Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2012, 00:30   #8
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
no to ja kurtuazyjnie przywitam się ze wszystkimi życząc udanej zabawy no i przedstawię Septę...

Willam Snow (Ryswell) zwany Septą

Tak to ten od koni… w Straży nieomalże dwadzieścia lat. Przysięgę złożył jeszcze nim Marbran Qorgyle został Lordem Dowódcą. Jego poletkiem niby jest tylko Czarny Zamek i centralne końskie zasoby to jednak Septa ma znaczący wpływ na to na jakich wierzchowcach jeżdżą Wrony. Odpowiada zarówno za kupno jak i hodowlę. Dba o stajnie, o to by ze skromne fundusze zrobić co się da i o to by odpowiednie konie trafiały w odpowiednie miejsca… czyli na zwiad, na roboty czy na mięso.

Jest typem który nie lubi jak ktoś z buciorami pakuje mu się do królestwa. Jako, że zna się na koniach jak mało kto w straży, układa je też prawie tak dobrze jak królewski kawalkator tedy ma trudność w akceptowaniu zdania odmiennego od jego własnego w kwestii wierzchowców. A czy to jest jakiś Stark czy smark, Lannister czy inny minister, kłusownik czy inny obwieś to już nie ma dla niego znaczenia. Czasem ma to przykre konsekwencje to jednak jak ktoś chciał źle z nim żyć to mu się wpierdzielał w robotę i go pouczał.

Willam to typ raczej spokojny może trochę cichy… ale z całą pewnością nie jest jakimś dającym sobie skakać po głowie odludkiem albo rachującym na zimno zabójcą. Właściwie to tego zabójcy jest w nim mało. Wprawdzie częściej dogaduje się z końmi niż z ludźmi to i tak równy z niego chłop. Zdecydowanie więcej słucha niż mówi, czasem coś doradzi… Szacunek jaki ma to na pozór jest to suma jego pozycji w straży, doświadczenia i koneksji. Ale niekiedy ujawnia się coś ponad to. Jak każdy chłop lubi od czasu do czasu się napić, od czasu do czasu pograć w kości i od czasu do czasu podupczyć… Czasem się wkurzy i da po mordzie a czasem weźmie go melancholia… szczególnie na jesień to wtedy zaraza zabrała mu rodzinę… a może to przez to że nadchodzi zima i ubywa wtedy słońca którego i tak jest jak na lekarstwo. Któż to może wiedzieć. Ci co to już nie jedną wiosnę w Straży byli wiedzą że najbardziej drażliwy w pierwszym kwartale roku… I faktycznie w tym to właśnie okresie powstało kilka anegdot na jego temat, kilka historycznych mordobić się wydarzyło z jego udziałem no i kilka skrzętnie ukrywanych faktów zostało wymazanych z kronik.

Dlaczego Speta… no bo jest kurna spokojny jak Septa! To chyba widać? No nie! A ci co bardziej dociekliwi są odsyłani do Ulmera bo geneza tego przydomku jest z nim związana. Również z jakimś niezwykle spokojnym wierzchowcem, wybitym barkiem i obitymi żebrami… I kto by pomyślał, że to wszystko mógł sprawić najspokojniejszy konik w całej Nocnej Straży… spokojny niczym...

Alysa
Pamięta ją doskonale… niby to oczywiste biorąc ilość kiecek na Murze… ale ją zapamiętał lepiej. Jakieś nie tak stare dzieje bo jej brat Willam jeszcze żył… była dość mocna pijatyka, w której o zgrozo i ta dziewka uczestniczyła. Septa odpadł stosunkowo wcześnie. Ulmer walczył zaciekle, nie pamięta kto jeszcze tam był… ale to nieważne. W każdym bądź razie kiedy się przebudził z pijackiego zgonu, większość już leżała pokotem a ranek zaglądał w okno… a Alysa chyba jako jedyna trzymała pion… nie wylewając przy tym za kołnierz. Trochę przerażające to było… Niemniej jednak postanowił jej też dać dobrą radę jak opuszczała ostatnim razem Czarny Zamek. Rzecz jasna sprawa tyczyła się wierzchowca… zacnej krwi ogier z Białego Portu, świetnie ułożony i w ogóle wszystko ekstra. Zasugerował aby się go pozbyła im szybciej tym lepiej bo to takie bydle któremu czort siedzi pod skórą i niewiadomo kiedy wylezie… Na pytanie skąd wie, zbył ją jakimś kłamstwem. Nawet dość wiarygodnym ale poznała po nim, że łże nie wnikała jednak. Posłuchała, no prawie… zmieniła wierzchowca a tamten był jako luzak… niestety nieszczęściu się nie udało zapobiec. Koń na jednym z popasów wpadł w furię i stratował jednego chłopaka a zbrojny przez niego kopnięty w czerep do teraz ślini się i robi pod siebie.

Kamyk
Engana poznał w pierwszym kwartale roku… Bubek dostał dziesięć koni na wycinkę… wrócił z ośmioma i do tego prawie, że zajechanymi. A jako, że dla Septy coś takiego jak „nadzwyczajny pech” nie istnieje od słowa do słowa zrobiła się spora awantura bo po solidnej harówce w lesie Ostatnią rzeczą o jakiej marzył Kamyk była połajanka o jakieś dwie chabety. A jako, że koniec końców w mordobiciu uczestniczyło prawie ze dwudziestu chłopa Qorgyle ich tak przeczołgał, że aż głowa mała a dupa szczypała przez miesiąc… ale nic tak nie zbliża jak wkurw na człowieka, który ich koci niczym rekrutów w straży i wysyła zimą za Mur… no i poszukiwanie ciepła we wnętrzu padniętego wierzchowca…


Ten kto bardziej obeznany z mankamentami fizycznymi rodów wywodzących się z Północy z miejsca rozpozna szczękę i oczy typowe dla Ryswellów. Septa wyprzeć się pochodzenia nie może.

Jest mężczyzną w kwiecie wieku… zbliżającym się do czwartego krzyżyka. Raczej barczysty i dobrze zbudowany… a przed zimnem to prócz ciepłych ubrań ochrania go warstewka tłuszczyku. Co czasem mogłoby się wydać dziwne na wikcie Nocnej Straży. Przy wzroście nieco mniejszym niż sto osiemdziesiąt centymetrów ważył blisko setki. Oczywiście dalece było mu do jakiś podwójnych podbródków, serdelkowatych rąk to jednak zwinnością nie grzeszył.

Oczy błękitne niczym bezchmurne niebo nad Murem… a przy tym dość przenikliwe. Myliłby się jednak ten kto pomyślałby że są one równie lodowate. Jak kto się przyjrzy to potrafił w nich dostrzec dużo cierpliwości, spokoju i zrozumienia.

Nosił się jak to każdy brat. Ciepło! Pod utwardzanym kaletem ze skóry wołu nosił kilka warstw ubrań od lnianej bielizny przez wełniane swetry… Przy pasie miał miecz. Krótki i ciężki. Bardziej do walki pieszo niż konnej. Do tego jeszcze jakiś toporek i dwa noże… jeden to właściwie kozik co to nim dobrze było suszoną kiełbasę odcinać ale drugi to już był poważny zawodnik… dwadzieścia pięć centymetrów stali nóż typu navajos.
 
baltazar jest offline