Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2012, 20:33   #40
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Łotrzyk otworzył oczy. Co było na tyle dziwne, iż nie za bardzo pamiętał, by wcześniej szedł spać. Do jego uszu dochodził niski, miarowy dźwięk, jakby bicie bębnów. Obok niego z łóżka powstał równie zdziwiony Yalon, chwytając niemal natychmiast po topór. Runy na nim jarzyły się chorowitym, przytłumionym światłem. Spojrzeli na podłogę, zalegała na niej cienka warstwa lotnej mgiełki, sączącej się spod drzwi. W powietrzu czuć było duszącą wilgoć, która zbierała się też na ścianach w postaci kropelek pary wodnej.

- Wiedziałem, że ten tani grog smakował jakoś podejrzanie. - zmrużył oczy, jakby chciał rozpoznać, czy towarzyszący mu łotrzyk również był senną marą.
- A dotąd nie chciałem zbytnio wierzyć w syreny czy inne morskie atakujące w ten sposób.
Przypasał miecz, wyjmując go. Wziął też sztylet z zimnego żelaza i łuk ze strzałami. Nie miał pojęcia z czym przyjdzie im się mierzyć.
- Idź do dziewczyn. Ja sprawdzę pozostałych trzech. Albo nie, na odwrót.
Lepiej było nie ryzykować Yalona wchodzącego do kajuty Betty, choć sytuacja była jasna. Statek był atakowany, w magiczny sposób. David otworzył drzwi kajuty, wyglądając na korytarz. Bezpieczeństwo dziewczyn było ważne, ale dostrzegł także inną szansę. Akolici i strażnicy także mogli spać. Już wiedział gdzie skieruje swoje następne kroki po sprawdzeniu czy u towarzyszy wszystko w porządku.

Na korytarzu warstwa mgły była znacznie wyższa. Ostrożnie wyszli na zewnątrz, badając stopami grunt. Na drewnianych ścianach tu i ówdzie dostrzegali nierówno wydrapane i nakreślone czerwienią malunki, przedstawiające rozdziawione paszcze wściekłych zwierząt.
- Uhm... mistrzu. - zagadał go Yalon trącając coś nogą.
Rzecz podniesiona ostrożnie na ostrzu topora okazała się oderwaną ludzką głową. I do tego znajomą, należała o jednego z majtków, który czyścił co parę dni ten korytarz.
Coś błyskawicznie przemknęło przez mglę, znikając za zakrętem, w stronę kajuty reszty ich towarzyszy. Chwilę później rozbrzmiały tam krzyki i żałosny brzdęk niszczonej liry. Mijane przez nich drzwi dziewczyn były otwarte, zaś w środku nie było nikogo widać. Od razu rzuciły im się też w oczy roztrzaskane drzwi pokoju reszty drużyny. Dochodził z nich dziwny, modulowany zaśpiew, który roznosił się nienaturalnym echem po korytarzu. Gdy wpadli do środka powitał ich iście niecodzienny widok. Okrwawione zwłoki Gyna i Jona tkwiły przyszpilone do ściany, półtora metra nad ziemią. Wystawały z nich zakończone egzotycznymi piórami włócznie. Blade ciało niziołka leżało tuż obok, zdawał się nadal żyć, choć najwyraźniej się dusił, jakby jakaś niewidoczna siła ściskała mu gardło. Mgła przed nim poruszyła się i dostrzegli w niej wykrzywioną w gniewie zjawę. Była niemal naga, ubrana jedynie w skóry i dziwną kostną maskę sporządzoną z czaszki jakiegoś nieznanego im zwierzęcia, w dłoni dzierżyła prymitywnie wyglądającą włócznie. Przy pasie dostrzegali też dwa małe kościane ostrza sztyletów. Powiedziała coś syczącym głosem do niziołka, szykując się do zadania ostatecznego ciosu. "Śpiący musi spać" - David zrozumiał każde słowo.

W tym samym momencie usłyszeli też mrożące krew w żyłach krzyki dochodzące z innych części statku. Gdy wydawało się już, że sytuacja nie może być bardziej przytłaczająca, statkiem szarpnęło, jakby powoli zaczynał nabierać prędkości.

David nie zastanawiał się długo. Rzucił się do przodu, tnąc swoim mieczem. Skoro to coś potrafi obdzierać ze skóry, to musi także ginąć! Warknął przy tym głośno, w pierwszym odruchu próbując odwrócić uwagę od niziołka. Chybił, ale szedł na bestię całym ciałem, próbując zatrzymać ten ostateczny cios. Choć niekoniecznie samemu stać się jego ofiarą.

Yalon również nie próżnował, potężne ostrze jego topora mignęło łotrzykowi zaraz koło ramienia. Siła celnego uderzenia była tak wielka, że dosłownie zmiotła unikające właśnie ciosu Davida widmo. Pół-materialna postać odrzucona została na dobre półtora metra do tyłu, brocząc obficie sączącą się z rany eteryczną mgłą. Szczęki poranionej zjawy rozdziawiły się wściekle w zwierzęcym ryku. Spiełą się jak osaczone zwierzę, po czym niemal bez rozpędu skoczyła przed siebie, błyskawicznie odbijając się w locie od ściany i przelatując nad zagradzającymi jej wyjście przybyszami.

Nim zdążyli skutecznie zareagować zręczna jak cień zjawa znalazła się już za ich plecami i zbierała się do ucieczki. David nie zamierzał jej odpuszczać. Spojrzał tylko przelotnie na niziołka i odwrócił się, próbując dorwać stanowczo zbyt ruchliwą zjawę. Ale i tym razem minimalnie chybił, klnąc głośno.

Na szczęście był z nim jeszcze rosły żołnierz, który zaznawszy pierwszej widmowej krwi, również nie miał zmiaru odpuścić. Na zaskakujący manerw zareagował co prawda wolniej niż łotrzyk, ale wystarczająco szybko, by zadać ostatni desperacki cios.

Niestety, potężne ostrze topora haniebnie chybiło gibkiego celu, który momentalnie zniknął za rogiem otulonego dziwną mgłą korytarza. Zawiedziony Yalon zawył poirytowany spoglądając na Davida, jakby chciał, by ten zadecydował, czy rzucą się na ślepo w pogoń. Bo w pulsujacych tumanach oparów naprawde było coraz mniej widać. Nie było sensu ani ścigać zjawy, ani zostawać przy niziołku. Na tym statku były dwie znacznie ważniejsze dla nich osoby, chociaż David zdawał sobie sprawę, że ważniejsza mogła być misja. Nic nie mógł jednakże poradzić na więź, która łączyła go już z oboma kobietami.
- Musimy znaleźć dziewczyny. Pieprzyć tę zjawę.
Ruszył na korytarz, mając zamiar sprawdzić resztę kajut.
 
Tadeus jest offline