Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2012, 17:02   #104
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
- Chyba tak - Kornelia pokiwała głową całkiem rada z obrotu spraw. Ona była cała, podobnie jej towarzysze, a nawet uratowali obcą - Ja jestem Kornelia, a to Mruk, Isha i Momo. Co tam się stało w wiosce? Duchy napadły i wybiły wszystkich? Duchy jak ten tu?
Mruk nie był tak zadowolony jak rudowłosa. Rana krwawiła i była cholernie bolesna, a ten, który ją zadał - uciekł.
- Niewiele może i wiem, ale to zdaje się nie był duch. Skoro mogliśmy go trafić, to raczej coś pomiędzy, co oczywiście jest nieważne. Jesteś stąd? Powiedzmy, że niewiele wiemy o okolicy... gdzie znajduje się ta dolina?

Lena pokręciła głową, zagryzając wargę po powrocie do okropnych myśli. Momo właśnie ją obwąchiwał i nawet liznął, co spotkało się z tym, że podrapała go za uchem. Jego zaufanie musiało potwierdzać, że dziewczyna dobrze sobie radzi ze zwierzętami i jest przez nie lubiana.
- Prawdę mówiąc, nie oglądałam się za siebie. Zaatakowały nagle, zupełnie znikąd, zaczęły zabijać. Przeżyłam tam tylko dlatego, że właśnie osiodłałam karego i zamierzałam wybrać się na przejażdżkę. Nie jestem stąd, to spokojna okolica a ja jestem niespokojną duszą - zapatrzyła się przed siebie, a potem wróciła wzrokiem do pozostałych, spoglądając z ciekawością najpierw na Mruka, potem Kornik. - Biedni ludzie. Niedawno szukali kogoś, bo mieli pomniejsze problemy z jakimiś stworzeniami schodzącymi z gór, dlatego tu przyjechałam. Jesteśmy w Veldorn, na jego wschodnim krańcu będąc precyzyjnym. Skąd przybywacie, skoro tego nie wiecie?

Nie musiała dodawać “wyglądacie na co najmniej dziwaczną grupkę”.
- Z daleka chyba - mruknęła Rudowłosa próbując umiejscowić Veldorn na znanych sobie mapach, z marnych skutkiem - Wypłynęliśmy z Chessenty, a potem złapał nasz sztorm, trafiliśmy na dziwną wyspę, a potem teleportem tutaj. Tak w skrócie. Eh, czuje, że czeka nas daleka droga do domu.
Kornelia skrzywiła się odrobinę odczuwając boleśnie tęsknotę za rodzinnymi stronami.

Mruk za to się uśmiechnął.
- Mi za to się całkiem podoba, że jesteśmy daleko tamtego miejsca. Wybuchła jakaś wojna i inne takie. Większy problem dotyczy faktu, że teleport z nie do końca bezludnej wyspy wypluł nas tutaj wraz z obietnicą, że jak nie wyłapiemy tych duchów to obłoży nas wyjątkowo paskudną klątwą.
Wypowiedział to z lekkim niedowierzaniem, ale po tym co w jego życiu ostatnio się działo, to może i był w stanie w tę klątwę uwierzyć na tyle, by jej nie zaryzykować.
- A teraz jeden nam zwiał, inne są cholera wie gdzie, a reszta naszej tak zwanej kompanii została najwyraźniej w siole, woląc kłócić się o sprawy nieistotne jak dla mnie. Jesteś w stanie iść? - pytanie było do Leny, ale mężczyzna zwrócił się także do Kornik i Ishy. - Wracamy do tego sioła, kierujemy się do wioski... czy jeszcze coś innego? Gdzie mieszka władca tych ziem?

Lena popatrzyła na nich z lekkim niedowierzaniem, a potem spróbowała wstać. Przy lekkiej pomocy Mruka dała radę, mikstura lecznicza była skuteczna.
- Do sioła dam radę wrócić, ale przed wyruszeniem w góry potrzebuję więcej odpoczynku. Obecnie chyba nawet nikt nie będzie potrzebował mojej pomocy przy tępieniu jakiś mało szkodliwych potworów, gdy w okolicy krążą duchy. Potrzebujecie może pomocy? Skoro i tak mam wobec was dług - uśmiechnęła się delikatnie - to mogłabym wspomóc swoimi skromnymi umiejętnościami. Wracacie do swoich towarzyszy? Jest tu zamek lokalnego lorda, może ze trzy godziny drogą na wschód. Byłam u niego po oficjalny kontrakt.
Isha, która milczała do tego momentu, zerknęła w stronę sioła, a na jej twarzy malował się twardy, chociaż nieodgadniony wyraz.
- Jeśli duchy chcą zdobyć władzę nad tym miejscem, to także wyruszą do zamku. Może tam przynajmniej je wyprzedzimy, tym tutaj ciężko będzie pomóc teraz. Nie mam pojęcia co zrobić z resztą naszej grupy, kłócą się jeszcze czy poszli dalej?
Mruk nie wydawał się zapalony do pomysłu powrotu do sioła, ale nie byli też zaopatrzeni czy wyposażeni na dalszą wyprawę, a udo mu dokuczało.
- Będę musiał kuśtykać, mam jeszcze jedną miksturę, ale głupio byłoby ją zużyć bez wyraźnej potrzeby. Dogonienie kapłanów nie byłoby takim głupim pomysłem, nawet jak się potem rozejdziemy. Granica lasu niedaleko, może zerknąć czy jeszcze tam są. Jeśli ktoś wspomógł mnie i Lenę to później i tak nadrobilibyśmy stracony czas.
Kornelia skinęła głową.
- Oni i tak pewnie się kłócą, wiec można ich powiadomić jak wygląda sytuacja. Chodźcie, ten upiór może wrócić.
 
Nadiana jest offline