Łowca czarownic się do drzwi prowadzących do prawego skrzydła. Wiedział, że w środku śpią dwaj mężczyźni. Leżą pod ścianą z oknem. Po lewej stronie od wejścia znajdowały się drzwi do kolejnej sali, zapewne głównej izby.
Pieter szedł powoli, nie zbliżając się zbytnio do śpiących mężczyzn. Karczmarz pewnie był w sali głównej, na tęgo żonę karczmarza nie wyglądali, tym bardziej na dzieci, nie miał więc potrzeby kontaktu z nimi. Podszedł do drzwi i starał się usłyszeć o czym mówi krasnolud. uchylił lekko drzwi
Usłyszał jak krasnolud wykrzykuje coś o zimnej kaszy i strawie nie nadającej się do jedzenia. Słyszał też uspokajające głosy karczmarza oraz szepty mężczyzn pijących przy stole nieopodal, byli to wcześniejsi goście.
Zimna kasza groźna nie jest i łowca zrozumiał, że krasnolud używa jakiegoś podstępu. Postanowił mu nie przeszkadzać i poczekać na rozwój wydarzeń i lepszy moment na wejście, tym czasem z czystej ciekawości przyjrzał się śpiącym mężczyznom.
Jeden z mężczyzn z daleka zalatywał mocnym alkoholem. Ubrany był w białą koszulę i czarną kamizelkę. Pod głowę podłożony miał niewielki tobołek, a twarz przykrył brązowym kapeluszem. Drugi z mężczyzn zawinięty był w koc i chrapał przeciągle. Miał pokaźnych rozmiarów wąsy.
Pieter wahał się chwilę, zastanawiał się czy ogłuszyć ludzi dla zasady, żeby nie wpakowali się przez przypadek w sam środek walki czy zostawić ich śpiących. Postanowić nie bić niepotrzebnie pałką na lewo i prawo ograniczając się do sprawdzenia, czy nie leży przy nich broń i zabrania takowej. Gdy usłyszałem że Jacob wyszedł z ukrycia i rozmawia z resztą, też postanowił wyjść.
-Tu też pusto, tylko dwaj śpiący faceci, teraz bez broni. Lecz do opisów nie pasują. |