Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2012, 14:19   #23
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Pięć dych za noc? Że niby co to jest? Wyjebany w kosmos Hilton czy tania rudera do szybkiego bzykania? Pięć dych razy trzy noce daje kwotę stu pięćdziesięciu eurodolarów, a to już połowa jej wkładu w czynsz! No tego palabras, zaczyna mnie kłuć w mostku...

Może powinna zwinąć kasę zainwestowaną w tą burdelownię na godziny i zaprosić towarzystwo do siebie? Dyskrecje by tam też mieli, względnie czysto, brak ludzkich płynów ustrojowych w pościeli, czego nie można być pewnym jeśli chodzi o „Super 8 Motel”. Swoją drogą, co to za kurwa nazwa? Super ocho? Od ośmiu niezwykłych dziwek, które wykonują szpagat synchroniczny budując ludzką piramidę? Wykręcasz wewnętrzny do recepion i spraszasz cyrk do pokoju.
Super ósemka... A czemu nie od razu fantastyczna czwórka? Albo parszywa dwunastka?

Pięć dych wydawać lekką ręką na taki gówno warty przybytek... To już by wolała tą całą super tajną bazę operacyjną zrobić w jakimś garażu. Za garaż skrobnęli by ich max piątaka za dobę. A na Bronxie to by za darmochę załatwiła. W dupę szastanie forsą. Ale co się dziwić, każdy z nich wyglądał na nuworysza. Wielkie państwo, nie jakieś tam śmieci z ulicy. No może poza Anhelem. Ten wyglądał jak lepszy śmieć na czubku kupki nic nie wartych, cuchnących odpadów. Hm... To chyba nie zabrzmiało jak komplement. W każdym razie miało nim być. Chyba.
Nie żeby miała coś do pozostałych. Wszystko jest cacy, ideal, dopóki nikt nie staje pomiędzy Felipą a jej dinero.

* * *

- Reflektujesz na parówkę? - rzuciła Felipa przez uchyloną samochodową szybę. Obserwacja komisariatu się przedłużała i był to dobry moment aby wrzucić coś na ząb. Nie wiadomo czy później będzie okazja.
W fordzie należącym do Remo Felipa zadomowiła się wyjątkowo szybko. Podczas gdy haker oddawał się swobodnemu surfowaniu po chmurze latynoska wgryzała się w informacje dotyczące „Thousand Faces”. Lista zabiegów i opisy stanowiły dość niezrozumiały bełkot toteż nie poświęciła im za dużo uwagi. Wolała sobie choćby pooglądać fotki „przed” i „po”. Menażeria dziwolągów nie przestawała jej zaskakiwać. Po kiego panienka zafundowała sobie trzeci cycek albo hombre przeszczepiał włosy na plecy? Po ziemi chodzą same perwersy.

Jedna z zakładek przykuła ewidentnie zainteresowanie latynoski.
- Bioplastyka waginalno-analna? - rzuciła w stronę Remo nie oczekując w zasadzie komentarza. - Łał. Trzeba mieć sporo fantazjon żeby zadrutować sobie odbyt, nie sądzisz amigo? - zrobiła maksymalne zbliżenie zwężając z wrażenia oczy i odwróciła holopanel tak aby murzyn miał dobrą widoczność. - Puta de mierda, co oni mu tam wsadzili? To się nazywa srać na nanotechnologię, he? – zaśmiała się pod nosem wgryzając w swoje ukochane uliczne danie marki gorący pies.
Przyczepienie nadajnika poszło gładko i było według Felipy jedynym słusznym obecnie krokiem.

* * *

-Dzień dobry, czy to firma Thousand Faces? Bo ja dostałam pewną wiadomość...
Latynoska ustawiła kom na funkcję głośnomówiącą.

-Tu firma Thousand Faces. „Bo każda kobieta ma wiele twarzy” – gdy tylko Felipa do szła dogłosu z miejsca wyrecytowała slogan reklamowy firmy. Zdążyła zapoznać się z ich polityką, profilem działalności, ofertą i listą pracowników. Remo był tak miły, że dał jej dostęp do danych i pozwolił się przygotować. - Tu Dominique, w czym mogę pomóc? - jej akcent zamiast hiszpańskiego ewoluował w mieszankę kosmopolitycznego, ciężkiego do zdefiniowania acz szykownego melanżu.

- No właśnie, bo ja dostałam wiadomość, że zostałam objęta promocją... widzi pani, bo ja już korzystałam z państwa usług i bardzo mi się podobało... - kobieta zacinała się co jakiś czas, zwłaszcza przed dodaniem jakiegoś sztucznego pochlebstwa. - Według tej informacji oferują państwo nowości z rabatem pięciu tysięcy eurodolarów. Czy mogłaby pani powiedzieć mi dokładniej jak to by wyglądało?

- Oczywiście - Felipa nie porzucała profesjonalnego acz przymilnego tonu. - Co miesiąc z bazy dotychczasowych klientów "Thousand Faces" wybieranych jest dziesięciu szczęśliwców w ramach tak zwanego pakietu specjalnego. Wysyłamy naszych pracowników bezpośrenio do klienta aby tam, w zaciszu jego domostwa i atmosferze pełnej relaksacji zadbać o stan skóry, włosów i paznokci konsumenta. Wykorzystujemy przy tym modną ostatnio wśród gwiazd metodę transmutacji komórkowej Leibnitza, biostymulacji głębokich warstw skóry czy synergii dyfuzyjnej metodą jeden do jednego przy zastosowaniu produktów najwyższej generacji we współczesnej kosmetologii, bezpiecznych i nie testowanych na zwierzętach - Felipa mówiła śpiewnie na jednym tchu.
Wymyślane na poczekaniu zwroty i nazwy wypluwała z siebie szybko i nie do końca wyraźnie. Ważne jednak, że brzmiały one profesjonalnie i ekskluzywnie. Nie miała pojęcia ile będzie w stanie zrobić na miejscu Jack. Była niby specem od wszczepów ale przerabiać jadalnię na salę operacyjną to może lekka przesada? Nie bardzo się Felipa poruszała w temacie a nie chciała przesadzić. Sama tego typu gabinet odwiedziła ostatnio...? Z własnej woli nigdy. Fakt, Milady zaciągała ją do podobnych świątyń babskiego narcyzmu, choć nie takich exclusivo jak ten. Głównie jednak ograniczała się tam to przypiłowania paznokci albo jakiejś bajeranckiej maski na włosy. Wszczepy – owszem, popierała, ale w celach czysto praktycznych. Drutować się żeby mieć jędrniejszą culo albo większe pecho? Cóż, Felipa miała to szczęście, że w jej przypadku natura nic nie spierdoliła. Może za dwadzieścia lat przemyśli temat dosadniej. Tymczasem odstawiła myśli na dalszy tor i rozświergolona wróciła do dialogo.

- Na miejscu pojawi się również nasz ekspert od implantacji i bioingerencji. Chętnie porozmawia o każdej z oferowanych przez nas procedur, będą mogli państwo zastanowić się czy wariant jest odpowiedni dla pani indywidualnych oczekiwań, przedyskutować ewentualne przeciwskazania. Standardowe zabiegi są przeprowadzane ma miejscu, na bardziej skomplikowane wyznaczymy termin w siedzibie "Thousand Faces", dogodny dla obu stron. Zniżka będzie oczywiście nadal obowiązywała. Rozumiem, że mam wyznaczyć termin domowej wizyty?

Kobieta zaniemówiła na co najmniej kilka chwil, zagadana przez "profesjonalistkę w branży". W końcu odezwała się, ciszej jakby bała się, że ktoś usłyszy.
- Czy to bezpieczne... ? Znaczy w domu, takie zabiegi... - wyraźnie zaczerpnęła głośno oddech, Felipa wyczuła zdenerwowanie rozmówczyni. - Chciałabym poprawić skórę... i piersi, ale tak, by wyglądały na zupełnie naturalne... i...
Znów przerwała, zupełnie nie brzmiała na podejrzliwą. Wizja podrasowania samej siebie wystarczała.
- Czy te konsultacje, o których pani mówiła, są darmowe, zawierają się w tej promocji? Mogłybyśmy się umówić jeśli tak...

- Proszę się nie obawiać i zaufać profesjonalistom. Jak mówiłam, na zabiegi które będą wymagały pobytu w klinice "Thousand faceces" wyznaczymy termin, chociaż większość procedur nie jest mocno inwazyjnych i nie mają powikłań. Wszystko dla dobra i bezpieczeństwa naszych klientów! - nie porzucała słodkiego siostrzanego tonu. - I tak, konsultacja jest w pełni bezpłatna, pięć tysięcy odejmujemy od ceny wykonanych usług. Czyli termin... niech spojrzę... - Felipa pokręciła się chwilę po pokoju mrucząc od czasu do czasu albo cmokając językiem. - Hm... Obawiam się, najbliższy wolny termin wypada za cztery tygodnie... Wie pani, każdy teraz o siebie dba, jesteśmy dosłownie obłożeni... A! - wykrzyknęła z niewymowną ulgą. - Pani Schweinsteiger przełożyła jutrzejszą wizytę. Myślę, że mogłabym zapisać panią na jej miejsce... Hm... Pasuje pani jutrzejszy dzień, dziewiąta rano? - mąż powinien być w pracy,dzieciarnia w szkole. Nic tylko unieruchomić szacowną małżonkę i buszować po posesji. Poza tym ładowanie się do niej jeszcze dziś byłoby aż nadto podejrzane.

Alice prawie pisnęła ze szczęścia i emocji, ale również obaw. Zapewne nie chciała, aby druga z kobiet i małżonek Suareza w tym uczestniczyła.
- Czy... czy może być trochę później? Koło dziesiątej? Albo chociaż dziewiątej trzydzieści... aha i będą państwo potrzebowali autoryzacji... czy to będzie pojedynczy samochód? Taki transportowy? Bo muszę powiadomić ochronę, będą do mnie dzwonić abym potwierdziła...
Wahała się przez chwilę, ale nie powiedziała nic o ewentualnych problemach bądź innych osobach, nie dając Felipie możliwości zareagowania.

- Owszem, prawdopodobnie będzie to pojedynczy van z widocznym logo "Thousand Faces". I myślę, że tak, mogę przesunąć termin o pół godziny. Wobec tego jutro, dziewiąta trzydzieści. Czy istnieją jeszcze jakieś szczegóły o których powinnam powiadomić pracowników? - Felipa miała wrażenie, że kobieta o czymś jej nie mówi a na tym etapie dobrze byłoby wycisnąć każdy detal.

- Nie... raczej nie... - zamyśliła się chyba - jest jeszcze jedna pani Suarez, ale jak sądzę nie było tu pomyłki?
Jej głos stał się nieco bardziej nerwowy i wyższy, jakby bardziej dziewczęcy. Można było mieć wątpliwości, czy rozmawiała z tą co chciała... ale przecież dla nich nie miało to znaczenia. Weryfikacja danych osobowych przebiegła błyskawicznie i zaraz później kobieta podziękowała i rozłączyła się. Alice Suarez. Inner City 38. Bingo.

* * *

Plany na poranek mieli w zasadzie kompletne. Trzeba było teraz poczynić przygotowania.
- Remo, zorientuj się jakimi pojazdami poruszają się pracownicy „Thousand Faces”. Jeśli już się za to bierzemy powinniśmy być wiarygodni. Mamy dwie możliwości - wypożyczyć vana na jeden dzień i przygotować go na kształt tych autentico. Wydrukować logo, okleić, nie powinno być dużo roboty. Opcja dwa – pożyczyć vana od samej firmy Thousand Faces. Muszą mieć sporo aut, to duża sieć. Jeśli jedno zapodzieje się na dwie godziny nikt nie powinien narobić szumu. Pozostaje kwestia kto idzie na miejsce i jak zajmiemy panią Suarez? Potrafię improwizować ale bez przesady, cycków jej nie powiększę. Jack, poradzisz sobie? Jeśli jest jakiś sprzęt, który trzeba załatwić to dawaj znać. Mam sporo znajomych, może uda się coś pożyczyć bo kasa nam się kurczy. Myślę, że możemy zacząć od masażu, powcieram w Señorę trochę badziewia z supermarketów, Remo pomoże mi tylko przekleić etykiety. Można wzbogacić go o jakiś wchłaniający się przez skórę stymulant, coś co podnosi poziom endorfin żeby była zadowolona i pozostało jej wrażenie dobrze wydanych pieniędzy. W trakcie jak ja się panią zajmę Jack może pomyszkować. Albo odwrotnie, no importa quien.

Felipa zarzuciła motocyklowy bucior na drugie kolano i rozciągnęła się w fotelu.
- W ciągu tych trzech dni Suarez musi opchnąć towar – zboczyła na inny temat. - Bo zakładam, że w tym celu przejął przesyłkę. Żeby ją odsprzedać dalej. To dobrze, że mamy na nadajniku jego ciągłe położenie ale trzeba brać poprawkę, że może mieć więcej samochodów, podróżować z kimś innym albo dochodzić do istotnych miejsc piechotą. Ktoś powinien obserwować Suareza dwadzieścia cztery na dobę. Jeśli wieczorem wyskoczy gdzieś na drinka, na kolację z żonką, gdziekolwiek... postaram się zakręcić w jego pobliżu i podczepić nadajnik w miejsce, gdzie będzie tam już na stałe. Skombinujesz jakąś miniaturową wersję Remo? Taką, którą można przylepić do włosów i nie będzie widoczna ani odczuwalna? Ja mam zamiar zrobić senior Suarezowi discreto observacion. Ktoś idzie ze mną? Możemy się zmienić po paru godzinach.

Pociągnęła łyk kwaśnej lury z automatu.
- I co z gliniarzem? Walters, to twoja dzielnica, masz jakiegoś znajomego, który załatwiłby wgląd w depozyty Suareza na glinownie? A ja swoją drogą ja postaram się podziałać z którymś z policia z Bronxu. Może ktoś zasięgnie języka u kolegów z osiemnastego a nawet odwiedzi w ramach owocnej współpracy między komisariatami. Ktoś ma jakieś dodatkowe pomysły?
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 21-09-2012 o 14:23.
liliel jest offline