Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2012, 04:12   #305
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Wreszcie sprawy zaczęły się nieco prostować wraz z odzyskiwaniem sił przez Diritha. Co prawda czuł się jeszcze nieco osłabiony, jednak nie chwiał się już oraz poruszał się zdecydowanie pewniej. Zdecydowanie lepiej pracowały także jego zmysły, dlatego mógł bardzo dobrze nawąchać się smrodu ziółek użytych do wcześniejszego wykurzenia Silverstinga. Nie zmieniało to faktu, że łódź wyglądała na wyczyszczoną z większości skrzyń, paczek czy co tam jeszcze w niej było. Widocznie przerośnięte mrówki na prawdę nie próżnowały. Na szczęście drow już trzeźwo myśląc rozejrzał się także po okolicy łodzi. Dlatego uważnie przyglądał się mułowi w miejscach w których był mag. Może amulet po prostu mu wypadł z kieszeni podczas walki? Wszystko na to wyglądało kiedy przy wyrwie w łodzi udało się dostrzec srebrny błysk.
Dirith podszedł do niego szybko nie zdejmując z niego wzroku. Ostrożnie zaczął przeszukiwać łapą miejsce w którym coś zauważył i szybko znalazł powód błysku. Było to coś srebrnego, co przy dalszych oględzinach okazało się właśnie poszukiwanym amuletem. Radość co prawda nie trwała długo, bo zaraz Wilczyca zaczęła ujadać i biec w jego stronę. Kiedy Dirith obejrzał się w jej stronę zdążył zobaczyć tylko jak upada w mule przy dość potężnym kuku i trzęsieniu ziemi. Samemu nie był lepszy bo także stracił grunt pod nogami, jednak w tym momencie bardziej martwił się żeby nie wypuścić z łapy amuletu. Nie było to takie proste gdyż łapy uzbrojone w kilkunastocentymetrowe pazury nie są najbardziej przystosowane do trzymania niewielkich przedmiotów, jednak jakimś cudem udało mu się go utrzymać. Domyślał się co może być powodem tego trzęsienia ziemi i szybko pozbierał się z ziemi akurat na czas aby zacząć karkołomny slalom między walącym się gruzem. I tym razem dopisało mu szczęście i udało mu się uniknąć wszystkich większych kamieni. Co prawda dostał kilkoma mniejszymi jednak udało mu się ustać na nogach jednocześnie pilnując amuletu którego nie zamierzał teraz puścić za nic w świecie.
Kiedy ziemia się uspokoiła oraz kamienie w końcu przestały spadać przyszedł czas na szybką ocenę sytuacji, która po raz kolejny nieco się zagmatwała. Były jednak co najmniej dwa wyjścia, więc było nie najgorzej. Jednym z nich było przekonanie macki aby ich puściła. Było to gorsze wyjście, gdyż po co macka by się fatygowała aż do podziemnego tunelu żeby zaraz ich puścić? No właśnie. Dlatego pozostawało drugie wyjście jakim było wymknięcie się tunelami którymi przyszły i uciekły wszy które splądrowały wcześniej łódź. Ruszył więc w poszukiwaniu tych tuneli.

Tygrysołak zatrzymał się niemal w pół kroku kiedy usłyszał dziwnie znajomy głos. Momentalnie przeszły go po plecach ciarki aż musiał otrzepać głowę.

***

Wychodząc z jakiegoś budynku zobaczył ulice jakiegoś miasta. Nie wiedział dokładnie co stało się w tym budynku, ale wyraźnie czuł w pysku smak krwi jaką właśnie oblizywał z kłów. Cała okolica była zasnuta gęstą mgłą, ale zdawało mu się, że szuka właśnie kolejnych wrogich osobników. Ruszył więc dalej, jednak zaraz potem usłyszał wyszczekane nieco nieśmiało swoje imię.
Odwrócił się w stronę uliczki w której stała biała Wilczyca. Gdyby nie to, że zwróciła na siebie uwagę prawdopodobnie nie zauważyłby jej we mgle tylko poszedł dalej szukać kłopotów, lub rozrywki jak to miał w zwyczaju nazywać.
Wilczyca zamerdała nieśmiało ogonem po czym odwróciła się i wskazując kierunek ruszyła biegiem. Dirith ruszył za nią i usłyszał jeszcze płynącą ze swoich ust odpowiedź rozpływającą się i stającą sie coraz bardziej niewyraźną w kończącym się wspomnieniu.
- Co? Widziałaś jakiegoś?
Dalej widział już tylko gęstą mgłę.

***

Drow mógł przysiąc, że jeszcze przed sekundą tunel był zalany gęstą białą mgłą, która szybko rozwiała się kiedy spojrzał na mniej niż więcej białą Wilczycę. Zdawało mu się także, że i tym razem zamachała lekko ogonem, choć nie miał pewności czy to nie kolejny omam.
- Szlag.. to antidotum musiało mieć jakieś cholerne skutki uboczne... - stwierdził pod nosem kończąc jakimś drowim przekleństwem. Szbko rzucił wzrokiem na mackę aby choć kątem oka przypilnować co robi, jednak spojrzał z powrotem na Kiti. W jego wzroku można było wyczytać pewien swego rodzaju niepokój połączony widocznym zdziwieniem towarzyszącym usilnemu przeszukiwaniu pamięci, kiedy wydaje się, że owe nietypowe zdarzenie już miało miejsce jednak nie można określić gdzie i kiedy. W tej chwili właśnie tygrysołak nad tym myślał. Co prawda myślał bardziej czemu głos Wilczycy był mu dziwnie znajomy i gdzie go wcześniej słyszał.

Kiti chwilowo zamurowało. Nie spodziewała się ze Dirith uzna jej ostrzeżenie za zwidy po truciźnie! Wprawdzie było to logiczne z jego strony, wilk chodził za nim od kilku dni i nadal postanowił się odezwać, typowe, każdemu się zdarza… Spodziewała się bardziej wybuchu szału u drowa że wilk milczał tyle czasu i robił go w balona a nagle naszło go na pogawędki, albo że Dirith doskonale wiedział kim ona jest, pamiętał wszystko, wszystko wszystko i teraz wybuchnie dzikim chichotem a potem utnie jej głowę. Jego reakcja była tym czego się nie spodziewała. Toteż zupełnie ją zamurowało. Czy on sobie tzw. jaja robi? Czy naprawdę nic nie pamięta, czy tylko udaje udaje udaje!? Czy gadający wilk tak mało go zdziwił? Właściwie wokół biegały wielkie wszy i macki Chaosu więc gadający wilk nie powinien dziwić drowa-tygrysołaka. Kiti zgłupiała na tyle że nie wiedziała co dalej. Miała wrażenie że Macka macha do niej i chichocze pod nosem kawał ‘ej a znacie to, kleryk Bieli wchodzi do baru …’
-Świetnie, już mi odbija, czy faktycznie potrafisz mówić tak jak wcześniej twierdził Zaklinacz? - stwierdził wydając z siebie pomruk i nadal wnikliwie obserwując Kiti.
- To jest… trochę skomplikowane! – wystękała ludzkim głosem.
Wzrok Diritha zabijał ją.
- Moja moc jest ograniczona, czasem mogę się odezwać czasem nie – palnęła z wahaniem. – ta obroża od Zaklinacza zdaje się odblokowuje powoli to ze mogę mówić i mnie rozumiesz!
Wzrok Diritha już ją zabił.
- Heh... no masz rację... łażenie za tamtymi przerośniętymi pchłami i szukanie innego wyjścia to bezsens. - powiedział odwracając się w stronę zablokowanego przejścia.
- Nie nie nie! – jęknęła w panice. – Miałam właśnie na myśli, żebyś nie zbliżał się do tej macki!!! To macka Chaosu! Wiesz co robią macki Chaosu!? Zwłaszcza z drowami!? – otrzepała się, - Nie zbliżaj się do niej, nie nie nie! Ktoś przyzwał tego demona, żeby złożyć mu ofiarę! Z drowa lub elfa! Kiedy byłeś nieprzytomny, ta macka też przyszła i gapiła się na ciebie, ale byłeś pod postacią tygrysołaka i popatrzyła i sobie poszła! Nie wiem czy znowu sobie pójdzie! Nie powinieneś się do niej zbliżać!
- Czyli potwierdziło się wszystko co przypuszczałem i jak nie znajdę dla niej jakiejś ofiary to krótko mówiąc mam przesrane? - stwierdził wyraźnie się krzywiąc. - Świetnie... Szkoda tylko, że żaden ze znanych mi demonów nie ma zaległych przysług do oddania... - rzucił pod nosem zbliżając się mimo wszystko do macki o dwa-trzy krorki
- Eh.. Macka, macka... mówiłem że musisz jeszcze poczekać, to musisz poczekać. - powiedział nieco głośniej żeby napastliwy demon mógł go usłyszeć. - Cierpliwości, jeszcze jakieś 3-4 godziny i ofiara będzie gotowa, ale do tego czasu nie podglądaj bo popsujesz sobie i Mistres niespodziankę. - zapewnił dodatkowo próbując przekonać jak małe dziecko żeby dała mu przez ten czas spokój i nie pilnowała tego co robi. Co prawda było to dość ryzykowna próba... jednak co innego można było zrobić?

Miał jednak nadzieję że demon da mu spokój pod pretekstem rozgniewania samych mgieł... które prawdopodobnie będą jeszcze bardziej wkurzone po tym jaką ofiarę dostaną... Nie mniej jednak liczyło się teraz uzyskanie czasu na opuszczenie kanałów i znalezienie odpowiedniej ofiary. Dlatego nie próżnując dajel tygrysołak ruszył w ślad za wszami w poszukiwaniu innego wyjścia.
Dirith jeszcze musiał się tylko upewnić, że nie będzie śledzony przez mackę. Dlatego co chwilę oglądał się za siebie aby sprawdzić czy dalej demon ich śledzi. Jeśli macka posłuchała i dała im spokój, wtedy zamierzał szybko zrobić jedną dość niebezpieczną rzecz. Mianowicie kiedy był już w miarę daleko zamierzał przemienić się w drowa. Zdawało się być to samobójstwem, jednak nie miał dużego wyboru. Po prostu musiał schować do kieszeni znaleziony amulet, żeby przypadkiem nie upuścić go z łapy. Dlatego szybko wstrząsnęły nim drgawki i skurcze towarzyszące szybkiej zmianie postaci. Dodatkowo gwałtowne trzaski kości mówiły o tym jak gwałtownie zostało zmuszone ciało Diritha do posłuszeństwa. Trwało to zaledwie krótką chwilę a jego ciało zmalało do normalnych rozmiarów, futro zostało wchłonięte w skórę lub jakimś dziwnym cudem w zbroję i ubranie mrocznego elfa które pojawiło się podczas przemiany. Nie tracąc ani chwili szybko schował amulet do wewnętrznej kieszeni zbroi po czym natychmiast rozpoczął kolejną przemianę, z powrotem w tygrysołaka. Ponownie zmuszone do zmiany formy ciało zaczęło ponownie się zmieniać. Tym razem nabierając szybko masy i ponownie zmieniając głowę, nogi oraz dłonie w tak dobrze znaną postać tygrysołaka. Przy tej przemianie skurcze były na tyle silne, że Dirith nie był w stanie utrzymać się na nogach i upadł na ziemię. Świadczyło to tylko o tym jak brutalnie i szybko zmienia się jego ciało.
Po tych dwóch szybkich przemianach drow był wyraźnie zmęczony. Oddychał ciężko jakby właśnie skończył jakąś szaleńczą pogoń. Wiedział jednak, że musi się z tego miejsca szybko ulotnić, w razie jakby macka jednak nie zamierzała go posłuchać i sprawdzić co się właśnie działo. Dlatego szybko zaczął węszyć w jakiegoś powiewu świeżego powietrza które mogło świadczyć o znajdującym się niedaleko wyjściu.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline