Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-03-2012, 22:56   #21
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Nim podano mu do ręki talizman, przyjrzał mu się krytycznym okiem, by wreszcie z widocznym na twarzy niesmakiem ująć go w dłoń, ale tak by nie dotknęła skóry a długiego rękawa. Ta błyskotka nie podobała mu się za bardzo, wzdychając wetknął ją po chwili namysłu do kieszeni, gdzie wcześniej wetknął oferowany czarnowłosej pannie grzebień. Bandę półgłówków zignorował koncentrując się na sączeniu pysznego winka i rozmyślaniu o tej całej... organizacji. I choć to wszystko było pobrzdąkiwane - na jego gust - zbyt fałszywymi nutami, oferta była całkiem kusząca. Wątpliwości były jednak dość silne, postanowił oddać sprawę w ręce losu. Wyciągnął z kieszeni złotą monetę, podrzucił i sprawdził: reszka. I wszystko jasne.

Gdy już spakował wszystko, co było potrzebne uściskał przyjaciela i szybkim krokiem opuścił duszne, nagrzane pomieszczenie by zamienić je na pachnący kurzem, kradzieżą i przyprawami korzennymi targ, gdzie po niskiej cenie zakupił niezbędny prowiant. Pokręcił się jeszcze tu i ówdzie, zaopatrując się przy okazji w godny uwagi rapierek i wreszcie udał się do siedziby pracodawcy, od którego zaliczka pozwoliła na to wszystko. Niestety, ichnia biblioteczka nie zawierała w sobie zbyt ciekawych informacji dotyczących Ziela. Nie było więc sensu zwlekać - gdzieś tam czeka na niego artefakt, którego nie zdobędzie poprawiając fryzurę. Ale gdzież był ten Meleghost, gdy go potrzeba?
 
Aramin jest offline  
Stary 02-04-2012, 12:00   #22
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
14 Kythorn 1372 RD



Thesk - Telflamm

Nad ranem zarówno Telflamm jak i widoczny fragment morza, zakrywała gęsta ciężka mgła, bardzo charakterystyczna dla tego regionu. W karczmie pojawiło się całkiem sporo osób, a mimo to po magach nie było śladu. Karczmarz biegał pomiędzy ludźmi rozdając notatki wraz z pierścieniami teleportacyjnymi, niektórym wręczając nawet mieszki wypchane zaliczką. Gdy tylko bard pojawił się na miejscu, Barrim podszedł do niego wręczając mu jedynie pierścień i polecił nałożyć go a następnie wymówić nazwę miasta do którego chce się teleportować. Na zdziwioną minę barda, odpowiedział jedynie że Meleghost był zmuszony opuścić Telflamm jeszcze w nocy i kazał Bardowi rozpocząć poszukiwania od miasta Ordulin.
Do grupy zajmującej się zbadaniem grobowca w Thesk, podszedł na samym końcu w dłoniach trzymając sporej wielkości skrzyneczkę zabezpieczoną kłódką. Ułożył ją bezpiecznie na jednej z ław, po czym przecierając pot z czoła wyjaśnił że we wnętrz znajdą swoje pierścienie teleportacyjne, umówione pięć tysięcy zaliczki, oraz małe co nieco w postaci tuzina zwojów ochrony przed złem. Tak na wszelki wypadek. Dodatkowo polecił im aby teleportowali się bezpośrednio do Eltabbar, jednakże zastrzegł by żaden z nich nie zdradzał swojej prawdziwej tożsamości, by nie szczycili się przynależnością do Szarych Bród i by najlepiej wymyślili sobie jakieś fałszywe powody dla wizytacji w mieście. Tak na wszelki wypadek. Gdy tylko przekazał to co miał do przekazania, wzruszył ramionami mówiąc że to w sumie tyle, po czym udał się na zaplecze zostawiając resztki członków gildii, samych sobie.



Thay - Eltabbar

Każdy kto po raz pierwszy w życiu pojawi się w Thay, nie ważne czy zna się na magii czy nie, jest w stanie wyczuć jej niepokojącą obecność przy każdym swoim kroku. Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło że cały ten olbrzymi płaskowyż na którym i wokół którego rozciąga się państwo, został stworzony właśnie przy pomocy potężnej magii i choć nie istnieją na to żadne namacalne dowody, ciężko z tym argumentować. Kraina ta bowiem mieni się jedynie odcieniami żółci, pomarańczy i czerwieni, a mimo to dzięki imponującym widokom zapiera dech w piersiach. Ciepły, pozbawiony złej pogody klimat choć uwodzi swym pięknem, nie raz daje się we znaki tym którzy wcześniej nie mieli z nim styczności. Upały jakie nawiedzają te tereny, przez wielu uznawane za anomalie magiczne, potrafią osiągać takie temperatury że nie jeden gotów postradać zmysły na piaszczysto skalistych pustkowiach. Dodając do tego niebezpieczne stworzenia, czyhające na każdym kroku spiski oraz intrygi, a przede wszystkim wszystko widzących magów, śmiało można zaliczyć ten kraj do jednych z najbardziej niebezpiecznych.


Gdy tylko grupa zajmująca się badaniem grobowca uaktywniła pierścienie, kamienie w nich osadzone rozbłysnęły na zielono i wszyscy jej członkowie poczuli nieprzyjemne szarpnięcie na wysokości bioder. Nim zdążyli zamrugać dwa razy stali na środku sporej wielkości placu, który ze wszystkich stron otaczały niesamowite budynki. Ten kto wcześniej gościł w Thay, od razu mógł rozpoznać tą charakterystyczną dla Thayan architekturę, niespotykaną w żadnym innym regionie Faerunu.
Piękne, choć nieco pstrokate, pałacyki zwieńczone były wieżami które zamiast dachów miały iglaste kopuły, przywodzące na myśl główki czosnku. Choć przy większości budynków dominowały kolory piaskowca, użytego do ich budowy, niektóre były wyłożone z zewnątrz różnokolorowymi płytkami ceramicznymi składającymi się na ślaczki, wzorki a nawet mozaiki. Najbardziej widowiskowa ze wszystkich była olbrzymia cytadela Eltabbar, słynna na cały Faerun, obok której stał egzotycznie wyglądający pałacyk.
Sam plac zapełniony był najdziwniejszą zbieraniną ludzi i nieludzi, klas oraz profesji. Wszędzie gdzie dało się spojrzeć prowadzono handle i targi, a ludzie choć zdawali się nad wyraz spokojni, zbyt często rozglądali się nerwowo dookoła. Zwłaszcza Ci przyjezdni, bo żaden z nich nie spodziewał się ani przesadnej gościnności ani też miłego powitania ze strony Thayan.
Drużyna na całe szczęście nie pojawiła się na samym środku placu, najwyraźniej Meleghost zdawał sobie sprawę z tego że łatwiej będzie im pojawić się potajemnie i wtopić w otoczenie, zamiast teleportować się na samiutkim środku ku zdziwieniu gapiów. Pierścienie teleportowały ich w dość ciasnej wnęce pomiędzy dwoma budynkami. Wnęce z której dało się dostrzec cały plac jak na wyciągniętej dłoni, a w którą jednocześnie nikt nie zaglądał. No prawie nikt...
Zanim jeszcze zdążyli rozejrzeć się w spokoju po otoczeniu, podszedł do nich mężczyzna odziany w długi biały płaszcz z obszernym kapturem zasuniętym na głowę tak że ciężko było dostrzec jego lico. Dopiero po chwili zsunął kaptur z oczu, najwyraźniej chcąc się przyjrzeć dokładniej obcym.


-Alliv Lamh Hathallan-

Sięgnął za pazuchę i z wewnętrznej kieszeni płaszcza wydobył coś co członkowie drużyny rozpoznali natychmiast. Srebrny amulet z głową czarodzieja. Dokładnie taki sam jakie otrzymali od magów w Telflamm. Jegomość z lekkim uśmiechem na twarzy spojrzał każdemu w oczy, na dłużej zatrzymując wzrok na drowie, aby w końcu przemówić do nich melodyjnym, niskim głosem w którym dało się wyczuć nietypowy akcent.
-Witajcie podróżnicy z dalekich stron. Pojawiacie się szybciej niż się spodziewałem, choć Meleghost uprzedzał że wynagradza was dobrze i nie będziecie zwlekać z przybyciem tutaj po informacje. Oceniając po ilości osób w waszej drużynie domyślam się że mam do czynienia jedynie z grupą badającą grobowiec, Ci którzy podjęli się pracy w Thay przybyli tutaj przed wami…- Zrobił krótką pauzę rozglądając się po twarzach najemników, po czym odetchnął i kontynuował.
-Niestety nie mieli szczęścia… Choć ja uważam że brakło im też intelektu i zaczęli działać zanim przybyłem na miejsce, co wpędziło ich w nie lada kłopoty, ale tym zajmuje się już sam Meleghost. Pozwólcie ze mną w bezpieczne miejsce, do kryjówki gildii.- Powiedział rozglądając się uważnie po placu, czy aby nikt ich nie obserwuje ani nie podsłuchuje po czym ruszył szybkim krokiem wzdłuż budynków, naciągając w między czasie kaptur z powrotem na oczy.
-Nazywam się Alliv Lamh Hathallan… Choć pewnie i tak nic wam to nie mówi.-



Thay – Alaor

Umiejscowione na morskiej granicy między Thay i Mulhorandem, bliźniacze wyspy, to przede wszystkim duma olbrzymiej floty jaką mają pod swoimi rządami Thayscy magowie. Choć ta morska forteca wielokrotnie służyła do walki z Salamandrami, co wyryło swoje piętno na kartach historii obu ras, obawiają się jej nie tylko te wodne istoty. Alaor tworzy morską potęgę w kierunku której spoglądać zaczyna coraz więcej zaniepokojonych oczu. Każdy wie czego można się spodziewać po magach na lądzie i chyba nikt nie jest już spokojny wiedząc że równie groźni stają się na wodach Morza Spadających Gwiazd. Targane problemami piratów, Zhentarimów i wielu innych pomniejszych organizacji, Morze Spadających Gwiazd teraz posiada jedno zagrożenie które w strachu powoli jednoczy wszystkich.


Pierścień Oswalda, zgodnie z zapewnieniami Fodoricusa przeteleportował go wprost do morskiej twierdzy, na jednej z bliźniaczych wysp. Architektura na niej nie przypominała tej spotykanej w samym Thay. Budynki zdawały się bardziej kolosalne i masywne, brakowało im finezji i tej wszechobecnej w kulturze Thay pstrokatości. Nie były ani kolorowe, ani też nie posiadały wieżyczek zakończonych iglastymi kopułami. Wszystko na pierwszy rzut oka kojarzyło się z niczym innym jak tylko z twierdzą. Każdy budynek zabezpieczony był zarówno przed nieprzyjazną pogodą, jak i potencjalnymi atakami, o czym świadczyły nad wyraz widoczne umocnienia. Dodatkowo gdzie tylko nie spojrzeć, wszędzie pobudowane były porty, doki i przystanie. Zaś w nich znajdowała się jedna z największych flot jakie Oswald mógł ujrzeć w swoim życiu. Statki zarówno małe jak i duże, wysokie jak i niskie, wojskowe jak i transportowe. Do tego widok setek żagli, lin i krążących na niebie mew, mógł zaprzeć dech w piersiach nie tylko wilkom morskim ale również i szczurom lądowym.
Przystanie były pełne zarówno mieszkańców jak i zbrojnych, każdy albo przechadzał się w spokoju patrolując okolicę, albo zwyczajnie wykonywał swoje obowiązki, konserwując statki czy też ładując rozładowując towary. Dalej w głąb wyspy rozciągało się miasto, potocznie nazywane również Alaor. Wąskie uliczki przecinające odstępy pomiędzy budowlami znikały pomiędzy drzewami, prowadząc jeszcze dalej w kierunku centrum. Ze względu na tak ograniczoną przestrzeń, trudno było się dziwić że praktycznie nikt nie korzystał tutaj ze zwierząt pociągowych czy też wozów. Jedyne pojazdy do transportu z jakich korzystano przypominały wózki do wywożenia gnoju, które zamiast osłów ciągnęli niewolnicy. Każdy kto spoglądał na Alaor po raz pierwszy, widząc systematyczność, organizację a przede wszystkim ciężką i nieprzerwaną pracę, mógł odnieść wrażenie że oto stoi przed najprawdziwszym w świecie mrowiskiem, w którym zamiast mrówek żyją ludzie. Zarządcy, strażnicy i władcy niewolników, wykrzykiwali komendy sterując wszystkimi jak zaczarowanymi pacynkami i choć wszystko pracowało w ten sposób w jak najlepszym porządku, z łatwością dawało się wyczuć dziwną, nieprzyjemną atmosferę mocno zagęszczoną niepokojem. Dopiero po chwili Oswal dostrzegł że mieszkańcy wyspy pracowali w takich obrotach, najwyraźniej przygotowując się na jakieś niebezpieczeństwo i z tego co opowiedział mu Fodoricus o tym miejscu, mógł się domyślić że albo zbliża się sztorm, albo kolejna wojna z Salamandrami. Cokolwiek by to nie było, stanowiło olbrzymie zagrożenie zarówno dla misji jak i dla jego życia.



Rashemen - Wioska Graniczna

Podróż na jednej z Rashemickich łodzi, okazała się wyjątkowo przyjemna i łatwa. A co najważniejsze trwała znacznie krócej niż piesza wędrówka. Doskonale obmyślony, opływowy kształt łodzi, pozwalał jej sunąć po gładkiej tafli jeziora z zawrotną szybkością, co przy sile półsmoka okazało się wyjątkowo skuteczne. Wystarczyło zaledwie kilka machnięć wiosłem aby ten malutki transportowiec nabrał prędkości. Jezioro Ashane choć wyjątkowo mroźne i na pierwszy rzut oka, niepokojąco martwe, było przepiękne. Z jednej strony otoczone wzgórzami, zaś z drugiej strony lasami Narfell. W trakcie podróży Alurin widział wiele łodzi rybackich, jednakże starając się płynąć zgodnie z instrukcjami od drwali, nie zbliżał się do nich trzymając blisko brzegu. Po jakimś czasie Immilmar zniknęło za jego plecami, zaś daleko na przedzie dało się dostrzec delikatne obłoczki dymu. Dochodził już wieczór, zaś jezioro zaczęła zasnuwać gęsta nieprzyjemna mgła, na całe szczęście Wioska Graniczna majaczyła już na szczycie klifów. Alurin po kilkudziesięciu machnięciach wiosłem w końcu dobił do brzegu, tuż pod klifami, od którego na górę prowadziła wąska kręta ścieżka. Zabezpieczywszy łódź, półsmok wdrapał się powoli na górę dysząc przy tym ciężko, bowiem dopiero po zejściu na ląd poczuł prawdziwe zmęczenie. Jak się okazało na górze wioska, a właściwie wioseczka, składała się z zaledwie kilku malutkich okrągłych domostw budowanych z cegły. Kilka z nich zdawało się już powoli rozpadać, czym mieszkańcy najwyraźniej w ogóle się nie przejmowali. Wyminąwszy malutki cmentarz, Alurin wszedł pomiędzy budynki rozglądając się za kimś u kogo mógłby wynająć posłanie na noc i pomówić o szczegółach, niestety na jego nieszczęście nie został przywitany tak jakby mógł sobie tego życzyć. Jedynymi osobami na zewnątrz były dwie starsze kobiety, które z zapałem prały pościel w wielkich kadziach z których uciekała gorąca para. Obie sprzeczały się ze sobą o coś zawzięcie, ale o co Alurin nie był w stanie stwierdzić, gdyż dialekt w jakim mówiły, półsmok słyszał po raz pierwszy w życiu i dopiero po chwili zaczął wyłapywać poszczególne słowa. W końcu jedna z nich wstała i prostując się przetarła czoło, wówczas wzrok jej napotkał upiorne ślepie półsmoka.
-Łoooożesz bagi i baginki! Beeeestyjo nadciungooo!!! Choweć szchie dziotki! Toć to ciunga żmijog!- Ryknęła na cały głos łapiąc się jednocześnie za głowę, na co druga z kobiet w panice rzuciła to co w rękach miała i drąc się w niebogłosy pognała w stronę domostwa.
-Żmijoooog! Ludy! Ludy wy meje! Żmijoooog we wiesi naszej lezi! Chowećta się! Chowećta się, ktu slysza!- Ryknęła raz jeszcze po czym na przemian piszcząc i wrzeszcząc sama zerwała się na nogi i pognała w stronę swojego domostwa. Alurin zdążył jedynie dostrzec jak kilka głów pojawia się w oknach, w chwilę potem wszystkie drzwi zatrzasnęły się niemalże w tym samym momencie jak zaczarowane. Zaś półsmok stał po środku opustoszałej wioski, przez którą teraz nawet kot nie odważył się przebiec.



Sembia - Selgaunt

Mówi się że to Telflamm jest końcem Złotego Szlaku, bo w końcu nie biegnie on po dnie Morza Księżycowego. Jednakże każdy kto choć raz zajmował się transportem czegokolwiek ze wschodu, wie że prędzej czy później i tak ostatecznie trafi to do Selgaunt. Portowej stolicy Sembii. Miasto choć od pierwszego wejrzenia urzeka pięknem, bogactwem, ale przede wszystkim przepychem, wcale nie należy do najprzyjemniejszych miejsc w Faerunie. Podobnie zresztą jak cała Sembia. Bezwzględni i pozbawieni skrupułów kupcy rządzący tym państwem, dbają o to by nikt nie mógł czuć się tu zbyt bezpiecznie. Intryga goni intrygę, zaś spisek zwalcza spisek. Knucie i kombinowanie, zdają się być najważniejszymi atutami dla tych, którzy chcą cokolwiek osiągnąć w świecie Sembii.


Gdy tylko pierścienie obu sióstr Shamoon rozbłysły na zielono, kobiety poczuły dość nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach bioder, tak jakby wielka niewidzialna ręka pochwyciła je z rozpędu. Trwało to jednakże zaledwie sekundę, bo mgnieniu oka znalazły się na samiutkim środku miasta portowego. Po finezyjnym budownictwie, olbrzymich stadach mew i wielkich załadowany towarami statkach, każdy kto choć raz gościł w Sembii, od razu mógł rozpoznać tą charakterystyczną architekturę. Choć oficjalnie to młode miasto Ordulin służy Sembii za stolicę, każdy kto choć odrobinę zna politykę tego państwa wie, że to właśnie w Selgaunt rozgrywają się najważniejsze interesy kraju. Najpiękniejsze i najbogatsze z miast to skupisko zarówno szlachty obnoszącej się na każdym kroku ze swym bogactwem, oraz najgorszego tałatajstwa czekającego na dogodny moment aby wbić nóż w plecy i uciec z sakwą pełną złota.
Tego dnia port był zapełniony jeszcze bardziej niż zwykle, a to za sprawą potężnych statków Zhentarimskich, o dziwo oznaczonych białymi flagami z czerwonymi krzyżami na środku. Obie z sióstr, choć nigdy nie widziały na własne oczy takich oznaczeń, od razu je rozpoznały. Statki należały bowiem do Zakonu Szakali, sekty fanatyków wywodzących się od Zhentarimów, którzy odłączyli się od nich po misjach dla Czerwonych Czarnoksiężników w Mulhorandzie. Według pogłosek splądrowali starożytną świątynię jednego z tamtejszych bogów i po przeczytaniu w niej przeklętych ksiąg, zwariowali nazywając się synami bogów którym pisane jest władanie Faerunem. Choć Zakon Szakali w ciągu ostatnich kilku miesięcy dał się we znaki poza Mulhorandem, z pewnością nikt nie spodziewałby się zobaczyć ich floty w Sembii. Zwłaszcza w Selgaunt. Poza samymi statkami w porcie nie było śladu po członkach zakonu, których rozpoznać można bez problemu, po zbrojach z podobnymi ornamentami wymalowanymi na piersiach i na plecach.


W dokach wewnętrznych kobiety natrafiły w końcu na wielką tablicę z ogłoszeniami, na których o dziwo nie dało się wypatrzyć żadnego ciekawego zarobku w Selgaunt. No chyba że zainteresowane były pracą w jednym z wielu, pięknie reklamowanych zamtuzów. Tuż obok tablicy ogłoszeniowej, znajdowała się olbrzymia mapa miasta na której wyszczególniono jedynie dzielnice, nie kwapiąc się nawet o zaznaczenie tych co lepszych tawern. Widząc ogrom Selgaunt, obie kobiety mogły zatęsknić za skromnym lecz dobrze im już znanym Telflamm, w którym pozyskanie jakichkolwiek informacji nie wymagałoby od nich najmniejszego wysiłku. Tymczasem Selgaunt już na samej tylko mapie przytłaczało swym ogromem i widząc drobno rozsiane punkciki, reprezentujące domy, kobiety z miejsca mogły poczuć się zagubione.




