Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2012, 13:43   #371
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
post wspólny

Przerażenie odeszło tak szybko jak się pojawiło. Jest potwór, nie ma potwora. Jest ciężarówka, nie ma ciężarówki. Albo trupy. Na tej wyspie potworności pojawiały się i znikały jak podczas występu magika. Mówią, że człowiek do wszystkiego jest w stanie przywyknąć. Do tego nie. Mimo wszystko serce wyhamowało gwałtownie bo przecież nie mogło przez cały czas walić w rytmie serii puszczonej z karabinu bo w końcu pęknie. Sally była wycieńczona, zarówno tą ciągłą gonitwą jak i wewnętrznym napięciem, strachem.
Teraz, na krótki moment wszystko uleciało z niej wraz z głośnym wydechem. Opuściła broń i zaczęli iść dalej.

Korytarz zakończył się raptownie klapą w suficie. Boone naparł na nią barkiem ale nawet nie drgnęła.
- Co teraz? - zapytała kobieta osuwając się wzdłuż oślizgłej, pokrytej żywą tkanką ściany. Obrzydliwość. Mimo to wetknęła weń palec, - Jakbyśmy utknęli w gardzieli zakopanego pod ziemią potwora - przez moment wyglądała jakby znów miało jej odwalić, jakby miała wybuchnąc tym szalonym śmiechem ale niespodziewanie się powstrzymała i przywróciła na twarz poważną, a nawet załamaną minę.

Trwał w przyklęku z wyciągniętą ręką w kierunku zbliżającego się, oślizgłego czegoś. Ściany pulsowały jak żywe, smród był niemożliwy wręcz do zniesienia. Boone czuł się jak obiad w kiszkach jakiejś maszkary... Nagle wszystko się skończyło, jak nożem uciął. Fetor zdawający się oblepiać cienką warstwą ohydztwa wszystko wokół zniknął również, więc to nie to miejsce, ale koszmar zbliżający się do nich.
Żołnierz wstał z przyklęku i ruszyli przed siebie. Korytarz nie był długi, Boone wytrzeszczał oczy w ciemność przed nimi starając się nie zwracać uwagi na pulsujące spazmatycznie ściany. Palce nadal zaciskał na obłym kształcie obronnego granatu.
Metalowa drabina i klapa... Wspiął się po niej i chowając głowę w ramionach próbował wypchnąć zamknięcie blokujące im drogę. Ani drgnęło,pomimo żę wytężał wszystkie siły. Ktoś krzyknął z góry a w kobiecym głosie był ból. Patrick obejrzał się na Sally. Nie. Po tym wszystkim, po napięciu doprowadzającym do szału kiedy pełzające coś zbliżało się nie będą wracać.
Zbadał krawędzie płyty, zlokalizował zawiasy, bo zamku żadnego nie znalazł.
- Zasłoń uszy. - skierował Colta w wybrane miejsca i pociągnął czterokrotnie za spust.

Sally nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zwinęła się w kłębek przyciskając z całej siły dłonie do uszu, szykując się na huk.
 
liliel jest offline