Walka z seksualnym pożądaniem dla każdego przedstawiciela płci męskiej jest nieczęsto niezwykle trudnym zadaniem. Szczególnie dla takiego chłopiska jak Yngvar Biały, który ważył grubo ponad przeciętną. A, fakt że w jego przypadku potrzeby z każdym kilogramem rosły geometrycznie potęgował i tak już sporą żądze stosunku. Chciał rzucić się na którąkolwiek panienek. Tu i teraz. I wziąć ją choćby i siłą. Oblizał obleśnie usta i dalej oglądał obecny na sali „towar”. „Stary, daj spokój, jeszcze pociupciasz, teraz idź za czarownicą albo cholera wie kim” po tych niewypowiedzianych na głos słowach, uderzył się z dwóch stron w głowę otwartymi pięściami. Przyniosło to mizerny skutek. Postąpił dwa kroki w stronę pewnej cycatej blondynki, ale zatrzymał się. Miał jeszcze w sobie resztki siły woli lecz wiedział, że zaraz się wyczerpią doszczętnie. Spróbował czegoś innego. Tej metody nauczył go, pewnego ostro zakrapianego wieczoru, mocno wstawiony karczmarz. Byłoto skutkiem pewnej destruktywnej w skutkach bijatyce, która, a jakże, odbyła się z dużym wkładem górala. Był to sposób na uspokojenie się. Trzeba było zamknąć oczy i policzyć do dziesięciu. Yngvar nigdy nie był dobry w rachunkach, mimo to podjął próbę. Jeden, dwa… ee… trzy… nie!... cztery, pięć czyli tyle ile palców, dobra teraz osie.. A do diabła z tym! Nie ma co się tu uganiać za jakimiś cholernymi babami na schodach, jak one nie wiadomo czy nawet chcom” Otworzył z powrotem oczy i udał się, zadowolony z podjętej decyzji, ku pewnej niezwykle urokliwej dziewce. Gdy już do niej dojdzie miał zamiar zrobić to jak najszybciej, ale szybko skończyć całość już niekoniecznie. |