Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2012, 18:43   #26
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Jazda do mieszkania Newt byłaby całkiem przyjemna, gdyby nie dwie niewielkie, ale jednak mocno uprzykrzające życie przeszkody: zacinający deszcz i jej własna kurtka, wypełniona różnorodnym sprzętem, który z jakichś powodów uznała za stosowne dźwigać dziś ze sobą, a który teraz wbijał jej się w ciało, za każdym razem gdy próbowała mocniej uchwycić się Eda, by nie spaść z motoru, podczas jego kolejnych, popisowych akrobacji.

Uśmiechnęła się pod kaskiem. To było całkiem przyjemne, że mężczyzna próbował zrobić na niej wrażenie, nawet jeśli była to jego druga natura i próbował poderwać każdą dziewczynę, która nawinęła mu się pod rękę.
W końcu dotarli na miejsce. Obskurny slams robił przygnębiające wrażenie. Na szczęście nigdy nie musiała mieszkać w takich miejscach. Nie musiała spotykać ludzi pokroju tutejszych zaćpanych blokersów. Może nie dała tego po sobie poznać, ale ich zachowanie i obca dłoń przyciśnięta do jej pośladków podziałały na nią jak płachta na byka. Odruchowo, wyuczonym ruchem wyciągnęła broń i przyłożyła do skroni jednego z palantów. To zazwyczaj definitywnie kończyło niewczesne awanse, nawet bez pociągania za spust. Tym razem podziałało szybciej niż przypuszczała. Zanim zdążyła się odezwać zmyli się bez słowa. Nawet pożałowała, bo klatkowi bywalcy mogli co nieco wiedzieć o tym co działo się tutaj w noc uprowadzenia przyjaciółki Spirydona. Pewnie przez jej zachowanie stracili okazję by ich przesłuchać. Poza tym czuła, że teraz zaczają się gdzieś niżej, by spuścić im manto, gdy będą schodzili. Uraziła ich dumę.
Pierwszym komentarzem Eda było wyciągniecie własnej broni. Nieporównywalnie lepsza od jej zwyczajnej, standardowej spluwy. Nie mógł sobie oczywiście darować wycieczek osobistych, więc odcięła mu się szybko robiąc przytyk do japońskiego cacka, które trzymał w dłoni. Potem pomyślała, że może po prostu był ciekawy. Jednak na jego pytanie nie było prostej odpowiedzi.

Dzięki kodom od Spiridona bez problemu weszli do mieszkania porwanej dziewczyny. Ann zaczęła się rozglądać uważnie po pobojowisku. Albo przyjaciółka fixera miała awersję do sprzątania, albo ktoś przed nimi już tu czegoś szukał. Sama nie miała pojęcia co właściwie chciała znaleźć.
Ed zaskoczył ją kolejnym pytaniem:
- Masz kogoś na stale?
Cmoknęła lekko:
- Czyżby tego nie udało ci się wysondować, kiedy mnie sprawdzałeś?
- A może chcę wiedzieć co mi po prostu odpowiesz?
- Zauważył z przekąsem - sondy jak nie kłamią to i zresztą całej prawdy nie powiedzą - mruknął do siebie.
- Nie mam
- powiedziała przyklękając na środku pokoju. Przejechała dłonią po wyraźnym śladzie spalenizny. Komuś wyraźnie zależało na zniszczeniu wszystkiego co mogło pozostawić elektroniczne ślady.

- Nosisz czasem spódniczki? - zapytał Ed z uśmiechem przyglądając się z tyłu jak zginała się do przysiadu. - Szkoda żeby taka figurka się marnowała - omiótł wzrokiem porozrzucane ciuchy właścicielki mieszkania.
Ann zignorowała całkowicie jego ostatnie wypowiedzi:
- Tutaj użyto ładunku EMP, duża moc, mały zasięg. Zaczynam mieć wątpliwości czy z dysków da się cokolwiek uratować. Może sąsiedzi coś zauważyli. Zasięg nie był duży, ale urządzenia w ich mieszkaniach też mogły mieć pewne problemy. To co tu odpalili to dość specjalistyczny sprzęt. Miałam trochę nadzieję, że porwanie tej hakerki jest jakoś powiązane z naszą drugą sprawą, ale jeśli nawet, trudno będzie znaleźć jakieś ślady.
- Taaaak....
- Ed wyjrzał dyskretnie na zewnątrz uchylając żaluzji w oknie - robisz dobre wrażenie na ludziach to może Ci powiedzą co wiedzą. Widziałaś jak mnie babcia chciała na dole wzrokiem udusić. Aż mi się jej “sentiment” udzielił. “Chinkie” od razu Cię polubiły, ja się do wieczora zakocham, to sama widzisz jaki masz urok osobisty - przetarł palcem metal w oczodole jakby mu coś do oka wpadło.
Dziewczyna zaśmiała się szczerze rozbawiona:
- Nie byłam orłem na zajęciach z Public relations, ale co nam szkodzi spróbować. Rozejrzę się jednak trochę najpierw po lokum. Chciałaby się czegoś więcej dowiedzieć o dziewczynie, która tu mieszkała. Może wtedy łatwiej będzie przekonać sąsiadów, że jestem zaniepokojoną przyjaciółką.
- Sounds good.
- Skwitował.- To ja obczaję jak wyjdziemy bez przybicia piątki dla blokersów na do widzenia.

Przejrzała uważniej porozrzucane wkoło rzeczy. Miała nadzieję, że znajdzie coś, co mogłoby jej ułatwić rozmowę z sąsiadami. Dostarczyć informacji na temat panny Collins.
Przydałyby się jakieś papierowe dokumenty.
Niestety, choć rzeczy było wiele, były to tylko ubrania i przedmioty codziennego użytku.
Najwyraźniej Newt bardzo dbała, aby w mieszkaniu nie umieszczać nic dokładniej pokazującego jej życie. Żadnych zdjęć, żadnych dokumentów czy podpisanych umów. Choć to akurat nie dziwiło, w dzisiejszych czasach tylko osoby starej daty i używały jeszcze papierów. A może to wcale nie było takie głupie? Skoro jeden wybuch EPM mógł wymazać wszelkie ślady po człowieku czasami warto było zachować coś nieelektronicznego.
Ewentualnych skrytek nie udało się odnaleźć bez specjalistycznego sprzętu. Może też wcale ich nie było, mieszkanie było już przecież przeszukiwane przynajmniej przez dwie osoby. Postanowiła jednak przyjść tu jeszcze raz i przyprowadzić Tai Pim. Może on zdoła coś odkryć.

W pierwszej kolejności podeszła do drzwi naprzeciw wejścia do mieszkania hakerki. Po dzwonku pozostały tylko wystające ze ściany druty, więc zapukała, najwyraźniej za cicho bo nie wywołało to żadnego efektu. Dopiero gdy walnęła mocniej pięścią po drugiej stronie coś się poruszyło i odezwał się mało przyjazny, męski głos:
- Czego?
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale jestem przyjaciółką Newt. Czy może wie pan co się z nią stało? Od kilku dni nie mam od niej wiadomości.
- Zawołała głośno przez dalej zamknięte drzwi.
Jej rozmówca nie był najwyraźniej zainteresowany tematem:
- Spierdalaj, nie znam żadnej Newt.
Dalsze tłumaczenie nie miało sensu. Usłyszała szuranie oddalających się kroków.
Tak samo kiepsko poszło jej w mieszkaniu po prawej stronie lokum dziewczyny, które wydawało się całkiem puste, Choć tutaj nadal był działający dzwonek.
Dopiero w trzecim podejściu udało jej się nawiązać nić porozumienia. Staruszek, który otworzył drzwi z lewej strony miał na oko z osiemdziesiąt lat i choć trzymał się całkiem nieźle, jakoś nie mogła sobie wyobrazić jak codziennie zasuwa po schodach z jedenastego piętra na dół i znowu do góry.
Ponownie zapytała o dziewczynę.
- Newt? Nie... ale tę rudowłosą kojarzę, Miszel? Michalin? Jakoś tak mówiła, że się nazywa. Dobra dziewczyna, zgodziła się kilka razy załatwić coś dla mnie, rozumiecie, te schody...
Podrapał się po rzadkim, siwym zaroście.
- Nie mam od niej wiadomości od dłuższego czasu. Na początku myślałam, że ma jakąś robotę, ale już za długo się nie odzywa. Może pan coś widział?
- Nie, nie widziałem jej ostatnio, od kilku tygodni chyba...
- Obawiam się że coś jej się stało, nie słyszał pan przypadkiem czegoś dziwnego w nocy jakieś dwa tygodnie temu?
- W nocy często się budzę... ale od niej często dziwne odgłosy dochodziły... raz tylko w nocy głośniej coś walnęło, ale co mnie to? Tylko domofony przestały działać następnego dnia, znaczy coś pieprzyło.

