Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2012, 17:48   #19
Someirhle
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
- Garkthakk - rzucił i uśmiechnął się szeroko. A może po prostu wyszczerzył zęby... Przetarłszy za pomocą uszkodzonej kefiji długie ostrze z krwi, zręcznym ruchem schował je do zwisającej poziomo u bioder pochwy
- Mów.
Fassir uśmiechnął się lekko, łapiąc jeden z postawionych przed wami kubków i wypijając go duszkiem. Westchnął z zadowoleniem, wytarł usta wierzchem dłoni i spojrzał na rozmówcę.

-Gark-thakk... ? Cóż oryginalne imię, nie powiem. Pewnie jakieś plemię z południowych pustyń? Z resztą mniejsza, nie to jest teraz najważniejsze.- stwierdził, odkładając naczynie i lustrując ekwipunek półorka wzrokiem.
- Wyglądasz na kogoś bitnego, co udowodniłeś zabijając Kazama. Cóż, półgłówek był mi potrzebny, ale może to uśmiech od bogów żeś go zabił. Lepsze wrogiem dobrego, jak to mówią. Ale na wstępie pytanie. Masz jakieś problemy ze starymi grobowcami i miastami duchów?- zapytał, znów uśmiechając się i unosząc do ust kubek. Kiedy mówił, jedna z dziewek służebnych podbiegła szybko i napełniła naczynie.
- Tylko wtedy, gdy są puste. Nie chcą się dobrze palić. -Gark jeszcze chwile suszył zęby, po czym upiwszy łyk z pierwszego lepszego kubka i skrzywiwszy się przy tym, dorzucił - Przynajmniej jedne stare ruiny znam niemal na pamięć, a widziałem ich sporo... Zakładam jednak że o czymś nie wiem. Przyjacielu Fassirze.
Wojak uniósł palec, celując nim w sufit.
-O to to. Mój pracodawca, człek majętny i wpływowy, zatrudnił mnie żebym odnalazł dla niego pewien ważny przedmiot, pozostałość po kulturze, na której ruinach tu żyjemy. Zajęło mi to prawie rok, ale za pomocą pieniędzy mojego pracodawcy odkryłem w końcu miejsce ukrycia tego przedmiotu. Zacząłem zbierać też grupę, z którą zamierzałem udać się po owo cacuszko. Dzięki tobie, grupa ta została pozbawiona jednego członka.
Powiedział to tonem stwierdzającym oczywiste fakty, a nie z wyrzutem czy żalem. Znów upił spory łyk, nie krzywiąc się przy tym nawet.
- Problem niewielki. Wystarczy wybrać się na targ i znaleźć innego muła, w miejsce chromej sztuki. Tymczasem... Zaintrygowałeś mnie Fassirze. Chętnie posłuchałbym jeszcze o Twoich poszukiwaniach, a być może zdołamy sobie jakoś pomóc.
-Najpierw wolałbym mieć pewność, że tak będzie, ale nic się nie stanie jeśli uchylę rąbka tajemnicy.- opróżnił kubek i uniósł go, czekając na dolewkę. Kiedy dziewczyna podbiegła i napełniła go, postawił naczynie przed sobą.- Początkowo wiedziałem tylko że przedmiot którego szukam nazywa się, w tłumaczeniu na naszą mowę, Ifrycim Klejnotem. Podobno w rękach osoby dość potężnej i posiadającej wielką siłę woli, dawał wielkie możliwości. Jeśli zaś użyć próbowała go osoba ułomna i słaba... Cóż, teorii jest wiele, ale każda mówiła o okropnych konsekwencjach dla nieszczęśnika.
Przerwał, upijając łyk trunku. Pił z wprawą niemałego opoja.
-Według kronik, które odnalazłem w Jicho Ja Maishy, ostatni raz błyskotkę widziano w mieście zwanym Oko Burzy, kilka dni przed pochłonięciem miasto przez burzę piaskową. Właściciel przedmiotu gościł wtedy w pałacu tamtejszego szejka. Miasto pochłonął miasek prawie dwieście lat temu.
- Co pustynia pochłonie, rzadko zwraca, czyżbyś zamierzał kopać wśród tych wydm? - półork zaśmiał się uprzejmie, kryjąc nagłą irytację i opróżnił jednym haustem własne naczynie i również uniósł je, żądając dolewki
- Widzę tu zastosowanie dla wielbłądów i łopat, nie dla miecza, choć słyszałem że niektóre z tych miast miały też wejścia spod ziemi... Taak, to byłby zamysł wart pieśni, zważywszy na to co się o takich przejściach słyszy. - Ponaglająco stuknął o blat kubkiem warknąwszy głucho, po czym wrócił badawczym spojrzeniem do rozmówcy - Wybacz dygresję, ot zamyśliłem się. Jak więc mogę Ci pomóc?
-Wiem jak wejść do Oka Burzy bez sugerowanych łopat i wielbłądów. Ale jak często bywa, miejsca takie są niejednokrotnie przeklęte, nawiedzone lub co gorsza, zasiedlone przez jakieś stwory które pod ziemią ryją tak ja my przechadzamy się w słoneczku.- Fassir uśmiechnął się lekko.- Kiedy ty bawiłeś się z Kazadem, ja zdążyłem zebrać już resztę grupy. Zastąpiłbyś ostatnią osobę jaką posłałeś na tamten świat, w tej wyprawie. Co ty na to? Mój pracodawca zapewnia wszystkim godziwe wynagrodzenia, i nie ma nic przeciwko jeśli zabierzecie za miasta jakieś pamiątki. Jego obchodzi tylko klejnot.
-Powiem, że brzmi to lepiej, niż cokolwiek co ostatnio słyszałem. Ale jest jeszcze coś - jestem więcej wart niż to ścierwo - skinieniem głowy wskazał na krwawy ślad po swojej niedawnej ofierze - więc wezmę od Ciebie jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza, to sposób, w jaki się tam dostaniemy, o ile zdołam go pojąć. Druga to dotyczy przekazania przedmiotu - chcę być wśród tych którzy dokonają wymiany i zobaczyć kto uważa się za dość silnego by podołać sławie klejnotu. To dobre warunki.
-Cóż, mogę się na to zgodzić. Wątpie żeby mojemu pracodawcy przeszkadzało żebym zabrał ze sobą jedną, dodatkową osobę na wymianę. Mnie obchodzi tylko zapłata.- uśmiechnął się lekko, sięgając do torby, przyczepionej do paska. Spokojnie wyjął z niej małą tubę, a z tuby natomiast pergamin. Rozwinął go przed oczami Garkthakka, ukazując starą mapę zapisaną w jakimś starożytnym języku. Sama mapa pewnie była sporo warta dla kolekcjonerów staroci, gdyby nie naniesione na nią notatki i punkty orientacyjne.- A oto sposób dostania się do Oka Burzy.
Palcem wskazał na mały, podwójny kwadrat na środku mapy.
-Tu masz coś, co mieszkańcy miasta nazywali "Ostatnim Schronieniem". O ile tłumacz nie pomylił się, to jest to grota, łącząca pustynię i ruiny podziemnym tunelem.
Później dostanę kopię tego zwoju? -
Gark przyjrzał się uważnie całej mapie, zapamiętując choćby i drobną część, próbując nanieść te informacje na skąpy zasób własnej wiedzy geograficznej, po czym odsunął pergamin ku właścicielowi.
-A więc jednak podziemia - prychnął z zadowoleniem - Kiedy wyruszamy?
-Jak skończymy robotę, możesz sobie ją zabrać. Mi to obojętne.- Fassir wzruszył ramionami, chowając zwój z powrotem do tuby. Gark co prawda nie był największym geografem w Wordis, ale widoczne na mapie miasto zaznaczone na zachód od Ostatniego Schronienia budziło dziwne skojarzenia z tym, w którym obecnie przebywali.
Najmita wstał, opróżniając któryś już z kolei kubek. Kiedy dziewczyna obsługująca was zwróciła w końcu na niego uwagę, rzucił jej dwie sztuki złota które z brzdękiem wylądowały na niesionej przez nią tacy. Następnie spojrzał na półorka.
-Wyruszamy możliwie szybko. Bierz ekwipunek i jak tylko będziesz gotowy, idź do stajni. Będę tam czekał z resztą grupy.
Gark również podniósł się i potwierdził odbiór wiadomości skinieniem głowy, po czym nie oglądając się już na Fassira ruszył energicznym, choć może lekko chwiejnym krokiem do właściciela przybytku, a znalazłszy go warknął - Masz cos mojego. Wiesz, chyba co. -

W miarę jak przegladał mienie po zabitym, nie przestawał mówić - potrzebuję porządnej, skupiającej światło latarni, zapasu oliwy, wody i jedzenia, i czegoś na miejsce tego - tu pozbył sie ostatecznie byłego nakrycia głowy. - Ktoś napełni mi to czymś mocniejszym - tu pojawiła się jego piersiówka a wraz z nią gryzaca woń orczego kraggu - i pomoże mi znieść mój ekwipunek i przygotować konia... Szybko. Płacę stalą i innymi drobiazgami. To świetny interes. - Wbił płonące spojrzenie w arendarza. To, co pozostawił z ekwipunku zabitego z pewnością wielokrotnie przekraczało wartość towarów i usług jaich zażądał... Obrotny handlarz z łatwością dostrzegłby okazję by zarobić - albo uniknąć mordobicia. Ostatecznie, zysk był podwójny.

Niewiele piasku przesypało się nim sprawdziwszy wszystko stawił się w pełnej gotowości w umówionym miejscu.
 
__________________
Cogito ergo argh...!
Someirhle jest offline