Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2012, 11:39   #135
Grzymisław
 
Grzymisław's Avatar
 
Reputacja: 1 Grzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znanyGrzymisław nie jest za bardzo znany
Virdth myślał o wiosce pełnej wyrżniętych stworów i o zwiadowcach, którzy już dawno powinni być z powrotem. Albo natknęli się na coś niepokojącego i postanowili to zbadać, albo coś już zlizuje ich ciepłą, słodko-słoną krew z ziemi i stygnących zwłok. Życiodajny napój, co wampiry odkryły już dawno temu. Chodź sam siebie tym zaskoczył, zależało mu na ich powrocie. Konkretnie na powrocie Saerith… Tyle, że jeśli kapłanka go wyda, warto mieć innych kompanów. Milsear był niepewny. W końcu co on znaczył – nie mógł nic, był więźniem. Ale ten młody mieszaniec… Gdyby udało się go przekonać do wsparcia męskiej sprawy, przeciwstawienia się kobietom… Samo jego istnienie świadczyło, że albo samica upadła tak nisko, że miała dziecko z nie-drowem, albo samiec się wyzwolił i… Drowy to chora rasa. Mężczyźni powinni rządzić! Do tego zostali stworzeni! Niewolnik musi go poprzeć. Może uda się rozegrać wszystko tak, by powstała trzyosobowa grupa najbardziej poniżonych samców, którzy przejmą kontrolę. A później on przejmie kontrolę nad nimi. A jeśli nie, uwięzi. Przecież jakiś szacunek trzeba mieć do byłych towarzyszy. Wtedy zginą z głodu…

Nie! Jeśli się nie podporządkują, zginą na miejscu. Wyżyje się na kimś innym, cały świat będzie stał przed nim otworem. Z nich wyssie całą krew…

Nagle z zamyślenia wyrwała go czerwona struga wypluta przez więźnia. Nozdrza mu drgnęły, a oczy błyskawicznie przecięła czerwona siatka naczyń włosowatych. Przymknął powieki, aby nikt tego nie zauważył i starał się nie poruszać, gdy kapłanka znęcała się nad Milsearem. Nie mógł się zdradzić ze swoją słabością. Jeśli ktoś ją pozna, będzie miał Virdtha w garści.

Drgnął, gdy kolejna struga wytęsknionego płynu zmarnowała się na ziemi. Powstrzymał się przed wylizaniem jej i zachował powagę, ale miał coraz większą ochotę rzucić się na Maelstar, albo niedoszłego jeszcze współpracownika. Tak dawno nie miał okazji skosztować krwi… Tak dawno zabił kogokolwiek… Oczyma wyobraźni wybiegł w przyszłość i zobaczył ciała dotychczasowych towarzyszy leżące w namiotach, a jedyna krew w obozie należy do niego: czy to w krwioobiegu, czy w żołądku. Krew… Słodka, ale jednak słonawa o metalicznym posmaku… Ciepła i lepka… Czerwieńsza od wina...

Usłyszał swoje nazwisko i powrócił do rzeczywistości. Nie zrozumiał, czego chciała kapłanka, ale po słowach „pomylony heretyk” domyślił się, że chodziło o uleczenie Milseara. Sama mogła to zrobić niedochędożona jędza, ale gdzieżby się przeklęta kapłanka przeklętej Lolth zniżyła do czegoś takiego.

Zamknął na sekundę oczy, żeby opanować żądzę krwi i pochylił się nad więźniem bez słowa. Nie patrzył mu też w oczy, żeby go nie zdradziły. Skupił się na tym, co póki co musiał robić planując nieustannie, w jaki sposób w nocy dostanie się do namiotu Maelstar, żeby wreszcie dać upust swoim mrocznym nałogom.

Skręcić kark jej wybrankowi…

I zatopić zęby w jej tętnicy. Pożałuje, że poniżała go na każdym kroku!

Zacisnął z całej siły zęby, ale prawie natychmiast się uspokoił. Dalej drażnił go jednak nieco zapach krwi, więc nieznacznie falowały mu nozdrza, ale nie był w stanie nic z tym zrobić. Miał tylko nadzieję, że nikt niczego się nie domyśli.
 

Ostatnio edytowane przez Grzymisław : 22-09-2012 o 23:59.
Grzymisław jest offline