Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2012, 17:39   #8
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Katherina prychnęła ze wzgardą. Niemal zatrzęsła się w środku.

- Powtórz mi to jeszcze, bo nie wierzę! Wręcz nie wierzę- prawie krzyknęła. Mężczyzna spuścił oczy, najwidoczniej nie chciał jej rozdrażniać. Mimo wszystko powtórzył słowo po słowie.
- Pan Damaza jest zajęty, prosił, aby mu nikt nie przeszkadzał. Odwiedziła go przyjaciółka z dawnych lat i chyba została na noc - mężczyzna obserwował reakcję kobiety. Ta zacisnęła usta, nie mówiła nic przez jakieś kilka napiętych minut. Po czym gwałtownie walnęła pięścią o stół.
- Jak wyglądała ta wywłoka?! Mów, bo będziesz zbierał zęby! – domagała się. Ten pokręcił głową na znak niewiedzy.
- Wiem, że wiesz! Jak nic! Będziesz zbierał zęby! Gadaj! – krzyknęła na niego rozwścieczona. Biedak skulił się w sobie.
- Ja to tylko tak przelotnie widziałem jakąś rudą, ładną, zgrabną…
-Dosyć! Już dość! – dobitnie przerwała kłującą wylewność – mówisz, że przygruchał sobie rudą wywłokę… no to zobaczymy czy jej się Novigrad spodoba – zagryzła wargę i uśmiechnęła się łobuzersko – A ty co się gapisz? Nie masz co robić? – jeszcze na odchodnym zwróciła uwagę mężczyźnie.


Katherina pośpiesznie wyszła z budynku. Nie mogła przecież tracić czasu. To co miała w swoich planach wymagało przecież przygotowania i być może zaangażowania więcej niż jednej osoby. Ruda pożałuje tego, że się wtrąca w jej sprawy. Damaza od zawsze ją pociągał, często wykonywała zadania, tylko dlatego, że ją o to prosił. Miała do niego pewną słabość. Nie była z tych kobiet co to skłonne były wylewnie okazywać uczucia. Raczej należała do tych, które nie były o nie posądzane. Katherina wolała po prostu zachowywać je dla siebie. Życie nauczyło ją, że uzewnętrzniają się tylko ludzie nieostrożni. Zresztą sama wyszukiwała słabe strony tych których okradała i udawało jej się to całkiem dobrze. Teraz jednak przebrała się miarka. >>>Dawna przyjaciółka? Też mi sobie<<< myślała. >>>Zobaczymy jak długo.<<< Uśmiechnęła się do swoich myśli. Priorytetem na dzisiejszy dzień było jednak wykonanie pewnego zadania. Dopiero po tym mogła zająć się przyjemnościami.


Kobieta przeciągnęła się leniwie. Półelf jeszcze spał. To była naprawdę dobrze wykorzystana noc. Francesca dawno tak dobrze się nie bawiła. Damaza doskonale pamiętał co jej się podobało bardziej, a co mniej. Choć wampirzycy rzadko zdarzało się wracać do poprzednich partnerów do półelfa wracała zawsze chętnie.

Jak zwykle miał mnóstwo energii, która wydawała się nigdy nie kończyć. Potrafił zaspokoić nawet taki wulkan potrzeb jak Francesca, co było ogromnym osiągnięciem. Pewnie gdyby od takich umiejętności zależała jego przyszłość z pewnością dosięgną łby szczytów. Kobieta uśmiechnęła się do swoich myśli.

Po całkiem miłych chwilach wspomnień, zastanawiała się co takiego działo się z tym nieludziem, kiedy był ze swoimi dziewczynami z burdelu. Czyżby wychodziło z niego prawdziwe ja? Te brutalne i bezwzględne? Dlaczego z nią nie pozwalał sobie na taką swobodę? Może w jakimś sensie jej się bał. Dziewczyny w końcu były bezbronne i należały do niego. Wątpiła jednak żeby od samego tchórzostwa to zależało. Znała go na tyle, żeby wiedzieć, że tchórzem nie był. Bardziej zaliczyłaby go do osób, które uwielbiają wręcz ryzyko i bez adrenaliny nie mogły funkcjonować. Więc co takiego działo się naprawdę z Damazą? Pragnęła to odkryć, musiała zostać tutaj dłużej, czego jak najbardziej nie żałowała.

- Jak zawsze długo śpisz… – szepnęła mu do ucha i delikatnie musnęła je ustami. – chyba nawet dłużej… śpiochu, szkoda dnia – półelf najwyraźniej miał głęboko w poważaniu słowa o wstawaniu, bo nawet się nie poruszył. Spał twardo i mocno, chociaż przecież nie stracił nawet kropli krwi. W sumie, jak zauważyła, żadnej różnicy by nie zrobiło gdyby troszkę się napiła. Jednak będzie miała jeszcze okazje to nadrobić. Nie chciała jednak zbytnio męczyć swojego kochanka. Dlatego cichaczem wstała, ubrała się i wyszła.

Tym razem jej celem była Srebrna Lilia. Kolejny burdel, który miała zwiedzić, że też dała się na coś takiego namówić. Ona za straszaka? Ładne rzeczy! Jako ozdoba poruszająca serca mężczyzn, jako kwiat zdobiący ramię wysokiej klasy personie to jest do zrozumienia. Nigdy jakoś nie przepadała za takimi okrutnymi rolami. Bo i po co? Przecież czuła się najlepiej, kiedy błyszczała. Tym razem sama skazała się na coś takiego, dlatego musiała po prostu to zrobić. Wyczuwała w tym zadaniu też mały podstęp. Damaza przecież dobrze ją zna, wie, że mogłaby wykonać bardziej ambitne zadania. Może tylko wydaje się takie proste, a tak naprawdę kryje się za tym coś większego? Francesca zastanawiała się długo, dlaczego półelf mógłby ją pogrążyć, jednak nie wymyśliła nic sensownego. Na zadanie wolała więc się przygotować. Nieodłączne sztylety, wytrych, a resztę miała w sobie. Tak naprawdę to najczęściej asekurowała się swoimi nadprzyrodzonymi zdolnościami. Co jak co, ale to był w końcu jej atut. Ubrała się nadzywczaj wyzywająco. Tak, żeby burdelmama nie miała wątpliwości w kwestii jej przyjęcia. Obcisła krótka spódnica, gorset doskonale podkreślający wąską talie oraz uwypuklający piersi. Musiała jednak zrezygnować z wyszukanych dodatków, gdyż mogłoby to wzbudzać podejrzenia. Na to wszystko włożyła długi czarny płaszcz, ponieważ nie mogła tak przecież wyjść na ulicę. Gdy ukryła broń, oczywiście sztylety w cholewach butów, a wytrychy we włosach i biuście, była już gotowa.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 23-09-2012 o 14:06.
Asmorinne jest offline