Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2012, 14:52   #107
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zaar biegł te kilkanaście kroków nie wiedząc czy zdąży. Widział dwa żwarce okrążające dziewczynę. Jeden z nich był już ranny, ale to ten drugi był celem Irunoi. W ostatnim momencie, gdy dziewczyna uchylała się od szczęk nieumarłego, Zaar uderzył w bok drugiego żwarca. Ten bez jakiegokolwiek dźwięku zatrzymał się w pół kroku i odwrócił w stronę mężczyzny. Błysnęły ślepia i potwór ruszył na wroga, który go zranił, teraz zupełnie ignorując Pozytywkę. Zaar uniknął kłapnięcia szczęk, które niemal zacisnęły się na jego ręce. Teraz uwaga żwarca była całkowicie skupiona na nim.

Pozytywka nie uniknęła ugryzienia. Zęby żwarca wbiły się w jej udo. Krzyknęła i upadła na ziemię. Potwór górował nad nią, ale dziewczyna opanowała się na tyle, że pchnęła mieczem, wbijając go w udo potwora.

Sztylet rzucony przez Marka przeleciał nad głową żwarca i zniknął gdzieś w trawie za potworem. Mężczyzna niezrażony niepowodzeniem runął na drugą z bestii, wymachując mieczem. Jednak i tym razem nie trafił, chybiając o włos. Znalazł się w trudnej sytuacji, stając oko w oko z dwoma żwarcami. Zaraz jednak napór zmalał, gdy dwa wilki starły się w skoku i runęły na ziemię. Krew, sierść i zgniłe mięso latały w powietrzu, gdy czarny wilk i zgniłobrunatna bestia tarzały się po ziemi. Na razie trudno było powiedzieć, kto wyjdzie zwycięsko z tego stacia, ale było pewne, że tylko jeden z rywali.

Zafir przez chwilę rozglądał się, gdzie ruszyć na pomoc. Uznał, że Marek znajduje się w większym niebezpieczeństwie. Tam gdzie walczył Sahir, nie było nawet miejsca, żeby wcisnąć ostrze. Chłopak skoczył w kierunku żwarca, celując w kręgosłup i mając nadzieję, że trafiona bestia padnie sparaliżowana. Przeliczył się. Mimo iż trafił, to jednak nieumarły zupełnie zignorował fakt pękniętego kręgosłupa i ugryzł Marka w udo.

Koń, na którym jechał Naim okazał się całkiem sprawnym zwierzęciem, do tego opanowanym na tyle, że nie starał się wyrawać spod kontroli jeźdźca. Popędził, mocno wychylony w siodle, z mieczem skierowanym ku ziemi. Żwarzec mignął tylko niczym rozmazana plama, ale Rusanamani wiedział, że trafił. Poczuł wstrząs i opór ostrza, gdy to zagłębiło się w ciele trupiego wilka. Szybko wyhamował i zawrócił do kolejnego najazdu. W jego stronę zmierzały dwa żwarce. Ostatni z tych, które wyminął pędził właśnie w kierunku wierzgającego konia zaprzęgniętego do wózka.

Thoer cisnął kulą tuż za szybko zbliżające się żwarce. Gdy pocisk uderzył o ziemię, eksplodował z głośnym hukiem, posyłając we wszystkie strony świszczące w powietrzu kawałki metalu. Wszystkie trzy bestie, koń, jak i Rögnvaldr, który nie zdążył się zasłonić zostali trafieni. Odłamki macerowały ciało, dziurawiły skórę i miażdżyły kości. Siła uderzenia była tak duża, że bestie zostały rzucone na ziemię. Hilde wychylił się z wozu i posłał kolejną strzałę, która jednak wbiła się tuż obok leżącego żwarca.

Rögnvaldr, mimo iż poraniony i ociekający krwią, dopadł do najbliższej z powalonych bestii i potężnym ciosem przygwoździł ją do ziemi. Zwarzec szarpnął się na ostrzu po czym znieruchomiał. Rögnvaldr dostrzegł za sobą następnego, nie ranionego potwora, jak ten atakuje nogi konia.

Redinas zdążył jeszcze wystrzelić, ale w momencie, w którym naciskać spust kuszy, wóz podskoczył szarpnięty przez przerażonego konia i bełt poszybował niegroźnie w górę.

Asvald znowu krzyknął, jednak nikt nie był w stanie zrozumieć jakie słowa wypowiada chłopiec. Potem uczeń czarodzieja osunął się na deski wozu, tuż pod nogi Hildebranda i Redinasa. W Haklangu serce zamarło. Gdyby tylko mógł natychmiast odwróciłby się i pomógł swojemu uczniowi, ale szykujący się do skoku zwarzec całkowicie pochłaniał jego uwagę. W końcu skoczył tak szczęśliwie dla Haklanga, że nabił się na pochylony kostur. Bestie nie grzeszyły inteligencją, napędzał je wyłącznie pierwotny głód, każący zabijać, bez względu na rany. Mimo iż kostur przebijał nieumarłego na wylot, ten nadal z płonącymi ślepiami atakował, wyrywając kij z rąk Haklanga i rzucając się na niego. Starzec poczuł ból, gdy nieumarły zacisnął zęby na jego prawej ręce i zaczął ją szarpać. Najwidoczniej chciał urwać kończynę, lub obalić Relhada na ziemię.
 
xeper jest offline