| we współpracy z Kermem i Sierakiem Oascal obudził smród. „Gnojówka” pomyślała i otworzyła oczy.
Ale było o wiele gorzej. Ivor – w niezłym stanie, podobnie jak ona - pochylał się nad leżącą Rae. Pascal, zapadając się w błocie, podeszła do druida. Klęknęła nad jego nieruchomym ciałem i sprawdziła czynności życiowe. - Co z Sandro? – zapytał Ivor. - Nie czuję ani oddechu, ani pulsu, ale jest jeszcze ciepły... warto spróbować - chodź pomożesz mi - powiedziała. - Sama nie dam rady, za miękko jest w tym błocie.
Nachyliła się nad druidem, odchyliła mu głowę lekko do tyłu i zaczęła tłoczyć powietrze do płuc. Klatka piersiowa Sandro unosiła się i opadła w rytm jej wdechów.
Po chwili przerwała i wskazała Ivorovi miejsce na mostku leżącego. - Tu. Walnij. Energicznie, krótko, nie za mocno, może serce zaskoczy.
Pewne zasady udzielania pomocy w takich przypadkach znał. Przyłożył dłonie i nacisnął z całej siły. No, prawie z całej siły. Poczuł, jak klatka piersiowa druida się ugina. Potem drugi raz i trzeci. I kolejny. - Ta na nic - Pascal potrząsnęła głową. - Tu jest za miękko, wciskasz tylko jego ciało w błoto. Krótko i energicznie. Uderz.
- Jak sobie życzysz - odparł Ivor, przystępując do zalecanych przez Pascal czynności. - No to teraz wdechy - powiedział po chwili, zakończywszy serię uderzeń.
Pascal kontynuowała sztuczne oddychanie. - Nie przestawaj - jęknął druid zdając sobie sprawę, czyje usta robią mu sztuczne oddychanie. Bolało go absolutnie wszystko, a dół w jakim się znajdował nie napawał optymizmem. No przynajmniej nie wylądował sam, spróbował się podnieść na łokciach. - Ugh, jest problem, bo chyba sam nie jestem w stanie nawet się podnieść - powiedział, zdając sobie sprawę że nie ma na sobie ani ekwipunku, ani... - Iglak, widzieliście co stało się z Iglakiem? - Zbyt szybko dostałem po głowie - powiedział Ivor. - Nie widziałem go.
Dotknął medalionu z symbolem Gonda. - Traktado de minora lezoj - powiedział cicho, w myślach dołączając prośbę do Gonda. - Niewiele mogę ci pomóc, Sandro - wyjaśnił przepraszającym tonem.
Pascal usiadła pod ścianą, starając się skrócić oddech. Kręciło się jej w głowie od hiperwentylacji. - Nie musisz dziękować. Poza tym - z tą raną w tym dole długo nie pożyjesz... Kwestia godzin. Już pewnie jest zakażona... Niepotrzebnie się wysilałam, trzeba było oszczędzać siły na przyszłość. Psa nie widziałam.
Spojrzała na Ivora. - Ten mężczyzna, miał coś w oczach, widziałeś? To magia, silna, zrobiłam błąd, ze nie sprawdziłam. Ktoś go opętał? Ten sam, co wyrżnął wieś? - No już nie udawaj, że ci nie zależy, gdyby tak było nie reanimowałabyś mnie ha-, o matko - Sandro chciał się zaśmiać, jednak w tym momencie rozerwane mięśnie brzucha krzyknęły z bólu, zrezygnował więc z pomysłu bycia zabawnym. - Ja sobie poradzę, póki co muszę znaleźć Iglaka... - Powodzenia - Pascal wzruszyła ramionami - to tylko 4 metry w górę. Ach tak, zapomniałam, nie możesz wstać. Niefart. Musimy poczekać do nocy.
- Za bardzo na niego nie patrzyłem - odparł Ivor na wcześniejsze pytanie Pascal - ale też miałem takie wrażenie. Pewnie to dzieło jednego z tamtych duchów.
Pascal podniosł sie na nogi i natychmiast stopy zaczęły się jej zapadać w błocie. Zlustrowała ściany. - Nie damy rady stad wyjść bez pomocy. Nie wiem, z Alexem i resztą, ale dopóki ktoś nas stąd nie wyciągnie, to nie bardzo widzę, co byśmy mogli zrobić. Poza obudzeniem Rae.
Podeszła do dziewczyny i uderzyła ją, nie za mocno, otwartą dłonią w policzek. - No, wstawaj, dość odpoczynku.
- Pokaż - uklękła na powrót obok driuda i ściągnęła szmatę okrywającą ranę - paskudnie to wygląda.. masz jakieś zioła, alkohol, cokolwiek? - Niestety, wygląda na to że wszystko mi zabrali. W kołczanie mogła być resztka wina, w sakiewce z komponentami ewentualnie jakieś zioła, aczkolwiek nie lecznicze. Te mógłbym znaleźć sam w lesie... Gdybym mógł chodzić. Być może rano mógłbym się uzdrowić, ale do tego potrzeba mi odpoczynku, gałązki ostrokrzewu i jemioły - odpowiedział Sandro czując, jak z każdym wypowiedzianym słowem zawartość jego żołądka usilnie próbuje wydostać się na zewnątrz. - Nic nie mów - powiedziała Pascal - Oszczędzaj siły. “Zawiśniesz żywy” - pomyślała. Żałowała, że kierując się nielogicznym odruchem serca ratowała mężczyznę. Nie miał szans przeżyć, nie pomoże im, nacierpi się tylko niepotrzebnie...
Rae obudziła sie nagle, dotykając policzka z bólem w oczach. I złością, chociaż nic nie powiedziała. Rozejrzała się tylko po otoczeniu, dochodząc powoli do siebie.
Pascal – korzystając z najczystszych kawałków odzieży druida – opatrzyła mu, prowizorycznie ranę.
Nic więcej nie mogli zrobić na ten moment. Musieli poczekać, aż ich wyciągną.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |