Szlachcic zerknął na przybysza, zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, uśmiechnął się szeroko.
- Rad jestem, że choć jeden śmiałek znalazł się wśród tej gawiedzi. Widzisz krasnalu, nie brak tu odważnych ludzi. - mówił Edmundus pełen spokoju i opanowania. - Do kopalni rankiem ruszamy, we trze.., no już we czterech. Płacę dwie korony za jutrzejszy rekonesans dla każdego zwiadowcy bądź zbrojnego. Jeśli znajdziemy coś w kopalni to 30% jest moje, reszta dla was do podziału. Jeśliś chętny witam w naszej kompanii. To jest...
Szlachcic zamilkł zerkając na krasnoluda i kislevitę. Ach ta jego pamięć. |