Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2012, 21:56   #45
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Sytuacja była nie do pozazdroszczenia, ale David nigdy się nie poddawał, nawet w tak nieprzyjemnych okolicznościach. Standardowym sposobem opuszczenia okrętu była szalupa, tylko o tej nie miał co teraz marzyć. Zamiast tego dopadł do największego kłębowiska pozwijanych przy burcie lin, szybko znajdując taką z przymocowanym hakiem, taką jak abordażowe. Nie mając czasu jej odwiązywać i dusząc się dymem, odciął ją dwoma szybkimi uderzeniami miecza. Desperacja wspierała siłę. Złapał ją i bez ociągania rzucił się ku odpływającemu statkowi, z którego tu przybył. Zakręcił hakiem na głowę, licząc na to, że da radę jeszcze dorzucić na taką odległość, wkładając w to całe swoje siły i przy okazji ignorując ból od płomieni i buchającej pary. *
Hak poleciał w stronę oddalającego się pospiesznie żaglowca i faktycznie! Zaczepił się o burtę. Mało brakowało, jeszcze pare metrów i nie starczyłoby liny (a łotrzykowi siły). Czym prędzej napiął linę i przywiązał ją do tonącego pirackiego statku. Moment później był już na niej i pędził po niej jak pająk. Tonąca jednostka zaczęła bowiem za nią ciągnąć. Łotrzyk dostrzegał jak pod jego dłońmi naprężają się i pękają jej poszczególne sręcone pasma. Gdy był już w dwóch trzecich drogi, nagle w wodzie pod nim pojawił się ogromny cień. Nim zdążył zareagować powierzchnia morza dosłownie eksplodowała pod nim ogromną zębatą paszczą. Wielgachny rekin wyskoczył z wody, by pożreć wystawionego bezradnie na atatk łotrzyka. Gdy ten już niemal widział jak ostre niczym szable zęby zaciskają się wokół niego, usłyszał huk dochodzący z ich statku. Potężny harpun wystrzelony z ustawionej na pokładzie balisty dosłownie zdmuchnął ogromną rybę spod niego. Ta wpadła do wody z potężnym pluskiem, zabarwiając morze wokół na intenstywny czerwony kolor. Przy baliście poza marynarzem stali też wyszczerzeni towarzysze Davida. Nim jeszcze, caly przemoczony, poparzony i ranny, zdołał postawić stopę na pokładzie usłyszał już radosne rzępolenie niziołka. Mały człowiek nadal był blady i wyraźnie brakowało mu tchu, nie powstrzymywało go to jednak przed zalewaniem całego otoczenia kakofonią irytujących dźwięków.

Wraz z nim powitała go reszta. Dziewczyny przypadły do niego, taksując opiekuńczo jego rany, zaś Yalon tylko trzasnął go wielką łapą przyjacielsko w ramię. Dojrzał u niego nowy długi łuk, który wyglądał na oręż bardzo dobrej jakości i przywiązaną do pasa butelkę z jakimś eliksirem. Ciało Betty zdobiła lekka koszulka kolcza, która również wydawała się być doskonałej jakości.
- Trochę żeśmy się przy okazji obłowili - rzekł żołnierz z niewinną miną. - Niestety kapłani nadal wszyscy przy życiu - dodał już szeptem.

Reszta załogantów w większości zajęta była sobą. W oddali dwóch pozostałych oficerów głośno rozsyłało po pokładzie przetrwałych marynarzy, by ci ocenili uszkodzenia i odnaleźli źródło tego całego zamieszania. Pasażerowie stali obok, w chaotycznej wystraszonej grupce, czekając aż pozwoli im się zejść pod pokład. Niektórzy z nich jak zaklęci patrzyli w buchający płomieniami piracki okręt, bądź w wielką czerwoną plamę na wodzie.
Łotrzyk usiadł ciężko na pokładzie, odzyskując siły. Przez dłuższą chwilę nie odzywał się, pozwalając Drusilli zająć co wyraźniejszymi ranami. Bolało go wszystko, więc nawet nie wiedział gdzie obrażenia są najpoważniejsze. Niestety nie było zbyt dobrych wieści. Odpowiedział najpierw szeptem.
- Kapłani żyją, a kapitan nie. Cholerne zrządzenia losu. Co z ciałem?
Potem dodał już głośniej wskazując na zdobyczne przedmioty.
- Chyba przesadziłem z tym prochem, ale i tak trochę zwinąłem. Może ktoś z was wie co to jest? - Drusilli podał zwój bezpośrednio, w końcu coś się na magii znała. Złapał się za głowę słysząc pohukiwanie karła. Jak jeszcze raz pomyśli nad ratowaniem tak zwanych niewinnych dusz...*

