Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2012, 19:16   #41
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Żołnierz przytaknął, a w jego oczach nagle pojawił się strach, jakby dopiero teraz uzmysłowił sobie, że jego partnerce może coś grozić.
- Betty! - zawołał, ruszając za łotrzykiem i zaglądając nerwowo we wszystkie mijane szpary.
Niestety, to co znajdowali na swojej drodzy nie polepszało im nastrojów. Wszędzie leżały zwłoki pasażerów i załogantów. Czasem w dziwnych pozach, z poskręcanymi karkami i szarpanymi szerokimi ranami. Cokolwiek działo się na statku, było to coraz intensywniejsze, w niektórych miejscach z pokładu wyrastała już wysoka trawa, a ze ściań opadały liany. W oddali słyszęli nawet coś, co przypominało wycie małp.
Łotrzyk zauważył go w ostatnim momencie. Potężny drapieżny kot o pasiastej sierści wyłonił pysk z mgły węsząc za następna ofiarą. Jego prążkowane futro pokryte było nadal świeżymi plamami krwi. Nie zauważył ich, skręcając z gracją i w zupełnej ciszy w następną z odnóg korytarza. Polowanie trwało.
- Co u licha! - zaklał cicho żołnierz rozdziawiając oczy.

Chwilę potem usłyszęli jakiś harmider dochodzący z jednej z ładowni znajdującej się całkiem niedaleko od tej, w której przewożono trumnę. David nie był pewien, ale słyszał chyba jakiś kobiecy przebijający się wśród innych, ludzkich i zwierzęcych.
- Beeeetty! - żołnierz zawył i spiął się do biegu na ślepo w kierunku żródła hałasów.
To wyglądało tak, jakby ktoś przeniósł dziką i nawiedzoną dżunglę bezpośrednio na statek. Davidowi nie podobało się to nawet w najdrobniejszym stopniu. Nie zamierzał jednak zostawać sam, podążając za Yalonem, choć nie aż tak na ślepo, jak robił to wojownik.
Wpadli biegiem do ładowni, przodem rozpędzony Yalon, a zaraz za nim czujny łotrzyk, z gotową, uniesioną bronią. Żołnierz albo miał szczęście, albo doskonały refleks. Nim ktokolwiek z obecnych zdążył zareagować omiótł wzrokiem pole bitwy i zamachnął się toporem na zjawę dzikusa, która szczęśliwie stała bardzo blisko wejścia.

Topór wbił się głęboko w plecy widmowego myśliwego, powodując że na wszystkie strony wytrysnęly z niego nici duchowej mgły. Wydawało się jednak, z nie jest to jeszcze jego koniec. Dopiero wtedy David zyskał okazję, by dokładnie przeanalizować otoczenie. Ładownia w większości zawalona była skrępowanymi linami stosami cieżkich skrzyń i beczek, tak że pomiędzy nimi powstawały tylko niewielkie, mogący pomieścić co najwyżej paru walczących poletka. Liny skrzypiały upiornie przy każdym przechyleniu rozbujanego na falach kadłuba statku. Najbliżej ich, na widocznym dla nich placyku jeden z akolitów Asmodeusa i jeden z przydzielonych mu żołnierzy odpierali z ledwością atak dwóch krążących wokół nich zjaw. W oddali, w następnej części labiryntu ładowni Davidowi mignęła kolorowa mgiełka, taka jaką znał z czarów Drusilli. Yalon jednak nic z tego nie zauważył ścierając się nadal w bojowym szale z zaatakowaną już zjawą.

David nie zamierzał pomagać akolicie, przynajmniej nie od razu. Topór Yalona także wydawał sobie świetnie radzić z tymi duchami. Łotrzyk pochylił się i ruszył na uszkodzone widmo, uderzając z zaskoczenia.
Gdy tylko poczuł, że jego broń trafia, choć zdecydowanie z mniejszym oporem, niż się spodziewał, natychmiast odskoczył, kierując się w stronę śladów zaklęć. Spodziewał się, że tutaj się obejdą bez jego pomocy. A nawet jeśli nie, to i tak uważał, że kilka innych rzeczy miało pierwszeństwo.
Korzystając z zamieszania jakie wprowadziło ich nagłe wkroczenie do akcji i pierwsze trafione ciosy David zręcznie wyplątał się z pola walki i ruszył na pomoc dziewczynom. Drugie z widm próbowało zagrodzić mu drogę, lecz tym samym wystawiło się na atak chroniącego akolitę żołnierza. Ten nie miał zamiaru zmarnować danej mu szansy.

David usłyszał jeszcze za plecami upiorne zawodzenie ugodzonego skutecznie widma, po czym zniknął między skrzyniami. Najwyraźniej pozostawieni przez niego walczący faktycznie mieli szansę na zwycięstwo. Wpadł w labirynt groźnie bujającego się na falach ładunku. Nie było wyboru, na drugą stronę ładowni prowadziła jedynie wąska, lawirująca między skrzyniami ścieżynka. Wpadł w sam środek chcąc jak najszybciej przekroczyć niebezpieczny teren. Minąl jedną z ogromnych, roztrzaskanych skrzyń, która już wcześniej musiała zerwać krępujące ją liny i runąć ku gruntowi. Ze środka wysypały się dziesiątki okrągłych, nitowanych grubo tarczy. Zręcznie ominął tę przeszkodę. I właśnie wtedy statek przechylił się gwałtownie, a otaczające go liny trzasnęły uwalniając stłoczony nad jego głową ładunek.

Mimo desprackiej sytuacji łotrzyk nie miał jeszcze zamiaru umierać. Błyskawicznie rzucił się szczupakiem do przodu, przelatując nad resztkami zalegających wszędzie tarcz i lądując z przewrotem dobre trzy metry dalej. W sam porę. O cale za nim ważące grube tony skrzynie zwaliły się z łoskotem w dół, zasypując ciasne przejście chmurą ostrych drewnianych odłamków i ciężkich fragmentów z licznych zdruzgotanych dóbr. Mało brakowało. Ale póki co jedynie uniknął śmierci, nie osiągając przecież żadnego z postawionych sobie celów. Pospiesznie ruszył dalej w kierunku dojrzanej wcześniej bitwy.
Chwilę później ostrożnie wychylił się zza kryjacych jego obecność skrzyń, dostrzegając obraz, który potrafiłby zmrozić krew w żyłach niejednego doświadczonego wojownika. Na środku wyznaczonego towarami placyku leżała Betty, trupioblada, ściskająca kurczowo swoją szyję. Sapała głosno, próbując desperacko złapać powietrze, widać jednak było, iż z niewiadomych powodów nie jest w stanie tego zrobić.

Jej domniemany krzywdziciel stał zaraz obok. Widmo o potężnych, szerokich barach przyobleczone w zakrwawione pomarańczowe skóry należące do dzikiego egzotycznego kota zbliżało się powoli do przyciśniętej do ściany Drusilli. Jego włócznia leżała obok, odrzucona. Blondwłosa dziewczyna wyraźnie próbowała rzucić zaklęcie, kreśliła w powietrzu gesty, poruszala ustami, lecz wbrew jej usilnym staraniom nie opuszczał je żaden dźwięk. Była smiertelnie przerażona. Lecz nie był to jeszcze koniec upiornego przedstawienia. W skórzastym mieszku zawieszonym na biodrach widma-myśliwego coś się poruszało. Za każdym razem, gdy David wzrokiem uchwycił pulsowanie materiału przy pasie, ze środka rozbrzmiewał przytłumiony krzyk i błagania jednej z dziewczyn, jakby ich głosy... a może i więcej niż głosy... zostały uwięzione w środku.

Mężczyzna nie zastanawiał się długo. Mógł zaatakować bezpośrednio, ale nie chciał tego czynić. Nie miał pojęcia co się tu działo, więc zaczął się powoli skradać, gotów wypowiedzieć słowo zaklęcia z pierścienia w razie czego. W końcu było to widmo, ale Davida wypowiedzenie słowa nie kosztowało nic. Głównym zamysłem było natomiast próba wyzwolenia "głosu" dziewczyn, zanim bestia się zorientuje. Potem mógł spróbować ją pokonać, nawet jeśli wyglądało to niezbyt dobrze. Szło całkiem dobrze. Widmo wcale nie widziało przez plecy, nie miało też lepszych zmysłów, więc David podszedł zupełnie blisko, korzystając z faktu, że ten potwór wyraźnie napawał się uwięzionymi dziewczynami. Miał tylko nadzieję, że nic w ich oczach go nie zdradzi. Uniósł broń i uderzył, zastanawiając się jednocześnie, czy to coś da, albo czy uda się odciąć uwięzione... coś.

Łotrzyk uderzył szybkim, cichym niczym szept pchnięciem. Wysłużone ostrze poczciwej taniej klingi zagłębiło się gładko w oparach niby-ciała widmowego myśliwego. Ten wrzasnął opętańczo odwracając się z nieludzką szybkością, by spojrzeć w oczy swojemu wrogowi. Mimo kościanej maski zasłaniającej lico zjawy David wyraźnie zauważył zdziwienie i zaskoczenie w jej oczach. Nie z powodu niespodziewanego ataku, a faktu, że atakujący triumfalnie trzymał w ręku zwędzony właśnie z opaski biodrowej mieszek. Widmo zawyło w zwierzęcym szale i rzuciło się na łotrzyka, gotowe wyrwać mu cenny skarb i zadusić go na śmierć!.
Nie zdążył w porę uniknąć gwałtownego ataku. Potężne widmowe dłonie zacisnęły się na jego szyi, a on poczuł jak magia zgromadzona w istocie atakuje jego duszę.
 
Sekal jest offline