Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2012, 19:27   #13
RoboKol
 
Reputacja: 1 RoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodze
Oczekiwanie z lekka zdenerwowało Jo-Ann. W końcu byli tylko przemytnikami, którzy chcieli się spotkać ze swoim klientem. Właściwie to tylko kapitan tego chciał z nieznanych dla Hargreaves powodów. Mogła się tylko domyślać dlaczego Malachius chce doprowadzić do kontaktu... A może do konfrontacji? Nieważne.
Choć długie godziny spędzone na warcie w WFK, w portach lotniczych podczas załadunku, czy też po prostu w zapchanych sprzętem magazynach wyrobiły w Jo-Ann pewien stopień cierpliwości, to z całej siły walczyła z uczuciem, by okazać swe zdenerwowanie. Ale przecież była profesjonalistką. Żołnierzem. Walczyła i wygrała, przynajmniej tę bitwę.
W terminalu dało się wyczuć coś jakby spalone kable. To akurat Hargreaves zbyła wzruszeniem ramion. Nie pierwszy raz coś na statkach wyposażonych w miliony podzespołów i napędy zdolne do pokonywania gigantycznych odległości coś nie działało. Nawet jeśli istniała możliwość zapłonu, czy jakiejś większej awarii, to Jo-Ann nie bała się ognia, ani technologii. Przynajmniej nie takich płomieni i tych kłopotów, jakie mogły wyniknąć z tego drobnego problemu. W końcu i tak to nie była jej sprawa, tylko mechaników.
Bajzel, nieporządek, brud w Alfa-Mitsu - jak uroczo! Niemal jak w WFK. No dobra, u nich nie było aż tak źle. Ale przynajmniej widać, że klient nie traci czasu na tak mało ważne sprawy jak sprzątanie. Do tego ogrzewanie nie dawało tego przyjemnego uczucia, jakby ciepły wiatr owiewał każdą kończynę ciała. O, były nawet dwa roboty, czy też androidy. I to w wersji kobiecej!
- Cześć, dziewczyny.
Szepnęła Jo-Ann do nich, mając minimalny strzępek nadziei, że jej odpowiedzą. Albo chociaż zablokują się na amen, bo nie rozpoznają komendy.
Zaraz jednak się wyprostowała, pilnując pleców swojego kapitana. Trzymała karabin w prawej ręce, był nieco opuszczony. Lewa ręka za to lubiła sobie wędrować do schowanego w kaburze pistoletu...
 
__________________
Jak obudzić w sobie wielkość, gdy jest ona niezbędna?
RoboKol jest offline