- Klecha z akolitami siedzą znowu w swojej ładowni wokół trumny wiedźmy - zdał sprawozdanie Yalon. - Aż głupio się przyznać, ale chybaśmy jednemu z nich nawet uratowali żywot. - żołnierz miał wyraźnie kwaśną minę. - Chciałem cholernika dobić, jak żeśmy się już z widmami uporali, ale wtedy zaczęli kręcić się tam marynarze, psia jucha ich mać. - zagryzł zęby z bolesną miną. - Teraz jest mi chyba wdzięczny i w zamian za uratowanie go w walce zaprosił mnie na "rozważania nad przyszłością mego duchowego życia"...
Betty zachichotała złośliwie.
- Śmiej się śmiej, dziewucho. Będziesz sobie sama wyro grzała, jak mnie do zakonu powołają! - załkał z przesadnym żalem.
Tymczasem dziewczyny skończyły obwiązywać jego najpoważniejsze rany. Było w tym jednak więcej dobrych chęci niż umiejętności leczniczych. Davida nadal wszystko bolało, łącznie ze zdewastowanym wrzącą parą i dymem gardłem, które powodowało, że lekko zachrypiał.
- Chyba pozwalają już zejść pod pokład - orzekła w końcu Drusilla zakańczając prace przy jego ciele soczystym buziakiem w policzek. - Lepiej będzie jak zejdziemy i odpoczniemy. Tak na szybko również nie jestem w stanie zidentyfikować tych przedmiotów.
Gdy mijali marynarzy i oficerów jeden z nich - ten który wpuścił ich za opłatą na pokład - szepnął do Davida.
- Będziemy musieli później porozmawiać o tym, co tu się stało.
Wszystko wskazywało na to, że większość obowiązków związanych z prowadzeniem statku po śmierci kapitana i dużej cześci załogi spadła właśnie na niego. Pewnym było, że wiedział, albo wkrótce się dowie, że David był na drugim pokładzie wraz z kapitanem - wszak widział go marynarz strzelający do rekina.

Minął dzień, który spożytkowali na leczenie ran, odpoczynek, opowiadanie swoich losach w czasie ostatnich wydarzeń i dalsze knucie. Drusilla w tym czasie prawie nie próżnowała poświęcając się badaniom nad znalezionymi artefaktami. Co jakiś czas słychać było z jej strony jęknięcią obrzydzenia, gdy wrażliwe zmysły zagłębiały się w niezbyt apetycznych egzotycznych przedmiotach. W końcu, wycieńczona, choć szczęśliwa przedstawiła Davidowi wyniki swoich badań. Okazało się, że zyskali następujące przedmioty:
- Eliksir zdjęcia klątwy, który Yalon zebrał ze zwłok jednego z poległych zbrojnych.
- Zwój lewitacji, pozwalający przez parę minut unosić się lub opadać po pionowej linii.
- Eliksir pozwalający zwalczyć strach
- Różdżkę przeklęcia wody, która pozwalają zamienić małą ilość wody w płyn szkodliwy dla istot zrodzonych z dobra.
- Niemagiczny wisiorek z muszelek w kształcie uszu
- Magiczną piszczałkę pozwalającą wprawnej w grze osobie na wzmocnienie obrony sojuszników.
- Magiczną dmuchawkę, która po zetknięciu z dowolną trucizną, czy jadem nasączała nią niemal w nieskończoność wystrzelone strzałki
- Oko, które wprawna w czarach osoba mogła wykorzystać, by przez nie patrzeć. Odległość była jednak ograniczona do około stu metrów.

W tym samym czasie do kajuty wpadł Yalon, spoglądając z lekkim obrzydzeniem na rozstawione na stole kurioza.
- Nie chcę myśleć co tam jeszcze było, skoro to ci wyglądało na najbardziej wartościowe...
Szybko zgarnął ze stołu zidentyfikowany już swój eliksir, przywiązując go do szerokiego wojskowego pasa.
- Ale ja nie o tym... - poskrobał się w czoło. - Raczej chciałem rzec, że ten cały akolita kazał dostarczy mi list. Chce się spotkać dzisiaj w nocy, by porozmawiać o "naszych sprawach" - żołnierz się wyraźnie skrzywił. - Wspomniał jeszcze, że zapłacą mi, jeśli od jutra przejmę wartę pod drzwiami magazynu, w którym trzymają martwą wiedźme. Najwyraźniej nie przetrwał żaden z ich żołnierzy.
Siadł ciężko na drewnianym zydlu, patrząc się nieśmiało w sufit i po ścianach. W końcu wypalił, jakby nie mógł tego dłużej skrywać.
- No dobra! Powiem wam! To pedzio! Nie wiecie co on do mnie pisał! Ja tam nigdzie nie pójdę!
Załamał ręce. Za nim pojawiła się rozchichotana Betty.
- Oj, mój wielki, mężny woj chyba nie zlęknie się takiego wyzwania, co?
Chciał ją odgonić dłonią jak namolną muchę jednak to tylko jeszcze bardziej rozbawiło dziewczynę.

Wojem on potężnym
W swym mniemaniu był
Lecz w swym sercu mężnym
strach przed wackiem krył!

Zaintonował Bimbała, korzystając z okazji. Łotrzyk nie mógł się nie roześmiać, pokazując Yalonowi miskturę, którą zidentyfikowała Drusilla.
- Podobno potrafi zwalczyć strach, może ją łykniesz przed pójściem?
Mrugnął do dziewczyn i zrewanżował się czarodziejce buziakiem za identyfikację przedmiotów. Podarował jej też piękne oko i medalion z muszelek, uśmiechając się niewinnie.
- Mi i tak się nie przydadzą - spoważniał nagle. - A to oko faktycznie mogłoby się przydać. Musimy coś zrobić z ciałem, ale jeśli zrobimy to tej nocy to może być zbyt wcześnie. Macie jakieś pomysły? Powinniśmy zaryzykować, korzystając z okazji, że zaproszono Yalona? Jeśli nie otworzyliby trumny, można byłoby... - skrzywił się - ...zdekapitować ją a potem pozbyć się głowy. Jeśli tego nie zrobimy, zaszkodzi to naszej misji i osobom, dla których pracujemy.
To ostatnie dodał na potrzeby Drusilli, która zawsze potrzebowała szlachetnych motywów.
 
Sekal jest offline