Zafir wyszarpnął ostrze toporka spomiędzy kręgów Żwarca, wywołując nieprzyjemny zgrzyt metalu szurającego o kość. Kilka kropel trupiego osocza bryznęło w górę, osiadając na wykrzywionej złośliwym uśmiechem twarzy chłopca. Nie znikał on z jego ust, co więcej poszerzał się z każdą chwilą, gdy obserwował ruszające się, pomimo przerwanego rdzenia, tylne łapy bestii. Wiedziony perwersyjną ciekawością, nie mógł się powstrzymać, aby nie spróbować wskoczyć na jego grzbiet, opadając całym ciężarem ciała w miejscu pęknięcia kręgosłupa. Chciał sprawdzić, czy pod jego naciskiem ten złamie się w pół.
-Trzymają się na mięśniach, czy flakach? – Wyszeptać mu do ucha, na chwilę przed oburęcznym uniesieniem topora i opuszczeniem go na wgryzającą się w nogę Marka, bogatą w ostre zęby głowę chodzących zwłok wilka. |