Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2012, 10:49   #95
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Arabella i Gregorius

Arabella widząc że rozmowa została zakończona skłoniła się burmistrzowi i jego żonie, potem zabrała swój pakunek oraz laskę i wyszła by poszukać “Szczęśliwej Drogi”. Zamierzała wynająć tam pokój nie wspominając jednak, że Paul to zaproponował. Nie chciała mieć wobec burmistrza żadnych długów wdzięczności, jeśli będzie musiała skorzystać z magazynu to również zapłaci za wszystko co będzie jej potrzebne. Tymczasem chciała jedynie znaleźć się sama za zamkniętymi drzwiami, móc wreszcie zrzucić ten okropny szal, przestać się choć na chwilę ukrywać. Przydałoby się też jakoś opatrzyć zranioną dłoń. Potem zajmie się laską, raczej wątpiła by udało się jej odkryć jak działa, ale wreszcie będzie miała trochę czasu na osobności żeby chociaż popróbować. Wiedziała że będzie musiała na siebie uważać, człowiek pająk nie odpuści, nie uważała jednak by był dość śmiały żeby zaatakować ją za dnia.

Gospoda była pusta zważywszy na to, że był środek dnia, a od ponad miesiąca przełęcz była zablokowana, przez co ci, którzy tu nocowali mogli tylko przybywać z Północy. Z tego też powodu dostała pokój nawet taniej niż się spodziewała.

Dłoń wyglądała źle. Palec wskazujący lewej dłoni nie miał znacznej części skóry. Takiej rany nie wystarczy zabandażować, no chyba, że chce się ryzykować poważnym zakażeniem i utratą palca. Najlepiej byłoby odkazić spirytusem (karczmarz powinien użyczyć trochę) lub ogniem (tu powinien pomóc demon). Jedno jest pewne - każdy ze sposobów będzie niesamowicie bolesny. Rana będzie się goić długo i używanie dwuręcznych przedmiotów może być utrudnione (Arabella niejasno przypomniała sobie, że miecz ukrywający się pod postacią laski był półtoraręczny).

Laska wydawała się być całkowicie zwykłą laską. Kiedy tak leżała na łożu aż ciężko było uwierzyć, że może skrywać w sobie jakiś sekret. Jak do tej pory nie reagowała w żaden sposób na obecność Arabelli, więc można było uznać, że sama obecność Zaklinacza ognistego typu w niczym nie pomoże.

Z ulgą zamknęła za sobą drzwi, rzuciła pakunek w kąt, a laskę na łóżko, odrzuciła szal i ściągnęła kaptur. Wreszcie sama! Po raz pierwszy od ataku człowieka pająka spojrzała na swoją lewą dłoń, podczas ucieczki nie było na to czasu, zresztą i tak było zbyt ciemno, potem nie chciała zwracać niczyjej uwagi. Teraz patrzyła z lekkim niedowierzaniem. Cała rękawiczka przesiąkła krwią, była od niej sztywna, a wokół rany wciąż błyszczała wilgocią, zaś sama rana… Arabella opadła na posłanie ogarnięta nagłą słabością. Czy to białe prześwitujące z pod skrzepów to była kość? Nie rozumiała czemu tak nagle zakręciło się jej w głowie, musiała chwilkę odpocząć zanim była gotowa by ponownie spojrzeć.

Zdjęcie poszarpanej rękawiczki nie było wcale proste, razem z materiałem od brzegów rany oderwały się częściowo zaschnięte skrzepy i krew znowu zaczęła płynąć znacząc szkarłatnymi kroplami deski podłogi. Nie mogła tego tak zostawić, owinęła ranę chusteczką, schowała dłoń w rękawie a drugą naciągnęła kaptur i zeszła do głównej sali. Karczmarz widząc ponownie zakapturzoną postać z podkurczoną ręką i pochyloną głową zmarszczył brwi, ale bez problemów sprzedał jej butelkę wódki. „Na pewno myśli że chcę to wypić.”

Wyciągnęła dłoń nad miednicą a potem polała ją obficie strumieniem alkoholu spłukując krew. Ledwie zdążyła odstawić butelkę zanim wzmógł się ból. Krzyknęła zaskoczona jego intensywnością. Zacisnęła usta by nie wydać już żadnego dźwięku, z kącików zaciśniętych oczu popłynęły łzy, palce zdrowej dłoni odruchowo zacisnęły się na nadgarstku zranionej, tak czekała aż ból minie. Kiedy to wreszcie nastąpiło najlepiej jak umiała opatrzyła ranę, coś jej mówiło że nie będzie łatwo zmienić opatrunek, a co gorsza trudno jej będzie walczyć z potworem kiedy ten po nią przyjdzie.

Żeby odwrócić myśli od tego co nieuniknione skierowała je na laskę. Jeśli dobrze zrozumiała Yerbana, trzeba było po prostu użyć na niej magii ognia. Wyobraziła sobie płomień w kształcie miecza, a potem przekształciła go przywołując obraz płonącego miecza takiego jakim był gdy dzierżył go Hono.

-Postaraj się mój przyjacielu.- powiedziała dzieląc się tymi obrazami z demonem.

Demon był posłuszny. Stworzył ogień, a wtedy miecz zareagował. Z początku Arabella była ucieszona, że udało jej się rozgryźć ten dziwny przedmiot, lecz wkrótce rozbudzony, lecz głodny miecz zaczął wsysać płomienie, a ona nie potrafiła go powstrzymać. W głowie słyszała dźwięki nie z tego świata, nie było w nich słów, ale wiedziała, że jej demon był niezadowolony. Słabnął z każdą chwilą.

Arabella nie była w stanie zareagować. Nie była w stanie powiedzieć, czy jest tak przerażona tym, co się dzieje, czy też miecz miał jakieś zabezpieczenia i wprowadził ją w trans. A może nie miał żadnych zabezpieczeń, a po prostu trzeba było więcej doświadczenia, żeby z niego korzystać?

Rozległo się pukanie do drzwi. Kobieta nagle wyrwała się z transu i zerwała połączenie z demonem. Usłyszała w głowie podziękowanie. Laska zdążyła przemienić się w miecz, leżała teraz, wyglądając groźnie. Gdy już zaspokoiła swój głód ognia po kilku dniach głodówki, nie stanowiła zagrożenia, o ile Arabella nauczy się utrzymywać lekkie połączenie z demonem przez cały czas, aby przedmiot mógł powoli ładować się energią. Mimo to, nie kobieta nie mogła mieć pewności, czy miecz naprawdę nie ma jakichś magicznych zabezpieczeń. Jeśli tak, należało z niego korzystać nad wyraz ostrożnie.

Pukanie do drzwi ponowiło się.

Początkowy uśmiech związany z sukcesem, i to za pierwszym razem, szybko spełzł jej z twarzy zastąpiony grymasem przerażenia. Chciała to powstrzymać, odrzucić miecz, bo teraz był to już miecz, jak najdalej byle przerwać połączenie. Nie była jednak w stanie tego zrobić, zastygła niczym żywa rzeźba mogła jedynie słuchać lamentów i współczuć swojemu demonowi. Bezgłośnie przepraszała za swoją nieostrożność i zapewniała że nigdy nie poprosiłaby o podjęcie tej próby gdyby wiedziała co się stanie.

Jakiś dźwięk odwrócił jej uwagę, wtargnął w wir coraz bardziej panicznych myśli. Rozejrzała się wokół nieco zdezorientowana, chyba udało jej się odrzucić zachłanny przedmiot chociaż nie pamiętała tego. Miecz, taki jak go widziała w myślach leżał spokojnie na łóżku. Wyciągnęła dłoń by go dotknąć zapominając o ranie. Przerwało jej pukanie. Przez kilka uderzeń serca zastanawiała się kto też to może być, czego chce i czy sobie pójdzie jeśli nie zareaguje. Nagle uświadomiła sobie że ten ktoś może spróbować tu wejść, że może ją zobaczyć, a może nawet chcieć zabić. Ciągle żywy strach jaki wzbudziła w niej magia przedarł się do świata fizycznego. Sięgnęła po szal, szamotała się z nim chwilę raz po raz urażając zranioną dłoń, wreszcie naciągnęła kaptur i sięgnęła po miecz, swój, nie ten magiczny gotowa by go użyć nie zważając na ból. Jak najciszej podeszła do drzwi tak żeby nimi nie oberwać gdyby nagle wyleciały z zawiasów i zaczęła nasłuchiwać.

