Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2012, 21:21   #16
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Tsuki zacisnęła zęby, powoli podnosząc się z ziemi. Podparta obydwoma rękoma, podkurczyła nogi by z gracją unieść się do pionu. I wypuścić powietrze, gdy jej dłoń powoli sunęła w stronę rękojeści jej katany. Poruszając ramionami, w celu rozluźnienia mięśni, pozwoliła sobie na powolny obrót twarzą w stronę owego plugastwa, które miało tą czelność użyć przeciw samurajowi broni palnej. To była hańba i potrzask. Splunięcie w twarz jej przodków, jej tradycji, całej kultury Jadeitowych Wysp. Wpierw, te śmiecie wysłały armadę by przejąć władzę nad jej domem i wyssać z niego ostatnie soki, teraz jeszcze jakiś słabeusz, który pewnie nawet nie potrafił porządnie władać mieczem, obraził ją.

Ręka zacisnęła się na rękojeści, gdy sama wzięła głębszy oddech i wypuściła zebrane powietrze przez nos. I ruszyła, z ostrzem wciąż schowanym. Jej celem był ten uciekający śmieć, ale nie była ślepa. Zamierzała ściąć każdego, kto był kultystą lub należał do tej małej grupki czcicieli plugastwa i hedonizmu. Sprawiedliwość dosięgnie każdego, a ona kiedyś dopadnie tego, który splunął na nią. Kwestia czasu.

Mężczyzna zrozumiał że popełnił błąd już w chwili kiedy spudłował a elfka spojrzała w jego stronę. Pistolet skałkowy poszybował w zarośla a jego właściciel zaczął uciekać. Oglądając się przez ramię zrozumiał że ściga go śmierć. Śmierć pod postacią rozwścieczonej samurajki.

Tsuki zaś spokojnie i z kocią gracją biegła za nim, zwinnie omijając drzewka od których odbijał się jej cel i przeskakując ponad zaroślami. Kimkolwiek był, znał ogród i samą rezydencję. Dobrze wiedział gdzie biegł, do bocznej furtki.

Dopadnięcie do wykutych z żelaza drzwiczek i otworzenie ich zabrało mu kilka drogocennych sekund. Kiedy w końcu udało mu się pokonać pordzewiałe zawiasy, rzucił się na ulicę, nie zamykając nawet za sobą drzwi. Tsuki wypadła tuż za nim, rozglądając się.

Stojący na zewnątrz dryblas zmarszczył brwi, patrząc to na elfkę, to na uciekającego przed nią mężczyznę. Padalec minął go, wrzeszcząc.

-Zatrzymaj ją, zabij! Zrób coś, do cholery!


Jego ochroniarz ocenił przeciwniczkę wzrokiem i odrzucił płaszcz, sięgając po wiszący przy boku miecz.

Kilkanaście kroków dzieliło ją od przeszkody, następnie kilkadziesiąt od jej celu. I co ważne, walczyła przeciw tutejszemu dryblasowi. Kupa mięśni kiepskiej jakości i zero mózgu. Dlatego właśnie bez oporu ruszyła dalej, nie przejmując się tą marną istotą.

Dłoń nie zadrżała nawet na chwilę, gdy ostrze wysunęło się, krzesząc iskry od metalowego zakończenia pochwy jej ostrza. Nie zwolniła nawet na chwilę, ale jej ostrze cięło horyzontalnie, na wysokości gardła nieszczęśnika. I kolejnym szybkim ruchem strzepnęła krew z ostrza. Nie obejrzała się, nie pomyślała o tym, nie miała nawet cienia wątpliwości, gdy ruszyła dalej, nieustannie zbliżając się do jej celu, któremu brakło tej samej gracji jaką ona była obnażona.

Dryblas nie miał pięknego dnia. Wpierw bura za spicie się i spóźnienie, potem warta na zewnątrz, a potem schowanie się przed pochodem Inkwizycji. Kilkanaście strzałów później, jego szef krzyczący by zabił elfkę. Dla dryblasa było to głupie, tak zmarnować dobrą kobietę. Jedyną myślą jaka zdążyła mu przejść jeszcze chwilę temu, było dlaczego ta kobieta była tak szybka. A potem już jedynie krew, która buchnęła z jego poderżniętego gardła, wciąż pompowana przez serce. Pobliską ścianę ozdobił przepiękny fresk krwi.

Uciekający jegomość zaś obejrzał się przez ramię i pożałował, widząc swojego podwładnego podającego na ziemię i elfkę z zakrwawionym mieczem i kropelkami krwi na policzku. Jakby kierowany impulsem, sięgnął pod płaszcz, po kolejny pistolet.

Tsuki nie zwolniła nawet kiedy kolejny trzask prochu posłał pocisk w jej stronę. Kula chybiła jednak sromotnie, krzesząc iskry i chodnik koło stóp dziewczyny.

Uciekinier zaklął szpetnie, i przyśpieszył kroku. Po kolejnych kilkunastu metrach wpadł do bocznej alejki, ciągnącej się wzdłuż jednej z głównych ulic miasta. Tsuki nie zwolniła i w pełnym pędzie minęła zakręt, świadoma że tchórz nie miał odwagi by zatrzymać się i zgotować jej zasadzkę z bliskiej odległości.

Swój cel dostrzegła, kiedy to gorączkowo wymijał beczki oraz inne śmieci ustawiona w zaułku. Uniosła brew, kiedy zatrzymał się i z całej siły kopnął z stojący pośród nich wózek. Wózek, na którym stały puste beczki wyniesione z pobliskiej karczmy.

Zmrużyła oczy na ewidentnie tchórzowską zagrywkę. Ta obślizgła miernota nie miała nawet odwagi walczyć jak prawdziwy wojownik. Tsuki oczywiście rozumiała, że nie każdego pobłogosławiono umiejętnością władania mieczem i używano tej tak zwanej broni palnej. Ale trzeba było zrozumieć, że strzelanie do prawdziwych wojowników było obrazą, a obrócenie się do nich plecami - obelgą równie wielką co kradzież jej rodzinnego daishio.

Nie mając innej możliwości, z wielką szybkością rzuciła się na ziemię, trąc lekko po niej. Jednocześnie do tego, udało się jej po prostu uniknąć wózka leżąc pod nim gdy ten przejechał. Wtedy znów szybko podparła się rękoma i ruszyła prawie z poziomej pozycji, w biegu wkładając katanę do osłony, by po dosięgnięciu jej przeciwnika, móc znów zaatakować wysuwając miecz szybkim ruchem. Tak jakby zaczynała nową walkę, dokładnie tak samo jak była uczona, gdy miała przerwę. By miecz obnażać dopiero gdy ma przelać się krew.

Mężczyzna zaklął szpetnie i otworzył szeroko oczy, kiedy jego prześladowczyni popisała się iście elfią zręcznością i uniknęła improwizowanego pocisku, który w mniemaniu jego mniemaniu miał zakończyć ten bezsensowny pościg. Co gorsza, dziewczyna nie wydawała się nawet zdyszana, kiedy on dyszał już ciężko.

Tsuki uśmiechnęła się krzywo, kiedy dobył zza pasa rapier i ruszył biegiem wzdłuż uliczki. Rapier! Wąski rożen nadający się tylko do pchnięć. Co prawda w rękach wprawnego szermierza był niebezpieczną bronią, ale czy wprawny szermierz uciekałby przed walką, strzelał do prześladowcy i szczuł go swoimi pachołkami? Tsuki miała ku temu spore wątpliwości. Dlatego też jeszcze bardziej przyśpieszyła kroku i wypadła za róg, za którym to przed kilkoma sekundami zniknął jej cel.

Zamarła, kiedy w półmroku błysnęła lufa pistoletu skałkowego. W sumie, jeśli liczyć po strzałach, mężczyzna miał ich przy sobie sześć i pozbywał się ich bez szczególnego żalu.

Dziewczyna drgnęła mimowolnie, kiedy usłyszała kliknięcie i syk zapalonego prochu. Kiedy jednak nie rozległ się strzał, a dźwięki otaczającego ją miasta zalały jej uszy, uśmiechnęła się lekko. Pistolet nie wypalił. Mężczyzna spojrzał na broń i pobladł.

-W mordę...

Odrzucił pistolet, zastępując go dobytym zza pasa lewakiem. Uśmiechnął się blado.

-No chodź, suko...- na ostrzu obu broni lśniła oleista substancja.

Żyłka na jej skroni dziwnie nabrzmiała, po usłyszeniu słów tej małej, oślizgłej kulki gnoju.

-S-Suka?!-

Jej osobiste Bushido nakazywało jej zmywać zniewagę krwią znieważającego, nawet jeśli oznaczać to będzie podążanie ścieżką zniszczenia. I w takich momentach cieszyła się, że nie była związana z żadnych panem, którego reputacja mogłaby ucierpieć przez jej akcje. Bycie związanym tylko ze sobą było czymś, co pozwalało jej działać lepiej i sprawniej.

Ruszyła do przodu, z ustami zaciśniętymi w gniewnym wyrazie. Porządny samuraj nie powinien okazywać emocji. Ale ona porządna nie była, daleko było jej do poziomu jej rodziców, a do legendarnych jeszcze dalej. I jak sama siebie określała, była NeoSamurajem. Nie pozwoliła by przeszłość ją ograniczała, ale szanowała przodków. A pierwsze cięcie padło na wysokości oczu przeciwnika, by nawet jeśli nie stracił oczu, krew je zalała i nie mógł nawet dobrze otworzyć ich.

Tsuki skrzywiła się, kiedy jej przeciwnik uniósł w górę ręce i bocznym krzyżem sparował jej cios. Nie było to jednak czyste parowanie. Tutaj, zamiast zatrzymać broń przeciwnika swoją bronią, ruchem nadgarstków zmienił trajektorię ruchu ostrza, unikając tym samym oślepienia. Następnie cofnął się o dwa kroki, wykonując dwa bezwładne cięcia, jedno rapierem, drugie lewakiem.

Tsuki tylko delikatnie wygięła ciało, unikając ich. Mężczyzna zaś uderzył plecami o ścianę.

Powoli jej twarz stawała się spokojna, a ona sama myślała odrobinę racjonalniej.

I zaatakowała jeszcze raz, uderzając horyzontalnie na wysokości głowy przeciwnika. Tym razem planowała jednak krok naprzód i gdy wyprowadziła to uderzenie, nie czekając na efekt, sięgnęła po Wakizashi i wykonała nim pchnięcie.

Honor nakazywał jej by z samurajem walczyła jedynie kataną. Ale jej przeciwnik samurajem nie był. Jego pech.

Tsuki zawirowała w półpiruecie, wykonując szerokie cięcie. Jej przeciwnik sapnął, kiedy nieudana parada nie powstrzymała ostrego niczym brzytwa ostrza a z jego twarzy buchnęła krew. Jego uśmiech został permanentnie poszerzony.

Finta zaś, mimo że nieudana, także odniosła skutek. Krótki miecz z sykiem wyskoczył z pochwy i wbił się głęboko w brzuch mężczyzny, pozbawiając go tchu. Ranny w twarz pechowiec powoli odjął dłoń od zmasakrowanych ust i całym ciężarem oparł się o ścianę, kiedy Tsuki powoli usunęła ostrze z rany.

-Nie... To nie tak... Nie tak miało się to skończyć...- jego gasnące oczy zogniskowały się na samurajce.- Ty, to wszystko... To wszystko twoja wina...

Oskarżycielsko wycelował w nią palcem. Tsuki nie zarejestrowała nawet kiedy padalec strzepnął dłonią, a mechanizm w jego rękawie wsunął mu do ręki miniaturowy pistolet skałkowy. Trzask wystrzału połączył się z piekącym bólem ramienia, kiedy pocisk przebił się przez pancerz i musnął ramię dziewczyny.

Mężczyzna skrzywił się tylko i opuścił bezwładną rękę.

-Diabli by to...

Splunęła w bok.

-Ja tu tylko sprzątam.-

I chociaż to nie wydawało się odpowiednie, oczywiście zmierzała zabrać wszystko co wartościowe, z jeszcze ciepłego ciała przed chwilą zabitego. Kilka pistoletów, jeden ukryty, amunicja do nich. Ta, to było coś co można było wymienić na złoto. Ale najważniejsze było czy ta istota nie miała jakichkolwiek listów czy kartek papieru. Wiedziała, jeszcze wynosząc to z samego domu, że informacje mogły zdziałać niekiedy więcej niż cała armia.

Kilkanaście sekund po ostatnim wystrzela, kiedy Tsuki przeszukiwała truchło tego niehonorowego gada, do zaułku wpadło czterech rycerzy z Galevem na czele. Stary inkwizytor spodziewał się chyba gorszego krajobrazu, bo na widok całej i w miarę zdrowej elfki wyraźnie się uspokoił.

-Dobrze że nic ci nie jest.- odetchnął, uspokajając oddech i dopiero rozejrzał się po pobojowisku. Rozbite beczki, dziury po kulach, dym z pistoletów. No i stygnący trup. Podszedł do niego i szpicem trzymanego miecza odrzucił mu z głowy kaptur. Zmarszczył brwi.- Sir Ivo Wood, Książę Nabrzeża... Jego się tu nie spodziewałem...

Jeden z przybocznych mężczyzny podniósł rapier i obejrzał dokładnie pokrywający go śluz. Palcem puknął o płaz ostrza i zbadał dotknął trucizny czubkiem języka. Czym prędzej splunął.

-Jad wiwerny, sir. Straszne paskudztwo.

Zahard uniósł brwi i spojrzał dziewczynę, która wstając podała mu zalakowaną kopertę.

-Spisałaś się lepiej niż mogłem sądzić... Chodź, wracamy do koszar. Ktoś obejrzy to twoje ramię, zdamy raport i jesteś wolna. Nasi zabezpieczyli już rezydencję.


Nikt nie zwrócił większej uwagi na kilka luf od pistoletów, wystających z torby dziewczyny.

A ta jedynie lekko się uśmiechnęła, bo mimo wszystko sprzedanie tej broni pozwoli zarobić jej trochę złota. Trochę monet do wielkiej skrzyni, jaką musiała napełnić by móc spełnić swój cel.
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline