Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2012, 19:27   #27
Lucifer oO
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Łowcy Shauzala

Po obfitym śniadaniu które większość opijała zdobycznym winem wyruszyli na powrót w ciemne korytarze grobowca Shauzala. Większość, gdyż przezornie Orlov pił tylko herbatę ze swej manierki.
Zgodnie z zapewnieniami drowa z poprzedniego dnia, drużyna postanowiła udać się wpierw do komnaty oznaczonej piramidą, która miała zawierać całą zgromadzoną wiedzę lisza. Podróż w stronę skarbca nie należała do tak przyjemnych jak ta prowadząca do sali z magicznym tesseraktem. Na całe szczęście drużynowy łotrzyk zdecydował się iść przodem i zaraz po minięciu pierwszego rozwidlenia w labiryncie korytarzy dostrzegł coś co wyglądało na dość prymitywną pułapkę. Z sufitu do korytarza wpadały promienie słoneczne, której jak twierdził Nathay mogły uruchamiać jakiś rodzaj mechanizmu. Mężczyzna zatrzymał się tuż przed nimi i począł przyglądać się uważnie, próbując zlokalizować coś na wzór wyłącznika czy też sam mechanizm.
-Zawsze bawiły mnie te prymitywne pułapki.- Powiedział spoglądając po drużynie z rozbawieniem.
-Zdawać by się mogło że nikt nie pomyślał nad tym że ktoś mógłby próbować się tędy przemknąć w nocy, kiedy brak promieni słonecznych.
-A promienie księżyca jak rozumiem się nie liczą?- Zapytał Chees spoglądając na niego jak na kretyna, na co Nathay przewrócił wymownie oczami nie odpowiadając.
-No dalej łotrze, działaj, działaj. Pokaż swój kunszt i spraw by droga stała się bezpieczna, skoro bawią Cię tak prymitywne pułapki to wnioskuję że nie stanowią dla Ciebie wyzwania.- Drow wymawiał każde słowo w taki sposób by jak najlepiej okazać swoją kpinę wobec umiejętności Nathaya, jednocześnie rozglądając się w spokoju po korytarzu, samemu szukając źródła mechanizmu. Morn rzucił Cheesowi dość wymowne spojrzenie, jednakże nie skomentował zachowania kompana, w przeciwieństwie do Karkarova który nie mogąc się powstrzymać trącił maga w bark mówiąc.
-Te długouchy, zachowuj się grzeczniej bo nikt Cie nie poganiał jak żeś się tępo w ten lewitujący kwadrat wpatrywał!- Chees obrzucił olbrzyma spojrzeniem pełnym nienawiści i pogardy, jednakże nie odpowiedział ani słowem, przysięgając w duchu ze wbije mu nóż w plecy podczas snu jeśli jeszcze raz odważy się odezwać do niego tak przy reszcie drużyny.
-Tam coś jest!- Powiedział Morn wskazując Nathayowi drugi koniec korytarza, gdzie na ścianie wisiała mała drewniana skrzynka.
-Cóż wygląda na to że trzeba będzie przedostać się na drugą stronę żeby oczyścić drogę.- Nathay uśmiechnął się do reszty, po czym zakasał rękawy i ruszył do przodu starając sie wymijać promienie słoneczne. Pech chciał że łotrzyk nie dostrzegł zupełnie innego zabezpieczenia, w postaci cieniutkich linek rozciągniętych tuż na podłogą i zanim zdał sobie sprawę z tego że wymijając jedną pułapkę uruchomił drugą, było już za późno. Z malutkich dziurek w podłodze wystrzeliły obłoki zielonego gęstego gazu, który w mgnieniu oka zaczął zajmować cały korytarz. Nathay kaszląc i ksztusząc się, klęknął na kolanie łapiąc się za klatkę piersiową a w następnej chwili padł na posadzkę uderzajac z hukiem głową o ścianę. Pozostali zdążyli zasłonić usta rękawami i wycofać się na bezpieczną odległośc, jedynie Morn stał na tyle daleko, że i jego dopadły lekkie objawy zatrucia. Również kaszląc zaczął zwijać się z bólu przecierając załzawione oczy i gdyby w ostatniej chwili Karkarov nie wyciągnął go za kołnierz do tyłu, najpewniej także zaczadziłby się do nieprzytomności.