Sembia – Ordulin

Choć Ordulin to wyjątkowo młode miasto w dodatku leżące na terenie dawnej Doliny Księżycowej, od pierwszego wejrzenia dostrzec w nim można zarówno kwintesencję Sembii jak i towarzyszący jej przepych. Mimo że graniczy ono z dolinami, w których dominują w większości drewniane skromne budowle, prawie w całości zbudowane jest z kamienia, cegieł lub piaskowca, a wszystko to sprowadzone zostało z odległych krańców Sembii. Miasto obfituje w wysokie, strzeliste budowle, nietypowe nawet dla sembijskiej architektury, łączy ono bowiem cechy wielu kultur które zdecydowały się tutaj zamieszkać i choć samo miasto służy za stolicę tego państwa, z wyglądu zdaje się mocno odstawać od ogólnie przyjętych reguł. Jeśli jednak spojrzeć na bogactwo i przepych towarzyszące Ordulin praktycznie na każdym kroku, wówczas nie sposób odmówić mu tytułu najważniejszego z miast w państwie. Nie posiadające dostępu do morza, stoi na złączeniu niesamowicie wielu szlaków, rozciągających się po całej zachodniej części Faerunu i o ile Selgaunt zamieszkuje sama śmietanka sembijskiej szlachty, o tyle Ordulin stało się centrum spotkań dla kupców nie tylko z kraju ale i z najdalszych zakątków świata.
Gdy tylko pierścień barda został aktywowany, teleportował mężczyznę na samiutkim środku placu, który mimo wczesnej godziny zdawał się wyjątkowo opustoszały. Gdzie niegdzie kręcili się miejscy sprzątacze zamiatając miotłami wypolerowane kamienne płyty, którymi wyłożony był cały plac. Dopiero po chwili do uszu barda dotarł gwar rozlegający się za budynkami na wprost, nie trudno było się domyślić że najpewniej w Ordulin trwały właśnie targi.
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 05-03-2013 o 18:10.
Lucifer oO jest offline  
Stary 07-04-2012, 18:27   #23
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Alurin stał przez chwilę zaskoczony reakcją mieszkańców. Co prawda zdarzało mu się nie raz, że wzbudzał strach, niepokój, czy napady idiotycznej i szaleńczej odwagi.. ale takiego efektu sobie nie przypominał. Przynajmniej mógł na spokojnie zwiedzić wioskę, co zajęło mu zaledwie kilka chwil. Wioska Graniczna była zdecydowanie nazwą mocno na wyrost. Zadupie pośrodku niczego, osada drwali albo cokolwiek innego pewnie by pasowało lepiej. Wzruszył ramionami i podszedł do jednego z domków. Puk puk puk, załomotał we framugę żeby nie wyważyć drzwi na ledwo stojącej chatki.
- Nie bójcie się mateczko, nie przyszedłem palić ani grabić, nieco informacji, jakiś kąt na noc i sobie pójdę. Halo? Za pozostałościami po orkach się rozglądam, w sensie po bitwach, no i jakimś kątem do spania. - rzucił przez ścianę do siedzących wewnątrz mieszkańców. Z tym pójściem się jeszcze zastanawiał, skoro aż taki... respekt okazywali mu w okolicy. Wypróbował wszystkie domki w okolicy z identycznym rezultatem. Mieszkańcy zachowywali się jak myszy na widok kota. Nagła niemota dosięgła wszystkich, właściwie to nawet okoliczne psy. Dzieciaki były nieco bardziej rezolutne, ale najwyraźniej wizja rodzicielskiego pasa lub matczynego kija od szczotki na grzbiecie odpowiednio likwidowały ziarna rebelii i szanse półsmoka na uzyskanie jakichkolwiek informacji. Nieco podupadły na duchu przywłaszczył sobie beczkę świeżo wytopionego smalcu ze skwarkami i zaciągnął do stodoły, którą chciał zamienić tej nocy na swoją kwatere. Był nawet tak wspaniałomyślny, że zostawił drobną monetę za rzeczoną beczkę. Kolacja kolacją, ale miał inny szalony pomysł z nią związany. Położył się w końcu na zasłużony spoczynek, z nożem niedaleko głowy, na wypadek gdyby wieśniakom zachciało się umilić mu pobyt bajką o powidłach. Każdy wiedział że po widłach zostają trzy dziury w plecach.

Najwyraźniej nie słyszeli tu tej bajki, albo znali jej goblińską wersję, gdzie co prawda zostają może komuś dziury w plecach, ale dzierżyciel wideł zazwyczaj kończy o wiele gorzej. Sprawili mu za to lepszą niespodziankę, przed stodołą czekał oporządzony kozioł, upiekł go więc sobie. Spróbował kawałek i poczekał dobre ćwierć miarki świecy na jakiekolwiek efekty, ale poza napłynięciem śliny nie zauważył żadnych efektów ubocznych. Zdecydował się więc na solidne śniadanie. Niedługo po nim, znalazł się najodważniejszy mieszkaniec całej wioski, tak samo jak i widły, chociaż od Alurina naprawdę wiele wysiłku wymagało nie parsknięcie śmiechem. Czteroletni kajtek stojący niczym pikinier oczekujący szarży mógł mieć taki efekt. Zapewne przyszedł sprawdzić czy mięso smakowało, ale kowal miał co do niego większe plany.
- Niezła koźlina, właściwie to szukam jedynie paru pozostałości po orkach i bitwach z nimi, które mogą być nieco niebezpieczne, mógłbyś mi pokazać czy nie macie tu czegoś podobnego? - zapytał spokojnie, mówiąc dość cicho ale bardzo wyraźnie. Odzew był bardzo pozytywny, mimo że młody nie powiedział ani jednego słowa, to jednak zaprowadził go w miejsce, które zdawało się być pozostałością po jakiejś bitwie z orkami lub cmentarzyskiem, bo było tam pełno zakopanej broni, która leżała tam najwyraźniej od wieków, bo zostały z niej jedynie zbutwiałe kawałki i przeżarte fragmenty. Chłopiec w tym czasie dał nogę z powrotem do wioski. Alurin zabrał więc beczkę ze smalcem i ruszył na brzeg w poszukiwaniu jakichkolwiek tropów. Nie znalazł niczego, co nie było akurat niczym dziwnym w tym wypadku. Rozebrał się do naga, schował plecak z całym dobytkiem w krzakach i nasmarował się cały smalcem, pachniał smakowicie, ale nie był to ani fetysz ani zapęd gastronomiczny. Dał nura do jeziora, przetestować na sobie tutejsze opowieści. Nawet pomimo osłony z tłuszczu zimno dość szybko przebijało się do ciała. Rozpalił na szybko ognisko, żeby móc spokojnie w nim stanąć i się rozgrzać, połączenie ciepła, piasku i wody dość szybko pomogło pozbyć się warstwy.

Niedługo później ponownie zjawił się w wiosce, chłopak jak się okazało jednak nie dał drapaka, a czekał na kowala między drzewami, przyglądając się idiotycznym zabiegom. Może to widok chłopca z widłami i groźną miną, może fakt że w takiej okolicy nie można było się wiecznie bać i nawet z domniemaną bestią pod nosem trzeba było działać, sprawił że tym razem nie wszyscy pochowali się do domów. Najważniejsze, że tym razem wyglądali jakby byli w stanie nieco pomóc lub udzielić bardziej sensownych odpowiedzi. Chociaż przy niektórych pytaniach patrzyli na Alurina jak na idiotę, chociażby kiedy zapytał o nurkowanie w jeziorze, to jednak uzyskał kilka cennych informacji. Co prawda dopiero kiedy opisał im amulet i zaczął wypytywać o różne bajki i baśnie w okolicy, ale jednak. Któryś ze starszych wspomniał o lesie po drugiej stronie jeziora, już na brzegu Narfell, ponoć w lesie tym miała być jaskinia nawiedzana przez demoniczne siły, w której orkowie prawdopodobnie chowali swoich znaczących zmarłych, zła sława miejsca miała uchronić groby przed rabunkami. Nie namyślał się wiele, skoro zareagowali przerażeniem na widok półsmoka, to okoliczne demoniczne siły mogły być czymkolwiek. Szybko poprosił o wskazówki dotarcia lub mapę. Szkic, który udało mu się dostać pozostawiał wiele do życzenia, ale przynajmniej miał jakiś sensowny trop.

Reszta dnia upłynęła mu na wiosłowaniu w stronę Nerfell, było to nużące, ale o wiele lepsze niż bezcelowe błąkanie się po okolicy. Szkic był dość kiepskiej jakości, więc dotarcie do przeciwnego brzegu i odnalezienie wzmiankowanej skałki zajęły mu dwa dni. Celem jego poszukiwań okazała się niewielka skałka, całkowicie zarośnięta trawą. Jedyną wskazówką były porozrzucane przed wejściem kości, ponadgryzane i częściowo przeżute, ale większość była bardzo stara. Uważając wszedł do jaskini, wydawała się kończyć ślepą uliczką i być bardzo płytką, było to wyłącznie złudzenie. Jaskinia stała przed półsmokiem w pełnym spektrum szarości dostępnych dla wszystkich istot widzących w ciemności. Kilka kroków od wejścia, jaskinia obniżała się drastycznie, tworząc małą przepaść dla kogoś, kto byłby nieświadomy tego faktu lub nieuważny. Kowal wyciągnął tylko zestaw wspinaczkowy i linę, niedługo już rozglądał się po centrum jaskini, przez którą przepływał strumyk. Wychodziło stąd kilka korytarzy. Ruszył na południowy wschód.

Korytarz schodził cały czas w dół i nie miał w sobie nic ciekawego, poza kilkoma zwisającymi nietoperzami. Do pewnego momentu, niedaleko rozwidlenia do którego dochodził, wyrastał potężny biały stalagmit. Coś w nim przykuło uwagę kowala, może inny odcień szarości, lub cokolwiek innego, dość żeby spomiędzy załomów udało mu się wyłowić pierścień, na pierwszy rzut oka kamień w oczku wyglądał jak diament. Alurin uśmiechnął się drapieżnie i schował go do sakiewki, następnie ruszył na wschód. Ten korytarz nie wydawał się być naturalny, wszędzie widać było ślady narzędzi i ociosywania, choć kończył się zaskakująco litą ścianą. niedaleko końca tunelu, po prawej znajdował się uchwyt na pochodnię, kowal spróbował go delikatnie przekręcić w poszukiwaniu tajnego przejścia, ale najwyraźniej ktoś zapomniał go zaprojektować, bo w dłoni został mu gustownie rzeźbiony uchwyt, a na ścianie jedynie dziury po przerdzewiałych gwoździach, bez żadnej chociażby wskazówki że mógł tam być jakiś mechanizm. Po opukaniu ściany zawrócił i ruszył do centralnej komory.

Tym razem ruszył na południowy zachód. Korytarz okazał się po prostu większą wnęką, niektóre spiżarnie w zamkach były większe. Za to udało mu się tutaj znaleźć jakiś topór, sądząc po wyglądzie oraz toporności wykonania oręża, jak i faktu że zdawał się być zrobiony z kości słoniowej, Alurin wnioskował że to raczej coś rytualnego, na dodatek orczego. Schował go do plecaka, ktoś mógł za to zaoferować sporą sumkę. Cofnął się do centrum i ruszył na Północny wschód. Tutaj korytarz zdawał się prowadzić nieco w górę, był prosty, długi i... pełen odchodów nietoperzy. Szybkie spojrzenie w górę upewniło go że latające szczury zdecydowały się tutaj założyć swoją główną kolonię. Ciekawsze było jednak zakończenie korytarza, był wnęką górniczą, na dodatek dość niedawno odwiedzaną wnioskując ze śladów. Przy głębszym przyjrzeniu, okazało się że w ścianie można dostrzec małe kamyczki podobne do tego, jaki był osadzony w pierścieniu. Co prawda była to zupełna drobnica, której praktycznie nie opłacałoby się wydobywać, tylko że z żyłami nigdy nie było wiadomo co jest głębiej. Alurin rozejrzał się jeszcze raz i zawrócił. Znów od centrum ruszył południowo wschodnim korytarzem, ale teraz za białym stalagmitem skręcił na zachód.

Zdawało się że ten korytarz był najdłuższy ze wszystkich. Ciężko było powiedzieć ile czasu zajęła tułaczka nim, ale zdążył zgłodnieć i spałaszować koźlinę, która zresztą smakowała wybornie i zdecydować się na położenie spać. Nawet wylatujące na żer nietoperze nie przeszkodziły półsmokowi w uśnięciu. Śniły mu się jakieś dziwne koszmary, ciężkie do opisania, ale zdecydowanie niepokojące. Szkoda tylko że nie udało mu się ich spamiętać do czasu aż mógł się na nich skupić. Coś wyrwało go ze snu, z części korytarza, do której zmierzał wcześniej, dobiegł go hałas.

Poderwał się szybko do lekko pochylonej pozycji, wyciągnął morgenszterna na wszelki wypadek i ruszył w stronę hałasu. Gdyby coś było za duże, zawsze mógł zionąć ogniem.
Skradając się po cichutku, Alurin w końcu dotarł do krańca korytarza. Jego oczom ukazała się sporej wielkości sala wyżłobiona w litej skale. W przeciwieństwie do poprzednich kutych korytarzy, ściany tej sali przywodziły na myśl gładziutki marmur. Na całej długości pokryte były symbolami i znakami orków i posiadały wnęki w których najprawdopodobniej skrywały się ciała orczych wojowników poległych na wojnie. Na samiutkim środku znajdował się wielki grobowiec, którego płyta była wielkości kilku stołów jadalnych. Poprzez środek owej płyty przebiegał symbol przypominający miecz. Płyta była pęknięta, zaś szczelina przecinała w połowie miecz. Dopiero po chwili Alurin dostrzegł to co wyrwało go ze snu. Małe paciorkowate ślepia wpatrywały się w niego nieprzerwanie z za grobowca. Wytężając wzrok, by dostrzec cóż to za stworzenie czai się w ciemnościach, dostrzegł kolejną parę ślepi, potem następną i jeszcze dwie. Wszystkie wpatrywały się w niego z dziką furią i przez jego myśli przebiegało tylko jedno, oto wtargnął na teren do którego coś już rościło sobie prawa. W następnej chwili jedna z istot wydała z siebie połączenie pisku ze skrzekiem po czym wskoczyła na grobowiec, dzięki czemu mężczyzna mógł dojrzeć jej sylwetkę. Na oko nie wyższa niż metr, o krótkiej, czarnej, oleistej sierści i różowej skórze bestia, wydała się mężczyźnie znajoma. Gdy kolejne z nich wskoczyły w zasięg widzenia półsmoka, natychmiast rozpoznał w nich Gibberlingi inaczej zwane Bełkotnikami. Było ich dokładnie pięć i wszystkie spoglądały wściekle na intruza, choć żaden nie ruszył do ataku, warcząc przy tym ostrzegawczo.
Alurin zaczął się powoli odsuwać, tak żeby były na granicy widzenia, jednocześnie zaczął ściągać łuk. Gdyby udało wciagnąć się je w korytarz, udałoby mu sie ściagnąć wszystkie smoczym tchnieniem, ale musiał je najpier zachęcić. Najlepiej strzałą w gardło.
Gdy tylko strzała wystrzeliła z cięciwy i przeszyła powietrze, paciorkowate oczka bestii rozszerzyły się w przerażeniu, niestety nie dane było im lękać się zbyt długo. Stojący na grobowcu Bełkotnik, padł trafiony prosto w gardziel. Widząc to, pozostałe bestie ryknęły przeraźliwie i rzuciły się w stronę półsmoka, szarżując jak oszalałe. Zaraz za nimi z ciemności, wyskoczyło kolejnych pięć osobników, które również ruszyły wściekle na Alurina. Ocenił na szybko odległość między sobą, tunelem a bełkotnikami. Cofał się dalej, na tyle szybko, żeby wciagnąć wszystkie w zasięg lini ognia. Chciał mieć je ładnie ustawione do smażenia, wyczekał odpowiedni momen i zionął. Z jego paszczy wyleciał smoczy ogień w kierunku bełkotników, długa prosta linia rozwrzeszczanych płomieni. Gdy w następnej chwili spojrzał przed siebie wszystkie bestie leżały usmażone na ziemi pogrążone w pośmiertnych konwulsjach.
Alurin wszedł ponownie na teren komnaty i rozejrzał się jeszcze raz. Poza resztkami dawno złożonych tutaj orków i ciałami bełkotników jedynym interesującym obiektem był grobowiec z pękniętą płytą. Podszedł do niej i zasłaniając szmatą usta i nos, odwalił płytę. Pokrywa sarkofagu runęła z hukiem na ziemię zaś z wnętrza wydostały się kłęby kurzu i jak Alurin mógł się domyślać najpewniej szczątki pochowanych orków. Tym bardziej serce jego zabiło szybciej, gdy okazało się że wewnątrz nie znajdowały się żadne ciała bogów. Na dnie sarkofagu leżało to czego półsmok poszukiwał. Olbrzymia kamienna obręcz z doczepionymi po bokach posążkami orczych bogów. Naszyjnik pokrywały zarówno pajęczyny jak i tumany kurzu, a mimo to świadomość sowitej nagrody jaką za to cacko dostanie, czyniła to znalezisko przepięknym.

Kowal ruszył dalej korytarzem aż doszedł do fragmentu korytarza, gdzie na podłożu było sporo gruzu, na ścianie za to rósł specyficzny mech, coś w jego głowie zaskoczyło, zarówno mech jak i bełkotniki. Ktoś musiał tu przebić przejście do Podmroku. Na chwilę obecną nie uśmiechało mu się zwiedzanie aż tak egzotycznych miejsc, więc zawrócił ponownie do centralnej komnaty. Ruszył do jeszcze nie zbadanej północnej odnogi. Idąc tym korytarzem zdał sobie sprawę że w przeciwieństwie do poprzednich, ten nie tylko wykuto i wypolerowano w litej skale, tutaj zadano sobie trudu i sprowadzono nietypowy dla tego regionu drogocenny kamień, którym wyłożone zostały zarówno ściany, sufit jak i podłoga. Szedł dalej i po dość krótkiej chwili napotkał na swojej drodze komnatę, największą ze wszystkich. Po chwilowych oględzinach zauważył że jest to nic więcej jak właśnie główna krypta dla orczych wojowników w której mógł zliczyć na oko z setkę wnęk z grobami. Po środku z kolei znajdował się wielki tron, a przynajmniej coś co na pierwszy rzut oka tron przypominało, jednakże nie wyróżniał się niczym szczególnym. W zasadzie był nawet przekonany że tron ten nie dość że nie pasował do całego otoczenia, to jakby został przeniesiony tutaj dużo dużo później. Rozejrzał się porządnie i zanim zrobił pierwszy krok zauważył na ziemi kilka płyt które wystawały ponad powierzchnię. Choć przyzna ze można było je pominąć, rozbawiło go nieco to jak prostych sztuczek użyli do zabezpieczenia tej komnaty. Urok orków, trzeba było przyznać, że na typowego orkowego osiłka by prawdopodobnie starczyło. Ominął mechanizmy i zaczął ostrożnie szukać czegoś interesującego. Później mógł zająć się rozłożeniem mechanizmów i sprawdzeniem co dokładnie robiły w celu zdobycia nowych planów. Przechodząc między prymitywnymi pułapkami nie dostrzegł jednego, że tam gdzie płytki nie wystawały, znajdowały się płytki które się zapadały. Nadepnął na jedną przez przypadek, usłyszał świst przeszywający powietrze i ze wszystkich stron wystrzeliły włócznie. Zdążył odskoczyć, jednocześnie stając przez przypadek na kolejnej zapadni która uruchomiła następną pułapkę, zanim zdążył zareagować gruzowisko osunęło się przed jego oczami zastępując mu drogę do komnaty, zaś jeden z kamieni poleciał prosto na Alurina raniąc przy tym dotkliwie. Choć ciężko ranny, wciąć mógł poruszać się z połową szybkości. Alurin zawiedziony spojrzał na gruzowisko i nauczony przeszłymi doświadczeniami wyciągnął ostatnią z mikstur leczenia lekkich ran, wyglądało na to że musiał uzupełnić zapasy. Łyknął sobie zdrowo i zawrócił do głównej komory, nie miał teraz ochoty się z tym babrać, potrzebowałby robotników.

Wrócił do ostatniego niezbadanego korytarza na południu, okazał się być kolejną wnęką górniczą. Znalazł tam dziesięć zdatnych do użytku kilofów, ale zdawało się że wyrobisko się skończyło, na ścianie nie było kamieni takich jak w komorze z nietoperzami. Zabrał żelastwo ze sobą i ruszył przekopywać stworzone przez siebie wyrobisko. Po dniu wysiłków udało mu się przekopać ponownie do komory. Większość wnęk była zniszczona, ale za tronem znalazł skrytkę, w której ktoś ewidentnie wcześniej chował urobek kamieni, wnioskując po pyle, jedyne co było warte uwagi, to buteleczka z jakimś płynem, prawdopodobnie eliksirem. Alurin zabrał ją ze sobą i ruszył do koloni nietoperzy kopać dalej. Kolejny dzień łupania skał powiększył wnękę dość solidnie, ale jednocześnie wzbogacił kowala o diament, który jego oko wyceniło na około tysiąc sztuk złota, o ile znajdzie odpowiedniego kupca. Zastanowił się nad dalszym planem działania i po obmyciu się w strumyku teleportował się do karczmy. Szybko poszedł do Fodoricusa, który zamienił artefakt na ciężką od złota skrzynkę, nieco zajęło przeliczenie wszystkiego, ale wewnątrz okazało się mieścić nie piętnaście, a całe dwadzieścia tysięcy sztuk złota. Alurin nie miał zamiaru narzekać, miał plany i te monety mogły się przydać dość szybko.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 14-09-2012, 19:17   #24
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Łowcy Shauzala

ŁOWCY SHAUZALA - "GROBOWIEC SHAUZALA"

