post wspólny Tunel wyglądał jak wszystko na tej wyspie... Koszmarna droga przez mękę. Boone wszedł pierwszy z Coltem w ręku. Krok za krokiem do przodu. Nie zastanawiać się nie myśleć za dużo.
Przystanął podniósł zaciśniętą pieść go góry zapominając że nie prowadzi nikogo z oddziału. Coś pełzło w ich kierunku. Wracać? Uciekać? Ale z powrotem do baraku, bo Barrowa... Patrick podjął decyzję. Przyklęknął uspokoił oddech. Ścisnął pistolet, lewą ręką wyjął granat. W wąskim, klaustrofobicznym tunelu jego użycie oznacza śmierć. Ale wolał mieć i taką opcję pod ręką, gdyby to co wyjdzie było zbyt silne. Wymierzył i czekał.
Sally też to poczuła. Coś się zbliżało, lepkie pełzające cielsko wydające obrzydliwe dźwięki przy każdym ruchu. Boone przyjął bojową postawę i mierzył w ciemny otwór z karabinu. Dean drżącą ręką sięgnęła po pistolet. Przykucnęła i wymierzyła w ślad za żołnierzem z policzkiem przy oślizgłej ścianie tunelu, próbując zagarnąć dla siebie choć odrobinę przestrzeni zza pleców Boona, mieć widok na sytuację i móc pociągnąć skutecznie za spust. Coś po nich szło. Czy ołów to zatrzyma? Sally nie wiedziała ale skoro marine nie zamierzał uciekać to ona również. Zużyją choćby całą amunicję a później... później się zobaczy. |