-Musimy go stamtąd wyciągnąć jak najszybciej - gnom wykrzyknął, trzymając nadal usta zasłonięte rękawem. On nie byłby w stanie sam wyciągnąć Nathaya.
Grigor nie był szczególnie zręczny. Nie był ani łotrem potrafiącym finezyjnie operować szerokim wachlarzem umiejętności, ani tropicielem robiącym cuda z kawałkiem liny. Był za to inteligętny na tyle by nie rzucać się w chmurę trucizny, czy starać się czarować w polu antymagii. Siegnął najszybciej jak potrafił do swego plecaka by wyciągnąć zwój liny z kotwiczką, zahaczyć z dystansu swego kompana i go po prostu wyciągnąć z owego niebezpieczeństwa.
-Muuuusimy?- Zapytał ze zdziwieniem drow, przeciągając pytanie tak by nabrało odpowiedniego wydźwięku i spoglądając przy tym z uniesioną brwią na gnoma.
-Nie sądzę że zbyt dobrze Ci to wychodzi Browarniku, daj może ja spróbuję.- Powiedział Morn po dłuższej chwili obserwowania mizernych prób zahaczenia kotwiczki przez Grigora, po czym wziął od niego linę i sam przystąpił do prób. Gaz jak wyleciał z komor, tak leciał nieprzerwanie gęstymi obłokami, a mimo to korytarz nie wypełniał się dalej chmurą, tak jakby coś ograniczało jej dalsze rozprzestrzenianie. Cierń po krótkiej chwili zręcznie zarzucił kotwiczkę, tak że nie raniąc kompana mógł go wyciągnąć w bezpieczne miejsce. Nathay niestety nie oddychał, choć jego serce wciąż biło.
-Żałosne...- Powiedział drow spoglądając wpierw na Nathaya, potem zaś na chmurę dymu odgradzającą im przejście.
-Dzięki temu nieostrożnemu głupcowi ta część grobowca pozostanie dla nas już nie do przejścia, a z tego co widziałem na mapie drugiego dojścia do skarbca nie ma.- Drow obrócił się na pięcie i rzucając każdemu nienawistne spojrzenie, najwyraźniej mając im za złe że w ogóle zapragnęli ratować łotrzyka, ruszył z powrotem korytarzem do sali z trzema korytarzami, nie zwracając w ogóle uwagi na to co zrobią dalej pozostali ani też co stanie się z Nathayem.
-No raz spotkałem na swej drodze ciemniaka z podmroku.- Powiedział Karkarov odprowadzając wzrokiem Cheesa.
-Ale rozłupałem mu czachę zanim zdążył pokazać swój charakterek i teraz widzę że to było najlepsze posunięcie.- Dodał, po czym splunął na ziemię za drowem, z pogardliwym spojrzeniem.
-Obawiam się że dla niego jest już za późno...- Powiedział Cierń spoglądając na Nathaya.
Gnom podszedł do Nathaya. W tych warunkach nie był w stanie rozpoznać trucizny. Nie miał potrzebnego sprzętu, a samo działanie nie było zbyt charakterystyczne.
- Jeszcze bije mu serce. Nie powinniśmy się poddawać. Wynieśmy go stąd jak najszybciej.
Orlov klęknął przy nieszczęsnym towarzyszu i wsłuchał się w rytm serca. Nie zwracał uwagi na komentarze drowiego czarownika jak i ludzkiego kolosa lecz zastanawiał się jak może wyrwać nieudolnego łotra z objęć Kelemvora. Po niedługich oględzinach stwierdził, że do pochówku mu jeszcze daleko, lecz by Nathay mógł oglądać świat własnymi oczyma musi zostać dokładniej zbadany i podać mu antytoksyny. W sumie rehabilitacja nie była by nazbyt trudna. Jednak na to potrzebowali czasu, którego nie mieli.
- Nie ma dla niego już ratunku. Toksyna zaatakowała układ oddechowy paraliżując go na stałe. Coś podobnego do petryfikacji czy skamienienia. - rzekł z udawanym smutkiem - Serce jego może bić jeszcze nawet przez półgodziny, jednak mózg z nerwami będą stopniowo umierać z powodu nie dotlenienia. Zastanawiam się tylko czy nadal jest świadomy i czuje ból... Czasami szybka śmierć bywa lepszym... Nie! Nie mogę podjąć takiej decyzji. - Odwrócił wzrok i zasłonił twarz jedną ręką jakby bił się z myślami, a efekty walki były na licach jego odzwierciedlone. - Nie mam odwagi by uśmierzyć jego piekielne cierpienie w taki sposób...
Morn spojrzał podejrzliwie na Grigora jednakże nie skomentował jego zachowania, błyskawicznie rozejrzał się po pozostałej dwójce, jakby chcąc wyłapać reakcje na ich twarzach.
-Co sugerujesz muzykancie?- Zapytał Karkarov spoglądając na niego z niedowierzaniem.
-Abyśmy skrócili jego męki.- Odpowiedział Morn jakby poirytowany tym pytaniem.
-CO?!- Ryknał olbrzym spoglądając to na Morna, to na Nathaya, a na końcu na Grigora.
-Czyście zgłupieli?! Toż to się nie godzi!-
-A sie nie godzi... sie nie godzi... Wolisz go tu zostawić w takim stanie?- Morn najwyraźniej podłapał plan Orlova, bo zaczął grać tą samą kartą, starając się wpłynąć na wielkiego woja przy pomocy blefu. Karkarov zamrugał kilka razy głupawo, po czym zmarszczył gniewnie brwi.
-Jeśli tak postępuje się tam skąd pochodzisz łotrze, to zrób to sam!- Olbrzym był naprawdę wściekły i choć nie zdawał sobie sprawy z tego że jest manipulowany, najwyraźniej to go poddenerwowało. Morn stał jeszcze chwilę wpatrując się w niego, po czym spojrzał po reszcie i podszedł do Nathaya wyciągając sztylet z buta. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, łotr wbił ostrze w szyję kompana i przejechał nim pod brodą, zostawiając idealne cięcie z którego natychmiast trysnęła krew. Morn odwrócił się w stronę Karkarova spoglądając na niego z satysfakcją, a w jego jasnych oczach jarzyły się iskry. Na ustach zakwitł pogardliwy uśmieszek, gdy wycierał zakrwawione ostrze w rękawicę.
-W moich stronach się tak nie postępuje. Ale wychowano mnie by szczędzić cierpień.- Powiedział po czym ruszył powoli w stronę wejścia, nie zwracając już uwagi na osłupiałego Karkarova.
Gnom stał przez chwilę oniemiały. Rozumiał, że Nathay prawdopodobnie już nie żył i należało oszczędzić mu cierpień. Znał go dopiero kilka dni, powierzchownie, nie przywiązał się do niego. Szkoda będzie jednak jego umiejętności.
- Później tu wrócimy. Po ciało i zobaczymy czy pułapka przestanie już działać - rzekł piwowar, z łatwością maskując złowieszczy uśmiech na twarzy i odchodząc od Nathaya i zmierzając za drowem.
- Kto teraz w takim razie prowadzi ? Przecież dalej również znajdują się pułapki. - rzucił do reszty gnom - Chyba nikt nie chce skończyć jak Nathay.
Morn parsknął z pogardą w odpowiedzi na słowa gnoma, najwyraźniej kurdupel zapomniał że Nathay nie był jedynym wykwalifikowanym złodziejem w drużynie.
-Podejrzewam że on sam też nie chciał skończyć tak jak skończył, niestety nie każdy jest tak dobrym włamywaczem za jakiego się uważa.
-Ruszajmy bez zwłoki, lepiej to zakończyć szybko, skoro grobowiec jest otwarty.- Gnom zdawał się jako jedyny pamiętać o niebezpieczeństwie z tym związanym.
-Chwila.- Zaprotestował Cierń nachylając się nad Nathayem i przeszukując jego zwłoki.
-Te kilka drobiazgów z pewnością mu się nie przyda.- Powiedział wyciągając sakiewkę, wytrychy złodziejskie oraz naszyjnik szarych bród. Spojrzał po kompanach jakby w oczekiwaniu na wszelakie protesty, gotów zaszczekać ich swoją gadką. Jedyne z czym się spotkał to nienawistne spojrzenie Karkarova który splunął mu pod nogi i ruszył w ślad za drowem. Morn nie zwlekając ani chwili, powędrował za nimi przeliczając po drodze swój łup. Jak się okazało w komnacie wejściowej drow, czekał na nich stojąc przed trzema korytarzami, z planem grobowca który zawzięcie studiował. Podniósł leniwie wzrok by rzucić okiem na drużynę, a gdy nie dostrzegł wśród nich Nathaya na jego twarzy zagościł pełen satysfakcji uśmiech.
-Widzę że podjęliście dobrą decyzję.- Skomentował spoglądając na naszyjnik szarych bród który Morn przewracał w dłoniach.
-To dobrze... Bo czas nas goni, a jak udało mi się zauważyć na planie jest jeszcze jedna komnata którą przez przypadek musieliśmy pominąć.- Pokazał reszcie pomieszczenie na mapie, które oznaczone było ledwo widocznym krzyżem.
-Zmienia to nieco moją teorię na temat tych symboli... Choć nie wiem jeszcze jak bardzo...
-Co może ów krzyżyk znaczyć? Zakopany skrab? - ironiona w głosie browarnika nie była trudna do odczytania. Spojrzał na mapę, jednak nie studiował nigdy ani kartografii ani terenoznastwa tak więc niewiele mógł odczytać. Drow marszcząc brwi wpatrywał się z nieco głupawą miną i po raz pierwszy zdawał się nie mieć żadnej wiedzy w temacie.
-Czyżby nasz wszechwiedzący Chess czegoś nie wiedział. - powiedział gnom z silnym akcentem na wszechwiedzący i podszedł do nich. Musieli mu podać mapę, by się nie schylać. Szybki rzut oka na mapę i już wiedział co to jest.
- Przecież to banalne. Jest to symbol eterycznej lewitacji. Ha, myślałem że dacie coś trudniejszego - rzucił to nie zważając na to, że jedynie dwie osoby tutaj studiowały magię, a trzecia się nią po prostu posługiwała. Po spojrzeniu na twarze pozostałych zorientował się, że nie wiedzą o czym mówi.
-Nie wdając się w szczegóły. Oprócz naszego planu... świata, istnieją inne. Niektóre nawet czasami się na siebie oddziaływują. Tak jest z planem eterycznym. I właśnie na tym planie osłabiony czarodziej wprowadza się w eteryczną lewitację, który to stan pozwala jego duszy się zregenerować, a jednocześnie nie zostać stłamszonym przez plan eteryczny. Stan ten jest poza czasem i materią. - tłumaczył to w najprostszy sposób jaki potrafił, chociaż po minach co niektórych wiedział, że nadal nie rozumieją.
-Ratuje to czasem tyłki co niektórych potężniejszych czarodziei, którzy potafią wprowadzić się w taki stan. Co najśmiejszniejsze charakterystyczne dla tego stanu jest ratowanie się poprzez porzucanie ciała i leczenie ducha lewitując na znak krzyża. - gnom skończył swój wywód.
Drow wsłuchiwał się w słowa gnoma z uwagą i skupieniem, a gdy tylko mały mag skończył ciemnoskóry westchnął głęboko wpatrzony w mapę.
-Jeśli dobrze rozumiem ten Twój bełkot gnomie, to zapewne mówisz o “Tiu Oirna Vrin’klatu” czyli w dosłownym tłumaczeniu “Lot Wiecznej Istoty”.- Oczy drowa zabłysły dziko kiedy wymawiał te słowa spoglądając na mapę.