Alliv ruszył pospiesznie przez Eltabbar prowadząc drużynę w stronę kryjówki. Mieszkańcy choć przywykli już do obecności obcych, zdawali się przyglądać członkom drużyny z zaciekawieniem. Szczególnym zainteresowaniem cieszyli się Alliv i drow, który odwzajemniał spojrzenia, tyle że bardziej pogardliwie. W końcu szpieg doprowadził ich do małej karczmy “Pod Murem”, gdzie na poddaszu zatrzymali się przed wielkim obrazem wojownika odzianego w finezyjnie zdobioną zbroję. Alliv sięgnął za obramowanie i przesunął jakąś dźwignię która uruchomiła mechanizm i już po chwili obraz wsunął się w głąb ściany tworząc wejście do małego pokoiku. We wnątrz znajdowały się dwa łóżka piętrowe, regał z książkami, biurko i szafka z różnymi drobiazgami. Obok malutkiego okienka stała stara brudna klatka w której siedziały trzy gołębie. Pokoik posiadał także mały kominek w którym ze względu na ciepły klimat nie palono prawie nigdy. Młodzieniec zsunął kaptur z głowy, podszedł do klatki z gołębiami i nasypał do środka trochę ziarna z sakwy leżącej obok, po czym odwrócił się w stronę poszukiwaczy przygód i zastygł w wyczekiwaniu z uśmiechem na twarzy.
-Co wiesz na temat grobowca? Masz jakieś informacje na temat samego maga?- Zapytał prawie natychmiast Grigor, przyglądając się uważnie szpiegowi.
-Nie zajmowałem się niestety sprawą grobowca. Poprzednia grupa zajmująca się nią została schwytana i Meleghost wysłał mnie żebym was przeprowadził bezpiecznie przez miasto. Lepiej nie zwracać tutaj na siebie uwagi, a już tym bardziej nie zwierzać się ze swych zamiarów. Szkoda mi tamtych głupców, ale miejmy nadzieję że Meleghostowi uda się ich uratować. Ja sam również mam wrażenie że jestem śledzony i jeśli moje obawy mnie nie mylą to moja osoba jest już spalona w tym mieście i będę musiał powrócić do Telflamm.- Alliv spojrzał po chwili na gnoma i dodał.
-Jednakże nie spotykamy się na darmo przyjaciele, jestem w stanie zaprowadzić jednego z was do biblioteki, tak by mógł poszukać w niej informacji o tym co was interesuje.- Przy tych słowach uśmiechnął się i sięgnął po bukłak z wodą leżący na biurku.
-Jest jednak coś o czym musicie wiedzieć. Na terenie Eltabbar magia jest zakazana i tylko upoważnione do tego osoby, czyli sami Czerwoni Czarnoksiężnicy mogą tutaj czarować bezkarnie. Nad całym miastem wisi jakaś forma magii ochronnej pozwalająca na lokalizowanie każdej manifestacji magicznej dokonanej bez upoważnienia. W kilka sekund po tym na miejscu teleportuje się oddział specjalnej grupy magów którzy pilnują porządku w mieście i którzy mają prawo aresztować delikwenta i doprowadzić go przed sąd. A to równa się albo z dożywociem albo ze śmiercią i nie słuchajcie legend które zapewniają że Eltabbar nie jest wcale takie straszne jak je malują...- Rozejrzał się po pozostałych poważniejąc przy tym nieco, po czym pociągnął zdrowy łyk z bukłaku.
-Jest znacznie gorzej...-
-Czy ta tarcza antymagiczna działa na magię wtajemniczeń tylko? Czy również na magię objawień?- Grigor nie tracił nadziei, słyszał bowiem że Thayanie są doskonałymi magami, ale o kapłanach z tych stron nie wiele słyszał.
-Na magii znam się tyle co na muzyce przyjacielu.- Odpowiedział z uśmiechem szpieg, przenosząc wzrok na kapłana.
-Wiem tylko tyle że pierwszą drużynę Szarych Bród złapali przez maga który skorzystał z czaru niewidzialności. W Eltabbar nie istnieje coś takiego jak czary niewidzialności i jedyny sposób by zniknąć to stać się jednością z otoczeniem... bratem z cieniem.- Uśmiechnął się tajemniczo, choć Grigor od razu wiedział że szpieg ma na myśli swoje własne metody krycia i kamuflowania.
-To kto pójdzie ze mną do biblioteki?
-Myślę że ja powinienem udać się do biblioteki.- Powiedział natychmiast drow przed oczami mając wszystkie sekrety Czerwonych Czarnoksiężników.
-Czy magowie interesują się już grobowcem? A przede wszystkim czy rozsądnym będzie dla mnie jeśli zechcę zwiedzić miasto podczas waszej misji w bibliotece?- Zapytał Grigor zerkając na szpiega.
-Owszem, magowie interesują się już grobowcem za co można dziękować poprzedniej grupie. Nie spodziewałem się że Szare Brody przyjmą w swoje szeregi głupców którzy zaraz po przybyciu do miasta wyśpiewają wszystko w pierwszej lepszej gospodzie. Ale skoro sam Meleghost zajmuje się ratowaniem ich, to domyślam się że muszą mimo wszystko być wartościowi dla gildii.
-Myślę w takim razie że lepszym rozwiązaniem będzie jeśli to Aldo wybierze się z Tobą do biblioteki Allivie.- Powiedział Grigor po chwili spoglądając na drowa.
-Jeśli magowie interesują się już grobowcem, ktoś z nas powinien udać się na miejsce aby sprawdzić teren, a niewątpliwie wy dwaj wiecie najwięcej o Czerwonych Czarnoksiężnikach.- Przy tych słowach wskazał na Morna i Cheesa.
-Z kolei ja z Nathayem udamy się do Eltabbar w celu uzupełnienia zapasów i gdy tylko Alliv powróci wraz z Aldo z biblioteki udamy się do Szarych Bród aby ustalić co dalej.
-Brzmi rozsądnie.- Powiedział szpieg spoglądając po reszcie aby upewnić się czy każdemu plan odpowiada i choć drow nie miał zadowolonej miny, Alliv uznał że nikt się nie sprzeciwia i gdy tylko Grigor wraz z Nathayem opuścili siedzibę, a Chees wraz z Mornem teleportowali się do Telflamm, zaprowadził gnoma do biurka przy którym pokazał mu plany pałacu w którym znajdowała się biblioteka.
Gdy tylko wybiła odpowiednia godzina, Alliv wyprowadził gnoma z kryjówki na poddaszu, jednakże zamiast prowadzić go w dół do wyjścia z karczmy, powędrował z nim na dach wzdłóż którego pomknęli czym prędzej. Eltabbar było budowane na tyle ciasno że przeskakiwanie z budynku na budynek i z dachu na dach nie stanowiło większego wyzwania, a tam gdzie odstępy były zbyt duże, porozmieszczano mostki linowe i drabiny. Dzięki temu nawet nie wprawiony w miejskiej wspinaczce gnom nie miał problemów przy podążaniu za Allivem i już po chwili dotarli do głównego placu miasta na środku którego stał olbrzymi pałac. Niestety do samego pałacu nie prowadziła już żadna droga przez dachy, gdyż stał on w znacznej odległości od pozostałych budowli. Alliv zeskoczył zwinnie na niższe poziomy przybytku na którym stali i po chwili znalazł się na dole instruując gnoma jak sam ma zejść bezpiecznie na dół. Na placu, mimo późnej pory, wciąż znajdowało się całkiem sporo osób i jak się okazało, Alliv doskonale potrafił to wykorzystać. Przemykając pomiędzy wędrującymi mieszkańcami, mknął w stronę pałacu, doprowadzając wkońcu niespostrzeżenie gnoma pod mury. Przyklejony do ściany, szpieg pomknął wzdłuż pałacowego muru do miejsca w którym kolorowy tynk został rozkuty w taki sposób że nawet amator mógł się po nim wspiąć. We wnątrz pałacu Alliv wykazał się już czystą finezją w strategicznym wymykaniu straży i przechadzających się magów. W końcu po niespełna pół godziny, dotarli do biblioteki w której gnom rozpoczął poszukiwania, Alliva zostawiając na czatach.
Po kilku godzinach wnikliwego przeszukiwania gnom natrafił na to czego szukał, dziennik samego lisza, wypełniony starannymi zawijasami w zielonym kolorze, które najpewniej wyszły spod ręki Shauzala. Jednakże nie było w nim pojedynczej strony, na której Czerwoni Czarnoksiężnicy nie dopisali swych notatek. Gnom przeleciał szybko przez kartki dziennika, aż doleciał na jego koniec i już miał schować go do torby, gdy zauważył kolejny z zawijasów Shauzala którym zapisano imię i nazwisko gdzieś już przez Aldo zasłyszane. Adabarius Czareoko. Gnom nie był w stanie przypomnieć sobie kim był i skąd pochodził, ale mógłby przysiąc że czytał gdzieś o nim, całkiem niedawno. Zapakował dziennik starannie do torby, wraz z dwiema innymi księgami które przykuły jego uwagę i wyszedł by spotkać się z Allivem. Podróż powrotna trwała nieco szybciej, gdyż w nocy po pałacu nie kręciło się tylu magów i już po kwadransie młody szpieg wraz z gnomim magiem podążali wzdłóż placu ku kryjówce gildii. We wnątrz czekał na nich Grigor wraz z Nathayem, obkupieni we wszystko co tylko było im potrzebne. Po krótkiej rozmowie i po przejrzeniu dziennika wypełnionego po brzegi nieznanymi im symbolami, postanowili niezwłocznie teleportować się do siedziby magów, uprzednio pożegnawszy Alliva, który życzył im szczęścia w badaniu grobowca. Gdy tylko teleportowali się na środku Cichego Kącika, przywitał ich karczmarz.
-Witajcie dzielni poszukiwacze! Nowe towary dotarły do gildii i mam zaszczyt pochwalić się że mój skromny skład stoi dla was otworem!
-Nie teraz karczmarzu! Mów szybko gdzie możemy spotkać Meleghosta!- Ryknął Nathay, na co karczmarz z oburzoną miną wskazał wejście do piwnic i poszedł na górę, najwyraźniej obrażony. Jak się okazało na dole zamiast Meleghosta napotkali Fodoricusa i Grindimbalda, nadzorujących rozładunek skrzyń z różnymi przedmiotami.
-Proszę, proszę... tak szybko udało się wam zbadać grobowiec?- Zapytał z rozbawieniem Grindimbald gdy tylko dostrzegł ich obecność.
-Nie.- Odpowiedział sucho gnom.
-Ale tak szybko udało nam się włamać i splądrować bibliotekę Czerwonych Czarnoksiężników.- Dodał po czym wyciągnął z plecaka i z za pazuchy trzy opasłe tomy które ukradł w Eltabbar. Obaj magowie spojrzeli wpierw na księgi, potem po sobie, a na końcu na małego gnoma. A gdy w końcu Grindimbald przemówił, nie krył się z podziwem.
-Którz by pomyślał że tak niedoświadczona grupa dokona tak wiele na na tym etapie. Doprawdy wspaniała to rzecz że zechcieliście wesprzeć nasze szeregi swoimi zdolnościami i doświadczeniem. Chodźcie, trzeba czym prędzej zbadać te zapiski.- Powiedział mag zabierając gnomowi dziennik lisza i kierując się do sali obok. Podszedł do masywnego biurka i rozłożył na nim dziennik, po czym rozpoczął go kartkować w skupieniu.
-Myślę że najprościej będzie jak zadacie Grindimbaldowi pytania które pomogą wam wykonać wszą misję, a on znajdzie na nie odpowiedź w dzienniku.- Podpowiedział im Fodoricus, na co pierwszy wypalił Grigor, jakby tylko czekając na okazję do zadania swojego pytania.
-Czy jest coś, jakaś wzmianka, o procesie zmiany w lisza? Co potrzeba do rytuału?
-Według jego wspomnień jest to wyjątkowo bolesny proces. Całe ciało powoli pozbawiane jest płynów co powoduje stopniowe osłabienie, aż w końcu śmierć przez zasuszenie. Dodatkowo w dzienniku opisał on potencjalne przedmioty z których chciał stworzyć relikwiarz, swoiste sanktuarium mocy lisza które daje mu nieśmiertelność.- Opdowiedział prawie natychmiast Grindimbald, a na twarzy Grigora zagościła fascynacja i nie dając szans na zadanie pytania reszcie sam zadał kolejne.
-Czy pisze coś o swym nowym ciele? Jakieś słabości, moce nowe zdolności?-Grindimbald milczał przez chwilę zanim zdecydował się odpowiedzieć.
-Nie.- Grigor czuł że mag nie jest wobec niego szczery, jednakże nie napierał.
-Czy w swojej głupocie napisał jak zniszczyć lisza?
-Pozostawił jedynie wskazówki na temat relikwiarza, a wraz z jego zniszczeniem, lisz również ulegnie zniszczeniu.
-Czy napisał coś o swoich celach?
-To dość ciekawe...- Powiedział Grindimbald przerzucając pospiesznie kartki.
-Wraz z postępem przemiany w lisza jego cele i ambicje zmieniają się drastycznie. Z początku zdawał się pragnąć wiedzy magicznej, potęgi i bogactwa, jednakże z czasem symbole w tym dzienniku zmieniają przekaz, opisując go jako pełnego nienawiści i chęci zemsty furiata. Według zapisków tych sekciarzy... Czerwonych Czarnoksiężników, którzy najpewniej musieli badać ten dziennik po uwięzieniu maga w grobowcu, jego chęć zemsty wywołana była wyrzuceniem go z ich sekretnej kasty za co poprzysiągł wszystkim zemstę.
-Czy napisał jakimi zaklęciami dysponuje? Na jaką skalę potrafi kontrolować nieśmierć?
-Według dziennika jego pasja nad śmiercią i oszukaniem jej, towarzyszyła mu praktycznie od zawsze, jednakże największy jej rozkwit nastąpił po wykluczeniu go z Czerwonych Czarnoksiężników którzy jak oznajmia dziennik mieli być jego sojusznikami i zdradzili go w najmniej spodziewanym momencie. Według dziennika wtedy sam stracił chęć życia, jednocześnie szukając sposobu na zmartwychwstanie i nieśmiertelność.
-Rozumiem... A czy można z tego dziennika poznać jakieś zaklęcia nekromanckie?- Grigor zdawał się przejawiać ponad przeciętną ciekawość nekromancją, jednakże żaden z magów nie dał po sobie poznać że zwrócił na to uwagę.
-Według tego dziennika istnieje księga spisana przez Shauzala, która zawiera cały zbiór wiedzy dotyczącej jego magicznych badań. Zdobywając tą księgę z pewnością dałoby się poznać jakieś nowe zaklęcia, bo jak sam zapewnia w dzienniku odkrył ich i stworzył całkiem sporo. “Ogień Nienawiści”, tak nazywa się ta księga w tłumaczeniu na wspólny, zaś nazwa w oryginalnym języku dla osób które nim nie władają jest po prostu nie do wymówienia.- Gnom podszedł bliżej biurka by samemu spojrzeć na pismo jakim lisz spisał swe wspomnienia.
-Jakie jeszcze badania prowadził?- Zapytał po chwili namysłu, urzeczony zawiłością symboli na kartkach dziennika.
-Za życia i przed wyrzuceniem go z szeregów Czerwonych Czarnoksiężników prowadził głównie badania nad przedmiotami, artefaktami i reliktami, które niejednokrotnie próbował tworzyć i odnajdywać. Jednakże po tragicznych wydarzeniach, które nie są opisane w dzienniku, jego cele zmieniły się diametralnie i zapragnął stać się panem śmierci...- Odpowiedział Grindimbald po czym wskazał palcem na jeden z symboli dodając.
-Tutaj już wyraźnie precyzuje swoje cele, mówiąc że chce władać śmiercią na tyle by móc zarówno odebrać każdemu życie jak i wyrwać go z objęć śmierci.- Aldo choć uważał się za wyjątkowo inteligentnego i mądrego maga, nie był w stanie zrozumieć choć odrobiny przekazu z symbolu wskazanego przez Grindimbalda więc przytaknął mu po cichu, dalej wpatrując się z zauroczeniem w zawijasy.
-Czy miał jakiś pomocników ?
-Wielokrotnie pojawia się imię czy też przydomek “Darmagov”, czasem jako ktoś z kim Shauzal ma się spotkać, czasem zaś jako ktoś kogo ma się poradzić. Jednakże więcej informacji na jego temat dziennik nie ujawnia. Jedyną wskazówką jest to że ów Darmagov to członek plemienia z którego Shauzal ponoć się wywodzi.- Grigor sięgnął szybko po wolny pergamin na biurku i zamoczywszy w atramencie pióro, zapisał przydomek owego współplemieńca Shauzala po czym schował zawiniątko do wewnętrznej kieszeni swojej kurtki. Badania nad dziennikiem trwały jeszcze kilka godzin i bohaterowie koniec końców uzyskali odpowiedzi na większość pytań które jak sądzili, mogą pomóc im w potencjalnych kontaktach z liszem. Magowie udzielili im jeszcze od siebie kilka drogocennych porad, po czym polecili teleportować się w górach Telflamm. Poszukiwacze nie czekali aby powtarzać im dwa razy i wypowiedzieli jednym głosem.
-Góry Smoczej Paszczy!-


Gdy tylko pierścienie Szarych Bród aktywowały się, cała trójka poczuła to charakterystyczne szarpnięcie w okolicach talii i ledwo zdążyli zamrugać oczami a całe otoczenie karczmy zniknęło, na jego miejsce pojawił się piękny górzysty krajobraz. Góry Smoczej Paszczy, oddzielające Thesk od morza, prezentowały się nad wyraz dziko a zarazem groźnie i wystarczyło spojrzeć na te ostre niczym zębiska bestii szczyty, by zrozumieć skąd wywodzi się nazwa gór. Najemnicy pojawili się dokładnie u samego podnóża gór, tuż za wzgórzami. Na wprost nich znajdował się jedyny drogowskaz wskazujący zarówno drogę powrotną opisaną jako Telflamm jak i wąską ścieżkę prowadzącą w górę, opisaną jako Kopalnie. W pobliżu nie było śladu żywego ducha, zupełnie tak jakby w te tereny nawet zwierzęta się nie zapuszczały. Jedynie w oddali za górskimi szczytami dało się dostrzec krążące po niebie ptaki.
-No to przyjdzie nam w końcu zmierzyć się z tym liszem?- rzekł ni to podekscytowany, ni to przerażony mały czarodziej głaszcząc nerwowo grzbiet swego chowańca.
-Nie koniecznie. Szczerze wielce chciałbym to uniknąć uciekając się jedynie do miłej konwersacji poprzedzonej grabieżą grobowca. - Odpowiedział my ubrany w pełną zbroję płytową muzyk. Nathay jedynie uśmiechnął się głupkowato pod nosem słysząc słowo grabież. - Wpierw jednak musimy odnaleźć naszych towarzyszy - kontynuował Grigor i jak to na przykładnego przywódcę przystało, powiewając zamaszyście swym płaszczem ruszył w stronę kopalni. Nie było sensu szukać pierwotnego wejścia gdy nowo powstałe stało przed nimi otworem.
Podróż stromym i niezwykle zwodniczym szlakiem nie trwała zbyt długo. Przynajmniej nie tyle ile można było oczekiwać po wysokości gór. Najemnicy dotarli na miejsce pod wieczór, kiedy to zmrok począł otulać okoliczne tereny. W oddali dało się dostrzec światła miejskie palące się najpewniej w Telflamm. Choć szlak biegł dalej w górę, najprawdopodobniej prowadząc aż po same szczyty gór, cała trójka zatrzymała się na przestronnej półce skalnej na której bez wątpienia gnomy rozbiły swój obóz. Pośród malutkich namiotów, z jeszcze mniejszymi wejściami, stały trzy większe i przestronniejsze w których ktoś musiał przebywać, gdyż cienie jakie rzucały sylwetki owych osób tańczyły radośnie przy akompaniamencie świec. Namioty gnomów z kolei zdawały się puste, a na wprost nich bez problemu można było dojrzeć wejście do kopalni. Dopiero gdy cała trójka dostrzegła owe wejście, dotarło do nich to że przecież gnomy są znacznie niższego wzrostu i wejście do kopalni może okazać się trudniejsze niż samo zwiedzanie grobowca. Z głębi docierały do ich uszu najróżniejsze dźwięki a pośród nich bardzo charakterystyczne stukanie kilofami. Tam również cienie tańcowały radośnie wodzone przez światła świec.
-Chees!?- zakrzyknął w stronę jednego z większych namiotów browarnik, zdejmując przy okazji zbyt ciężki hełm i ścierając pot z czoła. Niezbyt podobał mu się jego nowy strój. Ciężkie cholerstwo ograniczało mu nie dość że widoczność to jeszcze zakres ruchów jego dłoni i rąk pozostawiał wiele do życzenia.
-Jesteś tu?- W jednym z namiotów dało się zauważyć poruszenie, choć nikt nie odpowiedział natychmiast. Dopiero po chwili bystre oko mogło dostrzec jak szczelina w namiocie rozwiera się a z wnętrza wynurza się kusza celująca na ślepo od szlaku aż po trójkę najemników. Po chwili kusza zniknęła a z wnętrza wyłoniła się głowa Ciernia.
-Na bogów! Czyście do reszty powariowali? Żeby wieczorem skradać się w tak niebezpiecznych stronach? Życie wam nie miłe? Czy o jedną głowę za dużo macie? Prędzej! Do namiotu- Zakrzyknął podenerwowany samemu znikając w środku.
-Ojć- mruknął nerwowo niziutki mag. Cała trójka w ciszy i niepokoju wkroczyła do namiotu jak im Morn nakazał. Jakby nie było ciepłe powitanie zasiało nutkę strachu w ich sercach.
Wewnątrz namiotu zamiast łóżek czy choćby materaców znajdowało się kilka skrzyń i pojedynczy stolik przy którym siedziały trzy osoby. Oprócz drowa i Ciernia, przy stole siedział postawny mężczyzna z łysą głową, ostrą brodą i czerwonym tatuażem przebiegającym przez pół twarzy.


-Karkarov Asuderov-
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 16-01-2013 o 19:05.
Lucifer oO jest offline  
Stary 14-09-2012, 19:17   #25
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Łowcy Shauzala

Jegomość obrzucił dość posępnym spojrzeniem nowo przybyłych jednakże nie odezwał się ani słowem. Wzrok jego świdrował każdego z osobna nawet gdy popijał wino z kielicha.
-Nawet nie macie pojęcia jak gorąco jest w tym miejscu odkąd plotka o grobowcu rozniosła się po pobliskich krainach.- Powiedział Cierń spoglądając z powagą po swych kompanach.
-Taaak.. Gorąco na tyle że Szare Brody postanowiły przysłać nam wsparcie w postaci tego rosłego osiłka.- Skwitował drow rzucając pogardliwe spojrzenie w stronę łysego jegomościa.
-Karkarov Asuderov z Rashemen, jak sam kazał siebie nazywać.- Przedstawił mężczyznę Cierń, na co łysol mruknął jedynie popijając kolejny solidny łyk ze swego pucharka.
-Jam jest Grigor Orlov z Telflamm,- Skłonił się lekko
-To jest Aldo Tullius Madevoker, a to Nathay. Ciernia i Cheesa zapewne już znasz. Skoro jest taki natłok chętnych do zwiedzenia owych kopalń to sądzę, że powinniśmy jak najszybciej wziąć się do roboty. Czy jest coś o czym powinniśmy wiedzieć nim spróbujemy się wczołgać w te tunele?-
-Osobiście wcale nie jestem chętny do czołgania się po gnomich norach...- Odpowiedział głębokim basem Karkarov, spoglądając dość wymownie w kierunku Aldo.
-Ponieważ byłem wolny od wszelakich zadań, Szare Brody zaproponowały mi abym zainteresował się bezpieczeństwem nowych członków którzy odważnie postanowili wziąć na swe barki jedno z najtrudniejszych zadań, a że chwalę sobie i cenię odwagę zgodziłem się przybyć tu i mieć na was oko.-
-I chwała Ci za to, w przeciwnym razie nasze ciała już dawno spoczywałyby u podnóża gór- Wtrącił się błyskawicznie Cierń.
-Gdy tylko przybyliśmy na miejsce, okazało się że Czerwoni Czarnoksiężnicy nie tylko już tutaj węszą, lecz rozbijają swój obóz przejmując kontrolę nad miejscowymi górnikami. Zostaliśmy wraz z Cheesem zchwytani i uwięzieni w tym tutaj namiocie i gdy byliśmy juz pewni swojej śmierci usłyszeliśmy odgłosy walki dochodzące ze szlaku. Jak się okazało Karkarov wyciął wszystkich w pień i pomógł nam się uwolnić. Pewnie po drodze dostrzegliście truchła tych przeklętych Thayskich ścierw...- Przy ostatnich słowach Ciernia, Karkarov uśmiechnął się sam do siebie popijając kolejny raz z pucharka, na co drow odpowiedział wyjątkowo pogardliwym spojrzeniem.
-Nie mieliśmy tej wątpliwej przyjemności. Czyli panie Karkarov i ja jestem twym dłużnikiem.
-Karkarov wystarczy- Odpowiedział błyskawicznie.
-Niech i tak będzie. Nie wiem jak szybko Czerwoni dowiedzą się o stracie swego oddziału i jak szybo zareagują. Jednak jeśliście niezbyt chętni na eksploracje owych tuneli, to czy macie jakieś propozycje jak inaczej dostać się do grobowca? Nie ukrywam, że już nie mało wysiłku włożyliśmy w przygotowanie się do tego zadania i żal było by zaniechać zwłaszcza teraz gdy stoimy u stóp gnomiej kopalni.
-Magowie już wiedzą co stało się z ich oddziałem. Zadbałem o to by jeden zdołał się teleportować, tak by mógł powiadomić swoich przełożonych co miało tu miejsce, a przede wszystkim kto był przyczyną całego tego zajścia- Odpowiedział dumnie Karkarov, na co drow parsknął pogardliwie i odwrócił wzrok, najwyraźniej potępiając takie decyzje.
-Innej drogi nie uda nam się znaleźć, Szare Brody mówiły że na główne wejście zostały rzucone czary maskujące i szukanie tego wejścia w górach to jak szukanie igły w stogu siana, te kopalnie to jedyna droga.- Dodał po chwili Cierń samemu sięgając po kielich z winem.
-Może chcecie się czegoś napić? Czerwoni zostawili tutaj całkiem sporo zapasów, najwyraźniej byli przygotowani na dłuższe badania.
-Się wie!- zakrzyknął entuzjastycznie młody łotrzyk sięgając po butelkę darmowego wina. Aldo wzruszył niewinnie ramionami i dystyngowanie wziął jeden z wolnych kielichów i nalał sobie kapkę czerwonego napoju. Zaś Grigor jedynie pokręcił głową.
-Nie, dziękuję. A co do tuneli, też niezbyt miło widzi mi się przeciskanie w tak niskich korytarzach, jednak mus to mus. Szczerze nie pomyślałem wcześniej, że gnomie korytarze będą... gnomiego wzrostu. Czy zejdziesz z nami, czy poczekasz tu na nas uniemożliwiając komukolwiek innemu eksplorację?
-Z tego co mi wiadomo nikt inny nie jest zainteresowany eksploracją grobowca, poza Czerwonymi Czarnoksiężnikami i Szarymi Brodami. Tych pierwszych, biorąc pod uwagę ostatnie niepokoje w Thay, z pewnością mamy z głowy. A skoro wiedzą już kto zdecydował się tutaj pojawić, jestem pewny że nie zechcą wysłać kolejnego oddziału nowicjuszy na pewną rzeź. Ku ich nieszczęściu, jedynie nowicjuszy mają w tym momencie pod ręką, bo większość znaczących person szykuje się na wojnę z Salamandrami na tej ich morskiej twierdzy. Jestem więc pewien że magów póki co mamy z głowy, a na wasze życie we wnątrz może czyhać znacznie wiecej niebezpieczeństw w związku z czym tak jak obiecałem Szarym Brodom, będę was ochraniał również w grobowcu.
-Świetnie, kiedy mamy zamiar zejść? Dziś czy dopiero rankiem?- Zapytał się Nathay znad swej butelki.
-Jeśli jesteście wypoczęci po podróży to nie widzę przeszkód byśmy ruszyli tam już teraz.- Odpowiedział Cierń spoglądając po zebranych w oczekiwaniu na jakieś protesty. A gdy ich nie napotkał spojrzał wyczekująco na Grigora.
-No to nie marnujmy czasu i ruszajmy. A propos, czy górnicy będą mili coś przeciwko naszej wizycie?- Orlov spojrzał wpierw na Morna, a potem na wojownika z czerwonym tatuażem.
-Hah, trzeba było pojawić się tutaj wcześniej i widzieć jak dziękowali naszemu wybawicielowi za uratowanie ich spod władzy Czerwonych. Po ich reakcji mogę śmiało sądzić że nie tylko nie będą mieli nic przeciwko, ale też pomogą nam w miarę swoich możliwości gdy tylko ich o to poprosimy.- Odpowiedział z rozbawieniem Cierń, na co drow po raz kolejny parsknął pogardliwie.
-A więc postanowione, ruszamy - rzekł rozradownay przedstawiciel górniczego ludu. Rzekłszy to wyszedł przed namiot, a za nim reszta.
Jak się okazało tunele kopalni wcale nie były tak niskie jak samo wejście, gdy tylko drużyna przecisnęła się do środka byli nie tylko w stanie ustać na nogach, ale także i wyprostować się do w miarę wygodnej pozycji. W samej kopalni znajdowała się masa odgałęzień w których kilofami pracowały dziesiątki gnomów, każdy z nich gdy tylko zobaczył olbrzymiego Karkarova, przestawał uderzać kilofem i poczynał się kłaniać z szacunkiem i zunaniem, na co wielkolud starał się nie zwracać najmniejszej uwagi. Po chwili drużyna przedostała się przez szereg wąskich korytarzy, aż stanęli na wprost czegoś co przypominało płaskorzeźbę w kształcie drzwi. Skała wokoło ociosana była dość topornie i wyglądała na niezabezpieczoną, tak jakby gnomy nie zadały sobie nawet trudu by umocnić wszystko belkami. Najwyraźniej nikt nie interesował się tym przejściem po odkryciu go.
Grigor podszedł powoli do wejścia i stanął jakieś trzy metry na wprost niego. Zastanowił się chwilkę po czym skinął na Nathaya.
-Mógłbyś zerknąć czy nie ma jakiś pułapek czy innych zabezpieczeń? -rzekł, a po chwili łotrzyk zaczął ostrożnie zbliżać się do wrót sprawdzając po drodze czy jakieś niebezpieczeństwo nie zagraża jego zdrowiu.
Jak się okazało przejście było całkowicie bezpieczne, przynajmniej jeśli chodzi o pułapki, jedyne co wydało się niepokojące dla złodzieja to to że sufit zdawał się być na tyle niestabiliny że mógł runąć w każdej chwili nie zależnie od tego czy ktoś tam stanie czy też nie. Ot jak większość porzuconych i niezabezpieczonych korytarzy w tych kopalniach. Drzwi z kolei nie posiadały żadnego standardowego zamka ani też mechanizmu który pozwoliłby na ich otwarcie, całe pokryte były dziwnymi wzorami których łotrzyk nigdy wcześniej nie spotkał.
-Nie wiem jak to otworzyć. Ten szajs nie ma ani zamka ani klamki. Tylko jakieś symbole. Czyli jakby nie patrzeć to wasza robota magowie - rzekł zwracajac sie do drowa i gnoma. Gnom ostrożnie i nieufnie patrząc na sufit podszedł do łotrzyka i spojrzał na owe runa.
Zanim jeszcze gnom zdążył postawić krok do przodu, kilka kamyków obsypało się z sufitu tuż przed jego nogami.
-To jakaś forma pieczęci która może być rozerwana jedynie z zewnątrz. Te symbole są dość proste, ale obawiam się że bez odpowiedniego zwoju nie uda mi się ich złamać. Nie sądzę też że rozproszenie magii by zadziałało, bo wydaje się to zbyt banalne, chociaż możnaby spróbować.- Powiedział drow spoglądając od niechcenia z za pleców gnoma.
-A moze by tak kilofem to kilka razy uderzyć?- Spytał się łotrzyk, na co drow odwrócił się z dość zmieszaną miną i spoglądając tak na niego przez dobrych kilka chwil, wzruszył ramionami jakby nie widział żadnych przeszkód ku takiemu rozwiązaniu.
-To co? Walimy panowie!- Zakrzyknął Cierń z łobuzerskim uśmiechem na twarzy spoglądając po drużynie, jednakże zanim ktokolwiek zdołał się ruszyć, Karkarov odwrócił się w stronę z której przyszli po czym gwizdnął ile sił w płucach. W chwilę potem przed ich oczami wyrósł mały tłum gnomów które kłaniały się im jak to miały w zwyczaju. Karkarov polecił im przekopanie się na drugą stronę, a gdy zaczęły protestować rzucił im jedno ze swoich morderczych spojrzeń i już po krótkiej chwili praca zaczęła wrzeć. Jak się okazało gnomy dysponowały niesamowitymi zdolnościami górniczymi, bo już po niespełna godzinie z za kamiennych drzwi dało się czuć lekki powiew. Drow podszedł do dziury i zajrzał do środka, po czym obrócił się do towarzyszy z wyjątkowo zawiedzioną miną.
-Nie jest dobrze.- Skomentował.
-Jeśli jest przeciąg, to znaczy że nie jest to jedyna pieczęć która została właśnie zerwana. Dodatkowo wyczuwam z wewnątrz niepokojącą aurę która pozwala mi sądzić że magia nie działa w tej krypcie.
-Kopcie szybciej panowie. Jeśli ktoś inny już otworzył tą komnatę to musimy się pospieszyć by uprzedzić ich od uwolnienia lisza. A gwarantuję wam, że tego byście nie chcieli.- Powiedział Grigor, na co jeden z gnomów wyszedł na przód zwracając się bezpośrednio do niego.
-Przykro mi Panie ale dzisiaj zbyt dużo nie przekopiemy, wszyscy są już zmęczeni a lepiej na noc nie zostawiać tutaj większej wyrwy, tak na wszelki wypadek. Lepiej udać się na spoczynek, a z samego rana rozpoczniemy prace.- Karkarov rozejrzał się po jaskini, potem zaś wzrok przeniósł na wyrwę w drzwiach.
-Idźcie do namiotu, będę trzymał wartę, tak na wszelki wypadek...- Powiedział po czym zdjął z pleców swój wielgachny topór i zasiadł przy drzwiach rozglądając się za czymś do picia.
-Tylko wina przynieście zanim zaśniecie. Ze t... aaa z dziesięć butelek.- Po czym zrobił taką minę jakby jednocześnie oczekiwał poparcia i braku sprzeciwu.
-Dobrze wiec, przyniosę ci napitek.- Odrzekł na odchodnym piwosz wracając wraz z resztą drużyny do obozu.


Jak się okazało sny w Górach Smoczej Paszczy nie należały do najprzyjemniejszych i tak naprawdę mało kto był w stanie przespać w swym namiocie dłużej niż kilka godzin, a gdy nad ranem rozbrzmiały dźwięki kilofów wydobywające się z kopalni, nikt już nie łudził się że uda mu się zmrużyć oko choćby na kilka minut. Karkarov choć wymęczony po całonocnym trzymaniu warty, pojawił się przed wejściem do kopalni najwcześniej ze wszystkich i gdy tylko reszta drużyny poczęła wychodzić z namiotów, spostrzegli jak masywny Rashemeński wielkolud wymachuje swoim toporem podczas porannego treningu.
-Chciało by się rzec dzień dobry, ale to się okaże -człowiek w pełnej płycie przywitał się dość nietypowo z wolontariuszem -Panowie, ruchy z tych namiotów. Jest zbyt piękna pogoda by miast w kopalnianych tunelach w namiocie siedzieć. Rzekł i pociągnął łyk z manierki schowanej w płaszczu. Gorące ciepło herbaty mile rozlało się mu po ciele.
Karkarov skinął głową Grigorowi po czym zarzucił masywny topór za plecy i wpiął go w uchwyt przyczepiony do karmazynowej zbroi pełnopłytowej w którą był odziany. Reszta drużyny wywlekła się leniwie z namiotów, poza drowem po którym nie było śladu nawet w namiocie.
-Morn, nie widziałeś gdzieś Cheesa? Nie widać po nim śladu- zaniepokoił się Orlov.
-Właśnie, tego zrzędliwego drowa brakuje- dodał gnom. - Dziwne, że nie podciął nam gardeł we śnie.
-We wnątrz siedzi, nad przejściem główkuje- Odpowiedział prawie natychmiast Karkarov, po czym sam ruszył w kierunku wejścia do kopalni uznając najwyraźniej że nie ma na co czekać. Jak się okazało gnomy, podczas gdy większość drużyny “smacznie” spała, wykuły w zapieczętowanych drzwiach na tyle duży otwór by nawet wielki Karkarov zdołał przez niego przejść. Drow siedział przed wejściem w dłoniach trzymając jakiś dziennik w którym skrupulatnie zapisywał notatki, gdy reszta drużyny pojawiła się w jaskini, schował dziennik do kieszeni w płaszczu po czym wstał z kamienia mówiąc.
-Mam dobre i złe wieści. Co chcecie usłyszeć najpierw?-
-Złe. Bez owijania w bawełnę - odezwał się browarnik.
-Magia nie działa w tej dziurze.- Drow skwitował krótko.
-Nie można rzucać tam zaklęć, czy też wytłumi zaklęcia już działajace i co z magicnzymi przedmiotami? Sprawdzałeś już? NIech twoj chowaniec będąc niewidzialnym tam wleci na chwilę. A swoją drogą jeśli mamy do czynienia z liszem, czarnoksiężmikiem i nekromantą, a mając po swojej stronie wojowników wprawionych w boju jak Karkarov to jest to raczej dobra nowina. - odrzekł Grigor.
-Wszystkie czary których próbowałem użyć zostały zmarnowane. Nic nie zadziałało, a i również magiczne przedmioty są tłumione i najgorsze jest to że nie jestem w stanie ustalić źródła tej bariery, mimo że jest bardzo wyraźna i dobiega z wnętrza grobowca. Mój chowaniec załatwia dla mnie pewną sprawę w Telflamm, więc nie da rady odwalić za nas żadnej brudnej roboty. A na...- Powiedział drow i obrzucił pogardliwym spojrzeniem Karkarova.
-Wojowników nie ma co liczyć w tej sprawie, bo o ile nam może ta bariera przeszkadzać, wnioskując z tego jak głęboko usytułowione jest jej źródło mogę przypuszczać że może tutaj chodzić osamą kryptę czy też trumnę w której zamknięty został Lisz i jeśli zostanie ona otwarta lub zniszczona wówczas ten cudowny czar pryśnie... Choć tutaj mogę się mylić.-
-Nah. Nie macie racje kolego. Mym zdaniem owa bariera nie jest uzależniona ani od przedmiotu ani od osoby, lecz pochodzi z samego grobowca. Dopóki będziemy wewnątrz tej krypty dopóty zarówno my jak i nasi wrogowie musimy polegać jedynie na sile własnych mięśni.- nie zgodził się Aldo.
Drow obrzucił gnoma jednym ze swoich wyjątkowo jadowitych spojrzeń, jednakże nie odezwał się ani słowem, w końcu uniósł otwartą dłoń w zapraszającym geście sugerując by mały mag ruszył przodem skoro taki z niego znawca. Wewnątrz panował wyjątkowo nieprzyjemny chłód, jeden z tych które przenikają na wskroś wywołując przy tym gęsią skórkę a w skrajnych przypadkach nawet szczękanie zębami. Krypta, jak się okazało, zbudowana była ze specjalnie przygotowanych do tego kamieni, z pewnością nie pochodzących z Gór Smoczej Paszczy. Wielkie masywne głazy, były powycinane i poukładane w taki sposób że nie można było pomiędzy nie wetknąć choćby włosa. Jedyne światło jakie panowało w grobowcu, padało z korytarzyków w podłodze i w suficie wypełnionych czymś co przypominało zielony płyn. Po krótkiej chwili cała drużyna znalazła się wewnątrz, na środku malutkiej komnaty z której prowadziły trzy korytarze. Wschodni, zachodni oraz północny.
-A ta dobra wiadomość?- Zagadnął Cierń rozglądając się po komnacie.
-Na jednej ze ścian wisiał pergamin z nakreślonym planem grobowca, dzięki czemu nie będziemy musieli błądzić o ile po drodze nie zginiemy.- Powiedział drow wyciągając zawiniątko z za pazuchy i wręczając je Cierniowi. Morn rozwinął pergamin i rozłożył przed sobą tak by każdy mógł na niego spojrzeć z za jego ramienia. Plan był ogromny i przypominał bardziej labirynt niż grobowiec, a zaznaczone na nim były trzy punkty i do każdego z tych punktów prowadził jeden z trzech korytarzy, przed którymi stali.
-Dobra, niech Tymora się do nas uśmiechnie -usmiechnął się pod nosem Nathay i ruszył w stronę pierwszego korytarza.
-Chyba Beshaba... -dopowiedział pełnopłytowy. Zawiesił swą tarczę na plecach i poszedł zanim.
-Ktoś jeszcze prosi jakiegoś boga o pomoc ? Przyda się. - rzucił Gnom i następnie ruszył za Grigorem. Przynajmniej miał chodzącą tarczę przed sobą.
Karkarov spojrzał jedynie z nieukrywaną pogardą po całej trójce wspominającej bogów po czym parsknął i powiedział.
-Jedyna pomoc jaka nam się przyda to ta jakiej udzieli nam Tempus!- Po czym ruszył za Nathayem w głąb korytarza wyciągając jednocześnie topór na wszelki wypadek.
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 15-01-2013 o 22:47.
Lucifer oO jest offline  
Stary 14-09-2012, 19:25   #26
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Łowcy Shauzala

Drow jedynie rzucił wymowne spojrzenie Cierniowi w odpowiedzi, jedno z serii “A nie mówiłem?”, po czym sam ruszył za drużyną. Korytarz prowadził lekko w dół i im dalej drużyna się zagłębiała tym bardziej mroźne powietrze do nich docierało. Tunel wił się raz w jedną raz w drugą, lecz dzięki oznaczeniom na mapie i oznaczeniom na planie który trzymał drow, bez problemu udawało im się wymijać wszelkie przeszkody w postaci ślepych uliczek czy głębokich rowów z wystającymi na dnie kolcami. W końcu po dobrych kilku godzinach dotarło do nich to że cały ten grobowiec był znacznie większy niż mogli sądzić oceniając po wielkości planu, ale trudno było się dziwić błędnemu wrażeniu, gdyż na planie nikt nie uwzględnił skali. Cierń zdjął plecak i rzucił go na ziemię spoglądając wpierw w jedną potem w drugą stronę. Oba krańce tunelu były zasnute cieniem, oraz dziwną mgłą, dość nietypową dla tuneli w tych górach.
-Nie wiem jak wy, ale ja zjadłbym coś zanim ruszymy dalej. Te korytarze zdają się nie mieć końca, a sądząc po mapie jesteśmy... o! Gdzieś tutaj.- Powiedział wskazując palcem obszar w dolnym lewym rogu pergaminu trzymanego przez drowa. Chees nawet nie spojrzał na mapę, wypatrując czegoś w ciemnościach na wprost. Karkarov z kolei z zadowoleniem zarzucił topór na plecy i odwrócił się w stronę Morna.
-Ja tam jestem jak najbardziej za! Od dłuższego czasu burczy mi w brzuchu, ale nie chciałem narzekać bo ja praktycznie zawsze jestem głodny! HA! Hahahahaha!- Zakrzyknął na tyle głośno że jego słowa odbiły się echem i powędrowały w głąb. Drow jak zwykle parsknął cicho z pogardą. Najwyraźniej nie przepadał za wielkoludem, jednakże nie oderwał wzroku od ciemności którym przyglądał się z uwagą.
-Również nie mam nic przeciwko.- rzucił gnom -Czy wiadomo już ile przeszliśmy ? Droga zdaje się nie mieć końca.
~ Ten Kharkow zachowuje się jak ludzka wersja Brutusa ~ pomyślał Aldo. Pogłaskał w tym momencie niedźwiedzia. Ten nie zwrócił na to uwagi bacznie coś węsząc.
-Co tam widzisz przyjacielu? -Grigor zignorował resztę drużyny i podszedł do drowiego maga.
Drow nie zareagował od razu. Stał spokojnie przyglądając się ciemnościom w milczeniu, dopiero po kilku chwilach spojrzał w stronę swego kompana.
-Nie jestem go końca pewien...- Odpowiedział znów spoglądając przed siebie.
-Albo rodzaj jakiejś bariery magicznej albo... co gorsze, pułapki... Dziwna aura migocze w ciemnościach i muszę przyznać szczerze że nie wygląda jak typowe zaklęcie ochronne.
Aldo spokojnie poszedł do drowa z Brutusem szłysząc jego słowa. Mimo że osobiście wołał z nim nie rozmawiać, nie wątpił w jego zdolności.
-Hmmm.... można się było tego spodziewać. Ciekawe czy to sprawka samych magów czy Lisza.
-Nie dowiemy się, póki nie sprawdzimy. Swoją drogą Cierniu czy tam tędy droga nasze wiedzie? Jest jakaś wzmianka o tym na mapie?
-Problem w tym że na mapie nie ma żadnych oznaczeń, poza tymi symbolami po których wiemy że dobrze idziemy i tych znaków w trzech komorach. Tak naprawdę to korzystając z tego planu nie wiemy czy w ogóle dobrze idziemy...- Odpowiedział Morn zajadając swoje racje podróżne.
-Jeśli coś jest chronione, to znaczy że dobrze idziemy.- Skwitował krótko drow po czym sam zasiadł pod ścianą i począł posiłkować się tym co miał pod ręką.
-Tylko warto by się na to jakoś przygotować.-odpowiedział gnom.
-Wpierw dobrze się najedzmy. Walczyć, ginąc czy zabijając, o wiele przyjemniej z pełnym niż pustym żołądkiem -podsumował pełnopłytowy dołączając się do posiłku.
-HA! Oto prawdziwy duch Tempusa!- Ryknął Karkarov w kierunku muzykanta, po czym wrócił do zajadania z uwielbieniem tych kilku racji podróżnych, które dla niego samego stanowiły jeden posiłek.
Aldo dołączył do towarzyszy. Wziąwszy z plecaka racje podróżne, raczył się nimi. Nie zapomniał o swoim towarzyszu, któremu oddał dużą część swojej racji. Były one przygotowane dla ludzi, nie dla gnomów. Posiłek, mimo iż nie był jakoś przesadnie wytworny, ani też świeży, smakował wyjątkowo dobrze. Być może to za sprawą długiej wędrówki, która wszystkich wymęczyła, a być może za sprawą nieprzyjemnego otoczenia w jakim się znajdowali, ale prawie każdy po zjedzeniu tego co miał pod ręką rozglądał się za dokładką. W szczególności Brutus i Karkarov, którzy jako ostatni skończyli jedzenie dzieląc się ostatnią porcją.
-No. Myślę że można ruszać.- Powiedział drow podnosząc się na nogi i ruszając ostrożnie przed siebie. Zdawał się nie zwracać w ogóle uwagi na to czy ktoś podąży za nim.
Aldo wolałby odpocząć trochę po posiłku, jednakże mieli zadanie do wykonania. Wstał jako jeden z ostatnich. Przed dalszą drogą sprawdził swoją kuszę. Była to jego jedyna broń przeciwko Shauzalowi z powodu wytłumienia magii w tym grobowcu. Wolał się trzymać pośrodku grupy, a najlepiej mając przed sobą pełnopłytowego.
Jak się okazało już po kilku krokach, przed ich oczami faktycznie pojawiła się dziwna otoczka, przywodząca na myśl połączenie chmury gazowej z cieczą. Drużyna zatrzymała się przed nią, lecz zanim ktokolwiek zdążył się odezwać drow wystawił dłoń przed siebie i począł zbliżać ją do owej bariery. Gdy nie napotkał żadnego oporu ani nietypowej reakcji, pchnął dłoń do przodu jakby starał się przesunąć to co znajdowało się przed nim. Bariera zafalowała niczym gęsty płyn, jednakże nie stawiała oporu i dłoń drowa po chwili znalazła się po drugiej stronie. Chees nie czekając ruszył odważnie do przodu i po chwili znalazł się po drugiej stronie. Odwrócił się do kompanów i przemówił, jednakże spoza bariery wydobył się jedynie bełkot, tak jakby drow znajdował się pod wodą.
Ufając swemu towarzyszowi oraz modląc się w duchu by owa chmura nie okazała się niczym szkodliwym, szczególnie jakimś wąpierzem w postaci gazowej Grigor wstrzymał oddech i ruszył przed siebie. Starał się nie zatrzymywać wewnątrz owej substancji by jak najszybciej ją opuścić.
Gnom zanim ruszył w głąb bariery najpierw się jej dokładnie przyjrzał. Słysząc bełkot drowa, założył że jest to jakiś płyn, jednak nie miał jego konsystencji. Widząc, że raczej nikt się tam nie dusi z powodu braku powietrza, ruszył pewnie do przodu. Podczas przechodzenia przez barierę, zdał sobie sprawę, że to nie była ciecz, ani nic w tym rodzaju. Był to jedynie koniec mocniejszego czaru ochronnego, który objawiał się pod tą postacią. Pierwszy raz w życiu spotkał takie coś, jednakże samo przejście, a także cechy charakterystyczne spowodowały, że zrozumiał co to jest. W czasie swoich długich studiów przeczytał kilka ksiąg o czarach ochronnych, na tyle by to rozpoznać. Brutus jednak miał większe problemy. Zwierzę nie rozumiało natury tej bariery, jednakże po dłuższej chwili więź łącząca go z Aldem zwyciężyła i ruszył za swoim panem. A właściwie nie było mu dane zdecydować, gdyż idący za nim Karkarov popchnął go nogą tak że niedźwiedź wylądował po drugiej stronie nim zdążył się zorientować co tak naprawdę się stało.
-Niektórych trza czasem zachęcić do działania... Hahaha!- Powiedział olbrzym przechodząc przez barierę za towarzyszem gnoma, który teraz powarkiwał na niego groźnie łypiąc spode łba. Korytarz po drugiej stronie spowijała dziwna mgiełka do złudzenia przypominająca konsystencją barierę którą właśnie przeszli, jednakże w przeciwieństwie do samej bariery, owej mgiełki nie dało się wyczuć poprzez dotyk i choć zdawać by się mogło że przy każdym oddechu wpadała do płuc, nie miała żadnego zapachu i praktycznie niczym nie różniła się od powietrza. Mieniąc się jedynie kolorami tęczy, co zarówno gnom jak i drow od razu uznali za magiczną powłokę. Korytarz za powłoką kończył się po jakimś metrze i wpadał do dużej kwadratowej sali w której panował półmrok. Mimo że kilka osób w drużynie widziało bez problemu, Karkarov bez słowa sięgnął do swego plecaka i wydobył z niego pochodnię, po czym zaczął ją rozpalać przy pomocy iskrzących patyczków. W chwilę potem w całej sali zrobiło się jaśniej. Zarówno ściany, podłoga jak i sufit komnaty były pokryte pismem, wyglądającym jak runiczne w którym większość mogła rozpoznać pismo magiczne wykorzystywane do tworzenia trwałych inkantacji na budynkach czy właśnie w grobowcach. Z czterech rogów pomieszczenia wystawały tajemnicze czarne obiekty w kształcie kuli z których prowadziły wiązki promieni podtrzymujące na samym środku czarną smolistą kostkę nie większą od przeciętnej skrzyneczki. Kostka ta z zewnątrz przypwodziła na myśl kwadratowe zwierciadło, gdyż zapiski ze wszystkich ściań odbijały się na jej gładkiej ciemnej powierzchni. Drow powoli podszedł na środek sali, uważając jednocześnie by nie dotkąć któregoś z promieni, po czym zaczął oglądać tajemnicze cudo lewitujące w powietrzu.
-Sądzę, że to może być odpowiedzialne za brak magi w tym kompleksie. Lepiej tego nie ruszać póki lisz stanowi dla nas zagrożenie -zauważył muzyk.
-Czyli moja teroria była prawidłowa. Te napisy, to część jednak nie tylko czary ochronne i inkantacje. Widzę w tym jakiś schemat, który jest większym kodem.- rzucił gnom, przypatrując się najbliższym napisom. -Lepiej nie naruszyć promieni, a tym bardziej samej kostki. Chyba, że będziemy chcieli stracić naszą przewagę nad Liszem, który będzie korzystał głównie z magii. Nie wiemy jednak czy ta bariera podoła najsilniejszym zaklęciom. Może wyjść również tak, że on będzie w stanie rzucać czary, a my nie. Wtedy jesteśmy na straconej pozycji.
-Zaryzykował bym i nie niszczył tego zabezpieczenia.
-Chess, co o tym sądzisz ? -zapytał gnom z niechęcią drowa.
-Co ja sądzę? Sądzę że jest to wyjątkowo prymitywne w zamyśle, a zarazem genialne w zastosowaniu... To pomieszczenie to nic więcej jak aktywny magicznie tesserakt.- Odpowiedział drow ostrożnie wymijając wiązki i obchodząc kostkę dookoła, aby przyjżeć się jej z każdej strony.
-Tesse... co?- Zapytał Karkarov przyglądając się drowowi z wyraźnym niepokojem.
-Hipersześcian.- Skwitował krótko drow, tym razem przenosząc wzrok na ściany pomieszczenia z których zaczął czytać wzory.
-Czy tylko ja mam problem ze zrozumieniem o czym on plecie?- Zapytał olbrzym rozglądając się po drużynie z głupawym wyrazem twarzy.
-Uhm, nie. Ja to w ogóle nic nie jarzę -przyznał się Nathay.
-Jakby to wam wytłumaczyć... Widzicie tą kostkę. Ma ona długość, szerokość i wysokość. Czyli jest trójwymiarowa. Tak samo to pomieszczenie. Rozumiecie ?-spojrzał na towarzyszy.
-Jednakże widzicie te wiązki światła. Łączą one te dwie rzeczy, kostkę i pomieszczenię w jeden obiekt, który jest już czterowymiarowy, gdyż dochodzi nam jeszcze jak, by to powiedzieć....głębia.
-Myślę że produkujesz się niepotrzebnie mały towarzyszu. Ci ludzie nie prowadzili nauk takich jak my i nie znają większości pojęć którymi trzeba opreować próbując opisać im czym tak naprawdę jest to niesamowite pomieszczenie.- Skomentował drow nie odrywając wzroku od zapisków.
-Dobrze, nieważne co to jest. Jednak do czego to służy i jak może nam się to przydać -piwosz spoglądał to na drowa to na gnoma.
-Dobre pytanie. Gnomie? Masz jakąś teorię?- Zapytał drow po raz pierwszy spoglądając w kierunku swego kompana, a na jego twarzy gościł delikatny uśmieszek.
-Hmmm.... Tutaj pojawia się problem. Skoro jesteśmy w pomieszczeniu, które jest najsilniej chronionione i do tego mamy tesserakt... nie wiem jak się do tego zabrać.
-Piękno mojej teorii polega na tym że nie trzeba się do niczego zabierać towarzyszu. Jeśli jest to faktycznie to co myślę. To znajdujemy się w pomieszczeniu które jest najsilniejszym więzieniem magicznym z jakim miałem do tej pory do czynienia w całym moim życiu. Bo choć jesteś wolny nie możesz się wydostać pozostając uwięzionym gdzie indziej. Wygląda na to że lisz wcale nie spoczywa w trumnie, lecz przechadza się tymi korytarzami w obłąkaniu próbując znaleźć drogę ucieczki, jednocześnie nie mogąc wejść tutaj aby zlikwidować tą barierę i móc połączyć się ze swoim rozdzielonym bytem. Dodając do tego absolutne pozbawienie magii...- Spojrzał w stronę Karkarova.
-Możesz schować topór, ta twierdza jest tak zabezpieczona że żadne niebezpieczeństwo nam nie zagraża. Oczywiście nie licząc jakiś pomniejszych pułapek zastawionych na tych którzy przez przypadek by się tutaj włamali.- Karkarov obrzucił drowa nieufnym spojrzeniem i zacisnął dłonie mocniej na rękojeści swojej broni, rozglądając się przy tym w około.
-Cierniu zaznacz to miejsce na mapie, lepiej wiedzieć gdzie jest jeśli mielibyśmy się tu wrócić- Grigor rzekł spokojnie do jednego z łotrzyków samemu nieufnie patrząc na owo urządzenie.
-Teraz wszystko na tym planie nabiera większego sensu, bo to miejsce jest oznaczone właśnie dokładnie takim wzorem. Sam zobacz...- Morn podsunął browarnikowi plan wskazując na komnatę na której nakreślony był malutki wzór przypominający komnatę w której się znajdowali.
-To co teraz?- Zapytał Karkarov wciąż rozglądając się niepewnie po pomieszczeniu, jakby obawiał się co najmniej jakiś dziwacznych magicznych anomalii które to cholerstwo na środku mogło spowodować.
-Pozostały jeszcze dwie oznaczone komnaty i kilka pustych. To znaczy bez żadnych symboli.- Morn spojrzał na mapę aby upewnić się czy wszystko dobrze zapamiętał.
-Jest piramida oraz... Pomieszczenie które przypomina gwiazdę pięcioramienną.
-Pentagram.- Dodał drow nawet nie podchodząc do nich by zerknąć na mapę.
-Kolejne zagadkowe miejsca. Ciekawe, gdzie spotkamy naszego obłąkanego lisza.-rzucił gnom, który był zdumiony wiedzą drowa. Nie spodziewał się tego po nim.
-Mogę założyć że pentagram będzie źródłem ochrony antymagicznej zaś piramida samym grobowcem. - Dodał Grigor.
-Zagadkowe? Raczej przebiegłe. Wystarczy odrobina ponad przeciętnej wiedzy, która na codzień nie jest zbyt często wykorzystywana przy czarowaniu, dlatego nieliczni mogą mieć o niej pojęcie. Znając Czerwonych Czarnoksiężników, wcale nie dziwi mnie zastosowanie tutaj tak banalnie prostych sztuczek, które w momencie nieuwagi lub braku ostrożności mogą okazać się nad wyraz zwodnicze i śmiertelnie niebezpieczne.- Skwitował drow z nutą pogardy w głosie spoglądając na gnoma, po czym parsknął cicho pod nosem i przeniósł wzrok na Grigora.
-Pentagram w tym wypadku symbolizuje zupełnie co innego, według mnie jest to pomieszczenie które łączy się w jakiś sposób z astralem i to pewnie tam został uwięziony jeden z bytów lisza. Równie dobrze może to być jego ciało i wcale nie musi się tutaj szwendać. Jeśli zaś chodzi o piramidę, to faktycznie jest to grobowiec, choć w tym wypadku nie samego lisza lecz jego wiedzy bo jak już zdołaliśmy ustalić lisz wbrew temu co mówiły plotki na jego temat nie posiada zwyczajnych kajdan. Jego kajdany to nic innego jak to pomieszczenie w którym obecnie się znajdujemy.- Ton drowa był wyjątkowo wyniosły i zdawał się być wręcz znudzony samym snuciem swoich teorii, które przecież w jego mniemaniu powinny być dla każdego oczywiste.
-Więc powinniśmy najpierw ruszyć w kierunku tej piramidy. Może znajdziemy tam coś przydatnego do walki z liszem. Potem możemy się udać do miejsca, które jak wskazujesz, jest miejscem złożenia bytu lub ciała lisza. Chociaż za teorią Grigora przemawia lepsze odniesienie do symboliki. Drow jedynie parsknął pogardliwie w odpowiedzi na słowa gnoma, który w jego mniemaniu zdawał się mieć poważne braki w edukacji a być może nawet i w intelekcie, po czym ruszył do przodu.
-Nie traćmy czasu. Ruszajmy. Cierniu prowadź.
-Się robi!- Zakrzyknął Morn spoglądając na plan, po czym ruszył z powrotem do komnaty w z trzema korytarzami.
-Zaraz. A tak właściwie to czego my tutaj dokładnie szukamy?- Zagadnął Karkarov spoglądając po reszcie drużyny.
-Bo przyznam się szczerze, że nawet nie spytałem się Szarych Bród w jakim celu wy tutaj wyruszyliście i przybyłem jedynie żeby chronić wasze tyłki.
-Eksplorować grobowiec w poszukiwaniu jak największej liczby magicznych przedmiotów oraz wiedzy magicznej i nie tylko. Zastanawiałem się nad zabraniem owego sześcianu, jednak mogło to by być niebezpieczne dla nas. -Orlov zatrzymał się na chwilkę by jeszcze raz spojrzeć na owy artefakt.
-Po zlikwidowaniu problemu jakim jest Lisz, możnaby zbadać samo pomieszcze. Chętnie bym się dowiedział jak takie coś zbudować oraz co było napisane na ścianach. Skoro mamy eksplorować grobowiec, możemy dłużej tu zostać.- rzucił gnom.
-Ja nie mam nic przeciwko, pod warunkiem że nie spędzimy tu reszty życia samemu stając się więźniami tej przeklętej łamigłówki.- Odpowiedział Karkarov i cała drużyna ruszyła z powrotem korytarzem do sali z której przyszli. Podróż trwała znacznie szybciej niż za pierwszym razem, głównie dlatego że Morn rozpoznawał błyskawicznie symbole na ścianach, jednocześnie pamiętając większą część drogi, a mimo to przejście przez labirynt zajęło im drugą połowę dnia. W końcu wyjątkowo wymęczeni i znów głodni wyszli z korytarza prosto do sali przy samym wejściu.
-Pora odpocząć. Nie sądzicie?- Zagadnął Morn rozglądając się po reszcie.
-Ten cholerny labirynt powoli zaczyna mnie zamęczać i przyznam szczerze że nie spodziewałem się aż tak sporych odległości pomiędzy komnatami...
-Twórcy tego grobowca chcieli być pewni, że Shauzal się nie wydostanie. Ja również jednak nie widzę sensu takiego rozplanowania tego labiryntu. Dłuższe korytarze raczej nie zatrzymają pałającego zemstą Lisza, a na pewno go nie zmęczą. - odrzekł gnom zasiadając do swojej racji podróżnej.
-Za to zmęczą tych którzy spróbują wejść do grobowca aby uratować lisza albo złupić to co mogło zostać skryte w tych komnatach.- Odpowiedział od niechcenia drow, po czym cała drużyna wyszła z grobowca i przy akompaniamencie stuktou kilofów ruszyła do obozu by udać się na spoczynek w namiotach.


Noc była wyjątkowo ciepła i duszna, a mimo to każdy zasnął jak niemowlę. No prawie każdy, jedynie drow oddał się medytacji w swoim namiocie, starając się jednocześnie nie zwracać uwagi na chrapanie Morna, który jak padł w poduszkę tak od razu odpłynął do krainy snów. Poranek był wyjątkowo udany, bo mimo iż Karkarov jako ranny ptaszek, pobudził wszystkich okrzykami przy porannym treningu, każdy zdawał się być wyjątkowo wypoczęty i zadowolony. Najbardziej przyjemnym okazał się jednak zapach dziczyzny jaki roznosił się po całej okolicy. Jak się okazało Morn wstał najwcześniej ze wszystkich i wytropił a następnie upolował górskiego dzika, którego potem wraz z Karkarovem przyrządzili na rożnie i gdy już wszyscy powychodzili z namiotów ich oczom ukazał się przepiękny widok w postaci guźca rumieniącego się pięknie na wolnym ogniu.
-Moje są tylnie udźce! Uwielbiam mięso tych włochatych świnek! Ha! Hahahaha!- Ryknął Karkarov w stronę pozostałych, łapczywie zerkając na rożen i odkładając swój topór na bok.
-Panowie, powinniśmy szybko zjeść tą zdobycz i ruszać dalej. Czas nas goni. - rzucił gnom. Był zaniepokojony ich powolnym tempem eksploracji. Zniszczyli pieczęcie i otworzyli wejście. Mimo że hipersześcian utrzymywał lisza, nie wiedzieli jeszcze co tam się znajduje do końca.
Grigor popijając z niewielkiej żelaznej manierki, wydobytej ze swego błękitnego płaszcza, zawsze ciepłą herbatę przytaknął gnomowi. Czas nagli, a oni w gruncie rzeczy nie zdobyli nic wartościowego oprócz wiedzy dotyczącej grobowca. No ale jak wykorzystać ją w praktyce po za ścianami tej kopalni? Co on będzie projektował więzienia dla magów?
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 15-01-2013 o 22:47.
Lucifer oO jest offline  
Stary 14-09-2012, 19:27   #27
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Łowcy Shauzala

Po obfitym śniadaniu które większość opijała zdobycznym winem wyruszyli na powrót w ciemne korytarze grobowca Shauzala. Większość, gdyż przezornie Orlov pił tylko herbatę ze swej manierki.
Zgodnie z zapewnieniami drowa z poprzedniego dnia, drużyna postanowiła udać się wpierw do komnaty oznaczonej piramidą, która miała zawierać całą zgromadzoną wiedzę lisza. Podróż w stronę skarbca nie należała do tak przyjemnych jak ta prowadząca do sali z magicznym tesseraktem. Na całe szczęście drużynowy łotrzyk zdecydował się iść przodem i zaraz po minięciu pierwszego rozwidlenia w labiryncie korytarzy dostrzegł coś co wyglądało na dość prymitywną pułapkę. Z sufitu do korytarza wpadały promienie słoneczne, której jak twierdził Nathay mogły uruchamiać jakiś rodzaj mechanizmu. Mężczyzna zatrzymał się tuż przed nimi i począł przyglądać się uważnie, próbując zlokalizować coś na wzór wyłącznika czy też sam mechanizm.
-Zawsze bawiły mnie te prymitywne pułapki.- Powiedział spoglądając po drużynie z rozbawieniem.
-Zdawać by się mogło że nikt nie pomyślał nad tym że ktoś mógłby próbować się tędy przemknąć w nocy, kiedy brak promieni słonecznych.
-A promienie księżyca jak rozumiem się nie liczą?- Zapytał Chees spoglądając na niego jak na kretyna, na co Nathay przewrócił wymownie oczami nie odpowiadając.
-No dalej łotrze, działaj, działaj. Pokaż swój kunszt i spraw by droga stała się bezpieczna, skoro bawią Cię tak prymitywne pułapki to wnioskuję że nie stanowią dla Ciebie wyzwania.- Drow wymawiał każde słowo w taki sposób by jak najlepiej okazać swoją kpinę wobec umiejętności Nathaya, jednocześnie rozglądając się w spokoju po korytarzu, samemu szukając źródła mechanizmu. Morn rzucił Cheesowi dość wymowne spojrzenie, jednakże nie skomentował zachowania kompana, w przeciwieństwie do Karkarova który nie mogąc się powstrzymać trącił maga w bark mówiąc.
-Te długouchy, zachowuj się grzeczniej bo nikt Cie nie poganiał jak żeś się tępo w ten lewitujący kwadrat wpatrywał!- Chees obrzucił olbrzyma spojrzeniem pełnym nienawiści i pogardy, jednakże nie odpowiedział ani słowem, przysięgając w duchu ze wbije mu nóż w plecy podczas snu jeśli jeszcze raz odważy się odezwać do niego tak przy reszcie drużyny.
-Tam coś jest!- Powiedział Morn wskazując Nathayowi drugi koniec korytarza, gdzie na ścianie wisiała mała drewniana skrzynka.
-Cóż wygląda na to że trzeba będzie przedostać się na drugą stronę żeby oczyścić drogę.- Nathay uśmiechnął się do reszty, po czym zakasał rękawy i ruszył do przodu starając sie wymijać promienie słoneczne. Pech chciał że łotrzyk nie dostrzegł zupełnie innego zabezpieczenia, w postaci cieniutkich linek rozciągniętych tuż na podłogą i zanim zdał sobie sprawę z tego że wymijając jedną pułapkę uruchomił drugą, było już za późno. Z malutkich dziurek w podłodze wystrzeliły obłoki zielonego gęstego gazu, który w mgnieniu oka zaczął zajmować cały korytarz. Nathay kaszląc i ksztusząc się, klęknął na kolanie łapiąc się za klatkę piersiową a w następnej chwili padł na posadzkę uderzajac z hukiem głową o ścianę. Pozostali zdążyli zasłonić usta rękawami i wycofać się na bezpieczną odległośc, jedynie Morn stał na tyle daleko, że i jego dopadły lekkie objawy zatrucia. Również kaszląc zaczął zwijać się z bólu przecierając załzawione oczy i gdyby w ostatniej chwili Karkarov nie wyciągnął go za kołnierz do tyłu, najpewniej także zaczadziłby się do nieprzytomności.
-Musimy go stamtąd wyciągnąć jak najszybciej - gnom wykrzyknął, trzymając nadal usta zasłonięte rękawem. On nie byłby w stanie sam wyciągnąć Nathaya.
Grigor nie był szczególnie zręczny. Nie był ani łotrem potrafiącym finezyjnie operować szerokim wachlarzem umiejętności, ani tropicielem robiącym cuda z kawałkiem liny. Był za to inteligętny na tyle by nie rzucać się w chmurę trucizny, czy starać się czarować w polu antymagii. Siegnął najszybciej jak potrafił do swego plecaka by wyciągnąć zwój liny z kotwiczką, zahaczyć z dystansu swego kompana i go po prostu wyciągnąć z owego niebezpieczeństwa.
-Muuuusimy?- Zapytał ze zdziwieniem drow, przeciągając pytanie tak by nabrało odpowiedniego wydźwięku i spoglądając przy tym z uniesioną brwią na gnoma.
-Nie sądzę że zbyt dobrze Ci to wychodzi Browarniku, daj może ja spróbuję.- Powiedział Morn po dłuższej chwili obserwowania mizernych prób zahaczenia kotwiczki przez Grigora, po czym wziął od niego linę i sam przystąpił do prób. Gaz jak wyleciał z komor, tak leciał nieprzerwanie gęstymi obłokami, a mimo to korytarz nie wypełniał się dalej chmurą, tak jakby coś ograniczało jej dalsze rozprzestrzenianie. Cierń po krótkiej chwili zręcznie zarzucił kotwiczkę, tak że nie raniąc kompana mógł go wyciągnąć w bezpieczne miejsce. Nathay niestety nie oddychał, choć jego serce wciąż biło.
-Żałosne...- Powiedział drow spoglądając wpierw na Nathaya, potem zaś na chmurę dymu odgradzającą im przejście.
-Dzięki temu nieostrożnemu głupcowi ta część grobowca pozostanie dla nas już nie do przejścia, a z tego co widziałem na mapie drugiego dojścia do skarbca nie ma.- Drow obrócił się na pięcie i rzucając każdemu nienawistne spojrzenie, najwyraźniej mając im za złe że w ogóle zapragnęli ratować łotrzyka, ruszył z powrotem korytarzem do sali z trzema korytarzami, nie zwracając w ogóle uwagi na to co zrobią dalej pozostali ani też co stanie się z Nathayem.
-No raz spotkałem na swej drodze ciemniaka z podmroku.- Powiedział Karkarov odprowadzając wzrokiem Cheesa.
-Ale rozłupałem mu czachę zanim zdążył pokazać swój charakterek i teraz widzę że to było najlepsze posunięcie.- Dodał, po czym splunął na ziemię za drowem, z pogardliwym spojrzeniem.
-Obawiam się że dla niego jest już za późno...- Powiedział Cierń spoglądając na Nathaya.
Gnom podszedł do Nathaya. W tych warunkach nie był w stanie rozpoznać trucizny. Nie miał potrzebnego sprzętu, a samo działanie nie było zbyt charakterystyczne.
- Jeszcze bije mu serce. Nie powinniśmy się poddawać. Wynieśmy go stąd jak najszybciej.
Orlov klęknął przy nieszczęsnym towarzyszu i wsłuchał się w rytm serca. Nie zwracał uwagi na komentarze drowiego czarownika jak i ludzkiego kolosa lecz zastanawiał się jak może wyrwać nieudolnego łotra z objęć Kelemvora. Po niedługich oględzinach stwierdził, że do pochówku mu jeszcze daleko, lecz by Nathay mógł oglądać świat własnymi oczyma musi zostać dokładniej zbadany i podać mu antytoksyny. W sumie rehabilitacja nie była by nazbyt trudna. Jednak na to potrzebowali czasu, którego nie mieli.
- Nie ma dla niego już ratunku. Toksyna zaatakowała układ oddechowy paraliżując go na stałe. Coś podobnego do petryfikacji czy skamienienia. - rzekł z udawanym smutkiem - Serce jego może bić jeszcze nawet przez półgodziny, jednak mózg z nerwami będą stopniowo umierać z powodu nie dotlenienia. Zastanawiam się tylko czy nadal jest świadomy i czuje ból... Czasami szybka śmierć bywa lepszym... Nie! Nie mogę podjąć takiej decyzji. - Odwrócił wzrok i zasłonił twarz jedną ręką jakby bił się z myślami, a efekty walki były na licach jego odzwierciedlone. - Nie mam odwagi by uśmierzyć jego piekielne cierpienie w taki sposób...
Morn spojrzał podejrzliwie na Grigora jednakże nie skomentował jego zachowania, błyskawicznie rozejrzał się po pozostałej dwójce, jakby chcąc wyłapać reakcje na ich twarzach.
-Co sugerujesz muzykancie?- Zapytał Karkarov spoglądając na niego z niedowierzaniem.
-Abyśmy skrócili jego męki.- Odpowiedział Morn jakby poirytowany tym pytaniem.
-CO?!- Ryknał olbrzym spoglądając to na Morna, to na Nathaya, a na końcu na Grigora.
-Czyście zgłupieli?! Toż to się nie godzi!-
-A sie nie godzi... sie nie godzi... Wolisz go tu zostawić w takim stanie?- Morn najwyraźniej podłapał plan Orlova, bo zaczął grać tą samą kartą, starając się wpłynąć na wielkiego woja przy pomocy blefu. Karkarov zamrugał kilka razy głupawo, po czym zmarszczył gniewnie brwi.
-Jeśli tak postępuje się tam skąd pochodzisz łotrze, to zrób to sam!- Olbrzym był naprawdę wściekły i choć nie zdawał sobie sprawy z tego że jest manipulowany, najwyraźniej to go poddenerwowało. Morn stał jeszcze chwilę wpatrując się w niego, po czym spojrzał po reszcie i podszedł do Nathaya wyciągając sztylet z buta. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, łotr wbił ostrze w szyję kompana i przejechał nim pod brodą, zostawiając idealne cięcie z którego natychmiast trysnęła krew. Morn odwrócił się w stronę Karkarova spoglądając na niego z satysfakcją, a w jego jasnych oczach jarzyły się iskry. Na ustach zakwitł pogardliwy uśmieszek, gdy wycierał zakrwawione ostrze w rękawicę.
-W moich stronach się tak nie postępuje. Ale wychowano mnie by szczędzić cierpień.- Powiedział po czym ruszył powoli w stronę wejścia, nie zwracając już uwagi na osłupiałego Karkarova.
Gnom stał przez chwilę oniemiały. Rozumiał, że Nathay prawdopodobnie już nie żył i należało oszczędzić mu cierpień. Znał go dopiero kilka dni, powierzchownie, nie przywiązał się do niego. Szkoda będzie jednak jego umiejętności.
- Później tu wrócimy. Po ciało i zobaczymy czy pułapka przestanie już działać - rzekł piwowar, z łatwością maskując złowieszczy uśmiech na twarzy i odchodząc od Nathaya i zmierzając za drowem.
- Kto teraz w takim razie prowadzi ? Przecież dalej również znajdują się pułapki. - rzucił do reszty gnom - Chyba nikt nie chce skończyć jak Nathay.
Morn parsknął z pogardą w odpowiedzi na słowa gnoma, najwyraźniej kurdupel zapomniał że Nathay nie był jedynym wykwalifikowanym złodziejem w drużynie.
-Podejrzewam że on sam też nie chciał skończyć tak jak skończył, niestety nie każdy jest tak dobrym włamywaczem za jakiego się uważa.
-Ruszajmy bez zwłoki, lepiej to zakończyć szybko, skoro grobowiec jest otwarty.- Gnom zdawał się jako jedyny pamiętać o niebezpieczeństwie z tym związanym.
-Chwila.- Zaprotestował Cierń nachylając się nad Nathayem i przeszukując jego zwłoki.
-Te kilka drobiazgów z pewnością mu się nie przyda.- Powiedział wyciągając sakiewkę, wytrychy złodziejskie oraz naszyjnik szarych bród. Spojrzał po kompanach jakby w oczekiwaniu na wszelakie protesty, gotów zaszczekać ich swoją gadką. Jedyne z czym się spotkał to nienawistne spojrzenie Karkarova który splunął mu pod nogi i ruszył w ślad za drowem. Morn nie zwlekając ani chwili, powędrował za nimi przeliczając po drodze swój łup. Jak się okazało w komnacie wejściowej drow, czekał na nich stojąc przed trzema korytarzami, z planem grobowca który zawzięcie studiował. Podniósł leniwie wzrok by rzucić okiem na drużynę, a gdy nie dostrzegł wśród nich Nathaya na jego twarzy zagościł pełen satysfakcji uśmiech.
-Widzę że podjęliście dobrą decyzję.- Skomentował spoglądając na naszyjnik szarych bród który Morn przewracał w dłoniach.
-To dobrze... Bo czas nas goni, a jak udało mi się zauważyć na planie jest jeszcze jedna komnata którą przez przypadek musieliśmy pominąć.- Pokazał reszcie pomieszczenie na mapie, które oznaczone było ledwo widocznym krzyżem.
-Zmienia to nieco moją teorię na temat tych symboli... Choć nie wiem jeszcze jak bardzo...
-Co może ów krzyżyk znaczyć? Zakopany skrab? - ironiona w głosie browarnika nie była trudna do odczytania. Spojrzał na mapę, jednak nie studiował nigdy ani kartografii ani terenoznastwa tak więc niewiele mógł odczytać. Drow marszcząc brwi wpatrywał się z nieco głupawą miną i po raz pierwszy zdawał się nie mieć żadnej wiedzy w temacie.
-Czyżby nasz wszechwiedzący Chess czegoś nie wiedział. - powiedział gnom z silnym akcentem na wszechwiedzący i podszedł do nich. Musieli mu podać mapę, by się nie schylać. Szybki rzut oka na mapę i już wiedział co to jest.
- Przecież to banalne. Jest to symbol eterycznej lewitacji. Ha, myślałem że dacie coś trudniejszego - rzucił to nie zważając na to, że jedynie dwie osoby tutaj studiowały magię, a trzecia się nią po prostu posługiwała. Po spojrzeniu na twarze pozostałych zorientował się, że nie wiedzą o czym mówi.
-Nie wdając się w szczegóły. Oprócz naszego planu... świata, istnieją inne. Niektóre nawet czasami się na siebie oddziaływują. Tak jest z planem eterycznym. I właśnie na tym planie osłabiony czarodziej wprowadza się w eteryczną lewitację, który to stan pozwala jego duszy się zregenerować, a jednocześnie nie zostać stłamszonym przez plan eteryczny. Stan ten jest poza czasem i materią. - tłumaczył to w najprostszy sposób jaki potrafił, chociaż po minach co niektórych wiedział, że nadal nie rozumieją.
-Ratuje to czasem tyłki co niektórych potężniejszych czarodziei, którzy potafią wprowadzić się w taki stan. Co najśmiejszniejsze charakterystyczne dla tego stanu jest ratowanie się poprzez porzucanie ciała i leczenie ducha lewitując na znak krzyża. - gnom skończył swój wywód.
Drow wsłuchiwał się w słowa gnoma z uwagą i skupieniem, a gdy tylko mały mag skończył ciemnoskóry westchnął głęboko wpatrzony w mapę.
-Jeśli dobrze rozumiem ten Twój bełkot gnomie, to zapewne mówisz o “Tiu Oirna Vrin’klatu” czyli w dosłownym tłumaczeniu “Lot Wiecznej Istoty”.- Oczy drowa zabłysły dziko kiedy wymawiał te słowa spoglądając na mapę.
-Ten grobowiec z minuty na minutę okazuje się coraz bardziej intrygujący, ciekaw jestem kto dokładnie zaprojektował te poszczególne komnaty... Jedno jest pewne, za sto złociaków nie byli to sami czerwoni czarnoksiężnicy!
-To gdzie teraz idziemy? Zapytał Morn chowając przeliczone monety spowrotem do sakwy i spoglądając po pozostałych.
-Do tej waszej eterycznej lamentacji czy do komnaty z gwiazdą?
-Z pentagramem.- Poprawił go drow dalej badając plan grobowca. On nie miał zamiaru prowadzić, nie chciał skończyć jak ten parszywy łotrzyk, więc zamiast iść przodem wolął podążać w ślad za kimś. Karkarov z kolei łypał na każdego podejrzliwym wzrokiem, jakby po tym co wcześniej zobaczył przestał ufać komukolwiek.
-Jestem za pójściem do komnaty z pentagramem, chociaż krzyż jest strasznie intrygujący. Rozdzielenie się nie wchodzi raczej w rachubę. - mały mag spojrzał na resztę oczekując decyzji.
- Nierozumiem tylko jednego... wytłumaczycie mi to po drodze. Cierniu prowadź do komnaty z pentagramem - zadecydował piwowar i cała grupa ruszyła w ślad za łotrzykiem który spoglądał od czasu do czasu na mapę trzymaną przez drowa by przy jej pomocy odnaleźć drogę. Chees sam szedł wnikliwie studiując cały plan i po minie na jego twarzy można było uznać że mocno nad czymś główkuje.
-Aldo powiedz mi dlaczego Czerwoni mieli instalować tą ukrzyżowaną komnatę skoro lisz jest zamknięty w czwartym wymiarze? Czy to nie jest czasem strata pieniędzy? Toż z tego co zrozumiałem, ta komnata ma na celu zregenerowanie ducha czarodzieja w niej przebywającego. Czy nie zależało by im raczej na unicestwieiu lisza miast go ratowaniu?- Gdy tylko drow usłyszał jak Grigor zwraca się ze swym pytaniem do gnoma zamiast do niego, parsknął pogardliwie, nie odrywając jednak wzroku od planu.
-Jak wiemy czarodziejom ledwo udało się zamknąć komnatę. Przynajmniej tak nam powiedziano. Skoro tak to, któryś z nich mógł zostać zostawiony z tyłu albo sam lisz wykombinował jak się stąd wydostać. Jednakże druga opcja jest mniej prawdopodobna. Do tego dochodzi towarzysz liza. Może został zamknięty wraz z nim i próbował sie bronić?
- A jak można opuścić owy stan? Z własnej woli czy przykładowo szturchnięciem w ramię?- Dociekał dalej browarnik, na co drow po raz kolejny parsknął z pogardą, w końcu oderwał wzrok od mapy i spojrzał na Grigora.
-To nie jest zwykłe więzienie, tak samo jak nie jest to zwykły więzień i o ile sala z Tesseractem była dość przebiegła, nie wystarczałaby na to aby zatrzymać w tym grobowcu tak potężną istotę jaką jest lisz.- Wzrok przeniósł na gnoma, rzucając mu nienawistne spojrzenie po czym kontynuował spoglądając znów na browarnika.
-Nasz mały czarodziej zaskoczył mnie swoją wiedzą na temat tego symbolu krzyża, jednakże najwyraźniej na tym postanowił zaprzestać.- Uśmiechnął się w stronę Aldo, a z jego oczu jad zdawał się tryskać litrami.
-O ile jedna z tych komnat jest faktycznie skarbcem w którym złożono wiedzę lisza, o tyle pozostałe trzy komnaty to więzienia magiczne które działają niezależnie od siebie czyniąc ten grobowiec niemożliwym do pokonania. Sądząc po tym że oznaczoną tą komnatę symbolem Tiu Oirna Vrin’klatu, można śmiało przypuszczać że jest ona umieszczona na innym planie i jego negatywne oddziaływanie zmusza lisza do przebywania w stanie eterycznym by nie ulec wchłonięciu przez ten plan. Tego jednak nie jestem pewny, bo nigdy o czymś takim nie słyszałem i opieram to tylko na domysłach i na wyjątkowej przebiegłości tego miejsca. Jedno jest pewne, jeśli chcemy spotkać się z liszem twarzą w twarz musimy udać się do komnaty z krzyżem. To tam znajduje się jego ciało... a przynajmniej to co z niego zostało, wraz ze świadomością. Podczas gdy pozostałe dwie komnaty więżą go w inny sposób i o ile wiemy już jak więzi go Tesserakt, zastanawia mnie co może oznaczać pentagram...- Zmarszczył brwi i utkwił wzrok na nowo w planie, jakby próbował doszukać się w nim jakiś ukrytych informacji.
-Czyli twoim zdaniem powinniśmy się udać w kierunku pentagramu ?- gnom rzucił szybko. Drow potwornie go denerwował. Ta jego wyniosłość, sposób mówienia. Im dłużej z nim przebywał tym bardziej go nieznosił. Do tego dochodziła zazdrość spowodowana jego wiedzą i możliwościami dedukcyjnymi.
-Moim zdaniem powinniśmy zamienić wpierw słówko z liszem, by dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu i być może skorzystać z jego wiedzy jeszcze w trakcie zwiedzania tego miejsca- Odezwał się nagle Karkarov, który od dłuższego czasu przysłuchiwał im się uważnie. Drow podniósł wzrok z nad planu i spojrzał ze zdziwieniem na olbrzyma, po czym wzruszył ramionami i przytaknął, uznając że jest to chyba najrozsądniejsze rozwiązanie.
-Jest tylko jeden problem. Zapominacie o tym, że nie bez powodu zamknęli tutaj lisza i raczej, jeśli coś nam podpowie to jak wyrwać go z tego więzienia, a nie jak pomóc. Przecież to był jeden z najbardziej inteligentnych czarodziejów. Czerwoni ledwo go zamknęli tutaj wespół. - odpowiedział Karkarovi o wiele mniejszy gnom.
-Myślę że okazujesz zbyt dużo szacunku i uznania wobec kogoś o kim słyszeliśmy jedynie legendy. A wiadomo że te więcej mają wspólnego z bajkami niż z realiami.- Odpowiedział błyskawicznie drow nawet nie spoglądając znad mapy.
-Oczywiście sam nie mam zamiaru go lekceważyć, ale nie sądzę by był w stanie zmanipulować aż tyle osób na raz, a bądź co bądź jedyny kretyn z jakim podróżowaliśmy odszedł już w objęcia swych bogów. Dopóki wiemy na co stać takich jak on i dopóki kierujemy się własnym rozumem a nie cudzą sugestią, nic nam nie grozi.- Przeniósł wzrok na gnoma i z podłym uśmieszkiem na twarzy dodał.
-Dlatego nie musisz się obawiać mój mały towarzyszu, choć nie wątpię w to że niedoświadczony mag może dać się podpuścić, sam obecuję zachować tyle rozsądku by wystarczyło za całą naszą drużynę.
-Nadal uważam, że nie wolno leckeważyć przeciwnika. Jednakże, skoro jesteś taki pewnien, niech będzie. -wolał skończyć tą bezowocną dyskusję. Gnom i tak wiedział, że ciężko będzie mu przebić się przez Drowa, do tego dochodziła góra mięśni zwana Karakov.
-Skoro taka wola ludu. Sam zresztą osobiście chętnie bym zamienił z nim trzy słowa. Jeśli jest tak wiekowy i jakby nie patrzec zna obie strony życia rozmowa z nim może być wielce interesująca i przyjemna - Dodał po chwili namysłu i spojrzał na ostatniego łotrzyka w ich drużynie -Cierniu jakbyś był tak miły i poprowadził nas w miejsce letargu naszego przyjaciela.
Morn spojrzał na Grigora a cyniczny uśmiech zakwitł na jego twarzy.
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 16-10-2012 o 16:53.
Lucifer oO jest offline  
Stary 14-09-2012, 19:35   #28
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Łowcy Shauzala

-Kolejny łotr do wyeliminowania?- Zapytał przekornie i nie czekając na odpowiedź, niemalże wyrwał mapę z rąk drowa i zawrócił w głąb korytarza, zmierzając do rozwidlenia które prowadziło do komnaty z krzyżem. Po drodze napotkali kilka niegroźnych pułapek i nieco bardziej skomplikowanych zabezpieczeń, jednakże w przeciwieństwie do Nathaya, Morn poświęcił nieco więcej czasu na ich zbadanie, dzięki czemu mógł oczyścić przejście idealnie. Korytarze w tej części grobowca były znacznie krótsze niż te prowadzące do pierwszej komnaty którą zwiedzili, dzięki czemu po niespełna godzinie podróży dotarli na miejsce. Jak się okazało przejście było zamknięte solidnymi, monumentalnymi drzwiami. Wykute z żelaza wrota, przywodziły na myśl prastare drzwi portalowe jakie można gdzie niegdzie napotkać jeszcze w Faerunie, jednak w przeciwieństwie do tamtych, te wydawały się całkiem nowe. Oczywiście o ile nowym można było nazwać cokolwiek w tym grobowcu. Zarówno Morn jak i Chees poczęli przyglądać się drzwiom w zdumieniu, najwyraźniej szykając jakiejś wskazówki jak otworzyć przejście. Morn szukał mechanizmów, zaś Chees przyglądał się drobnym pismom wyrytym w stali.
-Cóż... To już nie moja robota.- Powiedział w końcu Cierń, spoglądając w stronę drowa, gnoma i na końcu browarnika.
-Jak łatwo się domyślić, to jest magiczne cacko, więc nasi dwaj magowie powinni rzucić na nie okiem.
-Co najwyżej możemy w nie rzucić naszym blaszanym kolegą.- Odpowiedział drow, mając na myśli najpewniej Karkarova.
-Chociaż nie sądzę by cokolwiek to zmieniło, te drzwi są zapieczętowane jakąś formą zagadki... i... o ile dobrze rozumiem... to to nie są drzwi, a najzwyklejszy w świecie portal...- Dodał po chwili spoglądajac na cały ogrom wrót z podziwem.
-Ktokolwiek budował ten grobowiec zadał sobie zdecydowanie zbyt dużo trudu jak na przeciętnego lisza... Zaczynam podzielać zdanie gnoma, odnośnie nie lekceważenia jego potęgi.- Odwrócił się w stronę kompanów i dodał.
-Tego typu więzienia stosowane były jeszcze przed czasem kłopotów, zanim magia umarła i zanim odrodziła się na nowo... A stosowano je wobec tych którzy władali potęgą tak olbrzymią, że jedynie międzplanarne więzienia mogły ich powstrzymać. Słyszałem że w podobnym więzieniu został zamknięty któryś z poprzednich władców Dziewięciu Piekieł, jednakże ile w tym prawdy a ile legendy tego już nie wiem. Jedno jest pewne, aby dostać się do środka trzeba nam będzie czegoś więcej niż magii i złodziejskich zdolności...- Drow zamilkł widząc jak Karkarov podchodzi do drzwi i przygląda się im z uwagą.
-A mnie się zdaje że trochę spostrzegawczości powinno załatwić sprawę.- Odpowiedział olbrzym, po czym sięgnął szczytu wrót i pchnął lekko ku górze, coś co z pozoru wyglądało na metalowe zdobienie, a co okazało się najzwyklejszym w świecie schowkiem. Ze środka wyciągnął malutką fiolkę, we wnątrz której znajdował się zwinięty pergamin pływający w zielonej cieczy. Kapłan spoglądał przez chwilę na fiolkę, po czym spojrzał po kompanach.
-Pewnie jest to sekwencja magiczna która uaktywni te drzwi, trza to będzie jakoś wyciągnąć, ale nie widzę żadnego otwarcia, więc pewnie trzeba będzie to rozbić...
- Stój! - Krzyknął Grigor - Daj mi to, jeśli nie chcesz mieć konieczności poznawania zadziwiającej magi uzdrawiającej. Ups. Nikt z nas taką nie dysponuje. - rzekł wyciągając dłoń po flakonik.- A wy macie może trochę wody w swoich bukłakach miast tylko wino? - Dodał zdejmując swój hełm. Z ulgą odetchnął powietrzem czystszym niż tym z pod blach i starł krople potu z czoła, Spojrzał krytycznie na swe okrycie głowy i doszedł do wniosku, że prawdopodobnie się nada. Karkarov zamrugał głupawo, wpatrując się w browarnika, po czym wręczył mu flakonik z taką ostrożnością jakby bał się że conajmniej może zamienić go w ropuchę. Orlov odebrał pojemniczek z równą ostrożnością wstrzymując wręcz oddech. Widząc przeczące głowy westchnął ciężko.
-Można by się wrócić do obozu i tam znaleźć trochę wody ale czasu szkoda. - rzekł wyciągając dwie półlitrowe flaszki z czystą wodą. Owa woda co prawda zawierała pewne magiczne właściwości, szkoda było ją trochę marnować, no ale trudno. Wlał zawartość do swego hełmu i zanurzył w nim flaszeczkę.
Gdy flakonik znalazł się całkowicie pod wodą, otworzył go by wyciągnąć karteczkę. Karkarov przyglądał się ze zdziwieniem poczynaniom Grigora, jednakże gdy tylko dostrzegł jak zielony płyn w kontakcie z wodą, zaczyna syczeć i zamienia się w grudki proszku, na jego twarzy zagościł wyraz uznania.
-Widzę że jednak nie bez powodu Szare Brody pokładają w was tak ogromne nadzieje... a przede wszystkim fundusze.- Powiedział, gdy browarnik wyciągnął z wody zmoczony pergamin i rozwinął go delikatnie. Treść była krótka i Orlov bez problemu sam był w stanie rozpoznać w niej formułkę magiczną, najpewniej uaktywniającą portal.
-No cóż, za coś nam płacą, tak jak i tobie wielkoludzie. - rzucił gnom do tej pory obserwujący działania Grigora-Czyń honory.
Skłonił lekko głowę barbarzyńcy słysząc pochwałę po czym delikatnie wygładzając karteczkę z inkantacją, wziął głęboki oddech i począł zaśpiew magiczny splatając dość skomplikowane wiatry magi jakimi była domena portali.
Powierzchnia drzwi rozbłysła na kilka sekund, jednakże nic się nie stało. Drow spojrzał podejrzliwie na wrota, potem zaś na karteczkę i już wyciągał ręke w jej kierunku, aby odebrać ją browarnikowi i samemu zająć otwarciem portalu, gdy na drzwiach pojawiły się setki białych punkcików. Wibrując i rosnąc z sekundy na sekundę, w końcu zajęły całą powierzchnię kamiennych drzwi. Drużyna stała wprost przed lejącą się, magiczną kurtyną przywodzącą na myśl ciekłe srebro. Po drugiej stronie dało się dostrzec wąski korytarz, prowadzący prosto w ciemności, tak przenikliwe że nawet drow z gnomem nie mogli przez nie nic dojrzeć.
-Kolejne magiczne cholerstwo!- Niemalże zakrzyknął poirytowany Morn, spoglądając przez kurtynę.
-W dodatku dość upierdliwe... Nie sądzę że tą ciemność uda się rozproszyć przy pomocy zwykłej magii.- Dodał drow, również spoglądając na korytarz po drugiej stronie.
- Gdyby nie ta zapora anty magiczna... Eh zresztą to i tak zbyt trudne nauki... - Białowłosy zamruczał do siebie - Do odważnych świat należy! - Prawie krzyknął i miał postąpić krok na przód gdy nagle zauważył coś co przykuło jego wzrok i uwagę. We wnęce pod sufitem, tuż nad korytarzem z którego weszli do sali z drzwiami, zapaliła się zielona pochodnia o kształcie zaciśniętej dłoni na jakimś przedmiocie którego nie sposób rozpoznać, głównie przez ogień. Zielony mógł wróżyć im pomyślność jednak ostrożność zbędna nigdy nie była.
- Chees, czy ty też to widzisz? - Wskazał na źródło ognia. Drow powiódł za wzrokiem Grigora i gdy dostrzegł pochodnię o zielonym płomieniu, jego oczy zabłysły dziko.
-Chath'rah...- Wyszeptał wpatrując się w pochodnię z zachwytem.
-Mów po ludzku!- Oburzył się Morn również spoglądając na pochodnię.
-Nie znam nazw naziemców.- Odburknął drow nawet nie spoglądając na złodzieja.
-Ale jeśli miałbym zgadywać to pewnie podobnie jak w naszym języku, czyli “Ognista Dłoń” lub “Dłoń Ognia”, cudowna pochodnia stworzona przez jeden z klanów podmroku. Potrafi rozświetlić nawet nieprzeniknione głębiny gdyż ogień jej pali się w stanie eterycznym wytwarzając jedynie światło, lecz nie gaśnie nawet pod wodą. Wiele legend przypisuje jej różne właściwości, a ja do teraz uważałem że sama w sobie jest legendą. Ciekawe jedynie co robi tutaj artefakt z podmroku...
Młody poeta i śpiewak spojrzał z podziwem dla wiedzy mrocznego elfa. -Jak zwykle nie zawiodłem się na tobie -mruknął życzliwie -Zresztą nie ważne co tutaj robi. Ważne co będzie robić po tamtej stronie “lustra”. A dokładnie rozświetlać nam mrok. Morn, mam złe przeczucie, że może być tam jakaś cichutka pułapka czyhająca na nieostrożnego poszukiwacza przygód. Mógłbyś rzucić tam ukradkiem swe spojrzenie? Tylko uważaj -Dodał po króciutkiej chwili patrząc wciąż w uspokajający płomień pochodni.
Aldo wolała nie prawić komplementów drowowi. Poza tym tym razem drow się pomylił. Gnom wręcz z szatańskim uśmieszniem rzucił towarzyszom:
-Chyba za wcześnie te komplementy. Nasz drow nie jest taki nieomylny. Po pierwsze pochodzi on z Haalura i jego twórcą nie jest jakiś klan z Podmroku. Jego twórcą jest potężny gnomi czarnoksiężnik, który zdołał podporządkować sobie hordy orków. - wziął głębszy oddech, spoglądając na wojownika - nie jesteśmy tak słabi jak się tobie wydaje Kharkov. Koniec końców, ten czarnoksiężnik unosząc się pychą wraz z armią chciał podbić część podmroku w której prowadzono handel niewolnikami. Nie żeby jakoś charytatywnie czy z empatii. Pośród niewolników znajdowały się gnomy.
Drow spojrzał na gnoma z odrazą, choć zuchwałość malca mocno go ubodła, w ogóle nie dał tego po sobie poznać. Uśmiechnął się pogardliwie i powiedział.
-Urocza bajka, doprawdy. Wiedziałem że gnomy mają tendencję do wymyślania różnych rzeczy, lecz zawsze sądziłem że chodzi o wynalazki a nie opowiastki.- Spojrzał wymownie w stronę Grigora i Morna, po czym kontynuował.
-Pięknie przedstawiacie sobie tą historię mój mały towarzyszu, ale do prawdy jej daleko. Owszem przedmiot ten został stworzony przez gnoma i owszem miał mu pomóc w podbicu podmroku, gnom ten również władał hordami orków. Mało tego przedmiot został stworzony w Halruaa! Różnica polega na tym że gnom ten należał do klanu z podmroku prowadzącego wojnę z wężowymi dziećmi i nie próbował najechać podmroku by ocalić niewolników, jak lubicie to opowiadać sobie tutaj na powierzchni, lecz by zdradzić swój klan i wraz z orkami najechać ich podczas bitwy z wężowatymi. I choć wyjawienie Ci prawdy w takich okolicznościach, łamie mi serce...- Zrobił krótką pauzę by nacieszyć się tą chwilą, co wywołało na jego twarzy wyjątkowo podły uśmiech.
-Żadnych gnomich niewolników nie oszczędzał.- Morn widząc jak Chees odgrywa się na biednym gnomie nie czuł współczucia, jednakże machnął ręką z dezaprobatą i powędrował w stronę artefaktu by odczepić go od ściany. Wolał zachować profesjonalizm i nie wdawać się w potyczki słowne i konflikty między członkami gildii, koniec końców Szare Brody jako gildia intrygowali go na tyle że wolał nie zepsuć tej roboty. Wdrapał się pod sufit po ścianie która zdawała się nie mieć żadnych szczelin czy krawędzi, a mimo to łotrzyk wszedł po niej niczym pająk i po chwili oględzin stwierdził że pochodnia nie jest zabezpieczona w żaden sposób. Bez problemu odczepił ją od ściany i zeskoczył na dół spoglądając z zainteresowaniem na przedmiot.
-Nooo dobrze panowie, tacy oczytani jesteście to powiedzcie mi przede wszystkim ile takie cacko jest warte?
-W podmroku? Co najmniej ze sto tysięcy, na powierzchni pewnie z połowę jak nie ćwiartkę tego...- Powiedział drow podchodząc do łotra i odbierając mu przedmiot żeby rzucić na niego okiem.
-Sądzę, że nawet na powierzchni jeśli zagrasz dobrze słowem, pominiesz swoją dumę i pokłonisz się kilka razy wyciągnął byś podobną jeśli nie większą sumkę. Zważ na to, że ludzie nie widzą nawet w zwykłej ciemności, a mają tendencję do wpakowywania się tam gdzie nie powinni. - Grigor grzecznie wtrącił swe trzy grosze, po czym zapraszającym wskazał na portal- Zresztą po co spekulować i zgadywać ceny skoro jak udamy się z powrotem do Gildi, wycenią nam oni ową pochodnię. Cierniu poprowadzisz?
-Teraz może się nam przydać. Poza tym nie zapominajmy, że zainteresowani zwiedzaniem podmroku chętnie zapłacą dwieście tysięcy jak nie więcej. Jednakże najpierw powinniśmy skończyć nasze zadanie. Potem podzielimy łupy i zaczniemy wyceniać rzeczy. - gnom był pewien swojej opinni. Jednakże wiedział, że muszą skupić się całkowicie na zadaniu. Było bez sensu kłócić się w grobowcu. Spojrzał na Brutusa, który nie przejmował się samą kłótnią, a przejściem które było przed nimi. Niedźwiedź miał uszy do góry i poruszał swoim nosem nerwowo.
Drow spojrzał wpierw z niechęcią na Grigora, potem zaś rzucił pogardliwe spojrzenie gnomowi, zafalował brwią z dezaprobatą, po czym odwrócił się na pięcie i przeszedł przez portal. Nie miał zamiaru dyskutować z nimi na temat cen rynkowych, bo raz że nie sądził aby mieli o tym pojęcie, a dwa że sam nie do końca znał realia naziemców i wolał nie zapędzić się w kozi róg. Morn dla odmiany uśmiechnął się spoglądając za Cheesem, po czym rzucił pozostałym kompanom dośc wymowne spojrzenie i reszta drużyny ruszyła w ślad za drowem. Po drugiej stronie światło pochodni dawało tak olbrzymi promień, że bez problemu dało się dostrzec ściany tego niesamowitego pomieszczenia. Zbudowane z tajemniczego metalu, który mienił się różnymi barwami, przywodziły na myśl jakieś urządzenia mechaniczne okute z wierzchu blachą, a po lepszym przyjżeniu się można było dostrzec jak wydobywają się z nich malutkie fale, tworzące optyczne złudzenia. Tak jakby całe ściany falowały. Dopiero po chwili spostrzegli na środku sali mały blaszany okrąg, przywodzący na myśl palenisko otoczone kamieniami, z którego wnętrza wydobywało się delikatne zielone światło, jakby oznaczające dane miejsce i gdy spojrzeli w górę dech zaparło im w piersiach. Eteryczne ciało lisza, złączone na kształt krzyża lewitowało przed ich oczami i choć w eterycznej formie, rysy jego twarzy zacierały się, można było dostrzec iż tkwił na niej grymas nienawiści. Drow stał na wprost istoty i wpatrywał się w jej puste oczy, w których jarzyły się jedynie dzikie iskry. Gdy tylko pozostali pojawili się po drugiej stronie, lisz spojrzał w ich kierunku i począł przyglądać się każdemu z osobna, nie odzywając przy tym ani słowem.
Gnom wszedł ostrożnie prawie na samym końcu. Za nim ruszył Brutus, czujny i gotowy w jego mniemaniu na wszystko. Jednakże to co zobaczyli zaskoczyło ich całkowicie. Kiedy lisz spojrzał na gnoma, ciarki przeszły całe jego ciało. Czuł się jakby ktoś próbował wyczytać jego myśli i nie wiedział czy lisz tego nie próbuje. Jednakże Aldo nie przerwał kontaktu wzrokowego. Wpatrywał się w swojego przeciwnika, wiedząc że ma ze sobą ludzi z którymi powinien pokonać lisza. Brutus jednakże poczuł się nieswojo i stanął za gnomem, który nie był idealną osłoną. Zwierzęta reagują inaczej na takie zjawiska, jednakże potrafią je wyczuć prędzej niż pozostali. Nawet Karkarov zacisnął pewniej dłonie na toporze, który miał przez cały czas wyciągnięty i przygotowany do ataku.
Grigor spojrzał z podekscytowaniem na owe znalezisko. Lisz w pełnej swej krasie lewitował przed nimi, prawdopodobnie w pełni lub w znacznej mierze świadomy ich obecności. Taki idealny, gotowy na wszystko, doskonały. Szczyt ambicji każdego potężnego maga. Nieśmiertelność i nieograniczona moc poznawania wszelakich tajemnic świata. Możliwość bycia po dwóch stronach życia jednocześnie. Perfekcja sama w sobie. Diament.
Lisz wpatrywał się w Grigora z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Nawet te puste oczodoły zdawały się ożyć na tych kilka sekund podczas których browarnik pogrążony był we własnych myślach. W końcu chłopak otrząsł się z marzeń i spojrzał dziarsko na czarownika.-Witaj potężny Shauzarze. Czy jesteś świadom naszej obecności i okażesz nam łaskę audiencji? - Skłonił się lekko, po czym przemówił dumnym głosem, pewnie patrząc w puste oczodoły grobczyka.
Na twarzy lisza zagościła jeszcze większa ciekawość gdy Grigor przemówił do niego. N
ajwyraźniej odwykł on od okazywania mu szacunku. Twarz jego wykrzywił delikatny uśmiech przepełniony satysfakcją, jednakże nie przemówił od razu. Napawał się przez chwilę pamięcią tych słów, starając się utrwalić je na wieczność.
-Pytanie brzmi czy to wy jesteście świadomi mojej obecności i czy udzielicie mi audiencji.- Głos maga rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, a nawet w głowach poszukiwaczy. Był to wyjątkowo nieprzyjemny, skrzekliwy głos, który zdawał się dudnić echem jeszcze przez chwilę po tym jak lisz zamilkł. Drow spoglądał w jego kierunku a w jego oczach również paliła się fascynacja, sam co prawda nigdy nie marzył o tym aby stać się taką istotą, lecz teraz gdy miał tą niesamowitą okazję aby z nią obcować, wszystko zdawało się nabierać zupełnie nowych barw.
-Fascynujące.- Skomentował jedynie Chees, na co Morn obrzucił go dość wymownym spojrzeniem. Łotrzyk w przeciwieństwie do magów nie uległ owej fascynacji, dla niego istota przed którą stali była tylko kolejną ciekawostką z przygód, która nawet nie pozostanie w jego wspomnieniach, bo przecież żadnego kumpla w złodziejskim fachu nie interesują magiczne dyrdymały tylko ilość złupionych skarbców i sakiewek. Dlatego też łotr odsunął się w do tyłu, chcąc nie rzucać się liszowi w oczy i pozwolić swym kolegom na załatwienie sprawy. O dziwo Shauzal zanim jeszcze Cierń postawił pierwszy krok, spojrzał w jego kierunku na krótką chwilę, a na jego twarzy zdawało się malować lekkie rozbawienie.
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 16-10-2012 o 16:54.
Lucifer oO jest offline  
Stary 14-09-2012, 19:37   #29
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Łowcy Shauzala

