Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2012, 21:10   #22
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
- Tu czysto. Chodźmy do tych drzwi na lewo. Słychać krasnala i nizioła z sali głównej. Na ten moment nic tu po nas - powiedział Jacob po cichu do Pietera.
Łowca zniżył się ponownie i zakradł do drugich drzwi. Słuchał co może być za nimi przykładając ucho do drewna. Chyba pustka. Wyjął wytrychy i znów zaczął gmerać przy zamku.
Zamki w tej karczmie w ogołe nie stanowiły dla Ciebie wyzwania. Chwila majstrowania wytrychem i drzwi zostały otworzone. Uchyliłeś je odrobinę. Lecz nagle wiedziony wewnętrznym przeczuciem szybko je zamknąłeś. Udało się w ostatniej chwili. Usłyszłes jak ktoś właśnie wszedł do korytarza. Stukot kroków odbił się echem w pomieszczeniu. Po chwili dobiegł cie trzask zamykanych drzwi. Chyba droga wolna...
Łowca otworzył po cichu drzwi i zerknął do środka. Widział kilkoro drzwi, ale otwierane były nie te, które właśnie się zamknęły. Zdecydował, że poczekają jeszcze chwile. Schował się za ścianą zewnętrzną i delikatnie zamknął drzwi. Zacisnął dłoń w pięść i pokazał ją Pietrowi. Samemu opierając się o ścianę i nasłuchując kolejnych kroków. Stwierdził jednak, że pasowałoby sprawdzić czy nie ma tu jeszcze jakiś innych wejść. Pokazał dłonią na siebie i dwa razy potrząsnął ręką wskazując stronę, w którą się udał.
Za kolejnymi rogami budynku nie było żadnych drzwi więcej. Jacob zajrzał do okien. W pierwszych dwóch pomieszczeniach nie dostrzegł niczego. Kolejna była kuchnia. Tam ujrzał karczmarza nakładającego strawę. Wyszedł ją podać
następnie wrócić do kuchni i wybrał inne drzwi. Pewnie wraca tą samą drogą co przyszedł.
Jacob wrócił do Pietera i przedstawił mu swój plan.
- Wiem gdzie jest kuchnia, oberżysta najpierw wychodzi z drzwi z sali głównej, idzie tutaj, wchodzi do jakiegoś tam jeszcze pokoiku i jest w kuchni. Proponuję zaczaić się gdzieś pomiędzy kuchnią, a tym korytarzem. Tutaj jest za jasno i jak karczmarz padnie, to zrobi za duży huk. Musimy go ogłuszyć koło pomiędzy kuchnią, a tym tutaj. Pojął? - zapytał Jacob Pietera.
Odpowiedź drugiego łowcy uprzedziły odgłosy awantury.
- Ty tam ja tu. - wskazał Pieterowi drzwi do sali, w której spało tych dwóch mężczyzn.
Samemu ruszył w stronę drzwi po lewej w korytarzu. Cały czas chciał ukryć swoją obecność. Stąpał ostrożnie blisko ściany, tam gdzie deski nie skrzypiały tak bardzo.

Był sam w ciemności. Otworzył drzwi po lewej. Był to pokój karczmarza.
Jacob zerknął co znajduje się w izbie. Miał nadzieję, że tym razem światło księżyca dotrze i pozwoli mu na małe oględziny. Szukał ksiąg, symbolów kultu, składników do rytuałów, cokolwiek czego nie powinien trzymać w swojej izdebce zwykł karczmarz.
W pokoiku znajdowało się jednak tylko łóżko, stolik na świeczkę i szafka z ubraniami. Nie było żadnych podejrzanych przedmiotów.
Wydało się to conajmniej dziwne. Nic, niby w tym człowieku siedział najpotężniejszy demon, a nic tutaj nie było. Jacob zamknął drzwi wytrychem od wewnątrz i postukał delikatnie obcasem buta i podłogę szukając jakiejś ukrytej skrytki. Nic nie było. Każda deska miała pod sobą ziemię. Każdy kąt został dokładnie sprawdzony. Totalne zero. Następnie wyszedł oknem i wrócił do korytarza wchodząc ostrożnie do następnych od lewej drzwi wcześniej robiąc rozeznanie.
Udał się dalej. W kolejnym pomieszczeniu dostrzegł zarys szaf i dwóch łóźek, na której spały jakies osoby. Po środku stał stolik, a na nim leżał talerz z niedokończoną strawą.
Jacob wyjął pałkę i zbliżył się do łóżek. Zerknął na to, kto leży na posłaniach. Mimo szaleńczego rytmu serca jego oddech był powolny i cichy. Nie miał wiele czasu.
Na obu posłaniach leżały śpiące mlode kobiety. Spały twardym snem. Jacob przypomniał sobie słowa kapłana mówiące o tym, że najstarsze z dzieci miało 12 lat. Uśmiechnął się na widok nawet ładnych dziewczyn. Powoli udał się do wyjścia zerkając jeszcze pod posłania, czy aby tam nikt się nie ukrywa. Żadne z opętanych dzieci nie kryło się pod łóżkami. Trzeba było iść dalej. Kolejne pomieszczenie to był chyba ten pokoik pośredni - następny cel Jacoba.
Trafił do magazynu. Była to typowa spiżarka z jedzeniem i trunkami.
~ Tutaj nic nie ma do cholery! Co tu się dzieje na Sigmara?! - pomyślał Miller i słysząc odgłosy szamotaniny z drzwi po prawej wolał nie ujawniać swojej obecności. Zerknął jeszcze po półkach, czy nie ma tam czegoś podejrzanego, zwykłe żarcie, o co tu chodzi?! Słoik z jakimiś konfiturami, nawet dobre - pomyślał wkładając palec do ust. Tutaj jakieś suszone mięso, kilka pęków czosnku, zioła. Jacob wszedł do pomieszczenia, w którym była reszta. Jego mina wskazywała na bardzo wysokie poirytowanie.
- Nic, czysto. - powiedział cicho.
 
Aeshadiv jest offline