- Na wszystkie kozogłowe diabły Norski. Co się tutaj wyprawia? - wyrwało się z ust Kislevity. - Te gobliny są jakieś inne. Słuchają rozkazów tego czarnego łachmyty. Działają jak wojskowi. O co tu chodzi? Ten czarny bydlak? To ichni wróż, szaman, czy jak? - zerknął na Flicka w celu potwierdzenia. - Sytuacja wygląda kiepsko, matko - syknął następnie do ucha starowince. - Tu trzeba kompanii najemników, żeby się przebić - czy mu się wydało, że dostrzegł przerażenia na twarzy kobiety? - Albo diabelskiego konceptu. I odrobiny poświęcenia.
Zbliżył się do skulonego nieopodal Flicka. - No i jak magiku? Jakiś szalony plan kombinujesz? Bo mi się widzi, że wdepnęliśmy w szambo bez wyjścia. Chyba, że...- zamilkł na chwilę. - Ten czarny kapłan potrzebuje dzieciaków, to widać jak na dłoni. Po coś mu one potrzebne. Zapewne do jakiejś piekielnej ceremonii, do której zaraz dojdzie. Dziatki są przecie niewinne, a nic tak Mrocznym Potęgom nie smakuje niż dziecięce dusze, prawda to? Tedy trzeba się zakraść do obozu korzystając z zamieszania. To nasza jedyna szansa. Drugiej nie dostaniemy...
Wskazał na wschodnią strażnicę. - Tamtą wieżę musimy obejść szerokim łukiem, Albercie. Tak by znaleźć się na tyłach klatek. A wtedy... - przerwał na chwilę. - A wtedy mamy do wyboru dwa wyjścia. I to od Ciebie zależy, które wybierzemy. Pierwsze: czekać, aż któreś z dzieci gobliny zaciągną do klatki z powrotem. Wtedy je uwolnimy i tylko one przeżyją. Tylko one.
- Albo uderzyć od razu. W kapłana. Odwrócić uwagę na krótki moment. Twoją magią. Ponoć ona nigdy nie chybia a nie możemy sobie pozwolić na pudło. Jeśli dzieci są cenne powinni ukryć je z powrotem. Z tym, że ja tam będę na nich czekał.
- To jak będzie, panie czarodzieju? - Tak czy inaczej kapłanko, na Ciebie spadnie rola przewodniczki do tunelu. |