-Ten grobowiec z minuty na minutę okazuje się coraz bardziej intrygujący, ciekaw jestem kto dokładnie zaprojektował te poszczególne komnaty... Jedno jest pewne, za sto złociaków nie byli to sami czerwoni czarnoksiężnicy!
-To gdzie teraz idziemy? Zapytał Morn chowając przeliczone monety spowrotem do sakwy i spoglądając po pozostałych.
-Do tej waszej eterycznej lamentacji czy do komnaty z gwiazdą?
-Z pentagramem.- Poprawił go drow dalej badając plan grobowca. On nie miał zamiaru prowadzić, nie chciał skończyć jak ten parszywy łotrzyk, więc zamiast iść przodem wolął podążać w ślad za kimś. Karkarov z kolei łypał na każdego podejrzliwym wzrokiem, jakby po tym co wcześniej zobaczył przestał ufać komukolwiek.
-Jestem za pójściem do komnaty z pentagramem, chociaż krzyż jest strasznie intrygujący. Rozdzielenie się nie wchodzi raczej w rachubę. - mały mag spojrzał na resztę oczekując decyzji.
- Nierozumiem tylko jednego... wytłumaczycie mi to po drodze. Cierniu prowadź do komnaty z pentagramem - zadecydował piwowar i cała grupa ruszyła w ślad za łotrzykiem który spoglądał od czasu do czasu na mapę trzymaną przez drowa by przy jej pomocy odnaleźć drogę. Chees sam szedł wnikliwie studiując cały plan i po minie na jego twarzy można było uznać że mocno nad czymś główkuje.
-Aldo powiedz mi dlaczego Czerwoni mieli instalować tą ukrzyżowaną komnatę skoro lisz jest zamknięty w czwartym wymiarze? Czy to nie jest czasem strata pieniędzy? Toż z tego co zrozumiałem, ta komnata ma na celu zregenerowanie ducha czarodzieja w niej przebywającego. Czy nie zależało by im raczej na unicestwieiu lisza miast go ratowaniu?- Gdy tylko drow usłyszał jak Grigor zwraca się ze swym pytaniem do gnoma zamiast do niego, parsknął pogardliwie, nie odrywając jednak wzroku od planu.
-Jak wiemy czarodziejom ledwo udało się zamknąć komnatę. Przynajmniej tak nam powiedziano. Skoro tak to, któryś z nich mógł zostać zostawiony z tyłu albo sam lisz wykombinował jak się stąd wydostać. Jednakże druga opcja jest mniej prawdopodobna. Do tego dochodzi towarzysz liza. Może został zamknięty wraz z nim i próbował sie bronić?
- A jak można opuścić owy stan? Z własnej woli czy przykładowo szturchnięciem w ramię?- Dociekał dalej browarnik, na co drow po raz kolejny parsknął z pogardą, w końcu oderwał wzrok od mapy i spojrzał na Grigora.
-To nie jest zwykłe więzienie, tak samo jak nie jest to zwykły więzień i o ile sala z Tesseractem była dość przebiegła, nie wystarczałaby na to aby zatrzymać w tym grobowcu tak potężną istotę jaką jest lisz.- Wzrok przeniósł na gnoma, rzucając mu nienawistne spojrzenie po czym kontynuował spoglądając znów na browarnika.
-Nasz mały czarodziej zaskoczył mnie swoją wiedzą na temat tego symbolu krzyża, jednakże najwyraźniej na tym postanowił zaprzestać.- Uśmiechnął się w stronę Aldo, a z jego oczu jad zdawał się tryskać litrami.
-O ile jedna z tych komnat jest faktycznie skarbcem w którym złożono wiedzę lisza, o tyle pozostałe trzy komnaty to więzienia magiczne które działają niezależnie od siebie czyniąc ten grobowiec niemożliwym do pokonania. Sądząc po tym że oznaczoną tą komnatę symbolem Tiu Oirna Vrin’klatu, można śmiało przypuszczać że jest ona umieszczona na innym planie i jego negatywne oddziaływanie zmusza lisza do przebywania w stanie eterycznym by nie ulec wchłonięciu przez ten plan. Tego jednak nie jestem pewny, bo nigdy o czymś takim nie słyszałem i opieram to tylko na domysłach i na wyjątkowej przebiegłości tego miejsca. Jedno jest pewne, jeśli chcemy spotkać się z liszem twarzą w twarz musimy udać się do komnaty z krzyżem. To tam znajduje się jego ciało... a przynajmniej to co z niego zostało, wraz ze świadomością. Podczas gdy pozostałe dwie komnaty więżą go w inny sposób i o ile wiemy już jak więzi go Tesserakt, zastanawia mnie co może oznaczać pentagram...- Zmarszczył brwi i utkwił wzrok na nowo w planie, jakby próbował doszukać się w nim jakiś ukrytych informacji.
-Czyli twoim zdaniem powinniśmy się udać w kierunku pentagramu ?- gnom rzucił szybko. Drow potwornie go denerwował. Ta jego wyniosłość, sposób mówienia. Im dłużej z nim przebywał tym bardziej go nieznosił. Do tego dochodziła zazdrość spowodowana jego wiedzą i możliwościami dedukcyjnymi.
-Moim zdaniem powinniśmy zamienić wpierw słówko z liszem, by dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu i być może skorzystać z jego wiedzy jeszcze w trakcie zwiedzania tego miejsca- Odezwał się nagle Karkarov, który od dłuższego czasu przysłuchiwał im się uważnie. Drow podniósł wzrok z nad planu i spojrzał ze zdziwieniem na olbrzyma, po czym wzruszył ramionami i przytaknął, uznając że jest to chyba najrozsądniejsze rozwiązanie.
-Jest tylko jeden problem. Zapominacie o tym, że nie bez powodu zamknęli tutaj lisza i raczej, jeśli coś nam podpowie to jak wyrwać go z tego więzienia, a nie jak pomóc. Przecież to był jeden z najbardziej inteligentnych czarodziejów. Czerwoni ledwo go zamknęli tutaj wespół. - odpowiedział Karkarovi o wiele mniejszy gnom.
-Myślę że okazujesz zbyt dużo szacunku i uznania wobec kogoś o kim słyszeliśmy jedynie legendy. A wiadomo że te więcej mają wspólnego z bajkami niż z realiami.- Odpowiedział błyskawicznie drow nawet nie spoglądając znad mapy.
-Oczywiście sam nie mam zamiaru go lekceważyć, ale nie sądzę by był w stanie zmanipulować aż tyle osób na raz, a bądź co bądź jedyny kretyn z jakim podróżowaliśmy odszedł już w objęcia swych bogów. Dopóki wiemy na co stać takich jak on i dopóki kierujemy się własnym rozumem a nie cudzą sugestią, nic nam nie grozi.- Przeniósł wzrok na gnoma i z podłym uśmieszkiem na twarzy dodał.
-Dlatego nie musisz się obawiać mój mały towarzyszu, choć nie wątpię w to że niedoświadczony mag może dać się podpuścić, sam obecuję zachować tyle rozsądku by wystarczyło za całą naszą drużynę.
-Nadal uważam, że nie wolno leckeważyć przeciwnika. Jednakże, skoro jesteś taki pewnien, niech będzie. -wolał skończyć tą bezowocną dyskusję. Gnom i tak wiedział, że ciężko będzie mu przebić się przez Drowa, do tego dochodziła góra mięśni zwana Karakov.
-Skoro taka wola ludu. Sam zresztą osobiście chętnie bym zamienił z nim trzy słowa. Jeśli jest tak wiekowy i jakby nie patrzec zna obie strony życia rozmowa z nim może być wielce interesująca i przyjemna - Dodał po chwili namysłu i spojrzał na ostatniego łotrzyka w ich drużynie -Cierniu jakbyś był tak miły i poprowadził nas w miejsce letargu naszego przyjaciela.
Morn spojrzał na Grigora a cyniczny uśmiech zakwitł na jego twarzy.
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 16-10-2012 o 16:53.
Lucifer oO jest offline