Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2012, 13:55   #1
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
[Komentarze] Głód

Głód


There are so many caterpillers
Hunger, greater now than ever
The trees hold their breath, die and fall
Man is like a blinded wolf
Hunger is all I feel
Hunger everywhere

Garmarna "Njaalkeme"




Witam Was w przygodzie w świecie Pieśni Lodu i Ognia G.R.R. Martina!


Na początek garść technikaliów:
- posty piszemy w trzeciej osobie, chyba że ktoś ma przemożną wolę pisać w pierwszej
- dialogi bez wyróżnień, od myślników
- myśli kursywą, albo również bez wyróżnień, byle było widać z tekście, że to myśli
- ogólnie nie nadużywamy formatowania
- wszelkie obrazki, muzyka, filmy itd. są OK, byle w klimacie i nie w nadmiarze
- tura trwa 10 dni, kto wie, że się nie wyrobi, zgłasza ten fakt i jest w porządku
- postacie osób, które opuściły 3 kolejki i jednocześnie nie dają znaku życia zostaną bezpowrotnie zjedzone przez Skagosów
- postacie osób, które zgłoszą zawczasu dłuższą nieobecność, przechodzą na mojego autopilota
- jeśli komuś do szczęścia/klimatu/czegokolwiek w poście jest potrzebny BN z tła w rodzaju stajennego, szeregowej wrony czy inny w tym typie, proszę sobie dokreować swobodnie i według potrzeb
- czytamy, co napisali inni. Jeśli ktoś wcześniej opisał, że samotne drzewo w oddali to rozdarta sosna, niech w poście następnego gracza nie zmienia się ona magicznie w dąb szypułkowy
- co wrzucone do wątku z przygodą, to się stało. Słowa padły, czyny zostały popełnione. Postacie osób, które paskudnie nadużyją tej zasady by np. porządzić się bez pozwolenia postacią innego gracza, zostaną na miejscu i bezpowrotnie zjedzone przez Skagosów.
- kocham wszystkich moich BN-ów egocentryczną miłością każdego grafomana. Wy nie musicie i zdziwiłabym się bardzo, gdybyście moje uczucia podzielali.

Tło


Mamy 278 rok po lądowaniu Aegona. Zbliża się zima. Biały kruk z Cytadeli jeszcze nie przyleciał, ale jest spodziewany lada dzień. Zdarzają się już przymrozki. Zima ma być długa, mroźna i ciężka. Czas wyciągać drugie futro, ciepłe onucki i gustowne czapki futrzane.

Poboczna, ale ważna kwestia pieniądza. Jednostką monetarną Westeros jest smok. Na Murze i po okolicach pałętają się również inne monety, bite w czasach, kiedy każde z 7 Królestw było faktycznie osobnym królestwem i miało własny pieniądz. Jednak w kontaktach z dzikimi czy Skagosami króluje najczęściej stary, dobry handel wymienny.

Nocna Straż, jak to Nocna Straż, strzeże Muru, ogromnej fortyfikacji zbudowanej głównie z lodu, mieszczącej się na północy Westeros. Mur ma 300 mil długości i jest wysoki na ponad 7000 stóp. Zgodnie z legendą został zbudowany 8,000 lat temu po okresie zwanym Długą Nocą przez Brandona Budowniczego. Zbudowano go w celu ochrony cywilizowanych mieszkańców Westeros przed zagrożeniami płynącymi z barbarzyńskiej północy, jakimiś mitycznymi Innymi, co to zamrażają wszystko i zjadają dzieci (hm...) oraz dzikimi.

O Straży: Night's Watch - A Wiki of Ice and Fire
Mapa świata (dzięki Kovix): http://www.sermountaingoat.co.uk/map...lative_map.jpg

Nocna Straż na chwilę obecną liczy 1200 braci, rozlokowanych w 3 zamieszkałych zamkach:
Czarny Zamek – siedziba Lorda Dowódcy – 500 głów
Wschodnia Strażnica – 400
Wieża Cieni – 300

Pozostałe zamki zostały opuszczone w bliższej lub dalszej przeszłości i stanowią obecnie mniej lub bardziej malownicze ruiny.

