Menzoberranzan
Dreaghloth przerzucał wzrok z Drowa na człowieka i z powrotem, słuchając ich pytań, jednocześnie chyba oceniając ich możliwości. Mniejsza para łap zaplotła się na jego szerokiej piersi, gdy długie muskularne ramiona delikatnie kołysały się to w przód to w tył.
Po chwili przemówił gardłowo w Podwspólnym, którym posługiwali się jego nowi towarzysze. Zdawał sobie sprawę, że drowiego dialektu nie zrozumie ta blada ludzka istota. - zmierzamy do Mantol-Derith skrytego w tajemnicy wielkiego targowiska Podmroku.- stwierdził cicho jakby chcąc ukryć cel ich podróży przed wścibskimi uszami – Droga zajmie nam ok. 10 dni, gdyż musimy przemieszczać się pieszo i to mało uczęszczanymi tunelami. Nie chcemy narażać karawany na wykrycie – Kupcy Mroku są przewrażliwieni na punkcie swych towarów. Nie martwcie się jednak Lolth jest z nami Jal ultrinnan zhah xundus!- rozłożył nieznacznie wielkie łapy i uniósł pysk ku górze przymykając oczy, w na wpół ekstatycznej pozie gorliwego kapłana. Odetchnął z głośnym świstem i spojrzał na kompanów opuszczając pysk - jeśli to wszystko ruszajmy, przed nami długa droga- stwierdził szczerząc w obleśnym uśmiechu rząd drapieżnych zębów.
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |