Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2012, 22:56   #6
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Słów przygarść o samym Enganie:

Engan wrońcem jest od 7 lat, a na Czarnym Zamku przebywa 5 rok. Należy do względnej starszyzny zarządców i jest jednym z tych, którzy troszczą się o to by zima, nie zima, było co pod kocioł wrzucić i z czego drzewce strzał, czy włócznie robić. Dlatego też jego względnie codziennym zajęciem jest zebranie stosownej ekipy młodzików, czy leserów i nasuwanie siekierą w nawiedzonym lesie. Zajęcie to jest co tu dużo mówić ciężkie. Temperatura często jest tak niska, że smarki w nosie zamarzają, a że nawet wtedy czasem mus uzupełnić zapasy, tych co coś nieznacznego przeskrobali wysyła się na taką karną wycieczkę, którą prowadzi Engan. Najczęściej jednak do takich wypadów dochodzi wiosną i latem gdy jest cieplej i wyrąb ma więcej sensu. Przez resztę roku miejscem pracy Engana jest niewielki tartak przy Czarnym Zamku. Tutaj prymu nie wiedzie, ale na drewnie się zna i roboty żadnej się nie boi.

Mimo tego jednak, że praca z Enganem to na ogół wypluwanie płuc i długo pamiętana zadyszka, jest on dość przyjaźnie nastawiony do nowych zarządców i rekrutów. Jak wie, że ktoś się wyraźnie nie nadaje do mordęgi to wybierze innego. Zwykle jakiegoś miglanca. Albo rudzielca. Tych ostatnich najczęściej. Z nieznanych przyczyn.

Po robocie daje się poznać jako człek nie stroniący od towarzystwa. Śmieje się dużo i szczerze. Je, pije, a jak się dzicy zlezą to nawet śpiewa. Szczególnie miło wypatruje najazdu rodziny Flinta, z której junakami już za pierwszym razem omal się nie pobili, a w efekcie końcowym szczerze przypadli sobie do gustu.

Lubi się bić. Ma wielkie łapska. Wielkie groźne łapska, których w zawodach na rękę od tych 4 lat nie położył nikt poza jednym dzikim zwiadowcą co to rok temu ze zwiadu nie wrócił. Łapska te siłą i twardością zdawać by się mogło wcale nie ustępują ścinanej w nawiedzonym lesie dębinie. Engan lubi to wykorzystywać. Jak się z kimś pobije to zwykle jest to już swój chłop. No chyba, że ów tak źle wspomina bitkę, że swoim być nie chce i nie zamierza. Na takich Engan wzrusza ramionami. On sam takoż nie zwykł się obrażać. Pod tak postrzegane bicie się nie podciąga się oczywiście wszelakiego “rżnięcia na ostre”.

Lubi Skagijki. Trudno ich nie lubić.

Nie lubi Skagosów. Trudno mu się dziwić.

Jak kto dociekliwy to wie, że Engan ma za sobą morską przeszłość i został wcielony do Straży jako przemytnik. Jak kto spostrzegawczy to zauważy, że wzmianka o tym napawa go pewnego rodzaju rozrzewnieniem. Co zaś się tyczy pochodzenia to nie ukrywa, że pochodzi z Karhold. Gmin ma zresztą wypisany na swojej nikczemnie ciosanej gębie.


Słów nieco o relacjach z BG:

Alysę zna. Widzieli się. Marbran wysłał go na wyrąb i nakazał strzec jakiejś kobiety która będzie im towarzyszyć. Była nią oczywiście Alysa. Prawie nie rozmawiali, bo i o czym. Przyuważył natomiast, że podczas wyrębu szukała czegoś w okolicy. I znalazła. Wielkiego paskudnego insekta, którego schowała do słoika. Potem widzieli się jeszcze podczas wieczerzy. No i tam już sobie pogwarzyli na zaskakująco dobrej stopie. Czym się wieczór skończył, Engan nie pamięta dokładnie. Napewno niczym dobrym, bo tak się spił, że rano rzygał jak kot.

Worsworna zna pobieżnie. Jak prawie każdy zresztą. Kim był, co robił... Tyle wersji ile ozorów. A Worsworn jak go na spytki wziąć zasępia się tylko, albo uśmiecha półgębkiem słuchając kolejnych pomysłów. Engan nic do niego nie ma. Wie tylko, że solidny i nazbyt mrukliwy. Serdecznie natomiast odnosi się do podopiecznego Worsworna - Morta.


Słów kilka o wyglądzie:


Engan ma trzydzieści kilka lat i można go krótko opisać jako kawał chłopa. Mierzy dobre metr dziewięćdziesiąt i nie ma takiego, który by zaliczył go do ułomków. Nieskomplikowane rysy twarzy, wyraźnie zarysowana szczęka, duży nos i podchodzące pod szczyt głowy zakola od razu zdradzają jego pochodzenie i jeśli coś w nim jest w stanie skupić na dłuższą chwilę spojrzenie naprawdę uważnego obserwatora to oczy Engana. Wcale jak na prostaka niegłupie i pozbawione zarówno niepewności jak i zobojętnienia jakie wyzierają bardzo często ze wzroku Braci.


Słów wiecheć o przezwisku:

Pierwsza przyczyna “Kamyka” szwenda się po wschodnim wybrzeżu Westeros i nosi nazwisko Hadley. Ale, że to daleko to o tym jak Engan rozpłatał łeb Hadleyowi wiedzą głównie bracia ze Wschodniej Strażnicy. Na Czarnym Zamku Kamyka czasem zwie się Kamykiem, bo na wyrąb zwykł zabierać ze sobą... kamyk. Taki w sam raz mieszczący się w jego łapsku. Jak twierdził na snarki i grumkiny. W praktyce na wilki, czarne wiewiórki, rosomaki i inne problemy drwali. A że rzucanie kamieniami nie przystoi bratu szczególnie tak rosłemu, niektórzy postrzegali to jako nieco zabawne. W każdym razie tak było dopóki podczas jednej ze wspólnych wieczerzy Engan nie musiał rozdzielić bijących się rekrutów. Właściwie nawet nie zdążył ich rozdzielić. Uderzył tylko bardzo mocno dłonią w stół. Akurat w miejsce gdzie spoczywał hełm jednego z chłopaków. I akurat w dłoni miał swój kamyk. Niby nic takiego, ale jakoś wyobraźnia każdemu podsunęła wizję swojej głowy w tymże hełmie. Bo tam gdzie powinna być głowa, był teraz zakleszczony w powyginanej stali kamyk.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline