Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-09-2012, 20:53   #221
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Postanowił nic nie mówić, nie przy świadkach. Później wytłumaczy specyfikę tego daru bogini miłosierdzia, a właściwie daru po wielokroć przeklętego boga zarazy i rozkładu. Nie mógł się wycofać więc w razie czego musiał dostać się na dogodną pozycję obronną. Wąski tunel z źródłem światła kontrolowanym przez maga byłby dobry.
- Nie potrzebuje błogosławieństw i wolę wierzyć, że to co osiągnę osiągnę przy własnych siłach lub nieznacznym wpływie przewrotnego losu, bo to los nam będzie potrzebny i jak się nam nie powiedzie w pełni przychylne oko Ulryka i Sigmara, lub ojcowski uścisk Morra. Ja pójdę przodem i nie zapalaj latarni czy pochodni dym drażni a znam sposób by zapewnić nam światło i bez tych urządzeń.
Wyciągnął sztylet oraz małą buteleczkę z olejem i w skupieniu starannie nasmarował nim ostrze.
-Teraz potrzebuję chwili skupienia.
Prosty czar, spleść magię pomyśleć o blasku na powierzchni ostrza i wypowiedzieć prostą formułę powinno się udać. Tak czy inaczej nie zamierzał wejść do środka dopóki się nie uda lub nie popełni krytycznego błędu uniemożliwiającego dalszą próbę.
Później zamierza sobie pobożnie życzyć by kozak ubezpieczał jego plecy. Człowiek z dalekiego Kislevu wiele pewnie widział i o ostrożności nigdy nie zapominał.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 18-09-2012, 14:03   #222
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa przejechał dłonią po łysej czaszce. Zza obwarowań wioski wciąż dobiegały wrzaski i zgiełk bitewny. To nie wróżyło dobrze kompanionom w walce z hałastrą.

- No cóż. Wszyscy mamy jakiś wybór, ale coś mi się widzi, że długo w bezpośredniej walce nie wydolą - zagryzł wąsa.

Kislevita zlustrował następnie posępne wejście do sekretnego tunelu. Czarna dziura w ziemi. W sumie jednak czego można było się spodziewać? Krasnoludzkich kazamatów?

- Tu nie Kislev, brateńku. Tylko gnój i znój. No i bida - mruknął do siebie spoglądając na stare baby. Musiał przyznać, że wiek nie obszedł się z nimi łagodnie, ale toporzyska wyglądały solidnie. Od razu poczuł się pewniej.

- W razie czego... eee... mateńki, to stróżujcie pilnie, póki z wycieczki nie wrócimy. Pamiętajcie, że wracając wrzasnę: "Ursun". Gdyby zaś okrzyku nijakiego nie było, to znak, że coś się dzieje - przymrużył znacząco oczy.

Dmuch odwrócił się i wziął w nozdrza zaduch i wilgoć.

- Dawno, służebnico Shallyi, dawno tunelu nikt nie używał - kiwnął głową na znak zgody. Przynajmniej w tej kwestii kapłanka nie łgała.

Kuglarz Flick chciał iść pierwszy. Właśnie odprawiał swoje czarnoksięskie gusła. Kozak nie miał nic przeciwko, o ile cokolwiek zdołają im pomóc w walce z zielonoskórymi. Wbrew twierdzeniem Alberta uważał, że pomoc bogów czasami przeważy wszystko.

- Hospody, pomiłuj. Znowu
- dodał z namaszczeniem.

Zamierzał przeleźć korytarzem na drugą stronę, zaraz za Flickiem. Sprawdził nóż, szablę przycisnął do boku. Był gotów. Teraz trzeba było dostać się do obozu goblinów.
 
kymil jest offline  
Stary 19-09-2012, 23:17   #223
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Albert, Mierzwa

Stara kapłanka skwitowała słowa czarodzieja ironicznym uśmiechem, kogoś, kto zdążył już zapomnieć więcej, niż Ty kiedykolwiek zdołasz się nauczyć. Nic jednak nie powiedziała.

- O nic się nie martw synek, zrobimy wszystko jak trzeba. Po was też pójdziemy jak będzie trzeba, tylko dziadki nasze uwolnijcie. - odpowiedziała kozakowi jedna z kobiet.

Albert spróbował oświetlić im trochę drogę. Udało mu się, choć nie za pierwszym razem. W końcu jednak wszyscy ruszyli za nim. Tunel był taki, jak go opisała Angela. Ciasny, ciemny, duszny, wilgotny i śmierdzący. Odcinki gdzie dało się iść nie pochylając głowy, były rzadkością, za to często trafiały się takie, gdzie trzeba było iść na czworakach, lub nawet się czołgać. Wszędzie pełno było szczurzych odchodów. Deski i pale podtrzymujące to wszystko w całości, w niektórych miejscach przegniły tak bardzo, ze lada chwila mogły runąć. Przeprowadzenie tędy całej wioski, było praktycznie niemożliwe a już na pewno, nie w krótkim czasie.

Ciężko powiedzieć ile zajęła im droga, bo w takich warunkach czas płynie dla człowieka inaczej. W końcu jednak wyszli na zewnątrz. Wejście do tunelu było istotnie świetnie zamaskowane, bo nawet jak odwrócili się zaraz wyjściu na zewnątrz, mieli duży problem aby je odnaleźć wzrokiem. Ktoś, kto nie widziałby gdzie szukać, praktycznie nie miałby szans go odnaleźć.

Kobiety z wioski zostały przy wejściu, ukrywając się w okolicznych krzxzakach, kapłanka zaś poprowadziła ich ku obozowisku. Idąc wypatrywali golińskich strażników, patroli czy zwykłych maruderów, ale na nic takiego nie natrafili. Mimo to, szli ostrożnie, cały czas dbając, aby nikt nie spostrzegł ich obecności. Droga do obozowiska zajęła im jakieś piętnaście minut . Po tym czasie, mogli już je obserwować, sami ukryci w kępie zarośli.

Pierwsze, co rzuciło się Mierzwie w oczy, to że jak na obóz goblinów, jest zadziewająco dobrze zorganizowane. Nie przypomniał on typowych zbiorowisk zielonych, gdzie w zasadzie w jednym miejscu się spało, srało, parzyło i jadło. Nie można było powiedzieć, że panuje tu idealny porządek, ale wyglądało to na trochę niechlujne, ale jednak obozowisko wojskowe. Były nawet dwie wieże obserwacyjne. Na każdej stał goblin z włócznią, lustrując okolice.

Obóz położony był na skraju niewielkiego zagajnika, wokół wielkiego głazu, wystającego z ziemi, jak palec zwrócony ku niebu. Albert słyszał o takich obeliskach w czasie swej nauki. Siły chaosu lubiły się wokół nich gromadzić. Obok głazu stał piedestał a przy nim, coś jakby ogromny kamienny kielich. Pochylał się nad nimi jedyna postać w obozie, która bez wątpienia nie była goblinem. Nie mogli się jej dokładnie przyjrzeć, ale z gabarytów był to mniej więcej człowiek. Człek pochylał się nad „kielichem”, jakby wpatrując się w jego wnętrze. Obok stało kilku zielnych, najwyraźniej pełniących role strażników. Oprócz tego w obozie kręciło się jeszcze kilkanaście innych, łącznie było ich na oko koło trzydziestu, jednak widzieli tylko tych na otwartym terenie. Nie było pewności, czy w lesie nie czai się więcej pokrak.

Pochylona postać, wyprostowała się nagle, wykrzykując coś niezrozumiale. Żadne z nich nie zrozumiał słów, ale byli prawie pewnie, że były to przekleństwa. Jednocześnie człowiek gniewnym ruchem, uderzył w środek stojącego nad nim naczynia, rozlewając wypełniającą go, żółtawą ciecz. Po chwili wezwał od siebie jakiegoś zielonego i najwyraźniej wydawał mu jakieś polecenia. Goblin w odpowiedzi wykonał gest, w którym dopiero po chwili rozpoznali salut. Ten pokurcz zasalutował swemu dowódcy! Goblin zabrał ze sobą koło dziesiątki pobratymców i udał się na skraj obozu, stykający się z zagajnikiem.