Uśmiechnął się na wpół bezzębnym uśmiechem, rozkładając ręce i mówiąc tym gestem: dzień jak co dzień.
Ann nie musiała udawać rozczarowania, które wyraźnie widać było na jej twarzy:
- Martwimy się, że coś jej się stało. Od dwóch tygodni nie ma od niej informacji. Może mógłby pan zapytać sąsiadów czy czegoś dziwnego nie widzieli, nie zapamiętali? Tutaj ludzie chyba nie ufają obcym. - Uśmiechnęła się lekko, zawahała wyraźnie i zapytała niepewnie:
- Może trzeba panu w czymś pomóc. Coś przynieść, załatwić? Przyszłabym tu jutro jeszcze raz.
Machnął ręką, ale wizja tego, że nie będzie musiał złazić po schodach chyba go przekonała:
- Jedzenie jakie, coby moje zęby przy nim nie ucierpiały... ale obiecać wiele panience nie mogę, tu niewielu starszych, a do dzisiejszej młodzieży, obwieszonej czymś i pokolorowanej, to ja zbliżać się nie chcę. Żadnego do starszych szacunku!
Pokiwała głową, podziękowała, a kiedy zamknął drzwi zaklęła bezgłośnie. Dupa blada!
Postanowiła spróbować jeszcze raz i zeszła jedno piętro niżej. Ed poszedł za nią, ale trzymał się poza wzrokiem potencjalnych mieszkańców.
Tylko jedno z mieszkań mniej więcej bezpośrednio pod mieszkaniem Newt zawierało mieszkańca. Przepity, brudny punk z mniej więcej dwudziestoma kolczykami na twarzy otworzył na szerokość zabezpieczającego drzwi łańcucha, koncentrując się długo na jej twarzy.
- Co sprzedajesz?
- Chciałam tylko zapytać czy nie pamięta pan przypadkiem silnego uderzenia w mieszkaniu na górze jakie dwa tygodnie temu. Może pan coś widział? Czy przypadkiem coś się panu nie zepsuło?

Zamrugał po jej odpowiedzi, jakby nie do końca złapał sens całej wypowiedzi:
- Co? Tu co chwilę coś napierdala, laleczko. W mojej bani napierdala.
Przeprosiła za zawracanie głowy i wycofała się dyskretnie. Nie nadawała się do takich zadań. Mina Eda potwierdzała jej opinię. Może i go rozbawiła, ale efekt jej zabiegów był wyjątkowo kiepski.

***


Przynajmniej dzięki pomysłowi Waltersa, wydostali się z budynku bez dalszych konfrontacji. Zejście szybem windowym trzydzieści metrów w dół w całkowitej ciemności nie było problemem dla wysportowanej dziewczyny, ale moment gdy stanęła na drabince i poczuła powiew płynącego ku górze, ciepłego, zatęchłego powietrza przywołało w jej myśli wspomnienie z dzieciństwa...

- Ale tatusiu tu jest tak strasznie ciemno. Boję się.
- Nie możesz się bać Ann. Może od tego czy pokonasz strach będzie kiedyś zależało twoje życie.
- Bolą mnie ręce. Tak długo schodzimy. Daleko jeszcze?
- Nie możesz tyle mówić. W czasie ucieczki każdy odgłos może sprowadzić na ciebie i twoich bliskich śmiertelne niebezpieczeństwo

Czuła jak łzy napływają jej do oczu. Nie chciała płakać. Przecież musiała być silna i odważna by tatuś był z niej dumny. Mokre dłonie ślizgały się po stalowych prętach.
Nagle stopy straciły oparcie.
Krzyknęła i poleciała w dół...


- Ann? - Cichy głos Eda, dochodził z dołu. Najwyraźniej zdążył już zejść ze dwa piętra. Wyrwał ją ze szponów wspomnień:
- Już schodzę – Odpowiedziała równie cicho i sprawnie zaczęła poruszać się w ślad za nim.

***

Gdy dotarli do pokoi wynajętych w motelu, zrzuciła z siebie kurtkę i zagłębiła się w jednym z niezbyt wygodnych, za to całkiem sporych foteli i wyciągnęła przed siebie nogi. Ed, jeśli nadal był zainteresowany, w końcu mógł ją sobie dokładnie obejrzeć, bo obcisły czarny golf uwydatniał niezbyt obfite, ale przyjemnie zaokrąglone piersi i wąską talię. Można było zauważyć, że pod nim nie miała żadnej tuszującej bielizny.

Słuchając płynnej gadki Felipy pokiwała smętnie głową. Gdyby to ona rozmawiała z sąsiadami Newt pewnie efekty tych rozmów byłyby bez porównania lepsze. Ann zawsze wiedziała, że nie nadaje się do rozmów z ludźmi. Byłaby beznadziejnym sprzedawcą. Może piękna latynoska da się namówić na pójście tam jutro razem z nią?
Przydałby się tez jakiś mięśniak na wypadek ponownego spotkania z „przyjaznymi tubylcami”.
- Ja pojadę jako kierowca. Dzięki tej funkcji nie będę musiała uczestniczyć w rozmowie z panią Suarez, za to zostanie mi wystarczająco dużo czasu, by porozglądać się po domu. Wezmę sprzęt, który pozwoli mi odnaleźć ewentualne tajne skrytki i je otworzyć. Poza tym mogę podłączyć do ich systemu cokolwiek Remo uzna za stosowne, by tam podłączyć.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 22-09-2012 o 19:31.
Eleanor jest offline