Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2012, 12:48   #3
Shavitrah
 
Shavitrah's Avatar
 
Reputacja: 1 Shavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwu
Do Topolin w głównym stopniu przywiodła ją nieznośnie lekka już sakiewka. Niczym dziwnym nie mógł się więc wydać fakt, że tak chętnie nadstawiła uszu gdy dotarły do niej pogłoski o mających niebawem ruszyć pełną parą poszukiwaniach jakiegoś kupca.

I tak nie mogła pozostać zbyt długo w poprzedniej mieścinie. Ha, mieścinie! Zbyt wielkie i dostojne to słowo na podupadły kościółek i kilka chat obstawionych dookoła zagrodami. Zbyt mała społeczność. I zbyt wiele spostrzegawczych jednostek skorych do obrony swoich interesów, czających się w tłumie wioskowych półgłupków. Niewyobrażalną wręcz głupotą byłoby, gdyby została tam jeszcze kilka dni... Zwłaszcza, że póki co parała się zajęciami niezbyt mile widzianymi przez ogół.

Odgarnęła z czoła kilka zabłąkanych rudych kosmyków i zdecydowanie otworzyła drzwi prowadzące do gospody.

- - -

Nie łudziła się nawet przez moment, że będzie jedyną chętną na takie zlecenie. Obecność kupców zazwyczaj oznaczała okazję do dobrego zarobku, toteż grzechem byłoby z niej nie skorzystać. Oczywiście niewykluczonym było, że sprawa jakiej miała zamiar się podjąć będzie należała do tych „delikatnych”, przy których straty zdolne są przewyższyć ewentualne zyski. To jednak pozostawało jedynie w sferze domysłów, czego nie można było niestety powiedzieć o zdecydowanie topniejących w oczach oszczędnościach Ilsy.

Odzew, z jakim spotkała się ta oferta nieco ją zadziwił, może wręcz zmieszał. Nie uważała za szczególne zagrożenie – a przynajmniej póki co – rzezimieszków zebranych w jednym z kątów izby, prawdę powiedziawszy to bardziej zaabsorbowała ją znajdująca się pośród nich dziewka. Nie widziała jej nigdy wcześniej i nie miała nawet najmniejszego pojęcia, czego mogłaby się z jej strony spodziewać – ale czy inaczej było z jakąkolwiek znajdującą się tu osobą? Zbiór nieznajomych twarzy o wielkich ambicjach, z czego kilka pewnie wykruszy się już na samym wstępie.

Panujący w pomieszczeniu zaduch i unoszące się opary alkoholu przypomniały dziewczynie, że jedną z ważniejszych spraw jest zachowanie trzeźwości umysłu. Głowy co prawda nie miała najsłabszej i nie chciała zrazić do siebie wszystkich już na samym wstępie, toteż grzecznościowo wychyliła kilka łyków bimbru, dbając jednak przy tym o umiar.

Ilsa planowała pozostać z boku, pozwolić innym na zadawanie pytań, a samemu zaś skrupulatnie wysłuchiwać udzielanych na nie odpowiedzi. Częściowo dlatego, że i żadne sensowne pytanie nie przychodziło jej aktualnie do głowy, a częściowo też przez ostrożność. Nie chciała, by ktokolwiek zobaczył w niej niebezpiecznego konkurenta. Takich zazwyczaj chce się wyeliminować, gdy zrobią już swoje i staną się zbyteczni. Oczywiście, potencjalnie wszyscy z nich mogli takimi być dla innych, jednak wielce ciekawa była u kogo już teraz tendencje do przewodzenia grupie wezmą górę.

Szczerze wątpiła w to, by udało im się dowiedzieć czegoś kluczowego od Teodora Berga. Niemniej, jego opowieści wysłuchała pieczołowicie, składając sobie w miarę logiczny obraz sytuacji z kilkoma niewiadomymi.

Z uwagi na opisywany przez Berga wygląd kupca w dniu zaginięcia jedną z najbardziej logicznych opcji wydawał się napad na tle rabunkowym, jednak... Czy to nie byłoby nazbyt oczywiste? Chciał oczarować powabną córkę gospodarza, w zamian zaś ściągnął na siebie nieszczęście. Ilsa sądziła, że mogło być to pośrednim powodem zaginięcia Vincenta, jednak nawet w takim przypadku nie istniało żadne wytłumaczenie dla jego dalszych losów.

Ach, o ile nieporównywalnie łatwiejsze byłoby wykluczenie lub potwierdzenia takiej ewentualności, gdyby tylko znała kogokolwiek działającego na tych terenach!

Cudeńka takie, jak sztylety z rękojeścią z kości słoniowej nie należały do powszechnych i zapewne łatwo byłoby wykryć źródło pochodzenia takiego fantu.

Kolejną sensowniejszą perspektywą było działanie przez kogoś z gildii kupieckiej; działanie kogoś, kto chciał przejąć kosztowniejsze kontakty i umocnić swoją pozycję, jednocześnie zwiększając swoje pole manewru przez usunięcie jednego z konkurentów. Berg poddał co prawda w wątpliwość taką ewentualność, jednak ona sama nie skreśliła jej tak prędko z listy prawdopodobnych motywów.

Najbardziej palącą kwestią wydawał się wybór miejsca rozpoczęcia poszukiwań bądź też osoby, do której się udadzą; tak, to mogło znacznie rzutować na ich „wyprawę”. Miała cichą nadzieję, że w zamtuzie Vincent postanowił ulżyć sobie nie tylko cieleśnie, ale być może i mentalnie; zdarzali się wszakże klienci dzielący się swoimi kłopotami z tamtejszymi dziewczętami. Nawet, jeśli nie robili tego zamierzenie, a jedynie wymsknęło im się coś po udanej nocy... A takie plotki szybko znajdowały swoich amatorów.

Przychylała się do punktu widzenia zaprezentowanego przez półelfa i wyraziła ku temu aprobatę zdecydowanym skinięciem głowy po jego słowach.

- Możesz tak przyjąć.

Pytań póki co nie miała żadnych. Z pewnością jednak pojawią się one na dalszym etapie poszukiwań - w końcu im dalej w las, tym więcej drzew.
 

Ostatnio edytowane przez Shavitrah : 16-09-2012 o 18:43.
Shavitrah jest offline