Koń ruszył z kopyta, posłusznie; reagował zaskakująco dobrze ... zadowolenie i narastająca sympatia do zwierzęcia dodawała Naimowi większej pewności w zdecydowanych znakach dla wierzchowca. To jest dobry koń! pomyślał jeździec.
Tym razem sięgnął wroga, poczuł charakterystyczny i znany mu opór na mieczu, gdy ten przecina tkanki z których w normalnych warunkach zaraz potem płynie czerwona krew a z nią upływa życie... Było dobrze, tak jak chciał pomyślał w mgnieniu oka.
Gdy zostawił Żwarce za sobą, już odruchowo, bez wątpienia w konia wykonał szybki "zwrot na zadzie", przez lewą stronę ... tak żeby wykorzystać pęd obrotu jednego wydawać się mogło ciała- jeźdźca i konia do wyprowadzenia śmiertelnego ciosu mieczem w kierunku ranionego i zdezorientowanego Żwarca. Oręż wyprowadził skosem z góry i od tyłu nieco wychylając się z siodła i wypłaszczając cięcie jako że przy zwrocie w lewo prawy bark i ramię Naima naturalnie zostawało nieco z tyłu. Konia prowadził tak, żeby zwrócić go mocno w lewo aby zaraz potem wykonać kolejne cięcie mieczem, tym razem tnąc z góry do tyłu nie dopuszczając do konia zbliżającego się drugiego nieumarlaka.
__________________ Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz" |