Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2012, 22:53   #137
Glyswen
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Spodziewał się takiej reakcji.
Kapłanki kurewskiej bogini z definicji myślały tylko i wyłącznie swoim włochatym, niedoruchanym pipskiem.
Gdyby zginął tam, pośród zgliszczy osady wyrżniętych żaboludów, nikt nie zdałby raportu o możliwym niebezpieczeństwie... W takim przypadku jasne zdawało mu się, iż żadną miarą nie warto było ryzykować życia...

Z każdym słowem sączącym się z ust oblubienicy Loth, w Filzaerze wzbierała niepohamowana złość. Miał szczerą ochotę przypieprzyć tej krnąbrnej dziewce prosto w ten jej niewyparzony ryj...
Z trudem panował nad emocjami. Jednak na jego szczęście w porę przygasił tlący się w nim żar. Na powrót przybrał swe zimnie, pokerowe oblicze i ponownie począł wczuwać się w rolę niewzruszonego głazu.
Pokrzepiony swym drobnym zwycięstwem z pokorą przyjmował na klatę kolejne zarzuty.

Dotrwał do końca tyrady. Nie zrobił przy tym nikmu krzywdy - sukces.

Służce Pajęczej Boginii najwidoczniej znudziło się wyżywanie na strażniku domu Kaenefin, albowiem swą frustację przelała na skrępowanego heretyka.
Seria ciosów i kopniaków, zważywszy na stan zdrowia więźnia, nie było najrozsądniejszym pomysłem.
Oto kolejny dowód na ułomność płci przeciwnej...
Jednak De'speana nie miał zamiaru angażować się w ten cyrk.
Jak zwykle stał na uboczu bacznie obserwując całe zajście. Szczególną uwagę poświęcił dla samego kapłana Pieska Loth... Ze wszystkich drowów właśnie on wzbudzał w nim niezdrową wręcz ciekawość. Kompletnie nie wiedział co o nim myśleć... A taka niewiedza rodziła niepokój.

Koniec końców zdyszana kapłanka dała sobie spokój z katowaniem na wpół żywego mrocznego elfa. Jego utrudzone ciało zostawiła pod nadzorem Verditha...
Filzaer przez moment trwał w głębokim zamyśleniu, wpatrując się w jakiś niewidoczny punkt zawieszony pomiędzy kapłanem, a herytykiem.
W końcu mrugnął nieznacznie, po czym udał się w kierunku swojego "legowiska". Zabawił tam chwilę, a następnie niosąc w ręku część swego dziennego prowiantu na powrót znalazł się obok zmasakrowanego niewiernego.
-Bierz i żryj póki Ci pozwalają. - De'speana rzucił jedzenie wprost na rozdygotane kolana torturowanego.

Nie czekając na odpowiedź ruszył szukać dogodnego miejsca z którego mógłby obserwować okolicę.
 
Glyswen jest offline