Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2012, 17:24   #14
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Rzeczywistość tutaj nie była rzeczywista. Wszystko, co widział, zdawało się nasuwać nowe pytania, pozostawiając stare bez odpowiedzi. A nawet, jeśli ktoś coś tłumaczył, robił to w nieudolny sposób, który cechował się praktycznie zerową skutecznością. Wszystko było irracjonalne i pozbawione logiki, a przynajmniej takiej, jaką znał za życia.
Nadal wierzył, że umarł, i zapewnienia Ksieni, ani nawet samego Pana, kimkolwiek on jest, tego nie zmienią. Wierzył też, że jednocześnie istnieje, w jakiś pokrętny sposób, którego jednak życiem nazwać nie mógł. W końcu oddycha, je, czuje; jemu starczyło to na dowód. Życie jednak nierozłącznie kojarzyć mu się będzie z "tym" życiem, na Ziemi, w Afryce. Mało przyjemnym, ale prawdziwym.

Szkieletem, na którym zbuduje własną wizję otaczającego go świata stały się trzy proste stwierdzenia.
Nie żyję.
Jestem w Czyśćcu.
Muszę przetrwać.

Teraz wystarczy znaleźć jakieś konkrety i zacząć składać je w jedną całość.

Zbiorowisko ludzi oraz transparent powitalny pasowały do przejawianego przez Endera optymizmu związanego z pojawieniem się ich trójki, który, jak widać, udzielił się reszcie mieszkańców. Stoły zastawiane jedzeniem, gapie i krążące wokół Ubuntu i Gharsama kobiety- to wszytko świadczyło o tym, jak wielką sensacją jest ich przybycie. Podobnie było w Afrykańskich wioskach. Kiedy ktoś spoza miasta pojawiał się w wiosce, dzieci obłaziły go i zarzucały pytaniami, obserwowały i pomagały. Dorośli zaś podchodzili do niego z dystansem, ponieważ zdawali sobie sprawę, że człowiek z zewnątrz może przynieść ze sobą kłopoty. Ci tutaj zachowywali się jak dzieci. Nawet im do głowy nie przyszło, że któreś z nich może im zaszkodzić, w ten czy inny sposób.

Zignorował prowokujące kobiety i ruszył za Ksenią. Był ciekaw, czy na tę wyprawę pozwolą im wziąć broń.

Pozwolili. Ich naiwność była godna uwagi, jako objaw potencjalnego szaleństwa. Poczuł jednak, że dzięki ich bezpodstawnemu zaufaniu, i on zaczynał akceptować tę całą szopkę. Wszedł pewnym krokiem na zaplecze sklepu i zaczął przegląd sprzętu od broni palnej. nie znalazł Kałasznikowa ani nic znajomego, zgarnął więc jeden z nielicznych karabinów, starą AWS-kę. Wyglądała na dobrze utrzymaną i sprawną, wadliwa broń to ostatnia rzecz, jakiej potrzebował podczas walki. Znalazł łącznie jedynie 14 pasujących naboi, musiało to jednak starczyć, nie chciał obwieszać się cały bronią. Poza tym, pozostała jeszcze reszta ekwipunku. Jeśli chodzi o ochronę, wybrał napierśnik hokejowy, który swoją drogą widział pierwszy raz w życiu, oraz nakolanniki, bardziej przydatne, niż się można tego spodziewać. Musiał też zaopatrzyć się w broń białą. Najbardziej podpasowała mu jedna z maczet, którą zawiesił sobie przy pasie, jednak oprócz niej wziął jeszcze praktyczny, mały składany nóż, który wylądował w kieszeni spodni. Na koniec odwiedził dział oświetlenia, gdzie poza flarą, która, jak dobrze pamiętał, przysługiwała każdemu z nich, zgarnął dużą, niezbyt poręczną, lecz jak miał nadzieję, mocną, latarkę. Sprawdził, czy działa i zapakował razem z flarą do plecaka.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 23-09-2012 o 17:27.
Baczy jest offline