Wszystkie zamki Straży:
Zachodnia Strażnica
Wieża Cieni
Bastion Strażników
Szara Warta
Kamienne Drzwi
Szronowe Wzgórze
Icemark
Nocny Fort
Głębokie Jezioro
Brama Królowej
Czarny Zamek
Dębowa Tarcza
Leśna Strażnica
Sobolowy Dwór
Szronowa Brama
Długi Kurhan (dawniej Zimny Dom – tu siedzą obecnie Skagosi)
Pochodnie
Zielona Warta
Wschodnia Strażnica

Ostatnimi czasy Nocna Straż podupadła. W jej skład wchodzą głównie przestępcy, kryminaliści, wygnańcy polityczni czy szlachta pozbawiona tytułów. Tytuł brata z Nocnej Straży nie jest tak zaszczytny i prestiżowy jak był kiedyś. Jednak trzon Straży nadal jest zbudowany z uzdolnionych i oddanych swemu stanowisku ludzi.

Nocna Straż a kwestia skagoska


Ile z książek można było wycisnąć o Skagos, macie tu: Skagos - A Wiki of Ice and Fire

A na potrzeby naszej sesji...

Skagos charakterystyka krótka


Skagos i Skagosi to generalnie tajemnicza tajemnica, ale co nieco wiadomo. Więc dla postaci wron, dzikich i pochodzących z południa:

Skagos w starej mowie znaczy kamień. Skagosów rodzimym językiem jest stara mowa. Większość zna język Westeros na poziomie pozwalającym na jako takie dogadanie.
Mieszkańcy Skagos uważają się za bezpośrednich spadkobierców Pierwszych Ludzi i nazywają sami siebie „kamiennymi ludźmi”, czyli Skagosami. Reszta Westeros nazywa ich na ogół Skaggami – to określenie z niewiadomych przyczyn jest uważane przez Skagosów za obraźliwe i jeśli padnie w rozmowie, będzie świetnym powodem do bitki.
Oni jedzą ludzkie mięso.
Hodują jednorożce.
Skagos jest tam, gdzie jest, czyli niebezpiecznie blisko Muru, i nic nie wskazuje na to, by wyspa miała nagle odżeglować gdzieś w dal.
Wody wokół wyspy to straszny kocioł, przeprawić się tam to dokonanie samo w sobie. Skagos nigdy nie zostało zdobyte. Jak Skagosi dostali łupnia, to zawsze na lądzie. Na wyspie nikt ich nie ruszy i oni dobrze o tym wiedzą.
Skagos jest pełne Skagosów, i co jakiś czas jak im się robi ciasno albo nudno, wyprawiają się na ląd pomordować troszeczkę.
Oni jedzą ludzkie mięso...
Skagos to wredny typ, co żadnej okazji do bitki nie przepuści. Jak tylko mogą, to przywalą Straży. Jak się wyprawią za Mur, to radośnie tłuką dzikich. Jak pójdą na południe, to walczą z klanami z gór. A jak nie ma się z kim bić, to siedzą na swojej wyspie i biorą się za łby między sobą... wtedy oczywiście reszta zainteresowanych jest najszczęśliwsza.
A po walce jedzą ludzkie mięso!
Skagosami, tak jak dzikimi, rządzi magnar. Specyfiką wyspy jest to, że zawsze z tego samego rodu - który kiedyś, gdy trafił się jakiś magnar współpracujący i mniej krwiożerczy niż poprzednicy, został z fantazją przez Króla Północy uszlachcony. Magnar to nie jest zwykły dowódca. Magnar jest bogiem swoich ludzi.
Poza magnarem, Skagosi wierzą w starych bogów. Oprócz drzew modlą się podobno do jakiegoś straszliwego morskiego potwora, którego mają uosabiać kamienie wygładzone w jakiś szczególny sposób przez fale.
Rzeczonemu potworowi składają ofiary. Z ludzi. I jedzą ludzkie mięso.
Z racji położenia wyspy, magnarowie Skagos w negocjacjach ze Strażą z lubością wysuwają argument: dawajcie nam, co chcemy, albo odetniemy wam dostawy drogą morską i lądową, a potem wpadniemy z sąsiedzką wizytą, spalimy Wschodnią Strażnicę do poziomu gruntu, a tamtejsze wrony zjemy. Co ważne, chociaż tym straszą, nigdy tego drugiego nie zrobili. Jednak każdy Lord Dowódca, który taką propozycję usłyszy, musi mieć na uwadze... że zawsze jest ten pierwszy raz.
Jak Skagos weźmie się i wyprawi na ląd, oprócz zabijania stawia sobie za punkt honoru porwanie jakiejś kobiety i zabranie jej ze sobą na wyspę.
Skagijki tam na dole nie mają zębów, naprawdę. Kto zaglądał, ten wie. Ale jak Skagijka wyprawi się na ląd, stawia sobie za punkt honoru rozłożenie nóg przed mężczyzną, który na Skagosa nie wygląda. Najbliżej mają do wron... i wielu jest takich, co z tego korzystają.
Dzicy Skagosów nie lubią. Klany z gór Skagosów nie lubią... dziwicie się? Oni mordują i porywają kobiety, i jedzą ludzkie mięso. Nikt Skagosów nie lubi.
Bogowie chyba też nie za bardzo. Wśród Skagosów podejrzanie częstsze niż w reszcie populacji są rozmaite deformacje - od banalnej w postaci zajęczej wargi po gigantyzm. Mocniej zdeformowane noworodki pewnie mordują. Nie wiadomo w sumie, czy potem nie jedzą... trafisz za nimi?

No dobra. Dlaczego Straż dopuściła te potwory na swoją ziemię?

Bo pojawiła się szansa na odwilż stosunków pomiędzy Strażą a Skagos. Jeśli wziąć pod uwagę, że wzajemne pretensje i mordobicie ciągnie się sześćset lat, to gra naprawdę jest warta świeczki.

Zanim 600 lat temu nastąpił początek tej podjazdowej wojenki, stosunki układały się jak to między bliskimi sąsiadami. Czasami były waśnie, a czasami Skagosowie wespół zespół ze Strażą bili się z dzikimi aż miło. Kwitł handelek. Dobrze było, w sumie. Zaczęło się, jak to zwykle bywa, od dupy.

600 lat temu magnarem Skagos została baba, Sahayeda. Do Straży odnosiła się przyjaźnie i nie sprawiała większych problemów. I jak to bywa, jak stosunki są przynajmniej ciepławe, w ramach budowania ciepełka wskoczyła do wyra Errandowi Greystarkowi, dowódcy zamku, który wówczas nazywał się Zimny Dom, a obecnie znamy go pod nazwą Długiego Kurhanu. Errand Greystark z jakichkolwiek powodów ciągnął ten romansik, wrony włączając Lorda Dowódcę udawali, że nic nie widzą, i nic nie zapowiadało katastrofy.

I wtedy ruszył się na południe Król za Murem, którego imienia najstarsi górale już nie pamiętają. I walił prosto w Zimny Dom. Sahayeda w te pędy ruszyła na odsiecz. Doceńcie geniusz strategiczny, godny Danuty Targaryen - zamiast wylądować przed Murem i wspomóc jego obsadę, durna baba wysadziła tysiące swoich ludzi na północ od Muru i popruła szparko wzdłuż umocnień. Skończyło się, jak się skończyć musiało. Dzicy przyparli Skagosów do Muru pod Zimnym Domem i eliminowali drogą metodycznej wyrzynki. A Errand Greystark... nie otworzył bram, choć mógł. Patrzył z góry, jak dzicy i Skagosi toczą bitwę pod jego bramą. Pojechał tłumnie na czele wron dopiero, gdy dzikich, poszarpanych walką ze Skagosami, było już mało. I wygrał. Sahayeda zaś złożyła głowę w bitwie. Jeden ze Skagosów, który przeżył rzeź, twierdził, że jej ostatnim życzeniem było, by pochować ją obok mężczyzny, którego kochała... wzruszyliście się? To jadziem dalej.

Mimo wszystko, nadal nic nie zapowiadało katastrofy. Magnarem po śmierci Sahayedy został jej brat. Razem z ocalałymi Skagosami pomagał wronom w rozwiązaniu kwestii tysięcy trupów, psujących się w letnim słoneczku pod Murem. Nie dało rady ich spalić, więc przeciągnięto je za Mur, by oczyścić pole, i w pewnej odległości od strażnicy pochowano w wielkim kurhanie. Potem magnar zawinął się i wrócił na wyspę. Zaraza od trupów jednak wybuchła. Errand Greystark został oskarżony o to, że nie potrafił jej zapobiec. Został zdegradowany i piętnaście lat potem dożył kresu swych dni jako zwykła wrona w Wieży Cieni.

I jak tylko wyciągnął nogi i został pochowany, ze Skagos do Czarnego Zamku przybył nowy magnar, Karl. Syn Sahayedy, z mordy podejrzanie podobny do Greystarka. Zażądał kości mniemanego ojca. Lord Dowódca może miał powody, może Skagosów nie lubił (jak wszyscy), a może po prostu miał zły dzień. W każdym bądź razie odmówił. Karl się wściekł i wrócił na Skagos... południową stroną Muru, po drodze wybijając tylu braci, ilu tylko zdołał. W odwecie Straż pognała precz grupę Skagosów osiedlonych z dziada pradziada w Darze. Przy wypędzaniu padły trupy. Magnar Skagos tak jak wcześniej tych osadników miał gdzieś, tak nagle poczuł się z nimi blisko i osobiście spokrewniony. Zaczęła się regularna wojna, której kres położyła śmierć Karla.

Wojnie, ale nie skiepszczonym stosunkom. Jak to zwykle bywa, sprawa przez lata obrosła w kolejne wzajemne krzywdy. Przez sześćset lat trwały to potyczki, to morderstwa, to rajdy Skagosów na idące z dostawami na Mur wozy i inne tego typu podsrywania. Raz na jakiś czas konflikt urastał do rozmiarów wojny, i wtedy na ogół ruszał się Stark z Winterfell, Skagosów spychano z wielkimi stratami na morze i zostawiano... bo przecież nikt nie będzie atakował tej wyspy. Oczywiście, nawet w największym ferworze walk zdarzały się po obu stronach jednostki przyjazne. A to jakaś wrona znalazła za Murem poranionego Skagosa i opatrzyła rany, zamiast dobić. A to jakiś Skagos przybywał przywdziać czerń - najczęściej by schronić się w Straży przed gniewem magnara. Nieprzemijająca chęć Skagijek by puścić się z kimś, kto nie jest z pochodzenia Skagosem, nawet jeśli przypadkiem nosi czarne gacie, trwała sobie również przez lata, bez większego wpływu na konflikt.

I pięć lat temu bogowie uśmiechnęli się do Straży. Daleko na północy, już w wiecznych śniegach, Qhorin, wówczas jeszcze pełnopalcy, brnąc w śniegu wlazł na oddział Skagosów pod wodzą Moruad Magnar, siostry obecnego magnara. Qhorin szukał w śniegu dzikiego grasanta imieniem Weyland, który raz za razem był się przeprawiał za Mur i robił sporo zamieszania. Moruad Magnar szukała nie wiadomo czego - jedni mówią, że złota. Inni, że sławy. Jeszcze inni, że chłopa spoza wyspy, odwiecznym zwyczajem wszystkich Skagijek. I zamiast się w tym śniegu pozabijać, od słowa do słowa doszli do porozumienia, że droga im wypada w tym samym kierunku, a sama Moruad również chętnie zdjęłaby głowę Weylanda z barków. Więc poszli. O tym, jak pokonali Weylanda, śpiewa się pieśni... których treść się wyklucza wzajemnie, ale wszystkie co do jednej są piękne. Moruad z nikogo stała się nagle kimś. Powrót na Mur zajął im rok... i jakoś po drodze Qhorin przerobił Moruad na dozgonnego przyjaciela Straży. Liczba podejrzanych zejść wron w okolicy morskiego brzegu, które można było przypisać Skagosom, najpierw się zmniejszyła, by ostatecznie spaść do zera. Moruad osobiście ze swymi ludźmi osłaniała braci budowniczych ze Wschodniej Strażnicy, jak im się przyszło wyprawić po kamień na naprawę nabrzeża poza Mur. Raz za razem wykonywała też małe, lecz znaczące gesty wobec Lorda Dowódcy, pokazując, że jej na przyjaźni Straży bardzo zależy. Musiała wziąć w karby własnego brata magnara, bo coś o Endeharze ostatnio przycichło...

Więc kiedy trzy miesiące temu przyjechała do Czarnego Zamku z prośbą, że chciałaby oddać cześć zmarłym na Długim Kurhanie, no jakże, jakże można jej było odmówić? Poniewczasie okazało się, że oddawać cześć przyjechało ponad setka brodatych Skagosów. Siedzieli na kurhanie, chlali i śpiewali... i ciągle przyjeżdżali nowi, więc Qorgyle posłał po Moruad, by się, ekhm, może trochę ograniczyła.

Moruad, ciągle w grzecznym tonie, wskazała, że nie może zabronić swoim ludziom czcić zmarłych. Korzystając zaś z okazji, poprosiła o dostęp do biblioteki Straży... tak, tak. Dzikuska chyba umie czytać. A jak wyszła dwa dni potem, no to zgadnijcie, czego zażądała?

Pozwolenia na kopanie w Długim Kurhanie. W celu poszukiwania kości Erranda Greystarka, który miał tam zostać pochowany, by mogła zabrać je na Skagos i złożyć obok Sahayedy... Qorgyle próbował odmówić grzecznie, i wtedy Moruad wyjechała z argumentem, że ona w takim razie wraca na Skagos opowiedzieć bratu, że Straż nie chce współpracować i pluje na pamięć i ostatnią wolę bohaterskiej Sahayedy. Powiało grozą cokolwiek. Lord Dowódca lekko obłaskawił dzikuskę jakimś prezentem i w trybie pilnym ściągnął Półrękiego z Wieży Cieni, żeby ten jej przemówił do rozumu.

A legenda Straży, zamiast kopnąć Skagijkę w dupę i spacyfikować na miejscu, ledwie przyjechał, zaczął mówić z nia jednym właściwie głosem. Że oddanie kości Greystarka to gest, który Straż musi wykonać, jeśli chcemy mieć nadzieję na odwilż w tym wiekowym konflikcie. Że to było 600 lat temu, Greystarkowi zajedno, gdzie będzie leżał, ludzie, oddajmy jej te stare gnaty, nic nam od tego nie ubędzie, a może przybyć... i że Moruad zostanie kiedyś magnarem Skagos - więc lepiej zdobądźmy się na to małe przecież ustępstwo, pokażmy, że nie chowamy uraz, podajmy rękę.

Lord Dowódca się ugiął, Moruad wróciła na Długi Kurhan i zaczęła kopać, Skagosów robiło się tam z dnia na dzień coraz więcej, zaczynają rozłazić się po okolicy i chyba Straż straciła nad tym wszystkim kontrolę.

Qhorin cały czas trwa przy stanowisku "dajmy jej co chce, nie wkurwiajmy Moruad, przyszłej magnar Skagos" i ten trynd światopoglądowy właściwie nadal przeważa. Jednak pojawiają się już głosy, że Straż pozwoliła Skagijce na zbyt wiele, a sam Półręki tańczy na cienkiej linie pomiędzy lojalnością wobec Straży, a chyba prawdziwą i autentyczną przyjaźnią z Moruad.

Nasza przygoda zaczyna się w okolicach dnia, w którym do Czarnego Zamku przylatuje kruk ze Wschodniej Strażnicy. Przynosi wiadomość, że na brzegu morza znaleziono okaleczone i poćwiartowane zwłoki Enned, córki Endehara, obecnego magnara Skagos.


Who is who na zimnej Północy

Martwi głosu nie mają?
Errand Greystark i Sahayeda Magnar



Romeo i Julia na Murze. Słuchajcie pieśni i płaczcie rzewnie. On był wroną, z pochodzenia Starkiem z bocznej gałęzi rodu, komendantem zamku zwanego Zimny Dom, ona była magnarem Skagos. Działa się ta cała rzecz między nimi 600 lat temu i póki się działa, nikt się tej wielkiej miłości nie sprzeciwiał. Ona kochała go do szaleństwa, poszła mu na pomoc, gdy jego zamek został zaatakowany... lecz on, przypomniawszy sobie wówczas nagle, że jest wroną, postawił bezpieczeństwo Muru i Straży ponad swą miłością. Ona dla niego oddała życie i to jest pieśń przede wszystkim o jej odwadze i oddaniu bez granic. On swą miłość stracił przez wierność przysiędze, potem zaś stracił i stanowisko, służył w Wieży Cieni i umarł, jak każdy, bo nawet bohaterowie pieśni w końcu umierają.
Potem zaś o gnaty Erranda Greystarka wybuchła ciągnąca się aż do dzisiaj awantura ze Skagosami. Co tak naprawdę o Errandzie i Sahayedzie wiadomo, prócz tego, że tak romantycznie i tragicznie się kochali? Otóż na pewno istnieli. Ona ponoć była przepiękna, choć miała białe włosy – posiwiała przedwcześnie we wczesnym dzieciństwie, a on był ponadprzeciętnie wysoki, iście olbrzym pośród ludzi. Tak mówią pieśni.
Co zaś mówi Lord Dowódca Qorgyle? Dopóki Moruad Magnar lub ktokolwiek ze Skagosów gości w Czarnym Zamku, Marbran każe tym braciom, którzy śpiewać umieją, śpiewać tę pieśń do upadłego, bo ona się Skagosom podoba. Przy Skagosach nazywa Sahayedę bohaterką, odważną i szlachetną kobietą, ąę Przyjacielem Straży, a Erranda nieszczęsnym człowiekiem, który musiał podjąć trudną i tragiczną decyzję. A jak tylko Skagosi znikną z pola widzenia... Marbran każe natychmiast przestać śpiewać.

Enned Magnar
Córka Endehara, obecnego magnara Skagos. Jedyny jego potomek. Nic o niej na dobrą sprawę nie było wiadomo – dopóki żyła. Pewnie chowana pod kloszem w jaskiniach. Obecnie jest martwa i Straży bardzo zależy, aby nie stała się przez to powszechnie znana. Jej okaleczone i poćwiartowane zwłoki znaleziono przy morskim brzegu niedaleko Wschodniej Strażnicy. Wstępna obdukcja wykazała, że Enned była jasnowłosą, całkiem ładną dziewczyną o bladej skórze, w wieku około 15 lat. Fakt posiadania szóstego, nadliczbowego palca na lewej stopie nie szpecił jej tak bardzo jak to, co zrobił z nią morderca. Enned jako tako poskładana spoczywa obecnie w mrozowni w Murze przy Wschodniej Strażnicy. O jej morderstwo tymczasowo jest oskarżony Aidan, brat zarządca z Nocnej Straży.
 
Asenat jest offline