Mimo, że odrzucało go, to z zaciekawieniem wysłuchał relacji śmierdziela. Dziadyga widział jakiegoś giganta, który oddalał się do lasu. Shimko nie miał żadnych wątpliwości, że to ów osobnik tak go załatwił w nocy. Słuchał bełkotu obcokrajowca i usiłował przetrawić informacje tak, aby miały jakikolwiek sens. Najwidoczniej w nocy napotkał czarodzieja, który groził mu magią. Szkoda, że go nie ubił – przemknęło Shimkowi przez głowę. „Na południu miasta”, tyle Bortowi wystarczyło żeby zebrać się z ławy i obrać właściwy kierunek. Nie miał zamiaru puszczać płazem tego co mu się stało. Mag czy nie mag, Shimko postanowił wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę.
Wyszedł na zewnątrz i zobaczył kręcącą się wokół namiotu kobietę, tą samą która dostała gorset i w dosyć szczególny sposób go oddała. Przez chwilę się jej przyglądał, jakby oceniając, po czym gdy przed namiot podjechały wozy, odwrócił się i ruszył na południe w kierunku skraju lasu. Tam miał zamiar porządnie się rozejrzeć i poszukać jakichś śladów przejścia tajemniczego osobnika. |