Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2012, 21:57   #46
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Widać było, że urażony dowcipami olbrzym faktycznie musiał walczyć ze sobą, by nie chwycić i natychmiast nie obalić eliksiru. W końcu jednak powstał warcząc bezsilnie jak marudny niedźwiedź.
- Jeśli to zrobię, to będziecie mi coś winni - zmierzył ich wzrokiem, wyraźnie niepocieszony. - Ino i tak nie wiem, co nam to da.
- Z tego co odkryliście, kapłani dbają o to, by przy trumnie ciągle pozostawały co najmniej dwie osoby - zaczęła Drusilla, namyślając się intensywnie. - Ciężko stwierdzić, co stałoby się, gdyby jednego z trójki zabrakło.
- No właśnie! - przyklasnęła Betty. - Yalon da swojemu zalotnikowi pałą w łeb i wrzuci go gdzieś do schowka, a reszta przecież przez pozostałe dwa dni wykonywać swoich modłów bez odpoczynku nie zdoła.
- Chyba, że natchnieni duchem swej łotrowskiej diabolicznej krucjaty jednak wytrzymać zdołają! - zaczął z zapałem Bimbała, spoglądając coraz to z pożądaniem na zidentyfikowany flet.
- Poza tym zapewne wyślą kogoś, by poszukał ich akolity - rzekł z przekąsem Yalon - I co w tedy? Wiadomo, że zaczną od jego kajuty, gdzie mamy się spotkać. Ciężko go będzie wynieść i ukryć w innym miejscu. Mogę go co najwyżej wyrzucić przez bulaja do morza, będzie noc więc nikt go nie zobaczy - spojrzał na Betty, która mu przytaknęła.
Drusilla wydawała się mało przekonana.
- A jeśli woda go obudzi i zacznie krzyczeć o pomoc?
- To mu przyłoże tak, by już się nie obudził - odparł żołnierz.
- Pamiętaj, że posiada potężną magiczną moc, może nie polec bez walki - zripostowała dziewczyna.
- Już mój gorący byczek go ulula, by się niczego nie spodziewał! - prychnęła Betty, odruchowo unikając pieszczotliwego ciosu zirytowanego Yalona.
W końcu usiedli wszyscy kręcąc bezradnie głowami. Plan nie był zbyt dopracowany i nie było żadnej pewności, że osiągną zamierzony efekt.
David także kompletnie nie był przekonany. Było za wcześnie. Pokręcił głową.
- A może uda ci się przekonać go, aby odłożył to na jutro? Musimy tu grać na zwłokę i uderzyć w ostatniej chwili. W innym przypadku przynajmniej Yalon będzie spalony, bo oni ożywią to ciało. Bez głowy... z tego co wiem, wtedy nic im nie powie. Ja muszę tymczasem porozmawiać z naszym przymusowym kapitanem.
Poklepał flet z kpiącym uśmiechem.
- Nie dostaniesz tego, knypku. Bo obawiam się, że jakbym ci go dał, to chwilę później musiałbyś go sobie wyciągać z tyłka, gdzie ktoś by ci go wsadził po słuchaniu piskliwych dźwięków dłużej niż kilka chwil. *
Niziołek prychnął, zadzierając dumnie kartoflanego nosa.
- Ignoranci... - nafukał na nich pod kartoflanym nosem. - A pomyśleć, że uwierzyłem, iż wasze gustą są równie szlachetne, co rewolucjonistyczne zamiary!
Prychnął ponownie i wyszedł trzaskając drzwiami. Z korytarza usłyszęli oddalające się stopniowo dźwięki szarpanej liry.

Z resztą zrobili, jak ustalili. Yalon przesunął spotkanie, jednak zgodził się na oferowaną mu ochronę magazynu. Zawsze mógł coś ciekawego usłyszeć lub podejrzeć. David zaś zjawił się u ich znajomego oficera. Rozmowa była dość nieciekawa i przewidywalna. Poddenerwowany, niewyspany oficer zajmujący obecnie kajutę kapitana pokrótce streścił, co według niego zdarzyło się na pokładzie, wskazując na opętanie kapitana przez jeden z zabranych z pirackiej jednostki artefaktów i jego śmierć na drugim pokładzie, która zapewne miała coś wspólnego z Davida tam obecnością.
- Wszystko wskazuje na to, że jednak powinniśmy ci być wdzięczni. Przyjmę po prostu, że nie było innego wyjścia by to wszystko zakończyć - rozłożył ręcę. - W raporcie spiszę zaś, że to artefakt doprowadził kapitana do śmierci i zniszczenia drugiej jednostki.
Odłożył sprawozdania na bok.
- Zapłacono mi, bym was przewiózł do Westcrown bez wzbudzania podejrzeń i to mam właśnie zamiar zrobić. Wiem, że to była wyjątkowa okazja, ale prosiłbym, byście starali się przez najbliższe dni nie utrudniać mi mojego zadania. Paru marynarzy widziało, jak opuszczałeś piracki statek - i to w cale nie w cichym stylu - Muszę się jeszcze zastanowić co z tym zrobić. Byli lojalni byłemu kapitanowi, nie jestem w stanie zagwarantować, iż będą lojalni również mi, gdy ktoś zacznie ich przepytywać.
Wziął głęboki oddech i pomasował skronie, jakby natłok ostatnich wydarzeń i obowiązków wyraźnie go przerastał.

