Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2012, 22:36   #47
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Dzień później zobaczyli w oddali wielki port byłej stolicy Cheliax, Westcrown. Najdziwniejsze było to, że kapłan przez cały czas siedział cicho, najwyraźniej udając, że nie doszło do żadnej katastrofy. Również akolitów od tego czasu nikt nie widział. Wszystko wskazywało na to, że nim zdążyli się wytłumaczyć, pochłonęło ich ogniste inferno rozwścieczonego przełożonego.


- Wesctrown, miasto półmroku - szepnęła mu do ucha Drusilla, opierając się o reling i spoglądając w zamyśleniu w stronę olbrzymiej masy zabudowań wylewających się po półwyspie w stronę morza. - To największe i najstarsze miasto Cheliax i jedno z największych nad Morzem Wewnętrznym.
Z pokładu wyraźnie widać było, że mimo wieczornej pory, oświetlona i wykorzystywana była przez ludzi jedynie południowa część wielkiej metropolii. Północne dzielnice zdawały się w większości opuszczone i zaniedbane. Ich statek włączył się w intensywny portowy ruch szukając dla siebie miejsca przy obleganych intensywnie przez dziesiątki jednostek dokach.
- Często zatrzymują się tu statki płynące dalej, wgłąb lądu do nowej stolicy, samo miasto poza środkiem przeładunkowym nie ma już jednak zbyt wiele do zaoferowania - zreferowała krótko.
On jednak czuł instynktownie, że się myliła. Był tutaj w przeszłości i podświadomie czuł dynamikę drugiego, ukrytego przed wzrokiem normalnych ludzi życia, którym to miasto zdawało się tętnić bardziej, niż jakiekolwiek inne.
- Sami Thrune nie mają tu zbyt wiele interesów, pozostały głównie zrujnowane stare rody, które przestały stanowić dla nich zagrożenie, całą resztę wymordowano. Są tu piękne teatry, starożytne cmentarze, świątynie dawno zapomnianych bóstw, egzotyczne ogrody... Kiedyś było to serce Imperium - westchnęła. - Obecnie jednak w większości jest ruiną, uciskaną coraz to wyższymi podatkami. Najwyraźniej Thrunę robią wszystko, by miasto upadło. Widzą je jako symbol starego obalonego przez nich porządku.
- No i są jeszcze cieniste bestie przekradające się w mroku opuszczonych ulic - dodała grobowym tonem przybyła Betty.
- To tylko legenda - sprostowała Drusilla. - Choć faktycznie mało kto chodzi po ulicach po mroku.
- Zapewne dlatego, że ludzie nie chcą, by cieniste istoty pożarły ich duszę i rozwłóczyły po ulicy ciało. - prychnęła druga z dziewczyn. - Gada się, że to jakaś stara klątwa, nikt już nie pamięta kiedy to się zaczęło, ale można usłyszeć o tym od niemal wszystkich podróżników pochodzących z tych stron.
- Podobnie jak o nożycorękim chłopcu i syrenie z Przystani Łez - Drusilla nie dawała za wygraną. - To bardzo stare miasto, o bardzo wielu historiach.
- Ha! Jeśli o mnie chodzi, to wolę wszystkie w mordę chędożone demony otchłani od tego co żem musiał przeżyć z tym akolitą! - wciął się Yalon.

Gdy przybili do portu wyszły na jaw dwie rzeczy. Po pierwsze na pokładzie brakowało jednej łodzi ratunkowej, po drugie brakowało kapłana, a przy trumnie znaleziono ugodzonych jego czarami akolitów. Musiał spanikować i ukraść łódź uciekając poprzedniej nocy, gdy tylko zobaczyli w oddali ląd. Pasażerów i załogę naturalnie dokładnie przepytano w portowej strażnicy jednak przy tak uderzających dowodach na niekorzyść kapłana nikt już nie szukał innych wyjaśnień. Zakazano pasażerom opuszczać przez najbliższy tydzień miasta i zapowiedziano, że mogli być wezwani do złożenia dalszych wyjaśnień. Jasnym jednak było, że garnizon w mieście nie był na tyle liczny, by wyegzekwować powyższy nakaz. Miasto było zbyt ogromne, by nieliczne siły żołnierzy znalazły w nim osobę, która nie chciała być znaleziona. Poza tym większość sił zaangażowano w odnalezienie kapłana-uciekiniera. Natychmiast zatrzymani zostali tylko oficerowie kierujący jednostką od śmierci kapitana. Trumna zaś jak najszybciej przetransportowana została do świątyni Asmodeusa, według Drusilli szansę na wskrzeszenie czarownicy były jednak minimalne, szczególnie, że wszystko wskazywało na to, iż w Westcrown nie było wystarczająco potężnego kapłana tego bóstwa, by mógł zrobić to na miejscu, czekała ją więc dalsza podróż i następne mijające dni...

W mieście nie było problemu z wolnymi nieruchomościami, bardzo duża część z nich stała pusta, więc ceny były bardzo korzystne. By nie budzić podejrzeń wynajęli więc całkiem przyzwoitą, choć zaniedbaną kamienicę kupiecką znajdującą się niedaleko lokalnego targu niewolników. Trzy piętra i dziesięć pomieszczeń wreszcie pozwoliły im na rozlokowanie drużyny, tak by każdy miał święty spokój i szansę na odpoczynek. Za tę przyjemność policzono im jedynie 50 złotych monet za tydzień.

Gdy wreszcie zmorzył go sen znów wróciły do niego wspomnienia. Widział siebie, pospiesznie przemierzającego jeden z portowych pomostów Westrcrown. Czuł że jest ciężko ranny, ból promieniujący z jego zdruzgotanego ciała o mało nie odbierał mu zmysłów. Czuł jednak instynktownie, że rzecz zdecydowanie warta była poświęcenia. Wszedł po rampie na pokład potężnego żaglowca o brązowych, znaczonych symbolem skrzyżowanych szabel żaglach. Otworzył drzwi do kajuty kapitana i podał mu dwa mieszki. Jeden z nich zabrzęczał prawdziwą fortuną w ciężkich monetach, zawartość drugiego zdawała się pulsować czerwonym, przesączającym się przez materiał światłem. Gdy uniósł wzrok by spojrzeć kapitanowi w twarz sen rozwiał się tak nagle, jak nagle się pojawił.
 
Tadeus jest offline