Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2012, 22:27   #73
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Ruppert był bardzo ucieszony. Wszedł ochoczo do karczmy wcześniej zerkając przez okno czy jest tam jeszcze Wilhelm. Gdy ujrzał twarz pokrytą bliznami wszedł do środka wiedząc, że nikt nie będzie go przeganiał, a jeśli nawet to na pewno człowiek się postawi w jego obronie.
- W-w-witam, W-witam kolegę u-uczonego! - przywitał się przytulając coś w rękach do piersi. Było to coś małego, co mieściło się w wychudzonych dłoniach Rupperta.

-Witaj Ruppercie, co tam chowasz?- Odpowiedział Wilhelm, uśmiechajaąc się szeroko na widok przyjaciela.

- Aj ja ja! Ruppert coś znalazł i nie wie co to jest. A, ż-że Wilhelm jest kolega uczony Rup-p-perta to pewnie będzie wiedział.

Ruppert podał fiolkę Wilhelmowi. Była niewielkich rozmiarów, co najwyżej wielkości małego palca. Zakorkowana i zalakowana, zawierała półprzezroczystą ciecz, jeśli nią potrzsząsnąc to wydawała się doścyc gęsta. Niestety Wilhelm za cholerę nie miał pojęcia co jest w środku.

Wilhelm spojrzał zdziwiony na fiolkę. Pomieszał niaą i popatrzył na niaą pod światło.
-Niestety Ruppercie - Odparł zmartwiony- Nie spotkałem się wczesśniej z czymsś takim. Mogę jedynie powiedzieć, zże trzeba być z tym ostrozżnym. gdzie to znalazłesś?

Ruppert nieco posmutniał. Sięgnął pod swoje szmatki, w które był odziany, wyjął butelkę wódki i wkłądając dłonie pod kaptur pociągnął sobie łyka. Potrząsnął głową i syknął dziwnie, ale po chwili odezwał się.
- W ruinach. Leżało sobie, chyba tam dawniej była taka budynek co się tam leczy albo sprzedaje leczniki. - powiedział kalecząc Reikspiel okrutnie.
- Wilhelm się napije? - zapytał podając człowiekowi butelkę.

Młodego maga wyraxźnie zatkało.Dopiero niedawno przezżył rozczarowujaące pierwsze spotkanie z piwem, by następnego dnia przyjaciel podawał mu cosś mocniejszego. Miał nadzieję, zże słowo innych studentów akademi “Wszystko jest dla ludzi” sprawdzajaą się w tym przypadku.
-Z chęciaą Ruppercie, dziękuję- Powiedział i wziaął solidny łyk płynu i... zaksztusił się. Poczuł zżywy ogień w gardle a do oczu napłynęły łzy.
-ŚŚ-sświetna, przyjacielu, wyborna!-Ledwo wydyszał Wilhelm
- Ruppert się cieszy, że W-Wilhelmowi s-s-smakuje! - po czym odsunął sobie krzesło i z zadziwiającą zręcznością wskoczył na nie kucając, a nie siadając na nim.
- Czym się W-W-Wilhelm zajmuje? Co się u-uczył? - zapytał śmieciarz.

Wilhelm wciaązż miał problemy z oddechem. Udało mu się jednak nabrać powietrza i powiedzieć:
-Całym otaczajaącym nas sświatem i tym co go buduje przyjacielu!

- A... u n-nas to się nazywało inżynier, tak? U nas inżyniery się tak uczą! Jesteś inżynier? - zapytał Ruppert obracając się i zerkając na oparcie, które przeszkadzało mu wygodnie kucać na krześle. Wzrok karczmarza także nie należał do najprzyjemniejszych. W końcu stopy Rupperta leżały na blacie krzesła.

Nie nie nie, raczej mało mam z nimi wspólnego. - Znizżył głos i nachylił się do Rupperta- Ja zajmuję się magiaą, mocaą która tworzy i prowadzi cały nasz sświat.

Gdyby nie zasłaniał twarzy Rupperta to Wilhelm ujrzałby parę zwężonych oczu pełnych podejrzeń. Student magii mógł usłyszeć nieco dziwne warknięcie, jednak było ono bardzo ciche. Ruppert najwidoczniej nie lubił magów.
- Ruppert nie lubi magów, złe magi zabiły jego k-k-kolegów uczonych. Ruppert się ratował skacząc z wieży. - powiedział przez zęby. Jego kościste dłonie nasunęły kaptur mocniej na twarz. Teraz nawet kozia bródka nie wystawała spod ubrania.

Wilhelm pobladł co idealnie kontrastowało z rózżowawaą bliznaą na twarzy.
-Ruppercie... Czy gdyby Twoich przyjaciół zabito mieczem miałbysś awersję do kazżdego człowieka noszaącego broń przy pasie? Albo powiedzmy kazżdego napotkanego bruneta, jesśli to on zabijał uczonych w Twoim kraju? Przykro mi z powodu Twojej straty, jednak chciałbym Ci pokazać, zże nie kazżdy mag jest zły. Jestesśmy zdolni to czynienia dobra i tylko po to uczymy się panowania nad naszaą mocaą. I byłbym wdzięczny gdybysś nie mówił tak o mnie przy ludziach, wielu tak jak Ty nie lubi magów i się nas boi... Tobie jednak ufam.

- Rupperta przyjacielów nie dało się mieczem zabić. Nas się miecze i topory nie imają. Nie da się nas trafić. To my trafiamy, a inni umierają. A magi z głupiej Bretonii oszukiwały! Ruppert sobie idzie i nie powie nic. - po tych słowach zeskoczył z krzesła i w kilku susach zwiał w stronę drzwi.
Widząc przed karczmą Mawr i krasnoluda Ruppert przykucnął przy swoim wózeczku i przyglądał się całej sytuacji.

Wilhelm westchnął. Nie było źle, to najdłuższa przyjaźń jaką miał...
 
Aeshadiv jest offline