Mawr wyszła poszukać śladów przekonana, że coś tak wielkiego powinno zostawiać równie wielkie ślady, dość duże by nawet ktoś tak beznadziejny w sztuce tropienia jak ona mógł coś zauważyć. Nie dostrzegła niczego. Robiąc dobrą minę do złej gdy obeszła namiot w koło i obmacała rozcięcie. Kompletnie nic jej to nie dało. Poirytowana spojrzała w stronę krasnoluda. Czyżby to na jej widok się tak ślinił? Zacisnęła pięści. Nie, nawet na nią nie spojrzał tylko skierował się do karczmy, z której właśnie wyszedł Ruppert. I bardzo dobrze że dziadyga opuścił lokal, może jednak zdoła zjeść śniadanie bez odruchów wymiotnych. Ruszyła za krasnoludem, a kiedy mijała staruszka ostentacyjnie zacisnęła nos kciukiem i palcem wskazującym.
W środku nałożyła sobie solidną porcję nieco już wystygłego gulaszu i siadła przy ławie.
- A właśnie panie strażnik- wycelowała upaćkaną sosem łyżkę w Ragena-bawimy się w to śledztwo, czy mam sobie poszukać innego zajęcia? |