- Spójrzcie tam! -

Agnes wskazała zasuszonym placem grupkę zielonych. Klatki zobaczyli dopiero wtedy, kiedy gobliny do nich podeszły i poczęły wyciągać z nich zawartość. Dzieci. Całe i zdrowe, choć pewnie śmiertelnie wystraszone. Wyjmowały je z klatek, jedno po drugim i pokrzykując popychały w stronę kamiennego obelisku…
------------------------------------------------------------------------------

mapka

Post dla reszty postaram się wrzucić jutro.
 
malahaj jest offline  
Stary 20-09-2012, 20:40   #224
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
- Na wszystkie kozogłowe diabły Norski. Co się tutaj wyprawia? - wyrwało się z ust Kislevity.
- Te gobliny są jakieś inne. Słuchają rozkazów tego czarnego łachmyty. Działają jak wojskowi. O co tu chodzi? Ten czarny bydlak? To ichni wróż, szaman, czy jak? - zerknął na Flicka w celu potwierdzenia.

- Sytuacja wygląda kiepsko, matko - syknął następnie do ucha starowince.
- Tu trzeba kompanii najemników, żeby się przebić - czy mu się wydało, że dostrzegł przerażenia na twarzy kobiety? - Albo diabelskiego konceptu. I odrobiny poświęcenia.

Zbliżył się do skulonego nieopodal Flicka.

- No i jak magiku? Jakiś szalony plan kombinujesz? Bo mi się widzi, że wdepnęliśmy w szambo bez wyjścia. Chyba, że...- zamilkł na chwilę.

- Ten czarny kapłan potrzebuje dzieciaków, to widać jak na dłoni. Po coś mu one potrzebne. Zapewne do jakiejś piekielnej ceremonii, do której zaraz dojdzie. Dziatki są przecie niewinne, a nic tak Mrocznym Potęgom nie smakuje niż dziecięce dusze, prawda to? Tedy trzeba się zakraść do obozu korzystając z zamieszania. To nasza jedyna szansa. Drugiej nie dostaniemy...

Wskazał na wschodnią strażnicę.

- Tamtą wieżę musimy obejść szerokim łukiem, Albercie. Tak by znaleźć się na tyłach klatek. A wtedy... - przerwał na chwilę.

- A wtedy mamy do wyboru dwa wyjścia. I to od Ciebie zależy, które wybierzemy. Pierwsze: czekać, aż któreś z dzieci gobliny zaciągną do klatki z powrotem. Wtedy je uwolnimy i tylko one przeżyją. Tylko one.

- Albo uderzyć od razu. W kapłana. Odwrócić uwagę na krótki moment. Twoją magią. Ponoć ona nigdy nie chybia a nie możemy sobie pozwolić na pudło. Jeśli dzieci są cenne powinni ukryć je z powrotem. Z tym, że ja tam będę na nich czekał.

- To jak będzie, panie czarodzieju?


- Tak czy inaczej kapłanko, na Ciebie spadnie rola przewodniczki do tunelu.
 
kymil jest offline  
Stary 22-09-2012, 14:15   #225
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-To jakiś przeklęty rytuał. Rytuały mają to do siebie, że trwają a główna ofiara jest poświęcana w końcowym kluczowym momencie. Gdy go zacznie będzie musiał go skończyć inaczej magia którą uwolni go zniszczy. Nawet najprostsze rytuały odprawione źle potrafią powalić na godziny i zostawić na ciele trwałe rany. Niech zacznie i obym się nie mylił.


-Wcześniej ja pobiegnę tam.-Wskazał kierunek południowy.- Za tamtym wzgórkiem zniknę z ich pola widzenia i magią upozoruję odgłosy walki. Kilka wystrzałów z rusznic powinno przyciągnąć uwagę.


-Będziesz mieć o strony drugiej wejście łatwe wejście gdy gobliny pobiegną sprawdzić co się dzieje. Nie są za mądre a bez dowódcy zajętego czarami nie będą mogły być przez niego kontrolowane. Ja po łuku postaram się dotrzeć do lasu i pomóc ci w obozie jeżeli nie będę mógł, to spróbuje je dalej odciągnąć i dać ci czas. Tak czy inaczej do tunelu jakoś trafię, więc tam spotkamy się po wszystkim.


-Cokolwiek zrobimy, jak się uda ostrze krwią czarownika splamić bogowie szczęśliwi będą a ich pomocy potrzebujemy. Słusznie postępujemy więc powinni.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 22-09-2012, 23:21   #226
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Bitwa

Wynik bitwy był już przesądzony. Stało się tak, już w chwili, kiedy załamała się goblińska formacja, spalona żywcem, przez gorejącą ścianę płomieni. Sama walka jednak nadal trwała a bilans trupów nie był jeszcze zakończony.

Bruno, Leo, Gottri i Lothar dożynali resztki goblińskiej watahy. Pokurczy wciąż było całkiem sporo, ale były rozproszone i co ważniejsze, złamane przebiegiem bitwy. Mordownie ich było już czystym aktem zemsty, o którym mówił wieśniakom Vogel. Sami chłopi oddawali się mu zresztą z lubością. Dźgali, cięli i rozrywali gobliny na strzępy. Żaden nie uciekł spod ich ostrza czy strzałom nielicznych strzelców zastawionych na palisadzie. Nie dla wszystkich było to jednak koniec potyczki.

Vogel, Gislan

Dopadli do wozu prawie jednocześnie, ale pogląd, co do kierunku jazdy mieli zgoła odmienny.

- Co robisz głupcze! -
- Wynocha! -

Obaj jednocześnie chwycili za lejce i poczęli szarpać, każdy w swoją stronę. Vogel był jednak tylko człowiekiem a Gislan pochodził z twardej i silnej starej rasy. W dodatku brodacza ogarniał coraz większy, dziki szał. Ku rozpaczy najemnika, krasnolud z łatwością wyrwał mu lejce a kompani, których po drodze nawoływał Vogel, za nic mieli sobie jego komendy. Gislan popędził muły prosto w ścianę płomieni, nie zważając na krzyki z przymusu siedzącego obok człowieka. Przerażone zwierzęta o dziwo usłuchały szalonego khazada i popędziły prosto w ogień!

Na moment wszystkich - zwierzęta, krasnoluda, człowieka i sam wóz ogarnęły w płomienie. Gislan charknął niezrozumiale, muły ryczały a Vogel krzyczał. Darł się na całe gardło, widząc jak ogień ogarnia najpierw jego ubranie, potem wóz a na samym końcu liże beczki i bańki z naftą. Gislan wył jak wilk podpędzając podskakujący na wybojach wóz a Vogel darł się jak opętany, starając się przejść na pakę i wyrzucić z pędzącego pojazdu kojenie tlące się pojemniki.
- AAAUUUUUUU!!! -
- KURWA!!! -

Jedna beczka spadła z wozu, przeturlała się kawałek i

BBBUUUUUMMMM!!!

Drugą Vogel skopał nogą, samemu boleśnie przewracając się na plecy. Banka odbiła się od jakiegoś kamienia i…

BBBUUUUUMMMM!!!

Vogel padł na deski, a pęd rzucił go ku brzegowi pojazdu. Razem z nim turlała się ostania dobrze już płonąca beczka. Wypadli za burtę jednocześnie.

- Argh! -

Warknął najemnik, czując jak ostry kamień wbija mu się w zadek. Obok upadła baczka, wesoło krzesząc iskry. Vogel nie tracił czasu na przekleństwa, zrywając się do biegu i…

BBBUUUUUMMMM!!!

Eksplozja cisnęła nim jak szmacianą lalką. Przeleciał w powietrzu kilka metrów i rąbnął o ziemie. Przed oczami tańczyły mu mroczki, ale instynkt najemnika kazał mu się natychmiast podnieść.

- Aaaa! -

Ostrze topora zacięło go boleśnie w bok. Gdyby nie jego instynkt nie miałby już głowy! Z przerażeniem macał po ziemi za upuszczoną w czasie upadku bronią, ale nigdzie jej nie było. Goblin tym czasem uniósł wielkie toporzysko do kolejnego ciosu i… Pierzasta strzała weszła mu gładko miedzy oczy, wychodząc z drugiej strony. Wzniesione w górę wielkie ostrze, upadło mu na łeb, masakrując swojego niedawnego właściciela. Gdzieś dalej Moperiol uśmiechnął się pod nosem, naciągając na cięciwę kolejną strzałę…

Elise, Felix

Ochotniczka ciągnęła za lejce najsilniej jak potrafiła, jednoczenie zaciągając hamulec. W końcu spanikowane zwierzęta usłuchały, ale zatrzymanie było tak gwałtowne, że dziewczyna wpadła prosto miedzy obywa muły a Felix poleciał w trawę dobry kawał od wozu. Obydwoje jednak szybko powstali na nogi, gotowi do walki. Wyjścia nie mieli, wilczy jeźdźcy już nadciągali.

Czterech zielonych od raz zaatakowało wóz, jeden natarł z opuszczoną włócznią na Felixa. Łowca strzelił z bata, plątając wilkowi nogi w biegu i obalając zamierzającego się na niego włócznią goblina na ziemie. Coś chrupało, wilk zawył z bólu i na tym skończył się jego udział w walce. Jeździec przeturlał się gładko pod nogi łowcy, ale był już rozbrojonym. W akcie rozpaczy ugryzł człowieka boleśnie w kostkę. Felix syknął z bólu, ale poczęstował zielonego kopniakiem i chlasnął mieczem na odlew, rozłupując czaszkę. Zostało czterech.

Elise przeczołgała się pomiędzy nogami mułów i stanęła obok klatki z mieczem w dłoni. Pędziło na nią cztery wyjące bestie. No i wilki.

Atak był gwałtowny jak sztormowe fale. Wilki niemal wpadały na klatkę, wyjąc i szarpiąc, chcąc dopaść krzyczącą w środku dziewczynę. Ochotniczka nie miała najmniejszych szans ich powstrzymać. Mimo to natarła na pierwszego, atakując mieczem łeb zwierzęcia. Uderzanie nie wyszło czysto, ale wilk zawył i odstąpił od klatki zostawiając krwawy ślad na trawie. Na swoje nieszczęście, blond wojowniczka straciła na chwile z oczu jeźdźca, który błyskawicznie wbił jej włócznię w pierś, powodując okrzyk ból. Dziewczyna splunęła krwią prosto w zielony ryj napastnika i wbiła mu miecz w rozwarta paszczę po sam jelec. Goblin upadł, ale ostrze zostało w jego czaszce. Ciągnęła z całych sił, ale nie mogła uwolnić klingi z zielonego truchła…

Bruno kładł właśnie trupem drugiego przeciwnika, kiedy odwrócił się w kierunku uciekającego wozu, zwabiony krzykami Elise. Akurat na czas, aby przez szalejące płomienie zobaczyć jak drugi z goblinów wbija jej ostrze włóczni w bok a Elise pada na ziemie, zalana falą wrogów. Sprawdzało się właśnie powiedzenie, że bitwa to nie miejsce dla kobiet…

Felix widząc oblegany wóz, popędził w jego kierunku. Znów strzelił z bicza i owiną go wokół goblińskiej szyi. Zielony spadł z wilka, wijąc się na ziemi, ale złapał za bicz i pociągnął z całych sił a jak się okazało miał ich nie mało. Łowca nie spodziewał się takiej siły po w końcu było nie było goblinie. Szarpnięty z wielką mocą, poleciał do przodu a zielony wojownik tylko na to czekał. Drzewce włóczni przebiło pancerz i zgłębiło się w bebechach łowcy nagród i wyszło z drugiej strony. Felix spoglądał na wystające mu z brzucha drzewce, jakby zobaczył tańczącego trolla, ale po chwili przestał się dziwić. Drugie przebiło mu plecy i wyszło przez pierś, dziurawiąc jak sito. Zmasakrowane ciało Alana upadło pod koła wozu, brocząc juchą jak zarzynane prosie.

Z obrońców wozu, nie pozostał nikt. Dziewczyna została sama, zdana na łaskę zielonych.

Sama? Wyjący jak wilk, humanoidalny kształt wpadł w kotłownie walczących, jak krasnoludzki granat rzucony w tłum. Gislan wył i toczył pianę z ust, rozdając razy na prawo i lewo. Miecz, kastet, puklerz, czy nawet gołe pięści, wszystko było dobrym narzędziem do zabijania. Gobliny zostały zmasakrowane w mgnieniu oka. Khazad był w tym momencie jak sam Ulryk mordując z szałem na ustach, w przerażającym tempie. Dokoła fruwały tylko rozczłonkowane zielone cielska, krew i wnętrzności. Zostały tylko wilki.

Cztery basiory otoczyły kranoluda, szczerząc kły. Gislan spoglądał na nie przekrwionymi oczyma, warcząc tak samo jak one, tak samo jak one tocząc pianę. Umysł przysłoniła mu czerwona mgła. Chciał tylko mordować. Zbijać i poczuć smak ciepłej juchy w ustach.

Krzyk. Przeraźliwy krzyk, dobiegający z wnętrza klatki, poniósł się po całym polu bitwy. Na chwilę przystanęli wszyscy, odwracając się w tamtą stronę. Wilki zawyły, jakby zaczęto je przypalać żywym ogniem i z podkulonymi ogonami rozbiegły się we wszystkie strony, byle dalej do źródła dźwięku. Gislan również zawył z bólu i złapał się za głowę. Zrobił kilka chwiejnych kroków i baz przytomności upadł na ziemie, obok dogorywających Elisy i Felixa.

Bitwa była skończona. Bilans trupów zamknięto. Na razie.

Wszyscy na polu bitwy

Walka dobiegła końca. Przyszła ta chwila, znana nielicznym, prawdziwym weteranom Starego Świata, kiedy to po zgiełku walki nastaje cisza. Zupełna cisza. Za chwile zaczną rzęzić umierający, ranni błagać pomocy, ocaleli z jatki nawoływać się nawzajem, ustając, kto w końcu wygrał (oprócz wron i kruków, bo one wygrywały zawsze). Teraz był jednak ten moment, kiedy można było nacieszyć się cisza po burzy. Minął szybko.

- Ty, „Wielki Wodzu”. - do gramolącego się z ziemi Vogla, podszedł ogromny kowal, ścierając krew z topora. - Jestem Ulf, przewodzę ludziom z wioski. Możecie opatrzyć swoich rannych we wsi i pochować zabitych. W końcu walczyliście z zielonymi. Jak wróci matka z waszym druhami, o ile wróci, poproszę ją, aby uleczyła wasze ranny. Zgodzi się, w końcu to kapłanka Pani Miłosierdzia.

- A potem się wynoście. -



Agape i Luffy proszenie o niepostowanie. Przynajmniej na razie. Więcej info w komentarzach.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 22-09-2012 o 23:40. Powód: to co zwykle.
malahaj jest offline  
Stary 23-09-2012, 01:18   #227
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Leo skrzywił się, i utykając ruszył do wozu z ich "towarem" do transportu. Nóż i szable zdążył wytrzeć już dawno, strzały z trupów pozbierać a nogę obwiązać pasmem z rozdartej koszuli. Cholera, koszule słabo się trzymały w jego fachu.

Łowca skrzywił się, widząc to co stało się z Felixem. Czy ktoś mógł przeżyć coś takiego? Wątpił. Ale zawsze pozostawała nadzieja. Z tego co pamiętał, Bruno przeżył atak fanatyków, po tym jak zabił tego kolernego klechę w Ostermarku. Nikt nie powinien przeżyć czegoś takiego. A on przeżył.

Tak czy inaczej Heinz powoli i ostrożnie zbliżył się do klatki, martwiąc się co w niej zobaczy. I Elise? Gdzie podziała się dziewczyna, którą kątem oka widział w czasie walki. Stracili już Taliane, tego dziwaka któremu ktoś posłał strzałe w oko... Ciekawe ilu jeszcze towarzyszy przyjdzie im pogrzebać na tym trakcie. Miał cichą nadzieje że żołnierka nie będzie jednym z nich. Głównie dla dobra Brunona.

Dookoła walały się goblinie truchła.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 23-09-2012, 14:04   #228
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Elise!- krzyknął głośno widząc scenę, która zmroziła mu krew w żyłach. Ręce mu drżały a kolana zrobiły się miękkie jak z waty. Biegł ile sił w nogach rzucając gdzieś po drodze swój młot. Czuł jak słowa utknęły mu gdzieś w płucach.
-Elise...- wydusił w końcu, kiedy uklęknął nad ciężko ranną kobietą. Błyskawicznym ruchem ręki wyrwał wbitą włócznię, po czym wziął ją na ręce i najszybciej jak mógł powrócił z nią do pozostałych.
-Mikstura! Potrzebuje mikstury leczniczej! Prędko!- krzyczał rzucając się na boki jak rozzłoszczony pies.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-09-2012, 10:44   #229
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Gottri ciężko dyszał po skończonej walce. Miał kilka zranień ale nie było to nic poważnego. Nie zdążył do Elise. Śpieszył żeby ją wesprzeć, ale miał za krótkie nogi i zbyt wiele goblinów stanęło pomiędzy nimi. Nie miał już mikstury żeby jej pomóc. Jeśli nikt z towarzyszy nie będzie miał, losy żołnierki malują się w czarnych barwach.
Przywołał do siebie Spąga i pogłaskał go. Pies na szczęście był cały choć trochę poddenerwowany.

- Którędy teraz ruszamy? Ja jestem za traktem. Po tym jak rozgromiliśmy gobliny droga powinna być bezpieczna.
 
Ulli jest offline  
Stary 26-09-2012, 12:54   #230
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- A nasi kompani?! A Elise i Felix?! A ci, którzy do wioski się udali?- spojrzał za zdziwieniem na krasnoluda. - Trzeba do wioski z rannymi! Jeszcze straceni nie są! Uratować się ich da! Prowadźcie szybko do miejsca, gdzie można się nimi zająć, sprowadźcie kogoś co na leczeniu się zna - krzyknął w stronę chłopów, po czym podbiegł do rannych.
- Będzie dobrze, Bruno... Będzie dobrze, przenieście ich wewnątrz murów, ja pobiegnę za kapłanką. Będzie dobrze... pamiętaj.

- Wiecie gdzie kapłanka? Trzeba do niej prędko! Trzeba ją sprowadzić?! Niech najszybszy z Was mnie prowadzi do niej. Ktoś jeszcze na leczeniu się zna? Medykamenty ma? - krzyknął spowrotem do chłopów. Miał zamiar czym prędzej ruszyć po starą kobietę i sprowadzić ją do towarzyszy. Chyba, że w Widłach ktoś jeszcze na leczeniu się zna. Przed wyruszeniem zostawi jeszcze swoją miksturę.

Na decyzję o wybraniu drogi będzie jeszcze pora, ale Moperiol rónież będzie za podążeniem szlakiem. Zbyt dużo strat ponoszą, by ryzykować cięższą przeprawę.
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172