Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2012, 22:10   #133
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W obozie panował spokój, ale Virtdh nie był spokojny. Rozpoczął wszak knucie intrygi i nie wiedział jak ona się potoczy. Ryzykował i to bardzo. Sprzymierzając się z Saerith nadal mógł przegrać. Ba, mogło się okazać, że kapłanka wyda go swej przełożonej. A ta zastawi na niego pułapkę.
Jedna mikstura wszak to niewielka gwarancja bezpieczeństwa. A nawet jeśli dzięki niej ucieknie, to co dalej?
Będzie wyrzutkiem.
Jednakże było to drobnostką w porównaniu z tym co proponował mu więzień. Bowiem przyjęcie propozycji Milseara było odstępstwem od wiary. A tego Selvetarm mu nie daruje.
Utrata wszystkiego w zamian za niepewne obietnice więźnia, który w każdej chwili może zginąć?
Maelstar odpoczywała rozkoszując się kieliszkiem wina. Ten doskonały trunek był zabrany z powodu jej kaprysu i tylko dla jej wygody. I wykorzystywany tylko dla rozkoszy jej podniebienia.
Niemniej kolejne łyki jakoś nie powodowały rozchmurzenia się Maelstar. Coś kapłankę gnębiło.

I Zeshan wiedział co... Spóźniali się. I ci wysłani na zwiad. I ten, który udał się sprawdzić tyły.
To było niepokojące, także i dla Virtdha. Bądź co bądź nie chciał zginąć tutaj, nawet z wiedzą że Maelstar zginie wraz z nim.
Jedynie Trogs wydawał się być spokojny, ale czegóż innego spodziewać się po jaszczurze o inteligencji niewiele większej od szczura. Dobrze, że toto chociaż rozumiało cywilizowaną mowę.

Pojawienie się Filzaera tylko na moment poprawiło humor kapłance. Bo też jego raport był zapowiedzią problemów. Cała osada kuo-toa wyrżnięta w pień przez nieznaną siłę i to niedawno.
Czy ich czekał ten sam los? Nie wiadomo.
Tożsamość przeciwników? Nieznana.
Przyczyna ataku? Nieznana.
Zagrożenie? Duże... i też nieznane.
-Jesteś bezużytecznym tchórzem.- syknęła wściekłym tonem głosu Maelstar patrząc wprost w oczy Filzaera.-Niczego się nie dowiedziałeś, bo brakło ci męskości. Kobieta która wybrała cię na swego samca musi pewnie bardzo żałować swego wyboru.

Po czym kapłanka ruszyła w kierunku więźnia i związanego kopnęła w twarz posyłając na podłogę. Milsear wypluł krew i jeden z wybitych tym kopniakiem zębów.-Myślisz, że nie wiem co się roi w twoim małym móżdżku? Myślisz, że twoi przybędą ci z pomocą, prawda?
Milsear nie odpowiedział, a kapłanka zaczęła kopać go po żebrach mówiąc.- Mylisz się. Zginiesz tu i teraz... i powoli, o ile nie powiesz co też twoi knują. Po co wybijali kuo-toa? Po co idą na powierzchnię?! Po co?!
-Tooo.. nie... oni... To nie oni.-
wycharczał bity więzień, sprawiając że Maelstar na razie przestała go maltretować.- Nie mogliby... Nie byliby w stanie. Nie są dość liczni. To musiał zrobić, ktoś … miejscowy.
-Kto?-
spytała lodowatym tonem głosu drowka.
-Robactwo...- wydyszał drow.
-Co ty mi za nonsens opowiadasz.- Maelstar kopnęła mocniej w brzuch drowa.
-Prawdę... Zobaczysz... Wszyscy zobaczycie...- uśmiechając się bezczelnie Milsear wypluł kolejną strugę krwi.
-Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy warto cię jeszcze trzymać przy życiu.- burknęła pod nosem Maelstar, po czym krzyknęła głośno.- Zeshan! Uzdrów go, zanim nam tu skona... pomylony heretyk.
-I gdzie na czarny odwłok Vhaeruna podziewa się zwiad ?!-
w głosie kapłanki słychać było delikatną nutkę strachu ukrytą pod gniewem. Bo i problem był poważny. Wszak połowa sił tej wyprawy, już powinna wrócić z powrotem.

A powrót ich przeciągał się nie bez powodu.

Ishil przez chwilę musiał czekać w milczeniu, bowiem odpowiedź nie nadeszła dość szybko. Zarówno kapłanka jak i czarodziej dyskretnie się naradzali, a Jaerden... ostentacyjnie się nudził.
Półdrowowi pozostało czekać w milczeniu. I ciszy.
Ile jeszcze to będzie trwało ?
Sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Spojrzenie drowa omiatało podłogę. Czy tamta kałuża nie była przypadkiem kilka centymetrów dalej? Gdy ostatni raz patrzył w tamtym kierunku nie była tak blisko.
A może mu się tylko zdawało?
Nie był pewien, ale... chyba niektóre kałuże się do niego zbliżały.
Ale które... z nich ? Co skupił spojrzenie na jednej, to wydawała się stanąć w miejscu.
A może to tylko nerwy? Bo jakoś nie mógł przyłapać kałuży na byciu śluzem.
Jeszcze by tego brakowało, by widział wrogów tam gdzie ich nie ma.
Ishil spojrzał na rozmawiających ze sobą kapłankę i czarodzieja. Mogliby się pospieszyć ! Ile jeszcze ma trwać tutaj.
Kałuże były coraz bliżej... Nawet jeśli wydawały się być jeszcze daleko. Musiał się stąd wydostać, zanim śluzy zeżrą go żywcem.

Wreszcie kapłanka przekazała mu prosty sygnał. “Wracaj”.
I półdrow powoli i cicho ruszył z powrotem. Lecz ledwo zrobił kilka kroków, a z sufitu jaskini coś spadło z hukiem odcinając go od towarzyszy.
Olbrzymi pająk, cichszy niż jakikolwiek inny znany mu stawonóg. I większy od pająka na którym jeździła kapłanka Maelstar.



Stworzenie swą barwą doskonale wtapiało się w tło, przez co umknęło spojrzeniu Ishila i nie tylko jego. I za ten błąd mógł teraz zapłacić życiem. Niewolnik wpatrywał się w “pysk” stworzenia, w oczy który nie było.
Zamiast oczu były puste jamy za którymi kryła się czysta ciemność. Ten pająk był... ożywieńcem stworzonym przez mroczną magię i jawną kpiną z dogmatów Lolth.
Pierwsza zareagowała Saerith krzycząc.- Zabić mi to ...coś !
Tymczasem "to coś" ruszyło wprost na Ishila.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline