Na “Czarnym Gryfie” nastąpiła niespodziewana zmiana warty. Przejęcie dowództwa przez jednego z najemników, cała załoga przyjęła z wielkim zdziwieniem. Nikt nie okazała żadnych oznak radości, czy też poparcia. Większość zachodziła w głowę, co też to może oznaczać dla nich i dla przyszłości okrętu. Największy szok przeżyli najbliżsi współpracownicy Lanthisa. Żaden z nich nie mógł uwierzyć w słowa, które słyszał z ust elfa. Uspokoili się dopiero, gdy były kapitan zapewnił ich, że wyjaśni wszystko w rozmowie w cztery oczy.
Najemnicy nie próżnowali i prawie natychmiast przeszli do wydawania nowych rozkazów.
Pierwszy z nich był kolejnym zaskoczeniem i szokiem dla załogi. Zapadła bowiem decyzja o otwarciu tajnej ładowni. Wszyscy wiedzieli, że ma do niej dostęp tylko Lanthis i że wejście tam grozi śmiercią.
Matrosi patrzyli nieufnie na Yagar, który z pewną miną udał się na dolny pokład, by otworzyć zamknięte w magiczny sposób drzwi.
Na domiar złego żaden z najemników nie kwapił się, by pomoc czarownikowi. Cała, więc odpowiedzialność spadła na niego.
Lanthis w tym czasie wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami udał się z powrotem do swojej kajuty.
Yagar stanął przed drzwiami i skoncentrował się, by oczyścić umysł i zebrać magiczną energię potrzebną do pokonania zabezpieczeń. W pierwszej kolejności mag sprawdził rodzaj zabezpieczeń. Gdy rzucił czar jego umysł niemal natychmiast wypełnił się informacjami o rodzaju zamków i zaklęć jakie zostały użyte do ich zabezpieczenia.
Bogatszy w tą jakże niezbędną wiedzę, Yagar przystąpił ostrożnie do zdejmowania kolejnych poziomów zabezpieczeń. Stojący za czarownikiem najemnicy widzieli tylko jego plecy i pochyloną głowę. Mag co kilka chwil unosił dłonie i wykonywał nimi jakieś ruchy w powietrzu, szepcząc przy tym słowa zaklęć.
Po kilku minutach Yagar był gotowy, by otworzyć drzwi tajnej ładowni. Zbliżył się do nich i położył dłoń na klamce. Obejrzał się jeszcze na chwilę na swoich towarzyszy i z diabolicznym uśmieszkiem uchylił drzwi.
Cały korytarz w momencie wypełnił się trupim odorem. I choć powietrze na morzu pełnym nieboszczyków nie należało do najprzyjemniejszych, to fetor jaki wydobył się z ładowni przyprawił wszystkich o natychmiastowy odruch wymiotny. Czarownik powstrzymując żółć, która podeszła mu do gardła, zatkał usta dłonią i zajrzał do środka.
Pomieszczenie było dość duże, ale w zdecydowanej większości puste. Jedynie na środku stały cztery, bogato zdobione sarkofagi.