-Panowie, jeśli nie macie nic przeciwko... To wolałbym abyśmy załatwili to po co tu przyszliśmy i odeszli stąd czym prędzej.- Przemówił Karkarov, łypiąc na lisza nieufnie.
-Tak. Jesteśmy świadomi Twej obecności i udzielimy Ci audiencji.- Odpowiedział drow uznając że jedynym wyjściem będzie zagranie w grę lisza by uzyskać od niego jakiekolwiek informacje.
-Pytaj o co chcesz.
-Którym wejściem weszliście?- Drow spojrzał na niego lekko zdziwiony, po czym rozejrzał się po towarzyszach, jednakże nie czekał na ich reakcję i spoglądając na mapę powiedział.
-Według planu jaki znaleźliśmy w pierwszej komnacie jest to piąte wejście.
-W jaki sposób otworzyliście przejście?- Po raz kolejny drow zawachał się, jednakże nie odwrócił wzroku od maga.
-Przebiliśmy się na drugą stronę przy pomocy kilofów.- Odpowiedział a przez twarz lisza przemknęło podekscytowanie.
-Do jakich komnat zawitaliście?- Drow tym razem zdawał się już lekko zaniepokojony, spodziewał się zupełnie innych pytań. Oczekiwał że lisz będzie wpierw chciał poznać z kim ma do czynienia, a nie wypytywał o to jak przebiegało zwiedzanie przez nich grobowca.
-Byliśmy jedynie w komnacie z tesseraktem.- Drow w końcu odpowiedział na pytanie, marszcząc przy tym lekko brwi gdyż na twarzy lisza znów zagościło na ułamek sekundy podekscytowanie.
-Czego szukacie w mym więzieniu?- Iskry w pustych oczodołach lisza zabłysły złowrogo kiedy spoglądał na poszukiwaczy.
-Tak naprawdę to sami nie wiemy.- Odpowiedział drow, a na wyschniętej twarzy lisza zagościł mały zdradziecki uśmieszek.
-Jednakże skoro natrafiliśmy już na Twoją świadomą formę, to zapewne poszukiwać będziemy odpowiedzi.- Przemówił w końcu Karkarov, spoglądając zamiast na lisza, na drowa jakby w ten sposób chcąc go pospieszyć do przejścia do rzeczy.
-Pytajcie więc, tak byście mogli znaleźć swoje odpowiedzi.- Iskry w oczodołach lisza znów rozbłysły gniewnie.
-Czy wiesz jak cię można uwolnić z tych więzów? -Pierwsze co przyszło na myśl grajkowi od razu znalazło upust z jego ust. Lisz zdawał się nie być w ogóle zaskoczony tym pytaniem, zamiast tego na jego twarzy malowało się wyraźne zadowolenie.
-Wystarczy abyście zabrali wszystko to, po co tu przybyliście.- Odpowiedział dość enigmatycznie, wpatrując się z zaciekawieniem w browarnika.
- Gdzie to znajdziemy?
-Pytanie brzmi, co już znaleźliście.- Lisz spojrzał na magiczną pochodnię trzymaną przez drowa, a jego oczy rozbłysły dziko.
-Domyślam się jednak że to nie wszystko, skoro wciąż tkwisz w tym więzieniu potężny Shauzalu?- Zapytał Chees spoglądając to na pochodnię to na puste oczodoły truposza.
-Każda z komnat zawiera klucz, zaś każdy z kluczy jest tym czego szukacie.-
-Chcecie powiedzieć że ta pochodnia była jednym z kluczy?- Zapytał błyskawicznie Karkarov spoglądając na przedmiot w dłoniach drowa.
-A my tak po prostu zabierając ją z miejsca spoczynku otworzyliśmy jeden z zamków?!
-Spokojnie wielkoludzie... To nie jedyny klucz, tego więzienia, za to jedyny przedmiot jaki wzięliśmy po drodze, więc póki co nasz nowy... przyjaciel... wciąż nie może czuć się wolnym.- Odpowiedział natychmiast drow spoglądając wpierw na Karkarova, potem zaś na lisza, który cały czas wykrzywiał twarz w upiornym uśmiechu.
-Poza tym z wejściem do jednego z pomieszczeń może być problem- gnom już okrzepł z towarzystwem lisza, przynajmniej chwilowo. Jakoś nie fascynowała go jak innych magów postać lisza. Są inne sposoby, by stać się nieśmiertelnym, a przynajmniej tak chciał myśleć niewielki czarodziej.
-Ile jeszcze pozostało kluczy ? -rzekł do lisza
-Wszystko zależy od tego ile kluczy pominęliście po drodze.- Lisz odpowiedział po raz kolejny zagadkowo, na co drow zareagował kpiącym uśmieszkiem. W końcu czego można było spodziewać się po trupie który od tak dawna pozostawał w samotni, zdany na własne towarzystwo.
-Jeśli w sali z tesseraktem jest klucz, to domyślam się że pominęliśmy jeden. A mapa wskazuje drogę do dwóch innych komnat, jednej z piramidą drugiej z pentagramem. Czyli łącznie są trzy klucze?- Chees spojrzał na pochodnię i zamrugawszy kilka razy oczami znów zerknął na truposza.
-No tak, jeszcze to... Czyli łącznie są cztery klucze?
-Pięć kluczy więzi mój byt, zaś sekretna gwiazda skrywa prawdę o ich istnieniu i to w niej należy szukać odpowiedzi.- Oczy Shauzala kolejny już raz rozbłysły żywym ogniem.
-Nie rozumiem cię... Rozmawiasz z pierwszymi istotami od bardzo długiego czasu które dopytują się o klucze. Z tego co nam powiedziałeś, kiedy zbierzemy wszystkie pięć, a mamy jak na razie jeden, to zostaniesz uwolniony. -Grigor począł swój wywód swobodnie przechadzając się po komnacie. - Chyba ci się tu spodobało. Eh, chyba się trochę pomyliłem co do twej chęci zemsty na Thayczykach - rzekł cicho, ni to do siebie starając się podjudzić nieumarłego. -Gdzie są i jak wyglądają wszystkie klucze wiążące cię w tym więzieniu.
-Nie wszystko jest tak przejrzyste jak byśmy tego chcieli ludzka istoto, nawet dla istot tak potężnych jak ja. Czym byłoby to więzienie gdybym znał jego wszystkie sekrety?- Lisz, choć od razu spoważniał, zdawał się nie być wcale urażony postawą Grigora, natomiast drow obdarował go jednym z tych spojrzeń które rzuca się z politowaniem dziecku jak zada jakieś absurdalnie głupie pytanie.
Gnomowi nie za bardzo podobał się tok rozmowy. Z tego co mówili jego towarzysze wywnioskował, że chcieli go uwolnić. Rozumiał pytania o klucze, jednakże skoro zabranie ich wiąże się z uwolnieniem lisza, nie prościej byłoby spróbować go jakoś zlikwidować teraz. Brutus ciągle stroszył się na widok lisza. Kły miał na wierzchu, a sierść stanęła dębem.
-Wiesz może co nas czeka w drodze do sekretnej gwiazdy ?-może miał jakieś pojęcie na temat pułapek zastawionych na nierozważnych podróżników.
-Moja wiedza na temat tego grobowca wybiega poza wasze oczekiwania, a mimo to nigdy nie dane mi było poznać tajemnic labiryntu. Pytanie jednak brzmi czy posiadam inną cenną wiedzę którą mogę się z wami podzielić.- Powiedział spokojnie Shauzal, spoglądając na końcu na Grigora i uśmiechając się przy tym złowieszczo a zarazem tajemniczo.
-No pewnie, przecież łotr nigdy nie może mieć zbyt łatwo...- Skomentował ze zrezygnowaniem Morn, przewracając w palcach wytrychem.
-Czy możesz zatem opowiedzieć nam o poszczególnych komnatach?
-Mogę...- Odpowiedział krótko lisz a jego ślepia zabłysły ponownie.
-Aaaaale?- Zapytał Karkarov spoglądająć w stronę truposza, choć tamten nie kwapił się by spojrzeć w jego stronę.
-Ale nie za darmo...- Chees wiedział doskonale o co chodzi magowi, podjerzewał że chyba każdy prócz głupawego osiłka wiedział o co mu chodzi, w końcu do tego momentu zmierzała cała ta rozmowa i całe to spotkanie. Lisz zapragnął zarządać uwolnienia w zamian za swoją wiedzę.
-Jak można Cię uwolnić?
-Aby zniszczyć poszczególne więzienia, wystarczy że zabierzecie cztery z artefaktów jakie tu znajdziecie. Pozostały więc tylko trzy do zdobycia i w zamian za uwolnienie mnie mogę wam zdradzić kilka sekretów na temat tego grobowca.- Drow rozejrzał się po drużynie jakby sam oczekiwał usłyszeć czy zgadzają się przystać na to co zaproponował nieumarły mag.
- Sądzę, że usłyszeliśmy najważniejsze. Uwolnienie ciebie, może i jest wielce kuszące, ale to nie potrzebne ryzyko, którego na barki nie widzi mi się brać. Moje uszanowanie i mam nadzieję, że nasze następne spotkanie będzie raczej na obustronnie korzystnym planie i nie po przeciwnej barykadzie. Bywaj. - rzekł piwowar i ruszył kilka kroków w drogę powrotną. Zatrzymał się by poczekać na resztę towarzyszy i rzucił za siebie -Jakbyś kiedyś odzyskał wolność duszy i ciała, oraz miał małą chętkę napić się piwa, znajdź mnie. Ciekawe rozmowy przy browarze są zawsze mile widziane.
Lisz obdarzył Grigora gniewnym spojrzeniem, jednakże nie skomentował jego decyzji na głos. Drow wzruszył ramionami, raz jeszcze spoglądając na uwięzionego maga, po czym ruszył w stronę wyjścia nie namyślając się ani chwili nad tym czy Grigor podjał słuszną decyzję.
-No i nie będziesz chciał zniszczyć świata oczywiście.-dorzucił gnom ruszając za Grigorem. Zanim jednak odszedł przyjrzał się jeszcze dokładanie liszowi. Nie przekonał się do formy w którą przemienił się lisz.
-Czyli możemy wziąć jeszcze stąd jeden artefakt, bez narażania się na walkę z tym liszem. Jednakże musimy również wykonać nasze zadanie. Przydałoby się zniwelować tego umarlaka....-na chwilę przerwał-...ciężko byłoby zabić coś co już jest martwe.
- Płacą nam za zbadanie grobowca. Mamy mapę, pozaznaczamy co się gdzie znajduje. Sam lisz będzie nie naszym problemem. - Rzekł nieoficjalny przywódca - Zabić trupa nie jest trudno, gorzej znaleźć filakterium. Ale toteż nie nasza broszka. Zastanawiam się, dlaczego go po prostu nie zniewolili zaklęciem “Uwięzienie”.
-Myślę, że chcieli mieć pewność, iż lisz się nie wydostanie. Większość zaklęć można rozproszyć, szczególnie jak się jest potężnym magiem.
- Nie zapominaj, że to była eteryczna dusza. Uwięziony nie może się uwolnić, ktoś musi znać jego miejsce zamknięcia by rozproszyć czar. A tą wiedzę mogli pilnie strzec. Zresztą to nie jest ważne. Lepiej szukajmy pozostałych kluczy. Sądzę że teserakt mógł być jednym z nich.- Gdy tylko drużyna opuściła eteryczną komnatę, drow zwrócił się do towarzyszy.
-Tesserakt z pewnością jest jednym z artefaktów.
-Jakie są prawdopodobne następstwa zabrania tego artefaktu Chess ? -zapytał bardziej zainteresowany niż zaniepokojony gnom.
-Jeśli dobrze zrozumiałem naturę komnaty z Tesseraktem, to może to być główna zapora powstrzymująca tego lisza przed ucieczką. Nie mam co do tego pewności, jednakże wolałbym upewnić się co do tego zanim ruszyłbym tą kość z miejsca.- Drow odpowiedział najszczerzej jak potrafił, co zdziwiło go samego, ale prawdą było to że póki co sam nie chciał uwolnić lisza choćby przez przypadek.
-W takim razie ruszamy szukać innych artefaktów. Tesserakt należy zostawić. -stwierdził gnom.- Cierniu jakie jeszcze pomieszczenia do zbadania nam zostały ?
-Według planu pozostał nam jeszcze pentagram i piramida do której przejście blokuje gaz.- Odpowiedział fachowo łotr przyglądając się uważnie mapie.
-Mamy więc, tylko jedną drogę w tym momencie. Chyba, że ktoś wie, jak ominąć ten gaz ?
-Jeśli chcemy znaleźć jakiekolwiek odpowiedzi, lub wskazówki odnośnie położenia pozostałych komnat to zgodnie ze słowami lisza należałoby się udać do komnaty oznaczonej gwiazdą.- Odezwał się nagle Karkarov spoglądając przez ramię na plan jaki trzymał Morn.
-Masz rację, poza tym może znajdziemy tam cenne księgi, zostawione przez twórców tego labiryntu.-gnom mówiąc to zdjął plecak i zaczął w nim szukać czegoś do przegryzienia. Po przerzuceniu rzeczy znalazł trochę plastrów suszonej wołowiny. Włożył jeden plaster w usta,a drugi rzucił Brutusowi. Następnie zarzucił plecak znowu na plecy. Odgryzłszy kawałek rzucił do towarzyszy:
-Proponuję ruszać tam jak najprędzej. Powoli zaczynam mieć dosyć tego labiryntu.
-Nie sądzę że natrafimy tam na jakikolwiek rodzaj biblioteki.- Rzucił krótko drow gdy wszyscy ruszyli za Mornem w głąb korytarza.
-Na mój gust będzie to jakiś rodzaj dziennika, lub większej mapy labiryntu z opisanymi poszczególnymi komnatami.
-Warto mieć nadzieję na znalezienie czegoś lepszego, niż to co wymieniłeś. Przecież po takie rzeczy głównie tu przyszliśmy. - skontrował gnom -oczywiście dziennik byłby również przydatny. Może znaleźlibyśmy sposób na neutralizację tej trucizny.
-Dowiemy się jak dojdziemy. - rzekł Grigor podążając za swymi towarzyszami.
Gnom poprawił swój plecak i ruszył z resztą w kierunku miejsca oznaczonego na mapie pentagramem. Brutus trzymał się Alda. Niedźwiedź szedł swoim majestatycznym i spokojnym krokiem. Podróż nie trwała zbyt długo, jak się okazało labirynt prowadzący do komnaty z gwiazdą nie był aż tak skomplikowany i praktycznie po chwili cała drużyna weszła do idealnie oświetlonej sali z której prowadziły jeszcze cztery inne wyjścia. Na murowanej posadzce znajdowała się płaskorzeźba przedstawiająca pentagram. Przy każdym z czubków gwiazdy znajdował się symbol przedstawiający poszczególne komnaty. Oprócz tesseraktu, krzyża i piramidy, poszukiwacze dostrzegli także koło i coś co przypominało gałkę oczną. Drow przeszedł się powoli po komnacie, lecz zamiast spoglądać na mapę, przyglądał się z zaciekawieniem pustym, gładkim ścianom, jakby to tam szukał odpowiednich wskazówek. W końcu gdy nie udało mu się dostrzec nic ciekawego, rzucił okiem w stronę mapy na dole i począł pocierać palcami brodę w zasępieniu.
-No to za dużo tu odpowiedzi nie znaleźliśmy.- Skomentował Morn również przyglądając się mapie na posadzce.
-W takim razie co teraz?- Zapytał Karkarov, który mimo iż opuścili już komnatę lisza ani myślał o schowaniu swojego topora.
-Dacie mi momencik. A mówią, że to ja jestem w gorącej wodzie kąpany-rzucił z udawanym oburzeniem gnom. Przyjrzał się dokładnie komnacie, skupiając swoją uwagę bardziej na podłodze niż ścianie. Jego uwagę przykuło koło. Po chwili już domyślał się co to jest.
-Widzicie panowie to koło.-wskazał palcem pozostałym- Według mnie znajduje się w nim zaklęta nieskończona pamięć lisza. Tłumacząc to obrazowo, porównałbym to do bibliotek wypełnionej jego dziennikami. Samo koło symbolizuje ciągły przepływ informacji. Teraz powstaje pytanie jak się do tego dostaniemy. Chwilowo nie mam żadnego pomysłu.
- No wiec trzeba to sprawdzić osobiście. Karkarov, sądzę, że zarówno grobczyk nie zaatakuje nas twarzą w twarz, ani żadne wymyślne pułapki nie będą podatne na twe ostrze. Za to wolne ręce mogą ci się przydać, wiesz to jak chodzenie po lodzie. Nie należy mieć dłoni w kieszeniach. - Spojrzał na pentagram, miną swą nie zdradzając nikomu, że nic mu to nie mówi. - No to co panowie? Morn poprowadzisz nas?
Karkarov zamiast posłuchać się Grigora który bądź co bądź mówił sensownie, zacisnął dłonie mocniej na rękojeści topora i wrócił do bacznego oglądania się na boki, jakby wciąż spodziewał się ataku z każdej strony.
-Wiedziałem.- Powiedział nagle Chees z zadowoleniem podchodząc do jednej ze ścian i spoglądając na nią z uwagą.
-Morn, mógłbyś podać mi pochodnię?- Łotrzyk spojrzał ze zdziwieniem na drowa jednakże nie protestując podał mu artefakt i podszedł samemu przyjrzeć się temu na co spoglądał jego kompan. Mag przyłożył pochodnię do gładkiej powierzchni ściany, którą w następnej chwili pokryły tajemnicze symbole.
-Oto legenda wraz z opisem naszych komnat panowie, choć nie ukrywam że dość trudna w odczytaniu, raczej nie powinniśmy mieć problemu z ich rozszyfrowaniem...- Spojrzał na drugą ze ścian po czym podszedł do niej i również oświecił światłem z pochodni.
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 16-10-2012 o 16:54.
Lucifer oO jest offline  
Stary 17-09-2012, 17:54   #30
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Łowcy Shauzala

-Ah... każda ze ścian opisuje jedną z komnat. Myślę że łatwiej będzie zdecydować co nas interesuje na wstępie zanim zaczniemy to wszystko rozszyfrowywać.
-A macie pojęcie gdzie chcemy się najpierw udać?- Morn ze zrezygnowaniem spojrzał po wszystkich, w końcu i tak to on będzie musiał ich tam zaprowadzić i żadne legendy mu w tym nie pomogą.
-Proponowałbym zrobić coś z naszym Tessaraktem. Co wy na to ?-rzucił tym razem niepewnie gnom.-Chyba, że znajdziemy opis neutralizacji trującego dymu, który zagrodził nam drogę.- Drow nie odpowiedział, spojrzał na ścianę przy której znajdował się symbol komnaty z Tesseraktem, po czym przyświecając sobie pochodnią zaczął studiować zapiski.
-Intrygujące... Myślę że tesserakt to nic innego jak legendarna “Kość Wszechmocy”, artefakt który śmiało można nazwać żyłą złota. Czysto teoretycznie mogę go wycenić na ponad stopięćdziesiąt tysięcy w złocie, ale kto wie ile mogą za niego zaoferować magowie.-
-Dodaj do tego pochodnię... Myślę że to nam wystarczy panowie.- Odpowiedział browarnik spoglądając po reszcie a gdy dostrzegł niezbyt zadowoloną minę Morna skinął na niego głową w zapytaniu o co chodzi.
-Jeśli nasza wycena się zgadza to mamy raptem dwieście, może dwieście pięćdziesiąt, może trzysta tysięcy w tych dwóch przedmiotach... Nie chcę wychodzić na pazernego, ale jeśli podzielimy to na pięciu, to wyjdzie nam raptem po sześcidziesiąt tysięcy na głowę... Ja rozumiem że się nie przepracowujemy, ale to znowu nie tak dużo jak na start i tak doświadczoną grupę jak nasza.- Odpowiedział Morn po krótkim namyśle, spoglądając wymownie po reszcie.
-Jesli mogę wtrącić... To dzielcie na czterech, ja nie pobieram od młodych członków gildii żadnej zapłaty.- Powiedział Karkarov po czym wszyscy spojrzeli na niego jak na głupca.
-Nie wygłupiaj się, przecież pracujesz razem z nami!- Oburzył się gnom, jednakże zamilkł kiedy Morn nadepnął mu dyskretnie na stopę.
-Nie wygłupiam się mały przyjacielu, nigdy nie pobieram opłat za misje, zwłaszcza od młodych drużyn. Jeśli jednak ktoś chce mojej pomocy to oczekuję że przekaże siedemdziesiąt procent datku w ofierze Tempusowi!- Na te słowa Morn niemalże udusił popijając z bukłaka wody. Kaszląc i plując wyprostował się spoglądając wpierw z przerażeniem na olbrzyma, potem zaś z nienawiścią na gnoma i gdy już miał powiedzieć małemu czarodziejowi co o nim sądzi, Karkarov uspokoił go nie kryjąc rozbawienia.
-Na wasze szczęście Szare Brody dokonały pokaźnego datku w ofierze mojemu kościołowi w związku z czym od was żadnej zapłaty nie oczekuję. Więc licząc na czterech wyjdzie wam co najmniej po sto tysięcy!- Zakrzyknął olbrzym, na co drow zamrugał z niedowierzaniem po czym zakrył dłonią twarz z zażenowaniem.
-Dzieląc na czterech wyjdzie nam po siedemdziesiąt pięć tysięcy.- Poprawił go gnom, na co Karkarov wyszczerzył zęby niewinnie.
-Cóż Tempus oczekuje ode mnie talentu w walczeniu a nie liczeniu, to do niego należy obliczanie ile wrogów pada w jego imieniu od mego topora! Ha! Ha ha ha ha ha!- Nie zważając na reakcję pozostałych zaczął bawić się swym toporem jak gdyby nigdy nic.
-Zatem co proponujecie?- Spytał Grigor spoglądając na Morna który wraz z planem grobowca stanął nad pentagramem i począł nakładać poszczególne komnaty na plan przy pomocy węgla.
-Myślę że najlepiej będzie spróbować dostać się do komnaty z kołem. Jest najbliżej, jedyny problem w tym że na mapie jest to pusta przestrzeń, więc domyślam się że musi tam prowadzić jakieś magiczne przejście i wygląda to tak jakby cały korytarz prowadził właśnie od tej komnaty...- Powiedział łotr rozglądając się po ścianach pomieszczenia w nadziei że zobaczy coś nietypowego.
-No tak... czemu wcześniej na to nie wpadłem...- Powiedział drow podchodząc do północnej ściany. Przystawił pochodnię do gładkiej powierzchni i gdy napisy pojawiły się w blasku zielonego światła, począł studiować je w skupieniu. Po chwili przystawił dwa palce do symbolu koła, po czym przesunął nimi po całej szerokości ściany, ku zdziwieniu wszystkich prócz gnoma i drowa symbol powędrował w ślad za palcami maga a następnie ściana rozpłynęła się ukazując ciemny tunel. Nie czekając na nic, Chees ruszył przodem najwyraźniej zapominając o tym jak ważne jest by to złodziej szedł pierwszy. Na szczęście korytarz nie został zabezpieczony żadnymi przeszkodami i po niedługim czasie drow wszedł do pokoju tak białego i jasnego że nie sposób było nie mrużyć oczu. Gdy tylko pozostali weszli do pomieszczenia za magiem, również zaczęli zasłaniać twarze dłońmi i spoglądać przez przymknięte powieki.
-Co to u licha?- Ryknął Karkarov jedną ręką łapiąc na wszelki wypadek za swój topór.
-Czy ktoś coś widzi?- Grigor próbował dojrzeć cokolwiek, jednakże światło i biel pomieszczenia skutecznie go oślepiały.
-Absolutnie nic!- Odpowiedział Morn przecierając z niepokojem oczy.
-Tam coś jest... Na środku.- Gnom wskazał palcem ku lewitującej w centrum pomieszczenia kryształowej kuli wypełnionej zielonym płynem we wnątrz której pływało coś co wyglądało jak mózg, nie świadom że tylko on dzięki swoim specjalnym okularom jest w stanie dostrzec cokolwiek.
-No to jazda! Bierz to i zmywamy się zanim całkiem oślepniemy!- Odpowiedział Karkarov wycofując się powoli z powrotem w głąb korytarza. Gnomowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, podbiegł i chwycił zdecydowanie kulę po czym schował ją do plecaka i cała drużyna wróciła do komnaty z pentagramem.
-Patrzcie!- Krzyknął gnom wskazując na mapę na podłodze, dwa z symboli oznaczających komnaty świeciły się na czerwono.
-Lepiej pospieszmy się do komnaty z tesseraktem. Zabierzemy go i stamtąd trafimy szybko do wyj...- Zaczął Morn, jednakże nie dokończył gdyż cały grobowiec przeszyła fala wstrząsów.
-Oho... Zaczyna się.- Warknął Karkarov spoglądając w stronę wyjścia po czym dzierżąc w dłoniach swój topór ruszył pędem przed siebie.
-Za mną!
-Dalej! Jazda!- Pogonił ich drow, po czym wszyscy rzucili się pędem w dół korytarza. Nie zdążyli dobiec nawet do połowy korytarza gdy sklepienie poczeło sypać się im na głowy. Uskakując i wymijając pojedyńcze głazy biegli ile sił w nogach nie patrząc za siebie. W końcu dobiegli do rozwidlenia z którego jedna droga prowadziła do wyjścia, druga zaś do tesseraktu.
-Szybko! Zanim się zawali, musimy dorwać tą przeklętą kość!- Ryknął Morn spoglądając na drużynę.
-Czyś Ty ogłupiał? Do wyjścia! Albo zaraz nie będzie nam dane wynieść stąd nic!- Wrzasnął gnom nie mogąc uwierzyć w lekkomyślność złodzieja.
-Za drobne nie pracuje!- Odkrzyknął mu Morn, po czym puścił się pędem w głąb korytarza prowadzącego do tesseraktu.
-Głupcze!- Ryknął drow, jednakże gdy przyszło mu uskoczyć w ostatniej chwili przed olbrzymim fragmentem sklepienia, postanowił nie tracić czasu na ratowanie samobójcy i wraz z Karkarovem. Gnom jednak nie był tak skory do ucieczki, stał jak osłupiały wpatrujac się w korytarz w którym zniknął Morn i dopiero głos Grigora wyrwał go z osłupienia.
-Nie można go uratować. Sam jest kowalem własnego losu.- Powiedział browarnik, jednakże gnom nie miał zamiaru go słuchać. Odrzucił swoją laskę, po czym złożył dłonie w sekretnym geście i rozpoczął inkantancję po wypowiedzeniu której z podłogi poderwały się potężne wiatry unoszące kamienie w górze.
-Może i masz rację!- Ryknął gnom siłując się z ciężarem wciąż opadających gruzów.
-Ale można spróbować dać mu trochę czasu!-
-Zaraz my nie będziemy mieli czasu... tunel prowadzący do wyjścia może zawalić się w każdej chwili!-
-Nikt Cię tu nie trzyma! Idź ratuj się z pozostałymi. Nikt nie będzie was winił!- Odpowiedział gnom, na co Grigor zaklął pod nosem i puścił się pędem w ślad za łotrem by pomóc mu wynieść ten przeklęty artefakt. Aldo choć pełen podziwu dla Grigora który koniec końców nie porzucił drużyny, zaczynał jednak słabnąć i czuł że jeśli obaj nie wrócą w następnej chwili to czarny scenariusz browarnika faktycznie się ziści. Jednakże Grigor nie zdążył dobiec daleko gdyż zwinny Morn pędził spowrotem, pod pachą trzymając sporej wielkości kość zwaną tesseraktem. Obaj puścili się pędem do wyjścia i wraz z Aldo i jego zwierzęcym kompanem uskoczyli w ostatnim momencie, zanim komnata zawaliła się doszczętnie. Śmiejąc się i oglądając artefakt wyszli z zadowoleniem na światło dzienne i stanęli jak wryci. Na przeciwko nich stał pokaźny oddział adeptów i magów odzianych w czerwone, charakterystyczne dla Thayan, szaty. Obok magów stali także Chees z Karkarovem powoli odkładając swoje bronie na ziemię. Na czele magów stał jeden wyróżniający się od reszty nie tylko aparycją, ale i niebywałą pewnością siebie, zwłaszcza jak na kogoś kto wyglądał na co najmniej dziewiędziesiąt lat.
-Proszę, proszę...- Odezwał się starzec.
-Kolejni intruzi plądrujący naszą cenną skarbnicę wiedzy...- Głos miał wyjątkowo nieprzyjemny. Każde słowo wypowiadał z taką odrazą do nich, że gnom poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach na samą myśl o znalezieniu przez nich ksiąg w jego plecaku, które zostały skradzione z ich biblioteki w Eltabbar.
-Jakież to szczęście że zdecydowałem się osobiście zbadać to nadzwyczajne zainteresowanie sprawą grobowca, jak do tej pory wykazywaliście się niezwykłym szczęściem! Ale niestety Tymora się od was odwróciła, dzielni... Choć według mnie głupi, poszukiwacze przygód. Tym razem nie uda się wam wyjść chwalebnie z plądrowania miejsc spoczynku i już ja oto zadbam!
-Jak Cię zwą magu?- Zapytał odważnie Grigor zasłaniając Morna który nieudolnie próbował ukryż tesserakt w swym plecaku.
-Zwą mnie Meragortem Sędziwym, choć nie dane Ci będzie zaczerpnąc wiedzy na mój temat. Straże! Brać ich!- Ryknął mag wskazując na trójkę palcem ozdobionym w bogate pierścienie.


-Meragort Rabharim Seheul, zwany Sędziwym-


Jednakże zanim ktokolwiek wykonał pierwszy ruch z wnętrza góry rozległ się przeraźliwy rechot, który odbił się echem po okolicznych zboczach. Cała drużyna bezbłędnie rozpoznała głos Shauzala.
-WOLNY!!! PO TRZYSTU LATACH W KOŃCU WOLNY!!!- Ryknął po raz kolejny głos i w chwilę potem nastąpiło olbrzymie wyładowanie magiczne które rozsadziło cały grobowiec, rozrzucając olbrzymie głazy po całej okolicy. Wszyscy zgromadzeni poczęli uskakiwać w panice przed upadającymi gruzami.
-A to skurwiel...- Syknął drow spoglądając na miejsce w którym jeszcze niedawno stał pokaźnych rozmiarów szczyt górski. Jednakże zamiast niego w powietrzu unosiła się wątła postać lisza, odzianego w poobdzierane łachmany z nasuniętym na głowę kapturem. Po chwili w dłoni Shauzala zmaterializowała się czarna laska i mag opadł delikatnie na ziemię, po czym ruszył powoli w stronę zgromadzonych.


-Shauzal Terebhol Vezamirius Czareoko-
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 15-01-2013 o 22:48.
Lucifer oO jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172