Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2012, 23:24   #13
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Spacer samotnego wojownika chaosu uliczkami miasta nie przyniósł mi niczego pozytywnego. Nikt, wbrew oczekiwaniom go nie zaczepił, nie dał powodów do rozpłatania wielkim mieczem. Wyznawca Khorna nie spotkał na swej dordze nikogo, kogo mógłby spytać o poszukiwanego elfa. Po powrocie do karczmy Eckhardt dostrzegł, kilku gości mniej, oraz spitego do nieprzytomności Morrytę. Ostatecznie człek udał się do wynajętej kwatery, gdzie przenocował do rana. Bóg mordu nie szedł swemu wyznawcy na rękę. Khorne nie zesłał mu nocą żadnego snu, czy wizji. Nic z tych rzeczy. Rankiem, tuż po świcie człeka zbudziło budzące się do życia miasto. Eckhardt odmówił modlitwę, założył zbroję i zszedł na śniadanie. Musiał obmyślić plan dalszego działania.
Źle się działo. Elf nie będzie czekał na to, aż Eckhardt przyjdzie i rozchlasta jego chuderlawe ciało. Skoro Khorne chce aby długouchy padł, to pewnie ma to jakiś sens i nie wiadomo czy nie jest on uprzedziony o wizycie sługi Pana Czaszek. Cholerne magiczne sztuczki!
Schwartzhaut zszedł na dół i zjadł to co mu karczmarz przyniósł. Następnie wzrokiem poszukał Morryty.
Człek siedział już w głównej sali, przy stoliku pod oknem. Był zmarnowany i blady, ale to właściwie Eckhardta nie dziwiło ani trochę...
Schwartzhaut uśmiechnął się szczerząc zęby. Nie było tego jednak widać spod hełmu. Przysiadł się do Morryty i zapytał go po cichu nie kryjąc pogardy:
- Pamiętacie bracie jak wczoraj bluźniliście? Zdziwiony jestem, żeście jeszcze nie spaliliście się ze wstydu, że wam w ogóle Morr się obudzić pozwolił.
Duchowny wyprostował się nagle i rozejrzał dookoła, jakby nie był pewien, czy słowa Eckhardta są kierowane do niego.
-My... My się znamy?- spytał zdziwionym tonem.
- Nawet nie pamiętacie wczorajszej rozmowy? Jestem z Siegfriedhof. Jednym z rycerzy tamtejszego zakonu. Widzę, że alkohol wystarczająco was ogłupił. Herezje jakie wczoraj tu wygadywaliście pewnie też odeszły w niepamięć?
Kleryk zbladł jeszcze bardziej a przez chwilę nawet rozdziabił usta ze zdziwienia
-Na Morra i wszystkie mi znane dobre dusze! Co takiego?- spytał kręcąc głową.
- Schlaliście się i złorzeczyliście. Wiedz jednak, że Morr jest miłosiernym bogiem i pozwolił mi abym ułatwił ci wymazanie swojej winy - tak mi powiedział w moim śnie. Potrzebuję znaleźć elfa Aesherina. Musisz mi w tym pomóc. Nie jestem stąd, a mam ważne poselstwo dla niego. - powiedział Eckhardt pół-głosem.
-Znaleźć elfa? W środku Imperium?- otwarł oczy jeszcze szerzej -Nidy w życiu takiego elfa nie widziałem. Skąd mam zaczerpnąć informacje jak go znaleźć... Niech mnie Morr przeklnie...- zasępił się.
- To niech klnie, zasłużyłeś. Masz wybór albo mi pomożesz, albo dowiesz się o swojej zbrodni po śmierci będąc wrzuconym w otchłań. - powiedział Eckhardt składając propozycję nie do odrzucenia.
-Dobrze... Dobrze... Postaram się czegoś dowiedzieć. Ale... Ale nie wiem czy uda mi się to jeszcze dzisiaj.- dodał na koniec.
- A na kiedy? Wiem, że pan snów jest cierpliwy, ale ja niestety wiele czasu nie mam.
-Nie wiem... Nie wiem... Musze popytać, poszukać w księgach...
- To na co tu jeszcze głupcze czekasz?! - ponaglił klechę Eckhardt.
 
Aeshadiv jest offline