David na to nie mógł nic poradzić, nie mógł także obiecać nowemu kapitanowi pozostania spokojnym przez resztę podróży. Pozbycie się ciała mogło być bardzo istotnym czynnikiem powodzenia ich dalszej misji. Wiedźma na pewno zapamiętała Yalona, być może nie wiedziała od kogo nadszedł ostateczny cios, w końcu łotrzyk zaszedł ją od tyłu, ale nie zmieniało to faktu, że mogła wiele faktów skojarzyć. Jej powrót do życia byłby bardzo niefortunny. Z drugiej strony, pozbycie się głowy z jej ciała nawet w razie pełnego powodzenia, zmusi innych do przesłuchiwania załogi. Z tego i tak nie było wyjścia, przecież oczywiste było, że nawet najbardziej lojalni nic nie ukryją. Wyjścia z tej sytuacji na razie znaleźć nie mógł, skłaniał się nawet ku temu, aby nic nie robić. Wskrzeszenie nie musiało się udać, z tego co o nich wiedział, a nawet jeśli się uda, wiedźma mogła nie przypomnieć sobie wszystkiego lub tego zwyczajnie nie wiedzieć. A jeśli zyskają trochę czasu i nikt nie skojarzy ich z załogą.... Pokręcił głową, wyrzucając z niej myśli.
- Nie znają mnie. A ja ich, nie wiem więc jaką taktykę można by było zastosować. Kapitan zabił się sam, a eksplozja zniszczyła tamten statek, mnie wyrywając ze szponów zaklęcia, przez które się tam znalazłem. Wszyscy widzieli jakie siły nas zaatakowały, nie było w nich nic naturalnego. Mamy posłuchać plotek na pokładzie? Mam takiego małego znajomego nizioła, który wszędzie wlezie. Po zebraniu tych informacji można zdecydowac, czy im zaprzeczać, czy pozostać cicho.
Kapitan machnął ręką i pokręcił głową.
- Widzieli jak niziołek witał cię na pokładzie, jego widok tylko niepotrzebnie by im to wszystko przypomniał. Póki co mają tyle roboty, że brakuje im czasu by zaczerpnąć oddechu, a co dopiero myśleć o pierdołach. Postaram się by jak najdłużej tak zostało. W ostateczności po prostu im zapłacimy. Mam nadzieję, że tam skąd pochodziła wasza opłata za rejs jest jeszcze jakaś rezerwa.
Podniósł się ciężko z miejsca.
- A na razie żegnam. Mam tu pełno problemów poza wami. W razie czego spotkamy się ponownie.

Następnego dnia przyszedł do nich Yalon. Wpadł do pokoju oglądając się czujnie za siebie.
- Byłem, widziałem i mam szczerze dość!
Siadł ciężko na zydlu, miętosząc nerwowo odrastającą mu brodę.
- Nie wiem co im nagadał ten czub, amator męskich uroków, ale zupełnie mi zaufali. Poprzednio mieli ze sobą oddanego strażnika, który załatwiał dla nich wszystkie potrzeby, gdy oni medytowali, tego jednak nadgryzła jedna z widmowych bestii. Tedy teraz mnie ganiają po pokładzie! Dzisiaj przyniosłem im garnki zupy z mesy. Kazali mi co prawda spróbować pierwszemu, ale potem prawie od razu skosztowali sami. Jutro możemy im jakieś świństwo domieszać. Na wszystkie morskie demony! Już wolę zjeść to z nimi i srać następny tydzień pod siebie niż znosić te zalotne szepty i podszczypywania choć jeden dzień dłużej! Naważcie jakiegoś plugastwa! Zjem to choćbym miał sczeznąć z nimi!
Betty zaprotestowała stając przed nim.
- Ani mi się waż! Nie myśl, że będę cię po kres moich dni pielęgnować jak jakiegoś dziada, gdy ci coś trwale zaszkodzi!
Nagle gdzieś wśród ich nóg zabrzmiał znany już akord rozstrojonej liry. Niziołek, który przez ostatni dzień ich unikał nagle znów znalazł się wśród nich.
- A ja proponuje czyn znacznie estetyczniejszy, ba! mozna by powiedziec, ze wrecz teatralny, zgodny z wszystkimi prawidłami rewolucyjnej sztuki! Ponoć kapłan co noc udaje się do akolitów i trumny, by nad nią medytować - znaczy to, że jest tam co noc potrzebny. Gdy nie jest przy trumnie wypoczywa w swoim pokoju, przed którym wcześniej stali strażnicy - obecnie już ich nie ma.
Szarpnął struny, by podkreślić moment ciszy.
- Wykonamy tedy skrytobójstwo na plugawym kapłanie, a przy jego ciele zostawimy kartkę w formie spowiedzi, tak by wyglądało to jak samobójstwo. Wszak łotr i diabolista z pewnością miał wiele na sumieniu! W ten sposób uderzymy nie tylko w cielsko żmiji jaką jest kościół Asmodeusa, ale również w jego duszę! Ludzie usłyszą, iż niegodziwe czyny doprowadziły jednego z mrocznych kapłanów do odebrania sobie życia. Wzburzymy falę, która przejdzie przez Cheliax nie pozostawiając nikogo obojętnym. To będzie początek REWOLUCJI!!!
Pobudzony tą wizją niziołek począł ostro szarpać struny przygotowując już dramatyczny podkład muzyczny do opowiadającej o tym sławetnym czynie ballady.

David pokręcił głową, ale słowa towarzyszy podsuwały mu pomysły. Najwyraźniej mogli się do tego źle zabrać, jeśli ciało potrzebowało nieustannych modłów... to należało zaatakować najsłabszy element.
- Nie będziemy musieli może nikogo zabijać, to niepotrzebne a będzie po tym za dużo pytań. Wszyscy nas tu znają z wyglądu, a nasz rysopis nie może być rysopisem podejrzanych, bo spalimy przykrywkę jeszcze przed dotarciem do celu. Mam trzy dawki ziół usypiających. Yalon, myślisz, że dasz radę im je podać tak, aby nie wyczuli co to jest? Jakieś żarcie z dużą ilością czosnku i cebuli by się przydało. Najwyżej sam też uśniesz, tym lepiej, bo nie będziesz podejrzanym. Ale wątpię, w końcu ty tylko próbujesz a oni zeżrą całą porcję. Tylko to musi być wykonane na długo przed zmianą kapłana, albo tuż po niej.
Wój przytaknął głową i prychnął.
- Ma ze sobą zioła usypiające! - zaśmiał się z ledwo ukrywaną ulgą, wskazując Davida. - Takżem myślał, żeś groźnym człekiem, ale nie sądziłem, że aż tak dobrze przygotowanym! Jeszcze trochę i faktycznie uwierzę, żeśmy w stanie naszą kompanią obalić Thrune! - zażartował.
Niziołek jednak musiał wziąć najwyraźniej te słowa na serio, w rogu pokoju rozbrzmiały bowiem znowu dramatyczne, nerwowe akordy.
- Czasem się zastanawiam, czy w tym więzieniu nie obili go za bardzo - szepnęła Betty wskazując konspiracyjnie malca wyżywającego się w transie na sklejonym instrumencie.
Reszta przytaknęła w ciszy.

Następnego dnia wszystko się miało rozegrać. I najgorsze było to, że nic na to nie mogli poradzić. Yalon wysłany został do wroga i to na jego barkach spoczywała cała operacja. Oni mogli jedynie siedzieć u siebie i zagryzać zęby wyczekując w nerwach. Szczególnie, że akurat tego dnia nie chcieli kręcić się tam w pobliżu, by nie powiązano ich z ewentualną aferą. Wój przybył do nich dopiero grubo po północy. Minę miał iście nieprzeniknioną, a odzienie lekko pokryte sadzą. Usiadł przed nimi na zydlu.
W końcu Betty nie wytrzymała i z całej siły kopnęła go w łydkę.
- Mówże sadysto!
Żołnierz wybuchnął gromkim śmiechem. Widać było, że był z siebie zadowolony.Zaczął szybko opowiadać.
- Namówiłem akolitów by jeszcze coś zjedli. Nie było ciężko, po ostatnich dniach czuwania i wojaczki z widmami byli skrajnie wyczerpani. Gdy tylko zobaczyli, że skosztowałem i nie trafiła mnie cholera momentalnie rzucili się na miski! - na twarzy Yalona wykwitł szeroki uśmiech.
- Przebudziłem się na dobrę parę chwil później, zjadłem bowiem tylko troszkę i ziółką mnie ino troszkę otumaniły. Takżem sobie myślał, co z nimi spiącymi zrobić i przyszedł mi do łba pewien pomysł. - na jego poparzonej twarzy pojawił się grymas satysfakcji. - Gdy wrócił klecha skontrolować, czy wszystko w porządku zastał ich nie dość, że spiących to jeszcze śmierdzących grogiem. Buteleczki leżace obok też im specjalnie nie pomogły. Usłyszałem ino serię plugawych klątw i chwilę później ze środka buchnęło spalenizną i płomieniami. Krzyki biedaków słyszałem jeszcze dwa pokłady wyżej. - wyszczerzył się ponownie. - I co zrobiłem? Jak każdy przerażony strażnik widzący co się dzieję czmychnąłem bojaźliwie ze swego posterunku.
Betty zasadziła mu soczystego buziaka.
- Mój ty mistrzu intrygi!
 
Sekal jest offline