Spławik po raz kolejny drgnął odczekał moment, po czym zanurkował w czarną toń rzeki. Naturalny szum wody oraz cichy szczebiot ptaków z pobliskich drzew zagłuszył niemą walkę pstrąga wijącego się na kotwicy.
- No i tak można sobie żyć – Mruknął olbrzymi blondas okutany od dołu do góry w skóry( z bok w bok również…). Na widok zdobyczy aż uśmiechnął się pod swym imponującym zarostem. Sprawnym ruchem wypiął zdobycz, złapał za oskrzela, po czym zarzucił na plecy i skierował się do niedużego domku rozłożonego w dębowym zagajniku.
Na oko tak z minut parę spokojnym spacerkiem. W końcu Ragnar miał już swoje lata. Tak około 300 licząc standardowe lata. Teraz w świecie kontrolowanym przez Matkę był to wynik całkiem normalny. Pomimo że miał dostęp (jak każdy) do nanitów i całej tej cudownej magii nie korzystał z tego aktywnie. No może kiedyś nie teraz parę razy się zdarzyło…
Szybko sprawił pokaźną rybę i nabił na żerdź, powiesił nad ogniskiem. Obiad zaczął się delikatnie przypiekać, w ślad za tym nie wiadomo skąd zmaterializował się bukłak z winem. UlfBjork położył się na skórach przy ognisku i popijać wino zaczął ostrzyć jeden z toporów, jakie miał wszędzie po rozkładane. Ogólnie obejście wyglądało na zadbane. Zdecydowane skromne i ukierunkowane na ergonometrię. Fakt ten mógł walidować, że tuż obok był otwarty warsztat stolarski, suszarnia pod dachem a całkiem nie daleko trak. Napędzany był pasami transmisyjnymi z pobliskiej tamy.
Widok rzeczywiście był miły dla każdego, nie tylko rekreacjonisty.
Późnym wieczorem Ulfbjorn zasiadł do kominka w swoim domu. Jednym z nawyków, jakie nie mógł odrzucić a powinien ze względu na odtwarzanie życia w średniowieczu było czytanie. Miał całkiem pojemną biblioteczkę. Mieściła ona przekrój przez literaturę chyba wszystkich gatunków. Dziś postanowił, że dokończy cykl Pre_fundacji Assimova. Wyciągając książkę wyleciała fotografia papierowa…
Podniósł ją, przejrzał,
Po czym zgniótł I wrzucił w ogień kominka.
Tamte czasy nie wrócą, nie powinny. - Jego imię UlfBjork było ostatnim echem tego, co robił w Anarchii…
Na szczęście szybko mu przeszło, Brunhilda zawsze wiedziała jak go udobruchać..
Chwil kilka później..
- Zbliża się do nas konny. Stwierdziła uśmiechając się zalotnie. -
Jego ekwipunek uniemożliwia mi identyfikację gościa… lub napastnika.
Acha i jedzie wprost do głównego wejścia…
- Dziękuję za ostrzeżenie. To może ty się idź i podmyj znaczy się przygotuj jakąś wieczerze a ja pójdę gościa powitać
Ragnar dobrał solidną księżycówę z wieszaka i poszedł był witać gościa. W końcu tak głupio z pustymi rękoma…
Gościa czekając nie mógł się oprzeć świadomości że musi załatwić sprawę z
cykadami. Toż to czytając przed chwilą razy kilka je spotkał. Dla niego było to za dużo..
Gdy nieznajomy był w zasięgu wzroku Ragnar się odezwał jako pan na domu
- Ustatkować mógłbyś się w końcu, zobacz co zrobiłeś tej szkapie..