Granica absurdu przesuwała się w głowie drowa z sekundy na sekundę, biegnąc za swoim złotem nie zauważył, że z głowy zsunął mu się kaptur odsłaniając obsydianowe lico i burzę śnieżnobiałych włosów. ~ Gdzie na dziewięć piekieł jest straż? ~ Pomyślał, chociaż może lepiej że jej nie było. Kuriozalna sytuacja, w której grupa jaszczuroludzi podchodzi pod miasto i porywa starca, goni ich zaś mroczny elf, biorąc pod uwagę zaś łódkę, zimnokrwiści zapewne zdołają uciec zostawiając go samego na miejscu zbrodni. ~ Niedoczekanie wasze ~ pomyślał przyspieszając biegu, wiedział że lada moment dogoni zbiegów, widział za to posiłki na brzegu jeziora. Musiał być ostrożny, nie mógł wpakować się w sam środek oddziału jaszczuroludzi.
W głowie drowa szybko wyklarował się pewien plan, miał nadzieję że żadna siła wyższa (ani ściana fabularna) go nie zepsuje. Biegł ile sił w nogach, wokół niego rozpościerało się morze wysokich traw. Wiedział też, że wpakowanie starca na łódkę i odpłynięcie zabierze oprawcom chwilę czasu. Miał zamiar (gdy tylko znajdzie się w zasięgu) rzucić do środka łódki buteleczkę alchemicznego ognia oprawionego zaklęciem ciemności. Jeżeli zbyt wielu jaszczurów ruszy w jego kierunku rzuci się w trawy ukrywając się i przekradając w kierunku brzegu by zrealizować wtedy swój plan.
__________________ - Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3! |