Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2012, 22:14   #19
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Jesteś szalony! Jesteś szalony i obłąkany!- krzyknął spętany człek.
-Tato...- załkał związany chłopak, widząc reakcję ojca. Młodzieniec wiedział, że jeśli zielarz nie zrobi, co karzą mu porywacze pewnie obaj zginą. Mężczyzna wejrzał zdziwionym wzrokiem na syna i po chwili milczenia przełknął ślinę.
-Zrobię jak każecie, ale przysięgnijcie na swe mroczne i przeklęte bóstwa, że nie zrobicie krzywdy memu synowi... Jest wszystkim co mam.- rzekł zielarz.
-Przysięgamy, nie zrobimy mu krzywdy.- rzekł Bernard. Każdy z nurglitów nie miał zamiaru robić chłopakowi krzywdy. Zwyczajnie chcieli zasiać w nim ziarno choroby a potem wysłać w świat by roznosił "dary" od Papy.
-Zatem zrobię jak karzecie.- obiecał. Miał świadomość, że jeśli to przeżyje to pewnie łowcy czarownic prędzej czy później go znajdą i zabiją w męczarniach za zdradę Imperium, jednak teraz o to nie dbał.

~***~

Wszystko szło zgodnie z planem. Henke zatrzymał się z zielarzem za tą samą skałą, za którą przeczekali poprzednią noc wraz z "inkwizytorami". Tam rzucił swe paskudne zaklęcie, które zupełnie zmieniło jego wygląd. Zielarz przyglądał się temu nie kryjąc obrzydzenia i niechęci, ale miał ciągle w swej świadomości to, że jeden z ciężkozbrojnych nurglitów pilnuje gdzieś tam w lesie jego syna. Kiedy zaklęcie zaczęło działać mężczyźni ruszyli w stronę bramy miasta.
Nikt ich nie niepokoił. Nikt nie wypytywał o nieznajomego, towarzyszącego zielarzowi. Weszli jak gdyby nigdy nic. Mężczyzna prowadził Henkego nie podnoszac wzroku z błotnistego podłoża. Z pewnością wyrzuty sumienia zżerały go niczym choroby nurglitów. Henke poczuł wielką satysfakcję, kiedy minęli kolejną chatę i dostrzegli studnię.

Nikt się przy niej nie kręcił. Henke nie musiał na nic czekać. Mógł zwyczajnie podejść i zrobić co do niego należało.
-Lucjan?!- usłyszeli gdzieś zza pleców -Już wróciłeś?- mężczyźni odwrócili się i cały spokój ducha Henkego prysnął niczym mydlana bańka. Stary Sigmaryta dostrzegł ich między chatami i najwyraźniej postanowił wypytać zielarza o zbiory.
-Szybko ci to poszło.- rzekł zbliżając się. Pod kapłańskimi szatami brzęczała stalowa zbroja. U pasa spoczywał mu jednoręczny młot. Kapłan był stary, lecz nie wyglądał na zniedołężniałego. Być może był niekiepskim wojownikiem. Sigmaryta podszedł do zielarza i spojrzał na Henkego, którego twarz upiększało zaklęcie.

-Niech Sigmar oświetla twoją drogę synu.- przywitał Geschwura. Starzec na krótką chwilę zawiesił wzrok na twarzy nurglity. Milczał, jakby coś podejrzewał, jakby coś mu się nie podobało w wizerunku towarzysza Lucjana.
-A gdzie twój syn?- spytał po chwili już z poważną miną.
-Ekhem...- odchrząknął. Nie był przygotowany na takiego rodzaju pytanie -Ten... W domu. Źle się czuł.- odrzekł człek -Dlatego wróciliśmy wcześniej z lasu.- wymyślił na poczekaniu. Henke był zadowolony z kreatywności Lucjana.
-Tak? Byłem tam przed chwilą, nikt drzwi nie otworzył...- rzekł. Jego dłoń spoczęła na biodrze, tuż nad drzewcem młota.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline