak inny problem.

Rozpędzonym wóz z dziewczyną środku wpadł w ścianę ognia, co jeszcze bardziej przeraziło ciągnące go zwierzęta i teraz nie sposób było je opanować. Elise dwoiła i troiła na koźle, starając się utrzymać pojazd w pionie. Obok niej, kurczowo uczepiony burty Felix spoglądał jak w ślad za wozem kolejne sylwetki dosiadające wilków przeskakują nad ogniem, podrażając za pojazdem.

Za ścianą płomieni został zaś drugi wóz i reszta wciąż związanych walką najemników…


-------------------------------------------------------

MAPKA
 
malahaj jest offline  
Stary 08-09-2012, 18:50   #212
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wszystko toczyło się błyskawicznie. Bruno nie znosił uczucia, gdy nie potrafił nad czymś zapanować. Tak jak teraz, pod murami osady walka trwała w najlepsze a żaden z przeciwników ani jego kompanów nie mogli zmienić losu bitwy w inny sposób jak tylko mordowanie swych tych po drugiej stronie barykady. Łowca nagród wywijał swym młotem w każdą stronę to atakując, to skupiając na sobie uwagę jakiegoś goblina, by któryś z kompanów mógł wykorzystać ten moment. Cokolwiek, byle tylko próbować przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. Nagle wystraszone muły drugiego wozu zerwały się w przód pędząc prosto w ścianę ognia. Widząc to Bruno zdębiał. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem tak bardzo się wystraszył.
-Elise! Zeskakuj!- krzyknął, lecz nawet się nie łudził iż kobieta go usłyszała. Chciał biegnąć w tamtą stronę, lecz pod nogami napatoczył mu się przypadkowy goblin.

Najemnik podniósł energicznie młot i uderzył zza głowy. Cios był tak druzgocący, że zamienił czerep pokurcza w breję czerwono-zieloną papkę będącą pozostałością głowy. Bruno zrobił krok do przodu, jednak po chwili znów na jego drodze stanął goblin. Stwór zaatakował małym mieczykiem próbując rozorać bok Brunona. Najemnik sparował cios drzewcem topora. W odpowiedzi kopnął goblina prosto w nisko osadzoną klatkę piersiową, co ogłuszyło zielonoskórego a Bruno nawet się przy tym nie zmęczył. Nie było czasu pastwić się nad przeciwnikami. Kolejny cios młota nadszedł z boku. Stalowa głowica zmiażdżyła żebra i położyła trupem kurdupla. Kiedy najemnik spojrzał w miejsce, gdzie przed chwilą widział wóz, już go tam nie było. Splunął tylko z pogardą w tamtą stronę mając nadzieję, że Elise jakoś się z tego wykaraska. Pieszo, nawet gdyby chciał nie dogoniłby wozu. Bruno rozejrzał się dookoła i ruszył dalej do walki.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-09-2012, 00:05   #213
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Heinz zawił się, zaciskając z bólu zęby. Ostatnimi czasy skurcze łapały go dość często. Może zła dieta, może niewygodna pozycja w czasie snu, a może zwyczajnie się starzał. Nie zmieniało to jednak faktu że w porównaniu do włóczni tkwiącej w nodze, skurcze były niczym łaskotki.

Łowca zaklął szpetnie już w chwili kiedy cios dosięgnął jego nogi, ale przynajmniej trafił w cel, fundując zielonoskórym piekło. Oj tak, miło było patrzeć jak giną w pułapce. Jak za dawnych lat.

Efekt psuła jednak paskudna rana nieco powyżej kolana. Goblin który dźgnął Leo od razu wyrwał broń z nogi łowcy, szykując się do drugiego ciosu. Upadając, Heinz jednak był dość przytomny by wyrwać zza pasa nóż myśliwski. Nim napastnik zrozumiał co się dzieje, łowczy leżał już na nim, dźgając jak popadnie.

Dopiero upaćkany czarną juchą, mężczyzna padł na plecy i zadrgał z bólu, kiedy adrenalina przestała buzować mu w żyłach i tłumić promieniste zimno rozlewające się po nodze Heinza. Co gorsza, nie był to koniec.

Kolejny goblin, widząc pozornie bezbronnego łowce podbiegł do niego i uniósł włócznie, by zdać cios. Stojąc nad głową swojego celu wytrzeszczył oczy, kiedy Heinz niczym żmija spiął się i poderwał, jednocześnie wykonując cięcie nożem znad ramienia.

Goblin nie zwrócił jednak uwagi na to jak jego przeciwnik staje na równe nogi i dobywa z drugiej pochwy krzywą szablę. Patrzył na długą ranę ciągnąca się od jego podbrzusza po splot słoneczny. Cienka, czarna linia otworzyła się po kilku sekundach, odsłaniając wylewające się wnętrzności pokraki.

Goblin zadarł głowę i zawył przeciągle. Leo ciął.

Łowcy zostało już tylko przeżyć i odszukać kogoś kto go opatrzy.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 10-09-2012, 10:22   #214
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Moperiol zerwał się na równe nogi, po zadźganiu gobasa. Jednym ruchem schował sztylet i chwycił ponownie swój łuk. Sięgnął po strzałę do kołczanu, rozejrzał się po prędce po polu walki. Wycelował… Nie ważne w kogo, ważne było jak. Szybko i celnie! Jeśli tylko nikt nie pędzi w jego kierunku, a ma możliwość przymierzyć w wilczych jeźdźców pędzących za wozem, strzeli do nich. Jeżeli nie, to będzie strzelał w najbliższego mu przeciwnika. Będzie dziurawił te zielonoskóre cielska.
 
AJT jest offline  
Stary 10-09-2012, 10:59   #215
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Gottri po odmowie otwarcia wrót skupił się całkowicie na walce bo i nic innego nie mógł zrobić. Uzbrojony w topór i tarczę rozdawał razy na prawo i lewo. W pewnym momencie zobaczył, że wilczy jeźdźcy opadli jeden w wozów. Postanowił pomóc Elise i ruszył przez pole bitwy w kierunku jej wozu z zamiarem ubicia kilku jeźdźców.
 
Ulli jest offline  
Stary 10-09-2012, 17:49   #216
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Dziewczyna była najważniejsza, to ona była kluczem do powstrzymania zarazy, to przede wszystkim ją należało chronić, gobliny zdawały się o tym wiedzieć to właśnie na wozie z wiedźmą skupili się wilczy jeźdźcy. Elise zrezygnowała z użycia łuku, strzelców mieli dość, zamiast tego ze zgrzytem stali dobyła miecza i rzuciła się w wir walki. Przerąbała drzewce włóczni która miała dosięgnąć muła razem z trzymającymi ją dłońmi, sztychem wbiła ostrze w oko wilka który skowycząc szarpnął się do tyłu zrzucając jeźdźca, robiła co tylko była w stanie w pełni świadoma że to nie wystarczy. Wreszcie muły ruszyły w szaleńczym zrywie, przed siebie, byłe dalej, nie zważając na nic, roztrącając wilki na boki, prosto w płomienie. Nie mogła ich zatrzymać, starała się więc nimi pokierować. Zanim wóz dotarł do ściany ognia zarzuciło go na jakiejś nierówności, sądząc po wrzasku był to goblin. I już byli po drugiej stronie, bez Moperiola, bez Leo. Jedynie Felix zdołał się utrzymać. To nie tak miało być, zupełnie nie tak! Obejrzała się na bitwę.

-Cholera! Gonią nas. Pięciu.
Skupiła się całkowicie na opanowaniu zwierząt, musiała zatrzymać wóz, jak najszybciej, zanim zajedzie za daleko by towarzysze mogli jej pomóc strzałami z łuków lub przybiec z pomocą. Dalsza jazda nie miała sensu, wilki po chwili by ich dogoniły, Felix i tak nie zdołałaby naładować broni na rozchybotanym pojeździe, a ona sama powożąc nie mogłaby bronić "przesyłki". Opanować muły i zatrzymać wóz tak nagle jak tylko się da, zeskoczyć z kozła i ustawić się między dziewczyną w klatce a nadciągającym zagrożeniem i mieć nadzieję że Sigmar im sprzyja, że odsiecz zdąży na czas. A gdyby się nie powiodło zawsze mogła łudzić się że temu kto wysłał gobliny dziewczyna również jest potrzebna żywa i że kamraci zdołają ją szybko odbić.
 
Agape jest offline  
Stary 10-09-2012, 20:53   #217
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gislan początkowo był zadowolony, gobosy smażyły się aż miło, co prawda nie wszystkie, ale plan się w miarę powiódł. W miarę bo nie przewidział, że cholerny muł przestraszy się i pogna w siną dal. Gdy wóz odjeżdżał w siną dal, krasnolud zdał sobie sprawę, że po raz pierwszy od paru miesięcy spartolił robotę. Wkurwił się strasznie, co skupiło się na najbliższym zielonoskórym. Zanim goblin zdążył machnąć swym toporem, Gislan przypadł do niego i jednym pociągnięciem miecza, wypruł mu flaki. Odrzucił bezwartościowe ścierwo i niczym bohater z legend ruszył pewnym krokiem w kierunku drugiego wozu. Wrogowie rozbijali się o niego niczym fale o skalisty brzeg. Ich ciosy nie potrafiły go dosięgnąć, a miecz brodacza błyskał niczym piorun i co chwila padał trup. W końcu dotarł do wozu, wspiął się na kozioł, chwycił za lejce i choć nie był specjalnie religijny, odmówił krótką modlitwę do swych krasnoludzkich bogów. Chwilę później dało się słyszeć strzał z bata i bolesne rżenie muła. Wóz szarpnął gwałtownie i popędził prosto w płomienie.
 
Komtur jest offline  
Stary 10-09-2012, 20:56   #218
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
~ Czas kończyć ten cyrk ~ pomyślał, patrząc, jak bitwa po rozbiciu gobliniej falangi zmienia się w coś w rodzaju morderczego berka.
Jeden wóz, z wiedźmą na pace, przedarł się już przez ogień i przestał być już zmartwieniem.
Został jednak drugi, ten z naftą. Próba przejechania nim przez płomienie mogła nie być już tak szczęśliwie udana. Pozostawało więc tylko objechanie ściany ognia.
Ruszył biegiem w stronę pojazdu, od niechcenia tnąc mieczem lub uderzając tarczą wpadające mu pod nogi gobliny.
- Nie rozbiegać się, mać wasza! - ryknął na swoich kompanów. - Do wozu, wszyscy na wóz, tępe wyskrobki! Za mną, kurwa!
Sam dobiegłszy do wehikuły, wskoczył na kozioł, położył miecz na kolanach, ściągnął wodze ryczącym i próbującym wyrywać się z jarzma mułom, po czym chlasnął je silnie lejcami po zadach i skierował wzdłuż płonącego pasa ziemi.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 11-09-2012, 01:58   #219
 
dambibi's Avatar
 
Reputacja: 1 dambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znany
Gdy goblińskie oddziały zaczęły rozpraszać się po polu bitwy Lothar przypomniał sobie słowa sierżanta Sighura , którego był podopiecznym , żeby nie odpuszczać w decydującym momencie , "dorżnąć watahę" i "skopać leżącego". Najemnik chwycił swój miecz i zaczął nim siec i ciąć bez skrupułów. Im mniej tych groteskowych stworów tym lepiej!

-Taalu prowadź!
 
dambibi jest offline  
Stary 11-09-2012, 13:21   #220
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Felix robił co mógł by utrzymać się na pędzącym wozie trzymając się jedną ręką a drugą wymachując mieczem. I całkiem dobrze mu to wyszło, sądząc po tym że jako jedyny z eskorty zdołał nie spaść i razem z Elise przejechał przez ścianę ognia. Poczuł jak włosy na głowie przypiekają mu się od żaru.

Kiedy już myślał że udało im się wyprowadzić dziewczynę z wiru walki Elise krzyknęła a on również zobaczył pięciu wilczych jeźdźców przeskakujących nad ogniem i pędzących na nich. Zaklął głośno i poprawił chwyt, zarówno na wozie jak i mieczu.

-Gdybyś mogła nam jakoś pomóc-krzyknął do skulonej dziewczyny w klatce-to wydaje mi się, że to najlepszy moment!!
 
Luffy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172