Osobnik przed drzwiami zapukał ponownie. Po chwili zastanowienia stwierdził że być może powinien przełamać podejrzliwość, kto wie, może i słuszną, słowami.

- Nazywam się Gregorius Exardesco. - powiedział głośno, pukając ponownie. - Chciałbym prosić o rozmowę.

Odezwał się, nawet przedstawił, może to był dobry znak, a może nie. Nigdy nie słyszała o żadnym Gregoriusie... Czy aby na pewno? Czy nie tak właśnie nazywał się człowiek burmistrza, który miał tu na nich czekać? Tak to z pewnością był on.

- Już powiedziałam Paulowi że ani myślę się mieszać w tę wojnę. Nie przekonasz mnie, odejdź.- odpiwiedziała przez drzwi chociaż nie bardzo wiedziała skąd mógł tak szybko się dowiedzieć że burmistrz prosił nowoprzybyłych o pomoc i co mu odpowiedzieli. Może to jednak nie było to?

Gregorius milczał przez moment.

- Nie rozmawiałem dziś z burmistrzem. To o czym chciałem porozmawiać, nie ma nic wspólnego z wojną na północy.

Z jednej strony chciała żeby ten człowiek sobie poszedł, z drugiej była ciekawa. Postanowiła jednak otworzyć drzwi i zobaczyć z kim ma do czynienia. Uchyliła je więc trochę, jeśli to co za nimi zobaczy nie wzbudzi w niej podejrzeń to otworzy je szerzej i pozwoli gościowi wejść. Po drugiej stronie stał wysoki blondyn w płaszczu ze skór, sprawiał wrażenie uczciwego człowieka. Otworzyła więc drzwi i cofnęła się w głąb pokoju tak żeby mógł wejść. Skinęła na jedyne w pokoju krzesło (chyba mogę sobie dorobić mebelki?) i poczekała aż tamten usiądzie po czym sama siadła na łóżku.

-O czym chciałeś ze mną rozmawiać? I dlaczego akurat ze mną?-- zapytała ciągle nie zdejmując dłoni z rękojeści miecza.

Gregorius wszedł, zamykając za sobą drzwi.

- Jest to dla mnie... trudne, jako osoby. - westchnął ciężko - Rozpoznałem cię. Ze snów.

Arabella zesztywniała słysząc te słowa. Chyba nie widział jej takiej jaką była naprawdę? Może poznał tylko płaszcz? Oby tak było.

Milczał przez moment.

- Od jakiegoś czasu towarzyszy mi pewien sen. I tak, zdaję sobie sprawę jak niewiarygodnie to brzmi. Sen ten ujawnił mi parę rzeczy. Parę rzeczy powtarza się w nim regularnie. - westchnął - Wygląd twój i twoich towarzyszy. I tak, wiem jak wyglądasz pod tym płaszczem i nie dbam o to w najmnieszym stopniu. Laskę którą niosłaś. Ten miecz który leży o tam. I powtarzające się słowa. “Dołącz do nich”.

Znów milczał przez moment.

- Liczę że możesz rzucić nieco światła na ten problem.

A więc wiedział, wiedział i nie obchodziło go to, a przynajmniej tak twierdził. Zastanowiła się chwilę nad jego słowami. Podejrzewała że nie pierwszy raz się komuś śni, uśmiechnęła się na samą myśl że ludzie, którzy uważali ją za potwora, mogli mieć przez nią koszmary. Ten sen był jednak zupełnie inny, była w nim jeszcze zanim ją zobaczył.

-Nie mam pojęcia w jakim celu miałbyś się do „nich” przyłączać, ani komu na tym zależy, nie ma już nawet karawany w której podróżowaliśmy- wzruszyła ramionami-[/i] już nic “ich” nie łączy, albo jeśli wolisz jest “ich” mniej, gdyż nie wszyscy zgodzili się przyjąć zadanie od burmistrza. Jeśli mogę ci doradzić: porozmawiaj o tym z magiem. Jeśli widziałeś moich towarzyszy podróży to wiesz też jak wygląda Yerban, na pewno będzie miał ci coś ciekawego do powiedzenia na ten temat, zresztą -[/i]tu uśmiechnęła się promiennie chociaż nie mógł tego zobaczyć-[i] na każdy inny temat też. Pewnie niedługo się tu zjawi tak jak i reszta, całkiem prawdopodobne że zapytają o ciebie. Burmistrz wspomniał o tobie jako o swoim człowieku w gospodzie.[i]-wstała, jej spojrzenie powędrowało do magicznego miecza. Zmarszczyła brwi wspominając bezradność jaką czuła gdy wysysał magię demona.

- Weź go i schowaj głęboko w magazynie, jeśli chcesz możesz go przedtem pokazać Yerbanowi, pewnie się zdziwi. Ja nie chcę mieć z nim już nic wspólnego. Nie należy do mnie i nigdy nie będzie.- powiedziała podejmując decyzję, nie miała ochoty więcej ryzykować posłużenia się czymś o czym nie miała pojęcia i nad czym nie miała żadnej kontroli, a co mogło z łatwością skrzywdzić jej demona i to tylko po to by mieć drugie ostrze. Hono i jego demon byli niewiarygodnie potężni, ona i jej towarzysz byli przy nich niczym, więc całkiem możliwe że posługiwanie się tym orężem wymagało więcej mocy niż jej demon mógł sobie pozwolić stracić, wyrzucenie miecza byłoby jednak nieodpowiedzialne. Tak, magazyn burmistrza będzie dobrym miejscem, przy odrobinie szczęścia nikt już nie pozna tajemnicy laski. Była pewna że jej demon ucieszy się z tej decyzji.

Gregorius ukłonił się głęboko.

- Dziękuję za pomoc, i za informacje. Postąpię zgodnie z radą, i odszukam tegoż maga. - zawahał się przez moment - Jeśli to możliwe, wolałbym zatrzymać miecz. U mnie będzie bezpieczniejszy niż u burmistrza, a zostawianie go w miejscu do którego wielu przejezdnych, o różnych zamiarach i zdolnościach, ma dostęp wydaje mi się... nierozsądne.

-Hmm... Czyżby aż tak wiele osób miało dostęp do magazynu?... Pewnie masz rację, nam też burmistrz wyjątkowo łatwo zdradził hasło, zrób więc jak uważasz.- zgodziła się pewna że Gregorius nie jest zaklinaczem ognia, a tym samym że miecz nie może mu zrobić krzywdy. Przecież nie mógł być zaklinaczem ognia, prawda? Taki zbieg okoliczności zwłaszcza że wcześniej trafiła już na Hono wydawał jej się tak niezwykły że aż niemożliwy.-Raczej na nic ci się nie przyda, przynajmniej nie na długo.

Gregorius wziął ostrze do dłoni.

- Nawet jednak ja czuję potęgę tej broni. Jeśli jej nie chcesz, powinno pozostać w rękach człowieka zdolnego do obrony jej przed innymi. - odwrócił się i ruszył do drzwi - Jeśli będziesz potrzebować pomocy, zgłoś się do mnie. Dopóki nie wyjadę, służę pomocą. O, - odwrócił się jeszcze, z ręką na klamce - Gdzie najprawdopodobniej będę mógł znależć maga Yerbana?

-Ostatnio widziałam go w domu Burmistrza, jak mówiłam może ci się poszczęści i przyjdzie tutaj, może nawet już tu jest, albo w magazynie, a jeśli nie to nie powinno być trudno go znaleźć pewnie wystarczy zapytać kto widział maga. Jest nim i na takiego wygląda.- odpowiedziała mu. Nie znała starca na tyle dobrze przewidywać gdzie się wybierze, mógł przyjść tu równie dobrze jak zwiedzać świątnię albo jeszcze coś innego.

Ponownie ukłonił się z wdzięcznością.

- Dziękuję bardzo za pomoc. Mam nadzieję kiedyś się odwdzięczyć. Żegnam.
Następnie wyszedł, zamykając drzwi i udając się na poszukiwanie maga.


Gregoriusowi udało się znaleźć maga w Świątyni. Dowiedział się tego samego, co wcześniej rzekł Arabelli. Kiedy zaś mag już skończył, zauważył, że do Świątyni przyszła kolejna osoba z twoich wizji - białowłosy mężczyzna.
 

Ostatnio edytowane przez Issander : 22-09-2012 o 06:01.
Issander jest offline